Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia Dodaj Obrazki Dowcipy Soft Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
 

#edukacja

Chcialbym wam przedstawic postac Nassima Harameina, jest to wyjatkowo wybitna postac co potwierdzi przesledzenie jego dokonan.Jego przekonania przez wiekszosc jego kariery byly uznawane za niedorzeczne poniewaz nie pokrywaly sie z teoriami nauki glownego nurtu,polecam zaznajomic sie z jego pracami.Moim zdaniem warto no chyba ze lubicie lykac "prawdy" podawane przez system "edukacji" a wtedy nawet nie komentujcie bo nic z ksiazek przewaznie nie bedzie zgadzalo sie z tym co on mowi, czas na zmiane paradygmatu...Na youtube bedzie reszta filmikow, kto sie zainteresuje ma szanse szybko tam nadrobic a samego wklejania linkow byloby za duzo, wyklad trwa kolo 9 godz, okrojony mniej i wolalem polskie napisy bo lektor ivo wiadomo-padaka.Ksztalcic sie sadole!A ci pseudo sadole powtarzacze szkolnej wiedzy:
Juz mozecie nazywac go szamanem, wariatem czy czym tam.No, juz













Życie szkolne w Japonii.
T................e • 2014-01-31, 18:23
"Prawdziwy sadol wchodzi tylko na sadola" - specjalnie dla waszej wygody, bezczelna kopia artykułu o japońcach z geekweek. Może kogoś zainteresuje.

Życie szkolne w Japonii




Japońska szkoła, uczniowie, ich szkolne i pozaszkolne życie w dużym stopniu są nam znane z mangi lub anime (hentai lub echi). Miłośnicy tego stylu mniej lub bardziej kojarzą skrawki tej rzeczywistości, takie jak: festiwale szkolne, przewodniczący Rady Uczniowskiej czy Radę jako taką, wycieczki szkolne i… raczej na tym koniec. Przyjrzyjmy się bliżej życiu Waszych Rówieśników w Kraju Kwitnącej Wiśni.

Na początek zapoznajmy się z japońskim system edukacji, który zakłada pięć stopni:

- przedszkole - dzieci w wieku 3-6 lat,
- szkoła podstawowa - 6-12 lat (6 klas),
- szkoła średnia (stopień niższy) - 12-15 lat (3 klasy),
- szkoła średnia (stopień wyższy) – 15-18 lat (3 klasy),
- uniwersytet – 4 lata – licencjat, 2 lata – studia magisterskie.

Przedszkole

Pewnie zdziwi Cię obecność edukacji przedszkolnej w tym wykazie. Nic bardziej mylnego. Wykształcenie i dobry start dziecka często są dla Japończyków sprawą honoru rodziny i ich wartości jako rodziców. Chcąc zapewnić wysoki poziom edukacji zapisują swoje pociechy do najlepszych przedszkoli, będących w ich zasięgu. Ba, te wyżej usytuowane w rankingu, organizują prawdziwe egzaminy już dla trzylatków. Ten dziwny trend powoli jest praktykowany także w Polsce. Powszechność uciekania się do edukacji przedszkolnej w Japonii jest podyktowana również rytmem zawodowym rodziców. Poza tym, przed pójściem do szkoły dziecko powinno opanować podstawy arytmetyki i móc odczytać znaki hiragana i katakana.

Rok szkolny

Japoński rok szkolny rozpoczyna się 1 kwietnia i (i nie jest to żart primaaprilisowy) składa się z trzech semestrów:
- 1-szy: 1 kwietnia – do połowy lipca, po czym następują testy i egzaminy,
- 2-gi: 1 września – ok. 26 grudnia (kolejne egzaminy),
- 3-ci: 7 stycznia do połowy marca (egzamin z całego roku) i wolne do 1-go kwietnia.
Ale z wolnego raczej się nie cieszą, gdyż na początku następnego roku mają egzamin z powtórki poprzedniego, więc dla większości jest to okres zakuwania



