Główna Poczekalnia Dodaj Obrazki Dowcipy Soft Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
FOTOGRAF Z AUSCHWITZ
JoSeed • 2025-02-09, 18:36
"Nazywam się Wilhelm Brasse. Jestem fotografem. Od września 1940 roku byłem więźniem w obozie koncentracyjnym w Auschwitz. Wykonałem ponad 50 tysięcy zdjęć do obozowych kartotek oraz dokumentację eksperymentów doktora Mengelego”.

Wilhelm Brasse urodził się 3 grudnia 1917 w Żywcu jako syn Rudolfa i Heleny. Ojciec był Austriakiem, matka Polką,.
Zawodu fotografa nauczył się pracując od 1935 w atelier „Foto-Korekt” w Katowicach przy ulicy 3 Maja 36, należącym do jego ciotki, gdzie wykonywał portrety, zdjęcia legitymacyjne oraz ślubne.



Burzliwa i radosna młodość Wilhelma, spędzana głównie w Katowicach i na Żywiecczyźnie, została przerwana wybuchem II wojny światowej. Niemcy, wkrótce po zajęciu Śląska, zaczęli sporządzać spisy ludności, w których wymagano m.in. określenia przynależności narodowej. Ze względu na pochodzenie rodziny urzędnicy namawiali Wilhelma, aby zadeklarował narodowość niemiecką, jednak Brasse jednoznacznie określił siebie jako Polaka.
Chcąc przedostać się do wojska polskiego we Francji, próbował przekroczyć zieloną granicę z Węgrami. Zadenuncjowany przez miejscowych Łemków podczas pieszej przeprawy przez Bieszczady, został aresztowany i 27 marca 1940 roku osadzony w więzieniu w Sanoku. Był tam przetrzymywany do 9 sierpnia 1940. 30 sierpnia 1940 trafił do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, gdzie otrzymał numer obozowy 3444.

Podczas transportu do obozu, w Tarnowie po raz kolejny Niemcy zaproponowali mu podpisanie Volkslisty, a Brasse po raz kolejny odmówił.
Swoje pierwsze chwile w obozie wspominał: „Wywoływano nazwisko, każdy podchodził, oddawaliśmy ubranie a dostawaliśmy bieliznę i strój więźniarski. Ci, którzy mieli włosy na głowie zostali od razu ostrzyżeni”. Wilhelm początkowo pracował w komando zajmującym się budową dróg i baraków, następnie był zatrudniony m.in. w stolarni, kuchni, oraz przy transporcie zmarłych. Ostatecznie – kiedy Niemcy dostrzegli jego zdolności – został głównym fotografem obozowym.
Od 5 lutego 1941 r. był zatrudniony w specjalnym komandzie rozpoznawczym Wydziału Politycznego (Gestapo) kierowanym przez Bernharda Waltera, którego członkowie mieli za zadanie fotografować przywożonych i rejestrowanych na terenie obozu więźniów.

Brasse każdemu więźniowi wykonywał serię trzech zdjęć, w nakryciu głowy, pod kątem i z profilu. Zdarzało się, że przez noc robił ich tysiąc, albo więcej, ponieważ nad ranem przyjeżdżał kolejny transport. Jak sam szacował wykonał ok. 50 tys. zdjęć.



„Więźniowie przychodzili do atelier całymi grupami, zazwyczaj przyprowadzano jednorazowo około 20-25 osób. Bywało, że mieliśmy stu czy dwustu więźniów naraz. Pracowałem wtedy właściwie jak automat” - wspominał - „Zazwyczaj porozumiewaliśmy się z więźniami po niemiecku. Wydawałem komendę: Mütze ab und gerade schauen, Mütze auf, a na koniec Weg”. Do Polaków: czapkę zdjąć. Tutaj patrzeć. Patrzeć przed siebie. Zejść. I tak jeden po drugim. Były to rutynowe zdjęcia, więc specjalnie się nie przykładałem. Widziałem tylko oczy więźniów, godzina za godziną, jedne za drugimi. Oczy więźniów najpierw były rozsadzone przerażeniem, a z czasem obojętniały. Wzrok wygłodzonego człowieka (...) jest beznadziejny, patrzący w nieskończoność. Nic go nie interesuje, cała myśl skupiona jest na jedzeniu. To jedyne marzenie, cel, sen...”.
Podczas fotografowania więźniowie nie mogli się uśmiechać, płakać, ani wyglądać na przerażonych.

