

Lina do opuszczania urobku przechodzi przez przyrząd ( Jail Braker, Port-a-wrap etc) zamontowany u nasady pnia, ma jący na celu spowolnienie lotu. Typ za mało razy "przełorzył" linę przez to urządznie, dlatego go pciągneło, nawet jakby odcięty kawałek poleciał "na sztywno" i uderzył w pień, arboryśnie nic by się nie stało.
mazga50 napisał/a:
Chodzi o odciągnięcie go od pnia, żeby nie strząsnęło pilarza.
Nie chodzi tu o odciągnięcie pnia od pilarza. Zwróć uwagę na to jak jest zapięta sekcja a od niej idzie lina w dół. Na dole pasem jest przypięty (hydrant) wokół niego owija się linę x razy żeby wyhamować sekcje przed upadkiem na ziemię. Pewnie w tym przypadku się przeliczyli, założyli że pień jest martwy przez co suchy i lekki i za mało razy owinął linę o hydrant. Co i tak się wydaje głupie bo wystarczyło to p🤬lnąć o ziemię.
C🤬j z tym co chciał z tym pniemy zrobić! Czy odciągnąć, czy spuścić się na plecy! Powinien się ustawić 180 stopni od kierunku przewidywanego upadku.
Johnny26 napisał/a:
Wy czaicie, ze jego linka pociągnęła a nie podbiegł?
Czaimy. Nie chodzę po skałkach, ale nawet bez zerowej wiedzy jestem w stanie "wiedzieć" że nie asekuruje się czegoś co ma większą masę, dlatego nadal jestem zdziwiony. Myślałem, że drzewo spadło na jakąś linkę, ale on jest do niej przywiązany po prostu.
A nie przywiązany, on tę linę trzymał.