Przedmioty

Uczniowie szkoły podstawowej mają następujące przedmioty: język japoński, kaligrafia, matematyka, nauki społeczne (etyka, historia, etykieta), nauki przyrodnicze (fizyka, chemia, biologia), muzyka, plastyka, wychowanie fizyczne oraz gospodarstwo domowe (prowadzenie domu). Do końca tego etapu nauczania należy opanować między innymi 1006 symboli kanji z 1945 z symboli wykazu państwowego. Nauka języka obcego zaczyna się dopiero od szkoły średniej niższego stopnia.
Szkoła podstawowa ma również kilka osobliwości:
- uczniowie podstawówek nie tylko mają mniej lekcji, lecz także nie mają egzaminów, które spędzają sen z powiek w następnych etapach edukacji;
- w budynkach szkół podstawowych zazwyczaj nie ma klimatyzacji,
- brak obowiązku chodzenia w mundurku,
- w ostatnich czasach odstępuje się od tradycyjnych, izolowanych sal, zamieniając je pomieszczeniami otwartymi na korytarz. Powodem takiej decyzji jest zmniejszenie liczby przypadków znęcania się wśród braci szkolnej, bowiem w tym przypadku oni zawsze będą na widoku.



Lista przedmiotów szkoły średniej niższego stopnia jest podobna do poprzedniej, ale dochodzi do nich nauka angielskiego. Niby żadnych większych zmian, lecz to tylko złudzenie. Dla przeciętnego japońskiego ucznia ten i następny szczebel nauczania jest chyba najtrudniejszym etapem w życiu, okresem ciągłych egzaminów. Ostatnie stwierdzenie wcale nie jest przesadne, gdyż poddaje się je testom na koniec pierwszego i drugiego semestrów, jak również w połowie tych okresów. Wyniki szkoły średniej niższego stopnia przesądzają o dalszych losach i możliwości kariery, a japoński system ocen i nauczania jest skonfigurowany w taki sposób, że raz uzyskana ocena określa Twoje miejsce w klasowym rankingu i wcale niełatwo wyjść z tej szufladki.

Co ciekawe, na tym etapie kończy się nauka dwóch sylabariuszy oraz symboli kanji. Oznacza to, że dopiero 15-latek jest w stanie samodzielnie, bez pomocy słowników, przeczytać gazetę.

Na etapie szkoły średniej wyższego stopnia dotychczasowe przedmioty zbiorowe rozdzielają się na kilka osobnych: nauki przyrodnicze na chemię, biologię, archeologię i fizykę, natomiast nauki społeczne zastępuje historia, geografia, prawo i administracja.

Szkoła – jak i z czym to się je

W Japonii są szkoły państwowe, publiczne, prywatne, każda ma swoje wymagania. Podstawowa i średnia niższego stopnia są obowiązkowe i bezpłatne (z wyjątkiem prywatnych oczywiście). Ostatni etap edukacji jest przewidziany wyłącznie dla tych, którzy chcą iść na studia. Przy czym wszystkie szkoły średnie stopnia wyższego są płatne (o czym później).

Lekcje zaczynają się ok. 8.30-8.45. W poniedziałki od porannego apelu oraz sprawdzania obecności, a w inne dni od ogłoszeń ogólnoszkolnych. Natomiast trwają – w szkole podstawowej - 45 minut, a w średniej niższego i wyższego stopnia po i 50 min. Między lekcjami są 10-minutowe przerwy i duża przerwa obiadowa między 12.35 a 13.20. Nie każda szkoła ma swoją stołówkę. Uczniowie, którzy próbują jeść drugie śniadanie, przyniesione z domu, przed oficjalną przerwą są karani, zwłaszcza jeśli próbują to zrobić w czasie lekcji. Często w japońskich szkołach nie ma stołówek ani szatni, więc uczniowie spożywają obiad, jak również wieszają ubrania w klasie.

Ciekawą kwestią jest również brak załogi sprzątającej. Pod koniec lekcji uczniowie samodzielnie sprzątają swoje sale, korytarze, toalety oraz teren szkolny. Każda klasa jest podzielona na grupy, które odpowiadają za wykonanie własnego obszaru prac. Co więcej, istnieje tu system starszeństwa. Uczniowie z młodszych klas muszą zachowywać się wobec starszych uczniów w sposób nienaganny, grzecznie się do nich zwracać i sprzątać po nich po zajęciach dodatkowych.



Jeszcze do niedawna (2002 rok) lekcje odbywały się od poniedziałku do soboty, aczkolwiek, mimo że reforma wprowadziła 5-dniowy tydzień, wiele szkół nadal działa według starego systemu.