Mimo iż przed jego oczami przewijały się setki wychudzonych twarzy z przestraszonymi oczami i zdarzało się, że praca trwała kilkanaście godzin, to jednak było to stanowisko uprzywilejowane. Pracował pod dachem, czasami dostawał dodatkowe racje żywnościowe, alkohol lub papierosy, miał także większą swobodę w poruszaniu się po terenie obozu. Ponadto jego praca nie wyniszczała organizmu tak jak np. praca przy budowie baraków lub przy uprawie roli. W warunkach obozowych te czynniki wielokrotnie decydowały o ludzkim życiu...

Często, poza obowiązkami, Brasse wykonywał Niemcom prywatne zdjęcia. Oni w zamian dają mu coś do jedzenia albo papierosy. Z początku o nic nie prosił. Dawali sami z siebie. Ale kiedy już „wyczuł” kogo może prosić, tego prosił.
- "Jeśli zauważyłem, że esesman grzecznie się do mnie zwraca, że można z nim porozmawiać, dawałem mu do zrozumienia, ze owszem, zrobię coś dla niego dodatkowo, ale za jakieś papierosy, chleb czy kawałek kiełbasy."


(Max Grabner - szef Gestapo w obozie)

Dzięki fotografowaniu Brasse zdobywał nie tylko dodatkowe jedzenie, które później mógł na coś wymieniać. Wraz z kolegami z komando szmuglował leki do obozu kobiecego w dużym futerale na statyw. Pomagał też w miarę możliwości przenosić się więźniarkom z Brzezinki do Oświęcimia.

Kiedy miał fotografować kompanię karną, poprosił kata, by więźniowie nie umierali długo. By się nad nimi nie znęcał. „Zrobi się” – odpowiedział. „Dziś to brzmi nieprawdopodobnie, że prosiłem o lekką śmierć dla kogoś… Ta historia wlecze się za mną przez całe życie. Ciągle wraca we wspomnieniach” – mówił...

FOTOGRAFIE

Brasse z początku robił zdjęcia nowym więźniom do kartoteki. Z czasem zaczął fotografować całą, szeroko pojętą, obozową rzeczywistość. Robił zdjęcia kompanii karnej, duchownych, rampy, komór gazowych, krematorium. Zdjęcia policyjne i portrety Niemców. Fotografował prace obozowych artystów i orkiestry. Pracował przy fotografiach wykorzystywanych do fałszowania banknotów.

Fotografował też „okazy” i „przypadki dziwne”. Efekty eksperymentów Mengelego i innych lekarzy, króliki doświadczalne. Poznał Josefa Mengelego, którego wspominał jako grzecznego człowieka. Brasse wykonywał zdjęcia bliźniętom romskim i ż🤬dowskim, fotografował przypadki skarlenia, a także skutki chorób genetycznych oraz nomy, czyli raka wodnego. Czasami nakazywano mu zabranie aparatu do bloku kobiecego nr 10, w którym wykonywane były eksperymenty ginekologiczne. Brasse wykonał około 500 fotografii różnych eksperymentów medycznych.
Ale najbardziej utkwiło mu w pamięci fotografowanie dzieci:
- To było najgorsze doświadczenie w moim życiu. Fotografowanie dzieci w obozie. Patrząc na bezbronne istoty, przeżywałem to i płakałem. Zrozumiałem, że jedynym zadaniem dorosłego człowieka jest chronienie dzieci.



Podczas ewakuacji obozu nakazano zniszczenie dokumentacji fotograficznej. Dzięki pomysłowości Wilhelma Brasse i Bronisława Jureczka, którzy wrzucili do pieca zbyt duże ilości materiałów - zdjęć i negatywów, tym samym zatykając odpływ dymu, uratowano około 40 tys. fotografii identyfikacyjnych. Stanowiły one później dowody w procesach hitlerowców.
Wilhelma ewakuowano do innych obozów na terenie III Rzeszy. Ostatecznie został wyzwolony przez żołnierzy amerykańskich w obozie Ebensee w maju 1945 r.
Po wojnie długo nie podejmował tematu Auschwitz. Przez wiele lat nikt nawet nie wiedział o jego obozowej przeszłości...

