Główna Poczekalnia Dodaj Obrazki Dowcipy Soft Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
Burmistrz Nowego Jorku poinformował, że 19 osób zostało rannych, w tym cztery poważnie, gdy meksykański żaglowiec uderzył w most Brookliński. Most uniknął poważnych uszkodzeń.



Zmieniono 2 razy Zgłoś
Avatar
majeńka 2025-05-18, 13:58 1
JoSeed napisał/a:

Sam okręt... bajeczny 😍

Może dlatego nie wzięli go na poważnie?

Castamir napisał/a:

A ja musiałem czekać bo piratowi podnieśli.

Zaraz, jak on płynie bez żagli? Ten twój pirat oszukuje!

Castamir napisał/a:

Idźkajcie welować, jano prantko!

A po jakiemu to? Ani DDG, ani Wiktionary, ani Gugiel nie znajut.

podpis użytkownika

Powiedzcie proszę że pogib.
Zgłoś
Avatar
TwójCzarnyPan 2025-05-18, 14:00
ConantheBarbarian napisał/a:

Oprócz tego, że urodziłem się w Brooklynie, jest to naprawdę smutne


No, doprawdy smutne. Ale to i tak nieźle, bo mogłeś urodzić się czarny na Bronxie, albo pejsaty w Williamsburgu.
Zgłoś
Avatar
mazga50 2025-05-18, 14:52
Cumowanie tyłem - robisz to źle.
Zgłoś
Avatar
jegido 2025-05-18, 15:36 6
@100pa: Okręt szkoleniowy meksykańskiej marynarki wojennej, „Cuauhtémoc”, zderzył się w sobotni wieczór z Mostem Brooklińskim.
Szerokie, bury niebo nad Nowym Jorkiem było już niemal czarne, kiedy trójmasztowiec spłynął samotnie w dół East River. Żagle łopotały w strzępach, a polerowany mosiądz relingów dawno pokrył się zielonkawą patyną. Nikt nie trzymał steru; statek pchał naprzód tylko prąd i bezlitosna inercja.

W głębokościach ładowni ostatnia garstka ocalałych marynarzy zabarykadowała się w komorze kotwicznej. Spróchniałe drzwi zatarasowali łańcuchami, baryłkami farby i pękniętą boją sygnałową. Radiostacja, uszkodzona podczas pierwszej burdy, pluła wyłącznie szumem. Co godzinę któryś z mężczyzn, na wpół przytomny z lęku i zmęczenia, usiłował jeszcze wystukać znaki SOS, lecz odpowiedź nie nadchodziła.

Wyżej, na pokładzie, szwendali się już tylko zainfekowani — dawni koledzy o oczach jak matowe szkło i skórze przyklejonej do kości. Choroba ogarniała ich błyskawicznie: gorączka, dreszcze, a potem szał, którego nic nie mogło poskromić. Czasem w półmroku rozlegał się rozpaczliwy wrzask, po czym tępy chlupot, gdy kolejna postać wypadała za burtę.

Most Brookliński górował nad rzeką jak spokojny, żeliwny kolos. Turyści gromadzili się na promenadzie: zakochani, rodziny z dziećmi, starzy nowojorczycy wspominający „dobre czasy”. Telefony unosiły się w górę, błyskały flesze. Na ekranach wyglądało to jak spektakularny pokaz historycznego żaglowca. Nikt nie dostrzegł trupiej bladości za relingiem.

Uderzenie nastąpiło w ciszy — jakby samo powietrze na chwilę wstrzymało oddech. Dziób „Cuauhtémoca” roztrzaskał się o kamienny filar, pokład zadrżał, a przedni maszt runął z łoskotem, rozbryzgując wodę niczym gejzer. Krzyki z mostu stopniały w jeden nieartykułowany jęk.