Ilość lekcji w szkole podstawowej rzadko przekracza 4 dziennie. Natomiast w szkole średniej niekiedy nawet 7, przy czym ostatnia lekcja jest dodatkowa, dla chętnych. Przed przerwą obiadową ustala się najtrudniejsze lekcje.

W szkole podstawowej niema prac domowych, aczkolwiek w średniej są i to dość duże, dlatego mimo weekendów, uczniowie wyższego poziomu szkół średnich to najbardziej zapracowane osoby w kraju…



Zmorą polskich szkół jest bieganie na lekcje z sali do sali, zwłaszcza jeśli placówka jest dość rozbudowana. W Japonii natomiast każda klasa ma przydzieloną salę, oznaczoną odpowiednią tabliczką. W ten sposób to nie uczniowie, a nauczyciele między lekcjami przechodzą z sali do sali. Przeciętna liczebność jednej klasy wynosi 40-45 osób (!)

Ubiór

Wyprawka szkolna obejmuje: tornister, czapkę z daszkiem, trampki na zmianę, strój gimnastyczny, kąpielówki oraz inne akcesoria, określone w regulaminie szkolnym. Kolor stroju gimnastycznego i czapeczki określa klasę, do której uczęszcza uczeń.

Na poziomie szkoły średniej niższego i wyższego stopnia uczniów obowiązują mundurki. Dla każdej placówki edukacyjnej ich krój i kolorystykę określa regulamin. Zazwyczaj chłopców mają czarne mundurki, z metalowymi guzikami i sztywnymi kołnierzykami. Dziewczęta natomiast ubierają się w granatowe żakiety i plisowane spódniczki. Farbowanie włosów, makijaż czy biżuteria są tu surowo zabronione.

Nauka i życie szkolne


Dla większości japońskich dzieci zakończenie lekcji wcale nie oznacza radosnego opuszczenia budynku. Zazwyczaj zostają w nim na dodatkowych lekcjach bądź dla uczestnictwa w wielu różnych klubach czy kółkach zainteresowań. Są one podzielone na sportowe i plastyczne, a ich liczba zależy od możliwości szkoły. Pierwsze zazwyczaj oferują: tenis, pływanie, baseball, golf, curling czy kendo, niektóre mają własne siłownie.



Kółka plastyczne są równie zróżnicowane: różnego rodzaju style muzyczne, robotyka, kaligrafia, nauka mangi, go, chemia, biologia, ikebana (układanie kwiatów) czy komputerowe. Takie zajęcia zazwyczaj kończą się ok. 19-tej.



Ale to nie koniec, większość uczniów szkoły średniej niższego i wyższego stopnia uczestniczy do tzw. juku - popołudniowych szkół prywatnych, które przygotowują do egzaminów wstępnych. W nich uzupełnia się materiał szkolny oraz opanowuje strategię rozwiązywania testów. Zajęcia w tej szkole kończą się o 20-21.00. Juku prowadzi też zajęcia wieczorowe, które odbywają się pomiędzy 21.00 a 1 w nocy. A jeszcze czeka odrabianie lekcji.

Głównym problemem japońskich szkół są wyczerpujące egzaminy. Każdy z nich trwa kilka godzin. Niekiedy stają się one przyczyną samobójstw uczniów. Tydzień przed egzaminami zajęcia w kółkach zainteresowań są odwoływane, by uczniowie mieli czas na przygotowanie do testów pisemnych wielokrotnego wyboru. Ocena z egzaminu jest procentowa, a najlepszy wynik to 100 procent.

Wynik egzaminów jest niezwykle ważny, ponieważ od niego zależy przejście ze szkoły średniej niższego stopnia do wyższego. W oparciu o oceny uczeń otrzymuje listę szkół, do których ma szansę się dostać. Następnie zdaje egzamin przejściowy i na podstawie jego wyniku oraz poprzednich ocen, ustala się do jakiej placówki ostatecznie trafia.
Uczniowie z wysoką punktacją trafiają do prestiżowych szkół, a ci z gorszą – do takich, których absolwenci nie planują iść na studia. Te ostatnie stawiają na rozwój umiejętności z gospodarstwa domowego, rolnictwa czy konkretnego zawodu, ale większych perspektyw kariery absolwenci nie mają.

Nawet podczas wakacji szkoła nie zapomina o swoich uczniach, organizując różnego rodzaju wycieczki w kraju i za granicą, zależnie od klasy. Na przykład, uczniowie pierwszej klasy szkoły średniej niższego stopnia w lipcu odwiedzają świątynię w Nagano lub spędzić czas z młodzieżą z innego miasta.



