

Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
Dalsze istnienie serwisu jest możliwe jedynie dzięki niewielkim, dobrowolnym wpłatom od użytkowników. Prosimy Cię zatem o rozważenie wsparcia nas poprzez serwis Zrzutka.pl abyś miał gdzie oglądać swoje ulubione filmy ;) Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany






Gdyby cała planeta składała się z ateistów rasy białej, to by tak było.
W ZSRR tak było i jakoś daleko nie zajechali.
Wiara ze swojej natury jest konstrukcją abstrakcyjną, przez co nie jest możliwe wywieść jej za pomocą racjonalnych przesłanek.
A teologia naturalna to czym się zajmuje ?
Bardziej skłaniałbym się wizji zanieczyszczonej Ziemi spowitej smogiem w której buduje się miasta piętrami w górę, gdzie najbogatsi mieszkają na górze, a bieda na dole w tym syfie. Ta planeta za tysiąc lat będzie wyeksploatowana i przeludniona.
FUTU.RE Głuchowskiego polecam.

W ZSRR tak było i jakoś daleko nie zajechali.
A teologia naturalna to czym się zajmuje ?
Przesłanki teologii naturalnej, jak każdej metafizyki, ustalane są a priori, czyli innymi słowy są aksjomatami wywiedzionymi z wiary, nie jak w przypadku nauki, z doświadczenia [każda nauka z wyjątkiem matematyki musi mieć u podstaw doświadczenie, bo coś takiego jak "czyste przyrodoznawstwo" to tylko postulat filozoficzny]. Racjonalna analiza zaczyna się w tym wypadku dopiero po ustanowieniu wiary.
Przesłanki teologii naturalnej, jak każdej metafizyki, ustalane są a priori, czyli innymi słowy są aksjomatami wywiedzionymi z wiary,
Nieprawda, teologia naturalna jest wyprowadzana właśnie z doświadczenia i rozumu. Obserwujemy świat i na tej podstawie domyślamy się istnienia Boga oraz jego przymiotów, nie ma tu wiary w sensie "religijnym".
nie jak w przypadku nauki, z doświadczenia
Nauka jest pełna apiorycznych założeń przyjmowanych na wiarę.
Zresztą jak wszystko na tym świecie.
[każda nauka z wyjątkiem matematyki musi mieć u podstaw doświadczenie,
No z tym doświadczeniem to można polemizować. Współczesna fizyka, albo pewne szkoły ekonomii mogą do tego podchodzić inaczej.
Racjonalna analiza zaczyna się w tym wypadku dopiero po ustanowieniu wiary.
Masz całkowitą rację, tylko problem gdzie tą barierę wiary postawimy? Niektórzy potrafią się cofać całkiem daleko negując i relatywizując dosłownie wszystko.