Ledwie kilka sekund później na zdewastowanym pokładzie pojawiły się potworne sylwetki. Zachwiały się, a potem — jeden po drugim — skoczyły na drewniane molo. Pierwsi, którzy filmowali wydarzenie do samego końca, zostali rozdrapani i ugryzieni, nim zdążyli odłożyć telefony. Krwawiąc, chwiali się na kolanach, wciąż trzymając smartfony, nie wierząc własnym oczom.

Panika rozlała się po nabrzeżu szybciej niż sama choroba. Wozki z preclami przewracano w byle pośpiechu, dzieci płakały, syreny policyjne i ambulansowe zaczęły ryczeć w nieznośnej kakofonii. Lecz ziarno infekcji zostało już zasiane.

W Waszyngtonie nocne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa trwało dłużej niż ktokolwiek pamiętał. Doradcy proponowali kwarantannę portów, blokadę granicy, nawet mobilizację Gwardii Narodowej. Prezydent — człowiek starej daty i twardej ręki — miał dość dyskusji. O świcie, w nadzwyczajnym orędziu, oznajmił narodowi:

> „Wobec rażącej nieodpowiedzialności władz Meksyku i zagrożenia dla życia obywateli Stanów Zjednoczonych, uznaję, że pozostaje nam jedynie stan wojny”.

Gazety nazajutrz krzyczały trzema kolumnami: **AMERYKA WYPOWIADA WOJNĘ MEKSYKOWI**.

Na nabrzeżu wciąż tliły się dogasające race służb ratunkowych. „Cuauhtémoc”, okutany w taśmę ostrzegawczą i pilnowany przez żołnierzy w maskach przeciwgazowych, wyglądał niczym upiorny relikt dawnych czasów — przypomnienie, że morze i choroba od wieków idą pod rękę, a stare żagle potrafią nieść zagładę tak samo, jak niegdyś niosły nadzieję.

O losie załogi z dolnych pokładów krążyły sprzeczne wieści. Jedni twierdzili, że odnaleziono ich ciała splecione w ostatnim uścisku braterstwa. Inni — że pod osłoną nocy przecisnęli się przez luk rufowy i popłynęli w gdzieś wzdłuż nabrzeża, wolni od wirusa, lecz na zawsze piętnowani wspomnieniem tego rejsu.

Na ostatniej, rozmoczonej kartce dziennika pokładowego, kapitan zdążył zapisać zaledwie kilka słów drżącą ręką:

*„Żagle milkną, lecz morze pamięta. Wybaczcie nam.”*
Zgłoś
Avatar
ConantheBarbarian 2025-05-18, 15:39
@viking19

Cóż, teraz mieszkam w Queens, więc nie ma to dla mnie znaczenia.

@viking19

podpis użytkownika

"What is the best thing in life? To crush your enemies, to see them driven before you and to hear the moans of their women!"
Zgłoś
Avatar
jegido 2025-05-18, 15:50 2
@100pa: Na trzeci dzień od katastrofy nad East River wisiała dziwna cisza. Nabrzeże w Brooklynie opustoszało — wejścia zatarasowano betonowymi blokami, za płotem z drutu kolczastego unosiła się jedynie woń morskiej wody i odkażających chemikaliów. Na rzece, pomiędzy żółtawymi bojarami strefy kwarantanny, krążyły szare kutry straży przybrzeżnej; ze słupków ich relingów zwisały w gotowości ciężkie sieci, jakby oczekiwały na kolejne trupy dryfujące z prądem.

Wojna na papierze
W świecie polityki — wojna rozgorzała najpierw w tytułach gazet. Meksyk, zaskoczony ultimatum, natychmiast oświadczył przed Radą Bezpieczeństwa ONZ, że „Cuauhtémoc” od miesięcy pozostawał w remoncie i nie wypłynął pod banderą marynarki. Waszyngton uniósł brwi i odpowiedział fotografiami zbombardowanego mostu oraz nagraniami pierwszych ataków: dowód miał być oczywisty.