Nie jest to jednak typowy odpoczynek, lecz uczą się różnych umiejętności np. wyplatać kosze lub zrobić wachlarze. Starsi spędzają czas na spływach kajakowych. Organizują też kilkudniowe wycieczki do Kioto, Nary, a nawet do Nowej Zelandii by podszlifować angielski, ale tylko dla chętnych.



Po powrocie z takich wycieczek każdy uczeń jest zobowiązany do zrobienia gazetki ściennej ze sprawozdaniem z jej przebiegu, która we wrześniu będzie oceniana przez wszystkich uczniów szkoły.



By wyobrazić sobie presję młodych Japończyków w kwestii wyników w nauce wystarczy wspomnieć o tym, że japońskie matki utrzymują bliskie relacje z nauczycielami, są zaangażowane w życie szkolne, a jeśli dziecko zachoruje czasami nawet chodzą za nie do szkoły i robią notatki…

Za geekweek
Edukacja
ragzezonator • 2013-10-01, 7:34
Babcia do wnuka:

- Powinieneś więcej pomagać tacie. Możesz się od niego wiele nauczyć.
- Pomagam, babciu. Dzisiaj zmienialiśmy koło w samochodzie...
- I czego się nauczyłeś ?
- Paru słów, których wcześniej nie znałem
Wielka szansa
Vof • 2013-09-25, 0:48
Dzieci zza Bugu chcą się uczyć w Polsce. Stać na to nielicznych.

Dzieci z Kartą Polaka zza wschodniej granicy chciałyby się uczyć w polskich szkołach. Mają takie same prawa, jak ich rówieśnicy urodzeni w ojczyźnie. Mogą więc uczyć się tutaj za darmo. Niewiele rodzin jednak stać na wysłanie dziecka do polskiej szkoły. "Muszą się utrzymać. To jest jedyna bariera, bo chęci i determinacji im nie brakuje, a szkoły chciałyby ich przyjąć jak najwięcej" - mówi Nela Spyczko ze Związku Polaków na Ukrainie.



Ośmioro dzieci z Ukrainy rozpoczęło naukę w VI LO w Lublinie, a wkrótce dołączy do nich dwoje z Uzbekistanu. Spokojnie bylibyśmy w stanie przyjąć dwie, trzy klasy - mówi Małgorzata Łukasiewicz, opiekunka polskich uczniów zza wschodniej granicy. Koszt utrzymania dziecka to 330 złotych za bursę, podręczniki i kieszonkowe. Dla większości to koszt nie do przejścia. Staramy się dzieciom pomagać, zdobywać sponsorów, ale to jest trudne. Gdybyśmy mieli więcej pieniędzy, z miejsca moglibyśmy przyjąć więcej dzieci - dodaje.

W szkole w Gródku jest 380 dzieci uczących się po polsku. 90 procent z ich chciałoby tu przyjść się uczyć - mówi Nela Szpyczko ze Związku Polaków na Ukrainie. Cieszę się, że tu w VI Liceum w Lublinie odpowiedzieli na nasz apel. Cały czas liczę na to, że będzie można przysłać do Lublina więcej dzieci. Naukę za darmo gwarantuje im Karta Polaka, ale muszę się utrzymać - i to jest jedyna bariera, bo chęci i determinacji im nie brakuje, a szkoły chciałyby ich przyjąć jak najwięcej - dodaje.

Uczniów zza wschodniej granicy chwalą nauczyciele. Są ambitni, zdeterminowani, doceniają to, co mają - mówią reporterowi RMF FM. Uczniowie urodzeni w Polsce nie doceniają możliwości kształcenia się, to dla nich oczywistość. Oni pokazują, że jest to dla nich wartość, że to droga do lepszego życia i dobrze. Dzieci urodzone w Polsce widzą to i nabierają większego szacunku. Widząc ich zapał i ambicję, nie wypada być gorszymi. Wszyscy na tym skorzystają - dodaje Piotr Kulesza, wychowawca jednej z klas.

Wszystko dobrze, chcę się uczyć i potem uczyć na lekarza - mówi Włodzimierz, jeden z uczniów z Kartą Polaka. Wolę mieszkać tutaj. Na Ukrainie mam rodzinę, znajomych, ale jestem Polakiem. Tutaj mam większe szanse - dodaje. To samo podkreślają inne dzieci.

