

sothis napisał/a:
Brak kultury u skośnych?
Zawsze to czyste, dzień dobry, do widzenia, drzwi przytrzyma etc. Nigdy nie hałasowali, nie robili żadnych problemów etc.
Jak byłem u nich, to też jadłem ośmiornice i bekałem przy stole.
Mówili, że jestem miłym kulturalnym człowiekiem.
To Koreańce wcinaja ośmiornice , a nie Chinole...oni nie wiedzą co to jest ?!?!?
podpis użytkownika
eeee, szkoda gadać...
Strasznie p🤬licie o tym że Azjaci jedzą wszystko. Na całym świecie je się bardzo dużo obrzydliwych rzeczy nie tylko w Chinach. Stan rzeczy jest spowodowany głodem, nie tym w obecnych czasach ale na przestrzeni odkąd ludzkość istnieje. Dzięki temu powstała ogromna ilość smacznych, choć niekiedy obrzydliwych rzeczy. Więc oglądając ludzi jedzących dziwne rzeczy, powinniśmy czuć wdzięczność, że testują to za nas.
silwerbalk napisał/a:
Przeciesz te k🤬y zeżrą wszystko co nie sp🤬oli w niebo .....
Fake, nietoperze też wp🤬lają xD
Na bank Korea bo tam wp🤬lają żywe macki a gościu poszedł o krok dalej i wiebał całą
Smakuje jak kotlet schabowy to niech wp🤬la. Smacznego kotleta ośmiornicy.

Jakoś filmik się dziwnie urywa przed momentem, w którym to wypluje, albo się udławi.
silwerbalk napisał/a:
Przeciesz te k🤬y zeżrą wszystko co nie sp🤬oli w niebo .....
e... kilka lat temu nietoperza ktoś od nich wp🤬lił
sothis napisał/a:
Brak kultury u skośnych?
Mieszkało tego trochę kolo mnie, bo obok było ich handlowe zagłębie. Zawsze to czyste, dzień dobry, do widzenia, drzwi przytrzyma etc. Nigdy nie hałasowali, nie robili żadnych problemów etc. Zawsze do pracy/szkoły i spowrotem. Kilkanaście rodzin w moim pionie mieszkało.
Więc albo p🤬lisz bez sensu bo to internety, albo bardzo dziwnie trafiłeś ze taką masz opinie.
Na początku roku miałem przyjemność mieszkać z kilkoma ludkami. Ukraina, Hindusi, Estońcy, Słowacy, Erytrejczyk i Chinol. Wschód robił oborę, ale po skończonym gotowaniu i spozywaniu było tak jakby nikogo nie było. Erytrejczyk po za tym ze wszystko jadł paluchami z gara, to tez porządek trzymał. Hindusi byli spoko. Morda im się nie zamykała, ale pomocni i grzeczni. Słowacy pojawiali się i znikali . I zostaje Chińczyk... łap po kiblu nie mył i z kibla po nim juz nikt nie skorzystał az do nastepnego sprzątania. Dobrze, ze ekipa sprzątająca była codziennie. Jak zabierał się za gotowanie, to syf wszędzie dookoła jak jasny uj. Jak zabierał się za jedzenie, to jak świnia. Jeśli od ryja coś odpadło, to zostawało tam gdzie spadło. Miał swoje rzeczy, ale lubił korzystać z cudzych. Potem mieszkałem z Kameruńczykami, Ukrainą, Litwinami i Łotyszem lub Litwinem oraz Fin, a po sąsiedzku Kenijczycy. I z całego tego tygla tylko ten Chińczyk robił największy syf, którego palcem nigdy nie tknął. Takze nigdy nie wiadomo kto na kogo trafi. Ty masz zdanie super, ale nas juz jest dwóch.