Jednakże im głębiej analitycy wgryzali się w zapisy ruchu statku, tym więcej rodziło się wątpliwości. Zarejestrowany kurs, brak sygnału AIS i ślady prowizorycznych zmian w instalacji radiowej wskazywały, że ktoś przejął szkolny żaglowiec na wiele tygodni przed wypadkiem. Nie było tylko wiadomo — kto ani po co.

Cień zarazy
Tymczasem w szpitalu polowym na Long Island lekarze stanęli przed nowym koszmarem. Choroba okazała się nie wirusem, lecz złożoną infekcją pasożytniczo-grzybiczą. Mikroskopijne zarodniki atakowały najpierw błony śluzowe, a następnie układ nerwowy, pozostawiając w tkankach pajęczynę włókien odporne na większość znanych leków. Ciało nie umierało od razu; żyło w stanie budzącej grozę pół-śmierci, które laik nazwałby „ożywieniem trupa”.

Bezradne władze wysłały do akcji wojsko chemiczne. Na skrzyżowaniach w Greenpoint i Dumbo rosły namioty kontrolne; przechodniów zmuszano do płukania rąk w roztworach nadmanganianu, a całą dzielnicę spryskiwano mgłą chloru. Ograniczona blokada jednak nie zatrzymała zarazka. Dyżurni epidemiolodzy CDC odnotowali przypadki gorączki w Filadelfii, Baltimore, a nawet w Norfolk — wszędzie tam, gdzie w pierwszych godzinach po zderzeniu wylądowały taksówki pełne przestraszonych turystów.

Głos z głębin
Właśnie wtedy, gdy media rozpisywały się o „mexican plague”, na posterunku policji portowej pojawił się mężczyzna o zaczerwienionych oczach, okryty brudną kurtką przeciwdeszczową. Mówił łamanym angielskim z hiszpańskim akcentem. Po kilku nerwowych gestach na stole położył pożółkły zeszyt pokładowy i sękaty, drewniany krucyfiks.

— Nazywam się Teniente Arturo Reyes.
— Byliśmy w drydocku w Tampico, kiedy skradziono statek.
— Nie Meksyk zawinił, lecz ludzie w czarnych kombinezonach, którzy pod osłoną nocy załadowali coś, co świeciło w skrzyni niczym zielony bursztyn.

Reyes utrzymywał, że wraz z ośmioma kadetami zdołał ukryć się w ładowni podczas porwania i dopiero w Nowym Jorku wycięli otwór w burcie, by uciec wpław. Zanim sanitariusze zabrali go na izolację, przekazał jeszcze śledczym współrzędne opuszczonego szkunera-magazynu na Mofongo Cay, małej wysepce na Bahamach. Tam — twierdził — zapas owego „bursztynu” czeka na kolejny transport.

Decyzja w ciemno
Wieczorem tego samego dnia, łącząc się przez szyfrowany kanał, prezydent Stanów Zjednoczonych i premier Wielkiej Brytanii postanowili odłożyć otwartą inwazję na Meksyk. Zamiast tego wysłano grupę zadaniową USS Vicksburg z plutonem SEAL-ów, by zabezpieczyć wyspę i ładunek. Operacja otrzymała kryptonim „Hope Refit”.

Nad East River fragmenty zerwanych lin „Cuauhtémoca” wciąż klekotały o burtę, jakby okręt próbował przypomnieć przechodniom, że prawdziwy przeciwnik kryje się nie w barwach bandery, lecz w mroku ludzkiej chciwości. Drgający blask latarni oświetlał wyschnięte ślady krwi na deskach nabrzeża — świadectwo pierwszych minut zarazy. A w zakamarkach wielkiego miasta czaiło się tysiąc pytań bez odpowiedzi:

Co znajdowało się w skrzyni?
Czy daje się to zniszczyć — czy tylko uwolnić?
I czy morze, raz jeszcze, zechce przebaczyć?