Sposób na niż?

Przyjmowanie dzieci z Kartą Polaka to także szansa dla szkół, które walczą z niżem demograficznym. Każdy uczeń to subwencja z ministerstwa - taka sama na ucznia urodzonego w Polsce i z Kartą Polaka. Oprócz tego, że mamy ucznia spełniamy jeszcze nasz obowiązek w stosunku do Polaków, a w zasadzie też już ich potomków, którzy zostali na Wschodzie. Nie udało się ich sprowadzić przez dziesiątki lat do Polski, nie chcieli, nie można im było zaproponować godnego życia, teraz szansą może być niż demograficzny dla ich dzieci. Oni zostaną w Polsce, tu będą pracować, płacić podatki i składki emerytalne - mówi Dariusz Tomczuk, dyrektor VI LO w Lublinie. Oni odpracują z nawiązką to, co teraz państwo polskie wyda na ich wykształcenie. To inwestycja w przyszłość. A teraz nauczyciele będą mieli pracę, jeśli niż w kraju uda się uzupełnić dziećmi zza Bugu - dodaje.

żródło: rmf24.pl/fakty/polska/news-dzieci-zza-bugu-chca-sie-uczyc-w-polsce-sta...
Mechanika kwantowa dla sadoli
d................r • 2013-08-14, 2:42
Ostatnio pojawiały się tematy związane z fizyką, a w mediach już w ogóle jest zalew tego i szastanie określeniem "mechanika kwantowa" na lewo i prawo. Jednak większość ludzi nie ma bladego pojęcia o jakichkolwiek konkretach z tym związanych. Ba, założę się, że większość nie zna nawet znaczenia słowa "kwantowy". Postanowiłem poedukować was trochę, mam nadzieję, że ktoś doceni W przeciwieństwie do większości takich tematów, nie jest to na sucho wklejone z wiki, tylko napisane przeze mnie aby opisać wszystko zrozumiale.

Wielkim problemem fizyki końca 19 wieku było promieniowanie ciała czarnego. Każdy obiekt emituje promieniowanie elektromagnetyczne, zależne od jego temperatury. Dlatego też rozgrzane do czerwoności żelazo jest ... czerwone.
Problem polegał na tym, że według wszystkich obliczeń, moc tego promieniowania była nieskończona. Oczywiście jest to nieprawda, ponieważ nie smaży nas nieskończona moc przydrożnego kamyka. Jednak nikt nie mógł znaleźć błędu.
Dopiero w 1900 Max Planck użył pewnego triku aby rozwiązać problem - "zgadł", że jeśli powie, że energia może istnieć tylko w pakietach o wielkości proporcjonalnej do częstotliwości promieniowania, to wynik będzie mu się zgadzał z eksperymentem. Nie przywiązywał do tego jednak wielkiego znaczenia, był to dla niego tylko trik. Jednak był to początek mechaniki kwantowej.
Max powiedział, że
E(energia)=n h(stała Plancka) f(częstotliwość)
n jest tutaj dowolną liczbą naturalną. Oznacza to, że energia przyjmuje tylko określone wartości. To właśnie znaczy słowo "kwantowy". Analogia: jabłka są skwantowane, bo możesz mieć tylko 1 jabłko, 2, 3 itd. Woda jest ciągła, możesz mieć 1 litr, 1.001, 1.000001 litra itd.
Mechanika kwantowa zajmuje się właśnie wielkościami skwantowanymi.
Dopiero Einstein przyjrzał się bliżej równaniu Plancka. W tym czasie zauważono efekt fotoelektryczny - światło wybijało elektrony z metalu.

Jednak efekt następował dopiero powyżej pewnej częstotliwości światła, niezależnie od natężenia. Nie miało to sensu w klasycznej fizyce.
Einstein powiedział, że światło nie jest falą jak dotychczas sądzono, ale że składa się z cząstek -fotonów- o energii hf zgodnie z równaniem Plancka. Przy określonej częstotliwości foton ma wystarczająco energii, aby wybić elektron z metalu i efekt następuje. Większe natężenie oznaczało więcej fotonów, ale każdy z nich miał zbyt małą energię, dlatego poniżej tej krytycznej częstotliwości nic się nie działo.
Kolejnym ważnym dowodem na hipotezę Plancka była tajemnica wodoru - emitował on światło tylko w określonych kolorach, i nie było to zrozumiane. Spektrum wodoru:


Co więcej, wiedziano już wtedy, że atom składa się z jądra okrążanego przez elektrony, jednak zgodnie z klasyczną fizyką, przyspieszający ładunek wydziela promieniowanie i traci energię.(Pamiętajcie, że poruszając się po okręgu, mam przyspieszenie dośrodkowe).Dlaczego elektrony nie pozapadały się do środka?