Próbował wrócić do zawodu fotografa... Ale...
- Problem w tym, że gdy tylko zaczynałem robić zdjęcia, zwłaszcza kobiet i dzieci, przed oczami stawały mi obrazy z Oświęcimia – szczególnie tych dziewcząt od doktora Mengelego. Fotografowałem normalną kobietę, a widziałem nagą Ż🤬dówkę z obozu.
Te obrazy ciągle do mnie powracały, bezustannie widziałem dzieci, ludzi niepełnosprawnych, niedorozwiniętych (…). Prześladowały mnie koszmary, cały czas widziałem atelier i nagie dzieci. Przeżyłem wtedy głębokie załamanie nerwowe i poczułem wstręt do fotografowania (…). Nie umiałem tych obrazów pożegnać. Nie umiem i z tym już umrę.




Wilhelm Brasse zmienił zawód, założył rodzinę, zaś traumatyczne doświadczenia z okresu II wojny światowej sprawiły, że przez blisko sześćdziesiąt lat milczał na temat lat spędzonych w obozie.





Wilhelm Brasse, fotograf i portrecista KL Auschwitz - zmarł 23 października 2012 roku w swoim rodzinnym Żywcu. Miał 94 lata.

Zainteresowanym postacią p. Brasse polecam ksiązkę:

Zgłoś
Avatar
mandaryniak 2025-02-10, 7:06 4
Dziewczynka 14 lat więziona jako więzień polityczny. K🤬a co za chore pojeby to były

podpis użytkownika

bla bla bla ...wina tuska
Zgłoś
Avatar
sothis 2025-02-10, 8:42 3
pfefe napisał/a:

No właśnie tak wielu zrobiło. A część poszła na współpracę z Niemcami i pomogała im zabijać swoich rodaków. Nikt tego typa nie zmuszał do bycia fotografem, ale sam chciał bo to była dobra fucha. Tak samo jak bycie kapo. I tak samo jak ż🤬dowskie zarządy gett, które pomagały organizować transporty swoich rodaków do Oświęcimia. Nikt ich do tego nie zmuszał, sami to robili z własnej woli.



Tak sobie przeczytałem Twoje kolejne wpisy. Tchnie z nich pogarda dla takich, co to zamiast dla idei sie poświęcić to próbowali przeżyć.

Więc jeszcze raz - czy Ty teraz płacisz podatki, które idą na import c🤬tych i czarnych do nas, a którzy zniszczą nasz kraj robiąc z nas drugą Francje czy Niemcy?
Zgłoś
Avatar
pfefe 2025-02-10, 9:38
sothis napisał/a:

Tak sobie przeczytałem Twoje kolejne wpisy. Tchnie z nich pogarda dla takich, co to zamiast dla idei sie poświęcić to próbowali przeżyć.
Więc jeszcze raz - czy Ty teraz płacisz podatki, które idą na import c🤬tych i czarnych do nas, a którzy zniszczą nasz kraj robiąc z nas drugą Francje czy Niemcy?



Jak próbujesz przeżyć kosztem innych to faktycznie zasługujesz na pogardę. Widać taki prosty koncept jest za trudny dla Ciebie
Zgłoś
Avatar
sothis 2025-02-10, 13:15
pfefe napisał/a:

Jak próbujesz przeżyć kosztem innych to faktycznie zasługujesz na pogardę. Widać taki prosty koncept jest za trudny dla Ciebie



Nie odpowiadasz na drugi raz zadane pytanie, a zamiast tego próbujesz mnie obrazić. Zresztą dość nieudolnie.
Reasumujac - jesteś trollem albo debilem.
Zgłoś
Avatar
tol4 2025-02-10, 15:01 1
pfefe napisał/a:

Oj jaki biedaczek. A tak naprawdę był tak jak zwykły kapo. Służył grzecznie niemieckim panom i w nagrodę dostawał dodatkowe żarcie a po wojnie zaczął się wybielać.



Czyli Ty byś odmówił? Akurat potrzeba zachowania życia jest ponad wszystko dla człowieka. Obecnym gówniarzom wydaje się, że tak łatwo wystarczyło powiedzieć " nie będę robił" i SSmani odpowiedzą "luzik spoko, nie rób". Nie robiłeś, to kilka minut lub godzin później nie żyłeś.

