radek225 napisał/a:
Współczuję Ci, naprawdę. To przykre, że wujek z ojcem wchodzili Ci do wanny, gdy byłeś dzieckiem. Ale dam Tobie dobrą radę - napisz do mnie na priv. Dam Ci numer do dobrego psychiatry, który na pewno spróbuje Ci pomóc.
Cóż kapitanie spaulding, nikt mi do wanny nie właził, bo jeszcze nigdy z niej nie korzystałem.
Mam dobrego psychiatrę, przepisuje mocny proch w dobrej cenie, także nie skorzystam. Chyba, że ten twój ma coś lepszego niż zalasta i haloperidol
A zrzucanie kota z dachu jest naturalnym, ewolucyjnym krokiem zaraz po nadmuchiwaniu żab sprężarką i dziubaniu kretów szpadlem. Zawsze lubiłem się pobawić jedzeniem.
Do szynszyla waliłem z ASG a potem po oskórowaniu wylądował w mikrofali. Smaczne, słodkawe i kruche mięsko. Polecam.
Żółwia wydłubałem łyżką i zrobiłem popiołkę ze skorupki jak już był stary. Popiołkę mam zresztą do dzisiaj, tylko pękła od gorąca jak mi się raz kiepy zatliły. Chyba będę musiał znowu żółwia kupić w najbliższym czasie.