Niels Bohr założył, że elektrony mogą przyjąć tylko określone orbity.
Okazało się, że jeśli elektron przy zmianie orbity wyemituje foton o energii równej różnicy energii tych orbit, to kolor tego fotonu będzie odpowiadał kolorom z obrazka.

Tak więc potwierdzono, że światło składa się z cząstek. Jednakże, światło ulegało także interferencji, dyfrakcji, ugięciu- efektom mającym sens tylko dla fal. Nie podlegało dyskusji, że światło raz zachowuje się jak fala, a raz jak cząstka.
Wykorzystał to De Broglie, mówiąc, że tak samo jest dla materii.
Powiedział, że cząstka o pędzie p ma także aspekt falowy o długości fali h/p.
Początkowo nikt mu nie wierzył, ale okazało się, że elektrony wodoru na orbitach Bohra mają dokładnie takie długości fal, że powstawała fala stojąca - tak samo, jak przy instrumentach strunowych - wydają one dźwięki o takiej częstotliwości, że na strunach tworzy się fala stojąca.
Dodatkowo, zaobserwowano potem, że odbijając elektrony - cząstki o znanej masie- od listka metalu, obserwujemy dyfrakcję, efekt falowy.
Wg mnie zjawisko najlepiej ilustruje taki eksperyment:


Jest to znana z liceum interferencja fal światła. Teraz zmniejszmy natężenie źródła tak, że wydziela tylko 1 foton na raz. Na chłopski rozum spodziewalibyśmy się, że foton przejdzie albo przez jedną, albo przez drugą szczelinę, i na ekranie będą 2 kropki zamiast prążków interferencji. Jednak foton, będąc także falą, interferuje sam z sobą, przechodzi przez obie szczeliny naraz, i tworzy takie same prążki jak wcześniej!
Mając te wskazówki, Schrödinger stworzy swoje słynne równanie, próbując skopiować zasadę zachowania energii dla fal.

Założył on, że każdy obiekt opisuje funkcja falowa Psi, mówiąca nam o prawdopodobieństwie znalezienia obiektu w danym miejscu. Funkcja ta zachowuje się zgodnie z jego równaniem. Oznaczało to, że nic nie ma dokładnie określonego miejsca, mamy tylko większe prawdopodobieństwo znaleźć to coś w jednym miejscu niż w innym. Ba, funkcja falowa mogła nawet mówić nam, że obiekt znajduje się z jednakowym prawdopodobieństwem w 2 odległych miejscach, a dopiero gdy spróbujemy to wykryć, zapada się w jedną z możliwości - superpozycja stanów kwantowych.
Tutaj muszę odnieść się do słynnego kota Schrödingera, o którym ostatnio był temat i dyskusja. Kot zamknięty jest w pudełku, a jego życie zależy od stanu pewnego atomu promieniotwórczego. To ten atom jest tu kluczem, ponieważ może być w superpozycji 2 stanów, rozpadnięty i nierozpadnięty, a od tego stanu zależy życie kota. Należy ten eksperyment traktować z przymróżeniem oka, jego esencja to ten atom, który jest w superpozycji stanów, niejako w obu naraz, dopóki go nie zmierzymy. Dla osób, które w to nie wierzą, i twierdzą, że albo jest jeden stan albo drugi: spójrzcie na ten eksperyment:

Składa się on z serii magnesów, które mierzą właściwość atomu zwaną spinem - może on być skierowany wzdłuż lub przeciwnie dowolnej osi. Pierwszy magnes dzieli atomy na te ze spinem wzdłuż osi z (z+) i przeciw osi z (z-), a następnie usuwa wszystkie z-. Potem drugi magnes robi to samo dla osi x. A trzeci magnet znów dla osi z, i niespodzianka, mimo wcześniejszego usunięcia atomów z-, znów mamy podział pół na pół. Jeśli po prostu połowa atomów byłaby z+ a połowa z-, to usunęlibyśmy wszystkie z- i nie zobaczyliśmy ich na końcu. Jednak jeśli atomy są w superpozycji stanów kwantowych z+ i z-, to wszystko działa jak należy. Najpierw jeden magnes dokonuje pomiaru niszcząc superpozycję. Drugi dokonuje pomiaru spinu wzdłuż innej osi, co wg mechaniki kwantowej niszczy całą informację o osi z, ponieważ te wielkości są niekompatybilne (nie komutują). Także dla 3go magnesu atomy znów są w superpozycji z+ i z-, i wszystko działa tak jak to obserwujemy.
Tak więc superpozycja to realna rzecz, jedyna która tłumaczy zachowanie natury.
Na koniec powiem o zasadzie nieoznaczoności Heisenberga. Powiedział on, że są pewne wielkości, jak pęd i położenie, których nie możemy zmierzyć naraz z dowolną dokładnością. Im dokładniej zmierzymy jedno, tym mniej dokładniej znamy drugie.

Aby to zilustrować, mówił, że pomiaru dokonujemy zderzając jakąś cząstkę z naszym celem. Położenie celu znamy tylko co do długości fali De Broglie'a. Aby ją zmniejszyć, zwiększamy pęd cząstki, ale wtedy w trakcie zderzenia da ona większego kopa celowi, zwiększając niepewność jego pędu.
Wiele osób trywializuje tą zależność i próbuje znaleźć metodę, aby to obejść. Pokażę wam, że to niemożliwe używając funkcji falowych Schrödingera. Prostym rozwiązaniem jego równania jest fala płaska, opisująca cząstkę o dokładnie znanym pędzie. Wygląda to tak:

i rozciąga się w nieskończoność. Tak więc znamy pęd nieskończenie dokładnie, ale nie mamy żadnego pojęcia o położeniu, zgodnie z zasadą Heisenberga. Większość osób nie wie, że istnieje też funkcja falowa w przestrzeni pędu, opisująca analogicznie prawdopodobieństwo zmierzenia danej wartości pędu. Przestrzeń rzeczywista i pędu są bardzo intymnie powiązane, i zależą jedna od drugiej. W naszym przypadku funkcja dla pędu jest bardzo wąską linią, jest niezerowa tylko dla jednaj wartości.

Jeśli chcemy znać pozycję nieskończenie dokładnie, to jej funkcja będzie właśnie taką pionową linią, natomiast funkcja pędu będzie sinusoidą, a więc zamienią się one miejscami. Widać tu pewnego typu odwrotną zależność.
Teraz, pewnie powiecie że to c🤬ja warte, bo nie można niczego zmierzyć nieskończenie dokładnie, i nie ma obiektu, który byłby wszędzie.
Otóż matematyka (Fourier) mówi nam, że możemy dodać w odpowiedni sposób takie sinusoidy, aby otrzymać bardziej realistyczną funkcję. Wygląda to jakoś tak:

I ma podobny kształt i dla pędu, i dla położenia. Jeśli zmierzymy np. położenie dokładnie,otrzymamy węższą funkcję (czerwona), ale MATEMATYKA mówi nam, że wtedy funkcja pędu musi stać się szersza (czarna), dając większą nieznajomość pędu:


Tak więc zasada Heisenberga nie ma nic wspólnego z przyrządem użytym do pomiaru, a raczej z samą naturą rzeczy.
Może się wydawać, że nie ma to wpływu na nasze życie, ale sam ostatnio policzyłem jedną rzecz i byłem trochę zaskoczony. Otóż jeśli postawimy np. ołówek na czubku, idealnie prosto, to z samej zasady Heisenberga przewróci się on po maks kilku sekundach (ponieważ górna część będzie miała niezerowe odchylenie i prędkość)! To większy wpływ, niż ktoś by się mógł spodziewać.

Także to są podstawy mechaniki kwantowej. Dla marudzących że to nie przydatne, dały nam one np. laser, komputer, jakikolwiek sprzęt obrazujący w szpitalach. Jednak mam nadzieję, że dla wielu osób jest to ciekawe samo w sobie.

Do ekspertów: nie plujcie się do mnie o szczegóły,znacznie wszystko uprościłem aby było w miarę zrozumiałe.