e tam. to jeszcze nic. pamiętam jak w 3 klasie gimnazjum mieliśmy taką dyskotekę na pożegnanie. To się nazywało bal gimnazjalny (choć bal to zbyt duże słowo). Mój ojciec, jak i wielu innych rodziców zgłosił się do pomocy przy tej imprezie, więc kręcił się koło sali w której tańczyliśmy. Kiedy w pewnym momencie dj puszczał drum and bass'y (do tego wszyscy tańczą jakby ich poraziło wysokie napięcie), to nagle ktoś mi mówi, że mam zajebistego ojca. Odwracam się i patrzę, a mój starszy wywija na parkiecie... byłem zażenowany, ale moi koledzy i koleżanki byli zachwyceni