Apolityczny napisał/a:
Co Ty w ogóle wypisujesz, zwierzyny jest najwięcej co najmniej od kilku wieków, dlatego wilki mają się czym żywić i ich populacja rośnie. To drapieżnik zależy od roślinożercy, a nie odwrotnie. Jeśli wilków jest dużo, to ich ofiar musi być wielokrotnie więcej. A do wsi to one se czasem zajrzą, gdy nie udało im się polowanie na sarny, więc se chociaż pieska przed snem przegryzą. Oczywiście są też pojedyncze osobniki, jak i watahy specjalizujące się w polowaniach na terenach zamieszkanych, ale póki co raczej nie w Polsce. Im jest więcej wilków, tym siła rzeczy będzie rosła ilość incydentów z nimi.
No tak myślałem, że znajdzie się ktoś, kto podniesie tę kwestię nie mając zasadniczej wiedzy, której nie wklepałem w komentarz, bo to sprawa dużo bardziej złożona niż może się wydawać przeciętnemu Kowalskiemu myślącemu w kategoriach DUŻO ZWIERZYNY=DUŻO ŻARCIA DLA DRAPIEŻNIKÓW. No niestety tak prosto to nie wygląda. Po pierwsze zwierzyna łowna dużo łatwiej się rozmnaża, zajmuje tereny leśne w obszarze całej Polski od gór po morze. Wilk natomiast upodobał sobie dzikie ostępy, których w naszym kraju już dość skąpo. Druga sprawa, że wilki w Europie od dawna nie żyją w watahach. Na te 2 tysiące osobników w Polsce liczy się ledwie kilkanaście typowych większych watah liczących kilkanaście sztuk. Reszta żyje samotnie, w rui szuka partnera/partnerki, potrafią wtedy przebyć nawet kilkaset kilometrów, a jak nie znajdą to nie pogardzą parzeniem się z psami.
A co idzie za żywotem wilka samotnego, których jest najwięcej? Otóż taki wilk może być głodny pomimo pozornej obfitości zwierzyny w lesie. Czemu? Bo samotny basior nie napadnie na stado, bo nie jest debilem. To jedna sprawa. Druga to wspomniany już zakres występowania.
2000 osobników oznacza, że średnio jeden wilk przypada na 150km² terytorium Polski. Przy czym to nieprawda, bo są one skupione głównie na południu i na wschodzie kraju.
Jeszcze inna kwestia, że od setek lat liczebność zwierzyny łownej w całej Europie reguluje się sztucznie poprzez odstrzały. Gdyby nie one, miałbyś stada dzików na podwórku w mieście, do czego zresztą nieraz już dochodziło. Drapieżniki leśne zostały wytępione w takim stopniu i zepchnięte na krawędzie, że nie są w stanie regulować całego ekosystemu w równomierny sposób. A to jest nasza wina. Wina ludzi.
I żaden ze mnie "bambinista", takie są smutne fakty. Można było to lepiej zorganizować, ale też nie można wymagać od ludzi żyjących 200-300 lat temu, żeby kombinowali naprzód. Chyba.