Mój dziadek był w obozie i nie da się opisać nawet słowami jakie piekło tam było. Każdy dzień do walka o życie. By znaleźć coś do jedzenia, by było odrobinę ciepło. By nie było bólu i cierpienia. Jakakolwiek odmowa zrobienia czegoś z reguły kończyła się natychmiastowym zastrzeleniem.
Zgłoś
Avatar
PR0boszcz 2025-02-10, 15:26 2
pfefe napisał/a:

Oj jaki biedaczek. A tak naprawdę był tak jak zwykły kapo. Służył grzecznie niemieckim panom i w nagrodę dostawał dodatkowe żarcie a po wojnie zaczął się wybielać.



Tak bezgranicznie głupim durniom jak ty nie warto nawet niczego tłumaczyć. Możesz jedynie się cieszyć że to nie ciebie aresztowali.
Zgłoś
Avatar
Nemrod90 2025-02-10, 17:23 2
pfefe napisał/a:

Jak próbujesz przeżyć kosztem innych to faktycznie zasługujesz na pogardę. Widać taki prosty koncept jest za trudny dla Ciebie



Typie, nie kompromituj się już. Łatwo p🤬lić farmazony i krytykować siedząc wygodnie przed komputerem w bezpiecznym kraju. Już to widzę jaki byłby z ciebie bohater w takiej sytuacji - mogąc zachować życie, uniósłbyś się honorem, odmówił Niemcom i od razu trafił do komory gazowej lub został rozstrzelany. Na pewno tak by było. Gdy jesteś więziony i głodzony, każdego dnia śmierć zagląda ci w oczy, to dumę i honor każdy chowa do kieszeni walcząc o przetrwanie.
Zgłoś
Avatar
Garnki_za_zeta 2025-02-10, 18:02 2
Nemrod90 napisał/a:

Typie, nie kompromituj się już. Łatwo p🤬lić farmazony i krytykować siedząc wygodnie przed komputerem w bezpiecznym kraju. Już to widzę jaki byłby z ciebie bohater w takiej sytuacji - mogąc zachować życie, uniósłbyś się honorem, odmówił Niemcom i od razu trafił do komory gazowej lub został rozstrzelany. Na pewno tak by było. Gdy jesteś więziony i głodzony, każdego dnia śmierć zagląda ci w oczy, to dumę i honor każdy chowa do kieszeni walcząc o przetrwanie.



Co nie? Jeszcze pet podnosi argument, że skoro ż🤬dki pogardzają Brasse, to tym bardziej jest to dowód na jego "zbrodniczą" działalność z aparatem w dłoni i trzeba go potępić i uznać za aktywnego uczestnika holokaustu. Każdy wie, że te dwulicowe k🤬y zawsze wolałyby obsrać Polaka z austriackim nazwiskiem, niż zająknąć się na temat wątpliwej reputacji swoich ziomków, co za garść srebrników gotowi byli ładować swoich do pieca.
Zgłoś
Avatar
negatyvv 2025-02-10, 21:09 3
pfefe napisał/a:

Oj jaki biedaczek. A tak naprawdę był tak jak zwykły kapo. Służył grzecznie niemieckim panom i w nagrodę dostawał dodatkowe żarcie a po wojnie zaczął się wybielać.



Byli i tacy jak Ty, co ginęli zaraz, od razu. Byli też i tacy co chcieli przeżyć za wszelką cenę. Widzisz , bo zaślepia Cię idealizm. Najpierw widzisz jesteś w ciasnym wagonie, ścisk, duchota smród, srają na stojąco, rzygają, zdychają. Stoi trup koło ciebie, bo tak ciasno. W końcu rozzuwają się drzwi, powietrze uderza jak obuchem, zatyka. Drą japy ss, psy, kapo. Dostajesz pałką, kopa, ugryzienie, co cię tam dosięgnie. Widzisz śmierć, wszędzie, można przywyknąć, bo głód w obozie to był wróg nr 1. zżerający twoje wnętrzności i jaźnie. Co tam ssman, co tam kapo, niech leje pałką, byle zeżreć te zgniłe obierki. Och nabożne okruchy chleba,....żeby jak najdłużej czuć ich smak i wyobrażać sobie , że matka da pajdę z masłem ale taki ubitym, świeżym. Nie te popłuczyny dzisiaj . O leży dogorywający muzułmanin, ciepła wątroba mniam....
Zgłoś