O świcie, gdy nad Manhattanem zawisła wilgotna mgła, zawyły syreny kolejnego konwoju karetek. Batalia, którą gazety nazwały wojną, dopiero się zaczynała…
Zgłoś
Avatar
majeńka 2025-05-18, 15:57 1
jegido napisał/a:

@: Okręt szkoleniowy meksykańskiej marynarki wojennej, „Cuauhtémoc”, zderzył się w sobotni wieczór z Mostem Brooklińskim.
Szerokie, bury niebo nad Nowym Jorkiem było już niemal czarne, kiedy trójmasztowiec spłynął samotnie w dół East River. Żagle łopotały w strzępach, a polerowany mosiądz relingów dawno pokrył się zielonkawą patyną. Nikt nie trzymał steru; statek pchał naprzód tylko prąd i bezlitosna inercja.

Boskie! Czy to adaptacja gotowego tekstu czy sam pisałeś?

jegido napisał/a:

> „Wobec rażącej nieodpowiedzialności władz Meksyku i zagrożenia dla życia obywateli Stanów Zjednoczonych, uznaję, że pozostaje nam jedynie stan wojny”.

Tylko Drumpf jest tak głupi — ale rządzi od niedawna, stąd domyślam się że sam tą opowieść stworzyłeś.

podpis użytkownika

Powiedzcie proszę że pogib.
Zgłoś
Avatar
Tenbel 2025-05-18, 16:47
viking19 napisał/a:

nie dramatyzuj.
mogłes miec mniej szczęścia, i np. urodzić się na Bałutach.



Albo w Ostrołęce
Zgłoś
Avatar
darek1234 2025-05-18, 17:19 1
majeńka napisał/a:

Boskie! Czy to adaptacja gotowego tekstu czy sam pisałeś?
Tylko Drumpf jest tak głupi — ale rządzi od niedawna, stąd domyślam się że sam tą opowieść stworzyłeś.



To raczej AI
Zgłoś
Avatar
Castamir 2025-05-18, 18:42
majeńka napisał/a:

A po jakiemu to? Ani DDG, ani Wiktionary, ani Gugiel nie znajut.

Gwara kociewska, mieszkałem tam 30 lat.
Zgłoś
Avatar
Jacson 2025-05-18, 19:40
leonsjo napisał/a:

Jak oni takimi okrętami mają zamiar USA atakować to ja sukcesów im nie wróżę.



Na wstecznym to tylko żabojady atakują.
Zgłoś
Avatar
100pa 2025-05-18, 19:54
majeńka napisał/a:

Tylko Drumpf jest tak głupi — ale rządzi od niedawna, stąd domyślam się że sam tą opowieść stworzyłeś.



To ja w jednym z wcześniejszych wpisów napisałem że to nagranie ze statkiem to dobry wstęp do filmu o zombie i na koniec napisałem na beke że Trump wydał wojnę Meksykowi.

"To mógłby być wstęp do filmu o zombie. Ostatni żywi marynarze na meksykańskim okręcie zabarykadowali się w dolnej części statku i nie są w stanie nawiązać łączności żeby ostrzec ludzi na lądzie i innych statkach przed infekcją. Tym samym statek płynie przed siebie bez żadnej kontroli.
Zainfekowani marynarze zaczynają spadać ze statku na molo, ludzie na lądzie którzy filmowali z bliska zdarzenie do samego końca zostają zainfekowani w pierwszej kolejności. Prezydent USA wypowiada wojnę Meksykowi ...."
Zgłoś
Avatar
SizzleMyDizzle 2025-05-18, 20:37
podobno dwie osoby zginęły na miejscu od fragmentów złamanego masztu
Zgłoś
Avatar
Speedlatin 2025-05-19, 0:30
„A taki był ładny, meksykański, szkłoooda”
Zgłoś
Avatar
MoNsTeR.pl 2025-05-19, 0:39
Dwie osoby ☠️💀☠️ a żaglowiec miał awarię elektryczności i nie można było nim kierować.
Zgłoś
Przejdź to ostatniego posta w temacie