Skomlenie psa to coś niefajnego, sam miałem okazje potrącić swojego psa obok własnego domu, byłem w szoku nie mogłem spać, przejechałem go a on przebiegł jeszcze jakieś 20m i zdechł. Wstałem rano i zakopałem go, cieżkie przeżycie.
Tylko kota udało mi się trafić, sk🤬iel wystartował z prawego pobocza prosto pod koło. Pomny słów ojca "C🤬j z psem/kotem, nie warto ryzykować poślizgu" zap🤬lałem dalej. Efekt całe nadkole elegancko wysmarowane czerwonym i drobinkami kości. Byłem dumny z siebie wtedy ;D
Raz rozjechałem kota tylnym kołem, hałas niesamowity... To było straszne, myślałem że mi wahacz p🤬lnął...