pod koniec podstaówki miałem podobnie. Była taka dziewczyna wyższa odemnie, miała jakiś do mnie problem o nie zindentyfikowanej genezie. Co jakiś czas gdy mnie spotykała robiła różne pyskówki. Jestem spokojny ale do czasu. I pewnego razu stojąc w kolejce na stołówce, ta wepchnęła się w kolejkę i była za mną, jak mnie zobaczyła, zaczęła mnie siłą wypychać twierdząc że to ja się wepchnąłem, nie wytrzymałem i uderzyłem ją w twarz, chyba z pięści. Tego samego dnia, chyba zaraz po przerwie, miałem akurat lekcje z wychowawcą. Przyszła ona spłakana ze swoją wychowawczynią. Wytłumaczyłem całe zdarzenie, i o tym że to nie pierwszy raz gdy tak ze mną zaczyna. Oczywiście wychowawca miał w dupie to co mówie, tylko głupio się uśmiechał że damski bokser jestem, że dziewczyn się nie bije itd. I byłem zmuszony ją przeprosić. Pamiętam że jeszcze pewien czas po tym wychowawca nazywał mnie damskim bokserem. Ale przynajmniej ta dziewczyna więcej już mnie nie odzywała, przestała mnie widzieć. Dodam tyle że oboje mieszkaliśmy na tej samej ulicy, a ona i jej rodzina w bloku tzw. hotelu pracowniczym dawnego Pronitu, (te budynki były przeznaczone dla rodzin biednych itd. ogólnie tam mieszkała praktycznie cała patologia mojego miasteczka. Jej rodzina też za taką jest uważana, i to nie bez podstaw)