Główna Poczekalnia (6) Soft Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
👾 Zmiana domeny serwisu - ostatnia aktualizacja: 2025-07-22, 21:51
📌 Ukraina ⚔️ Rosja Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 1:07

#dobranocka

Dobranocka
konto usunięte • 2015-08-11, 22:01
Coś na spokojną noc...

Grudzin opowiada bajkę
gurup • 2014-05-28, 1:06
Noc się zbliża, więc czas na dobranockę! Zaczynajmy

Mały Jaś był bardzo spokojnym i ułożonym chłopcem. Jaś bardzo cenił swoją samotność. Można śmiało powiedzieć, że alienował się od społeczeństwa. Nie lubił bawić się z rówieśnikami, nie lubił rozmawiać z innymi, wolał być sam. Jednak czasami gdy siedział sam w pokoju słychać było jakby z kimś rozmawiał. Gdy matka zapytała się go z kim rozmawia odparł krótko "Z głosami". Nie wiedziała co na to poradzić, ale bała się iść z nim do psychiatry. Wiedziała, że jeśli wykryją u niego chorobę psychiczną, to zabiorą go do szpitala, a ona zostanie sama. Po śmierci męża jej ostatnią bliską osobą został Jaś. Najpierw podejrzewała autyzm, potem schizofrenie i rozdwojenie jaźni. Wiedziała, że są to bardzo niebezpieczne i w gruncie rzeczy nieuleczalne choroby, jednak na samą myśl o bólu jaki pozostałby po utracie chłopca przechodziły ją ciarki.
Pewnej nocy usłyszała jakby chłopiec z kimś rozmawiał. Podeszła do drzwi i zajrzała przez dziurkę od klucza. Zobaczyła chłopca wpatrzonego w ścianę. "Zaraz pójdę i zrobię to." - powiedział. Matka osłupiała. Setki czarnych scenariuszy przeszło jej przez głowę. Szybko jednak ocuciła się widząc, że chłopiec zmierza w kierunku drzwi. Odsunęła się i ukryła za framugą drzwi do jej pokoju. Postanowiła śledzić chłopca. Jaś bez przebierania się wyszedł w swojej piżamie z domu. Kierował się prosto w stronę lasu. Matka starała się podążać tuż za nim, jednak chłopiec powoli oddalał się. Mgła coraz bardziej przysłaniała widok. Chłopieć już znikał na koryzoncie, gdy nagle zatrzymał się. "To tu." - powiedział. Matka nerwowo rozejrzała się. Chłopiec zatrzymał się na polanie, tuż przed ogromną, starą studnią. Rozłożył ręce na boki, wyciągnął głowę do góry i patrzył prosto na pełnię księżyca. "Nadszedł ten moment" -mruknął. Matka nagle poczuła przeszywający chłód. Wiatr zaczął trząsać liśćmi drzew. Jednak ona powoli zbliżała się do syna. Nogi jej drżały a serce waliło jak młotem. Położyła mu rękę na ramieniu i delikatnie obróciła go w jej stronę. Ujżała sinobladą twarz chłopca. Jego oczy były pełne żaru, jakby chciał wyrzucić coś z siebie. Matka ledwo zdobyła się na siłę i wydusiła słowa "Jasiu... co ty tutaj robisz?" Na co chłopiec bez mrugnięcia okiem odpowiedział "Przyszedłem się wysrać."

No to to by było na tyle Miłych snów!
Tak nawiasem to specjalne pozdrowienia dla użytkownika 'Salmonella' za ból dupy o jeden błąd ortograficzny w ostatniej opowieści. Niech by cię szlag
Dobranocka dla sadoli.
Umaco • 2013-03-07, 15:46
Wiem że z must be the music, ale wydaje mi się że ten kawałek jest godny uwagi.
Zaczarowany ołówek.
Piosenkarz • 2012-11-20, 16:05
Kolejna tajemnica dzieciństwa rozwiązana. Zaraz sie dowiecie co mówi mama z zaczarowanego ołówka.
Dobranocka
konto usunięte • 2011-12-07, 16:31
Słodkie k🤬a wierszyki dla naszych k🤬a pociech ...



Mysle ze dzieci nie powinny ogladac takich bajek jak ta. Prosze zwrocic uwage iz trojka gnomow powiedziala wyraznie THANK YOU po wyciagnieciu z ognia. Mimo to i tak spotkala je kara ze strony zlego zoltego pedo-jamnika za brak podziekowania
„Jeśli zbyt długo wpatrujesz się w otchłań i ona spojrzy na ciebie”
Fryderyk Nietzsche

Matylda i Mateusz, czyli bajka terapeutyczna...

