Baronessa napisał/a:
A weź wyluzuj, katoliku ucieśniony od siedniu boleści...
Matka z ojcem właśnie wrócili z niedzielnej mszy. Proponowali, abym poszedł z nimi do kościoła. Oczywiście, że wolałem zostać w domu i zmarszczyć freda do pornola z puszystą, 150-cio kilową amerykańską samicą dymaną na dwa baty przez jej męża kukolda i cz🤬cha z wielką pytą.
Torba opróżniona, a ja zrelaksowany i 10zł do przodu, których musiał bym się pozbyć, bo wstyd nic nie dać, jak klecha łazi po kościele z tacą i żebra.
Myślisz, że gdybym dziś poszedł do kościoła i wysłuchał jakichś dyrdymałów o bogu podpitego i znudzonego życiem proboszcza, który sam po kątach marszczy freda być może do materiałów z 12-letnimi chłopcami, co by coś zmieniło to w moim nudnym życiu?
Arcydzieło intelektualnego buntu. Nic tak nie krzyczy „oświecony wolnomyśliciel” jak barwny monolog o samosprowokowanych przygodach cielesnych i krytyce księży. Brawo, Nietzsche byłby dumny.
Ale naprawdę nie potrafię zdecydować, co jest smutniejsze. Twój tragicznie niski pogląd na godność człowieka czy fakt, że to jest to, co uważasz za spełniającą niedzielę. Gratuluję, udało ci się wymienić wieczną nadzieję i cel na 10 zł i lepką klawiaturę. Twoi rodzice muszą być absolutnie dumni.
Kpisz sobie z kościelnej tacy, a to ty ofiarowujesz swoją duszę na ołtarz taniej gratyfikacji. A myślisz, że ksiądz jest żałosny? Przynajmniej próbuje pastować dusze. Ty nie potrafisz nawet pastować własnych impulsów.
Ale jasne, powtarzaj sobie, że jesteś za mądry na wiarę. W końcu, kto potrzebuje wiecznej prawdy, kiedy masz.. cóż, cokolwiek to było za monstrum, które opisałeś.