Nieprawda, teologia naturalna jest wyprowadzana właśnie z doświadczenia i rozumu. Obserwujemy świat i na tej podstawie domyślamy się istnienia Boga oraz jego przymiotów, nie ma tu wiary w sensie "religijnym".
Doświadczenie polega na wskazaniu drogą indukcyjną jednej konkretnej przyczyny czegoś innego. Nie jest możliwe udowodnienie, że doświadczenie przeprowadzane w zawsze identycznych warunkach, wskaże na boga (małą, bo nie mówię o nazwie własnej) jako bezpośrednią przyczynę. I to z prostego względu: tylko istnienie boga można udowadniać, zaś nieistnienia nie można - w końcu nie byłoby wiadome, czego istnienia się próbuje przeczyć.
Żeby próbować udowodnić istnienie boga, trzeba wpierw założyć jego istnienie, innymi słowy.
No z tym doświadczeniem to można polemizować. Współczesna fizyka, albo pewne szkoły ekonomii mogą do tego podchodzić inaczej.
Fizyka teoretyczna jest tak zwaną 'nauką syntetyczną a priori'. Jej sądy nie są weryfikowalne (nie można wyprowadzić jej wyników z doświadczenia nie zakładając jej u podstawy działania). Dlatego do weryfikowania twierdzeń fizyki teoretycznej (i każdego innego działu nauki teoretycznej) używa się metody tzw. weryfikacjonizmu. Można więc powiedzieć, że bliżej naukom teoretycznym do filozofii niż do nauki (jednak poprzez doświadczenia krzyżowe da się sprawdzić, która z konkurencyjnych teorii teoretycznych bliżej jest prawdy).
Masz całkowitą rację, tylko problem gdzie tą barierę wiary postawimy? Niektórzy potrafią się cofać całkiem daleko negując i relatywizując dosłownie wszystko.
Wiarą jest każde twierdzenie niebezpośrednio wywiedzione z doświadczenia, a założone przed doświadczeniem. Jeśli jednak pewne twierdzenia zgadzają się z doświadczeniami, można powiedzieć, że są one w mniejszym stopniu wiarą.
Nie jest możliwe udowodnienie, że doświadczenie przeprowadzane w zawsze identycznych warunkach, wskaże na boga (małą, bo nie mówię o nazwie własnej) jako bezpośrednią przyczynę.
Żeby próbować udowodnić istnienie boga, trzeba wpierw założyć jego istnienie, innymi słowy.
W sumie się zgadzam, tylko nie wiem jak to ma się do naszego głównego wątku czyli, kwestii czy wiarę można wywieźć z racjonalnych przesłanek.
Fizyka teoretyczna jest tak zwaną 'nauką syntetyczną a priori'. Jej sądy nie są weryfikowalne (nie można wyprowadzić jej wyników z doświadczenia nie zakładając jej u podstawy działania). Dlatego do weryfikowania twierdzeń fizyki teoretycznej (i każdego innego działu nauki teoretycznej) używa się metody tzw. weryfikacjonizmu.
Trochę przesadnie się rozpisujesz, tylko po to aby w gruncie rzeczy napisać to co ja.
Wiarą jest każde twierdzenie niebezpośrednio wywiedzione z doświadczenia, a założone przed doświadczeniem. Jeśli jednak pewne twierdzenia zgadzają się z doświadczeniami, można powiedzieć, że są one w mniejszym stopniu wiarą.
A tutaj nie zgadzam się z taką definicją wiary. Twierdzenia niebezpośrednio wywiedzione z doświadczenia to są zwyczajnie twierdzenia a priori. A ich zgodność z doświadczeniem, czy generalnie z rzeczywistością mogą mieć rozrzut od<0;1> Natomiast wiara w sensie epistemologicznym, to taka wiedza tylko z mniejszą dozą prawdopodobieństwa. Różniącą się w zależności w jakiej dziedzinie siedzimy. Jedno prawdopodobieństwo dla fizyka może wystarczać, aby dane zdarzenie traktować jako udowodnione prawo, a dla matematyka takie samo prawdopodobieństwo może być zaledwie przesłanką na rzecz jakiejś tezy.

W sumie się zgadzam, tylko nie wiem jak to ma się do naszego głównego wątku czyli, kwestii czy wiarę można wywieźć z racjonalnych przesłanek.
Jeśli trzeba założyć istnienie boga, by dowieść jego istnienie, trzeba przyjąć jego istnienie na wiarę. Jeśli tak, nie wywodzimy go z doświadczenia.
Trochę przesadnie się rozpisujesz, tylko po to aby w gruncie rzeczy napisać to co ja.
Moją intencją było to, by podkreślić wartość utylitarną nauk teoretycznych. O ile więc twierdzenia nauk teoretycznych nie mogą być bezpośrednio wywodzone z doświadczenia, o tyle dowodzą swoją wartość poprzez inne doświadczenia, których to są przesłankami.
A tutaj nie zgadzam się z taką definicją wiary. Twierdzenia niebezpośrednio wywiedzione z doświadczenia to są zwyczajnie twierdzenia a priori. A ich zgodność z doświadczeniem, czy generalnie z rzeczywistością mogą mieć rozrzut od<0;1> Natomiast wiara w sensie epistemologicznym, to taka wiedza tylko z mniejszą dozą prawdopodobieństwa. Różniącą się w zależności w jakiej dziedzinie siedzimy. Jedno prawdopodobieństwo dla fizyka może wystarczać, aby dane zdarzenie traktować jako udowodnione prawo, a dla matematyka takie samo prawdopodobieństwo może być zaledwie przesłanką na rzecz jakiejś tezy.
Każde twierdzenie a priori przyjmowane jest na wiarę i niczym innym, jak tylko wiarą, być nie może.
O ile więc twierdzenia nauk teoretycznych nie są weryfikowalne, jeszcze raz, o tyle mogą być użyteczne przy rozumieniu świata.
Jeśli trzeba założyć istnienie boga, by dowieść jego istnienie, trzeba przyjąć jego istnienie na wiarę. Jeśli tak, nie wywodzimy go z doświadczenia.
Wcale nie. Obserwujemy świat, zauważamy np. jego niesamowite dopasowanie, stad wyciągamy racjonalne wnioski, że ktoś musiał to dopasować, no i dochodzimy wtedy do Boga. Nie zakładamy jego istnienia a priori. Zresztą podobnie było np. z dowodami Tomaszowymi.
Każde twierdzenie a priori przyjmowane jest na wiarę i niczym innym, jak tylko wiarą, być nie może.
Cała matematyka to jedno wielkie twierdzenie a priori, jednak mimo to ciężko nazwać ją wiarą.

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie