A ja nie negocjuję cen. Sprzedawałem w swoim życiu 3 samochody. Dwa moje i auto mojej obecnej narzeczonej. W PL wygląda to tak, że ktoś wiedząc, że będzie auto zmieniał za rok, czy pół absolutnie w nie nie inwestuje - a jeśli już wysupła kilka groszy to zalewa najgorszym gównem i łata najtańszymi zamiennikami i szpachlą. Ja nie mogę znieść, jak wiem, ze z autem którym codziennie wożę swoje dupsko jest coś nie tak. Ma być dobre i już. I nieważne czy był to Passat B3 1.6TD (ależ maszyna... '90 rok i spalanie 4,2 w trasie

, i duuży, wygodny bagażnik, który sporo przeżył), czy postłuczkowe W202, czy brava w której sam składałem silnik. I co ciekawe - zazwyczaj na odpowiedź ""ani grosza" na zadane przez telefon pytanie: "ile pan zejdziesz?" ludzie nie reagują negatywnie. No i mam taki zwyczaj, że w ogłoszeniu piszę wprost: "Łowcom okazji i handlarzom dziękuję - proszę o niekontaktowanie się."
Niestety - zadbane auta trzymają cenę, bo nikt pewnego auta z kupą świeżych faktur za części i naprawy za darmochę nie odda.