Na obrzeżach lasu stała sobie skromna, aczkolwiek wygodna chatka. Mieszkała w niej mała Matylda, jej braciszek Mateusz oraz ich rodzicie. Domu i obejścia pilnował duży pies Azor, przyjaciel Matyldy. Jako, że domek znajdował się z dala od innych zabudowań dziewczyna rzadko miała okazję zobaczyć innych ludzi poza swoją rodziną. Dlatego też co roku bardzo czekała na festyn w pobliskiej wsi. Jednak Matylda bynajmniej nie była smutna, o nie! Caluteńkie dnie spędzała na zabawie ze swym młodszym bratem, Mateuszkiem. Jednak pewnego razu chłopczyk zachorował...
Choroba była poważna, więc malec bez przerwy leżał w swym łóżeczku. Matylda nie chciała bawić się sama, toteż przysiadywała w pokoju brata rozmawiając z malcem, albo spoglądając przez okienko. Było jej smutno... Wiedziała jednak, że nie można być chorym cały czas, do festynu na pewno jej braciszek wyzdrowieje. Mijały jednak kolejne tygodnie, a nic się nie zmieniało, aż do pewnej burzowej nocy...
Matylda jak zawsze siedziała na stołeczku obok łóżka brata. Było jej bardzo, bardzo smutno, ponieważ w tym roku jej rodzina nie poszła na jarmark. To wszystko wina Mateusza i jego głupiej choroby – myślała sobie dziewczynka.
- A leż sobie! Gupku! – szepnęła do śpiącego malca i wyszła.
Jednak Mateuszek nie spał, miał tylko przymknięte oczka. Jemu też było smutno, po pierwsze dlatego, że ciągle leżał w łóżeczku, a po drugie bardzo lubił swoją siostrzyczkę. A teraz przez niego ona była nieszczęśliwa. Spojrzał na szalejąca za oknami burzę i postanowił sobie, że nie chce już przeszkadzać tacie, mamie i siostrzyczce...
Matylda nie mogła zasnąć, było jej wstyd za to co powiedziała do braciszka. Dobrze, że mnie nie słyszał – pomyślała. – Ale i tak go przeproszę. Wyskoczyła zatem z łóżeczka, ubrała ciepłe papucie i poszła do pokoju brata uważając by nie narobić hałasu, nie chciała zbudzić rodziców. Otworzyła drzwi i nagle bardzo się zdziwiła. Łóżeczko było puste, a przez otwarte okno do środka wlatywał deszcz i zimny wiatr. Przestraszona dziewczynka podbiegła do okna i wyjrzała na zewnątrz. Zobaczyła tam golusieńkiego Mateuszka biegającego na deszczu, w dodatku całego umazanego błotem.
- Maaaaaamoooo! – zaczęła krzyczeć...
Rodzicie nie wiedzieli dlaczego ich synek zrobił taką głupią rzecz. Jednak Matylda szybko domyśliła, się że to jej wina. Biedaczek musiał wtedy nie spać, ostatnio często bolała go główka i mało sypiał. No, ale wszystko będzie dobrze – myślała sobie. Niestety, biedny malec zmarł dwa dni później... Zrozpaczona Matylda wiedziała, że musi coś zrobić! Poczekała aż rodzice zasną a potem zakradła się do pokoju mamy i zabrała przybory do szycia. Później odwiedziła kuchnię, gdzie znalazła nóż. Na koniec otworzyła spiżarkę i zabrała stamtąd butelkę tatusiowego wina. Zrobiła poważną minę i wyszła na zewnątrz...
Najpierw odwiedziła grób braciszka, potem ruszyła do budy swojego przyjaciela, psa Azora.
- Cześć piesku... – powiedziała cichutko. – Masz, to dla ciebie...
Nalała do miski Azora tatusiowe wino, kręcąc przy tym noskiem, bo zapach był bardzo silny. Zwierzę wychłeptało cały napój i dziwnie sapiąc położył się na boku. Po chwili już smacznie spało. Matylda drżącymi rączkami chwyciła nóż. Wiele razy pomagała mamusi w kuchni i kroiła mięso, wiedziała co zrobić.
- Biedny Azorek... – wyszeptała ze łzami w oczach.
Wbiła ostrze w brzuch psa i wykonała szybkie cięcie. Przeciągły skowyt szybko ustał, i po chwili dziewczyna grzebała w środku przyjaciela szukając serduszka. Wyrwała je i zawinęła w chusteczkę, po czym szybciutko pobiegła do mogiły Mateuszka...
Była już tam wcześniej i wykopała jego ciałko, a nawet rozcięła nożem w jednym miejscu i wyjęła zimne już serduszko. Natychmiast po przybyciu zajęła się szyciem. Wsadziła cieplutki organ do środka braciszka i pozszywała przecięte żyły, potem zaszyła ranę na piersi. Na koniec uderzyła go parę razy w policzek wołając:
- Wstawaj! Wstawaj!
Chłopiec otworzył oczy i podniósł się z ziemi. Matylda piszcząc z radości wzięła go za rękę i ruszyła do domu krzycząc:
- Mamo! Tato! Mateusz się obudził!
Pierwszy z chaty wyskoczył tatuś i aż krzyknął widząc córkę radośnie prowadzącą zmarłego niedawna syna. Dopadł do dzieci i łamiącym się głosem spytał:
- Jak to? Co to?
Dziewczyna podekscytowana szybciutko opowiedziała jak dzięki Azorowi Mateusz znów był zdrowy. Tatuś jednak spochmurniał i łkając oglądał dziwnie markotnego synka.
- To tylko ciało, puste... Puste... – szeptał. Nagle z całych sił uderzył w twarz Matyldę wrzeszcząc: To na nic! To pusta skorupa ty mała wiedźmo!
Wziął pod pachę Mateusza i ruszył do drewutni zostawiając płaczącą w niebogłosy Matyldę samą. Po drodze zabrał z pieńka siekierę jęcząc coś niezrozumiale. Po minucie wyszedł z szopy, ale bez Mateuszka i siekiery. Z oczu leciały mu łzy, było mu bardzo smutno. Na podwórku nie zobaczył jednak córeczki, lecz swoją żonę która leżała na ziemi bardzo blada...
A było to tak: w czasie gdy tatuś wszedł z Mateuszem do szopy dziewczynka została porwana przez Azora. Pies zbudził się słysząc wołania swojej towarzyszki zabaw, jednak nie miał już serca. Dlatego też stał się zły, rzucił się na Matyldę i porwał ją do lasu. To właśnie zobaczyła jej mama, która zemdlała z przerażenia. W lesie zły pies zaniósł dziewczynkę do swoich kuzynów strasznych: wilków. Chciał żeby ją zjadły, sam bowiem miał rozcięty brzuszek i jeśli coś by połknął to i tak to by z niego wypadło. Ale wilki były najedzone, a nie chciały się przejeść, mówiąc ze to jest niezdrowe. Jednak Azor skomlał i skomlał, więc dla świętego spokoju każdy wilk skubnął kawałek Matyldy. Dziewczynka piszczała, krzyczała, prosiła, przepraszała, na próżno jednak. Po kilku chwilach nie miała już mięsa i skóry na rączkach i nóżkach. Zły Azor ucieszył się tym tak bardzo, że aż zaczął biegać radośnie w kółko. Nagle niechcący zahaczył o wystający z ziemi kawałek powalonego pnia przez co do reszty rozerwał sobie brzuszek. Przez to umarł. Matylda natomiast ciągle płakała. Bolały ją obgryzione kończyny, ponadto uderzył ją tatuś a w dodatku przez nią zginał biedny Azorek. Mateusz chyba też nie wyzdrowiał tak jak chciała. Ale nadal miała przecież rodziców, którzy ją kochali. Zaczęła wić się po ziemi jak wąż, coraz szybciej i szybciej...
Rodzicie Matyldy siedzieli na ganku swojej chaty, byli bardzo smutni. Tatuś wstał nagle i wszedł do środka zanosząc się płaczem. Mama też chciała tak zrobić, ale nagle zobaczyła że z lasu wypełza jakiś straszny potwór. Cały był w błocie i krwi, wydawał też jakieś straszne odgłosy. Mamusia Matyldy była dzielną kobieta: nie ulękła się zjawy. Wzięła widły i bez chwili wahania zabiła złego węża. Wtedy, o dziwo, bestia przemówiła i to w dodatku głosem Matyldy!
- Boli mnie mamo, przytul mnie...
Przerażona kobieta podbiegła do studni pośpiesznie czerpiąc wodę. Polała nią istotę i spod błota wyłoniła się twarzyczka jej córeczki. Ale było już za późno, Matylda umarła. Widok okaleczonej, martwej córeczki oraz świadomość, że to ona, jej matka, zadała śmiertelny cios sprawił, iż kobiecie zrobiło się bardzo, ale to bardzo smutno. Zapłakała na cały głos i umarła z żalu.
Tatuś Matyldy wybiegł na zewnątrz i widząc co się tu stało, zrozumiał że nie ma już dla niego miejsca na tym świecie. Dlatego poszedł nad brzeg rwącej rzeki i skoczył w jej odmęty...
Ryby zjadły ciało mężczyzny i dzięki temu nie umarły. Były bowiem bardzo głodne, a jedzenia w rzece ciągle brakowało. Dużo z tych ryb złowił potem pewien staruszek, który aż się zdziwił ich wielkością. Przyrządził z nich pyszną potrawkę dla swojego chorego wnuczka dzięki czemu chłopczyk wyzdrowiał. I przestał być smutny...

Morał: Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane, trzeba zatem działać z rozwagą i nie krzywdzić ani zwierząt, ani ludzi dla osiągnięcia swoich celów. Bowiem nie każdy błąd da się naprawić, a robienie tego na siłę prowadzi do wielu nieprzyjemności, bądź śmierci.

Autor:
„HK”

Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

 Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 5,00 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 3 miesiące. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem