Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia Dodaj Obrazki Dowcipy Soft Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
 

#Gałkówek

Pora na kolejnego "bohatera" wśród polskich seryjnych morderców.

Stanisław Modzelewski
W polskich kronikach kryminalnych bardziej znany jest jako „wampir z Gałkówka”. Przez wiele lat terroryzował mieszkanki Łodzi i okolic. Zamordował siedem kobiet, kolejnych sześć próbował zabić. Ścigano go kilkanaście lat. ..
Stanisław Modzelewski, urodzony 15 marca 1929 w Szczepankowie seryjny morderca, nie odebrał starannego wykształcenia. Modzelewski pracował jako kierowca, a miał ukończone zaledwie trzy klasy podstawówki. Był żonaty, jednak jego partnerka nie miała pojęcia, że prowadził on podwójne życie. Co więcej, wobec niej zachowywał się kulturalnie, nigdy nie podniósł na nią ręki.



Modzelewski mordował kobiety w przedziale wiekowym od 18 do 87 lat, dusząc je gołymi rękoma lub szalikiem. Ofiarom zabierał zarówno wartościowe, jak i drobne, bezużyteczne przedmioty, które później wyrzucał. Wykazywał się szczególnym okrucieństwem. Morderstwa miały charakter seksualny, dolne partie ciała zamordowanych kobiet były obnażone, a sposób ułożenia zwłok sugerował dokonanie penetracji narządów rodnych ofiary. Modzelewski był sadystą, jednak nie stwierdzono jednoznacznie, czy pastwił się nad ofiarą przed czy po jej śmierci. Przyczyną zachowań mordercy było zaspokojenie seksualne, które osiągał, odbierając życie swoim ofiarom.
Ja nie zwracałem uwagi na jej wiek, lub na wygląd zewnętrzny, aby tylko była kobieta…rozróżniałem to, że nie jest mężczyzną lub dzieckiem, które ma dziesięć lat, bo to już było widać, małe. Gdy zauważyłem samotną kobietę, to jeszcze nie doszłem, a trzęsłem się jak liść, traciłem panowanie i co robiłem, to nie wiem… mnie nie robiło różnicy czy kobieta jest w starszym wieku, czy młoda – tłumaczył na procesie Stanisław Modzelewski.

Mieszkańcy Gałkówka wciąż pamiętają o historii wampira.
Pan Andrzej, mężczyzna po sześćdziesiątce, wie dużo z opowieści swoich rodziców. Sam zapamiętał moment, gdy Modzelewskiego przywieźli na wizję lokalną. Widział wampira. Był zakuty w kajdany. Chronili go milicjanci, bo gdyby nie to, to ludzie by go rozszarpali.
- W tej sprawie zatrzymano wielu mężczyzn z okolicy - twierdzi pan Andrzej. - Wystarczyło, że ktoś szedł samotnie, jakoś podejrzanie się rozglądał. Milicja brała od razu takiego na komisariat.

Przy ulicy Konstrukcyjnej stoi stary, pokruszony pomnik poświęcony pamięci jednej z ofiar "Wampira z Gałkówka", 24 -letniej Irenie Bernadetcie Dunajskiej. Nie była pierwszą ofiarą zwyrodniałego zabójcy.

67-letnią Józefę Pietrzykowską zamordował w lipcu 1952 roku. Udusił ją w lasach koło Gałkowa. Kolejnej zbrodni dokonał zaraz po świętach Bożego Narodzenia 1952 roku. To jedno z dwóch zabójstw Modzelewskiego, których nie dokonał w okolicy, Gałkówka. Jak potem zeznawał, pojechał tramwajem w okolice Tuszyna. Wysiadł we wsi Modlica. Tam na leśnym dukcie prowadzącym do wsi Rydzynki spotkał 32-letnią Marię Kunkę. Pochodziła z Rydzynek. W tej niedużej, dziś letniskowej wiosce, mieszkali jej rodzice. Spędzała z nimi święta, ale zachorowały jej kilkuletnie dzieci. Poszła przez las do tramwaju, by kupić leki. Już nie wróciła. Jej ciało znaleziono po trzech dniach.

W czerwcu 1953 roku, koło ul. Dumnej w Łodzi, gdzie mieszkał, napadł na kobietę w zaawansowanej ciąży. Związał Wandę 0. i bił kablem. Krzyki usłyszał strażnik z fabryki obok. Dwa razy strzelił w powietrze, czym odstraszył napastnika. Kiedy sąd zapytał Modzelewskiego dlaczego zabrał tej kobiecie obrączkę, ten odpowiedział: "Chciałem jej zrobić jakąś psotę."

Jedną z ofiar, 21-letnią Teresę Piekarską Modzelewski udusił jej własnym szalikiem. Tłumaczył, że tak jak w innych przypadkach napadł na nią, by mieć z nią stosunek. Zaznaczył, że nie wie czy do niego doszło. Gdy kobiety były słabe, odstępował od swojego zamiaru. Szukał u ofiar oporu, chciał je poskramiać.

Kolejną ofiarą stała się 18-letnia Helena Walos, uczennica jednego z łódzkich techników. Szła od stacji w Gałkówku do siostry, mieszkającej w pobliskiej Borowej. Niosła wyprawkę dla nowo narodzonego dziecka siostry.

Zimą 1955 napadł na kobietę w podłódzkim Ksawerowie. Opowiadał przed sądem, że gdy związana leżała na śniegu zapytał czy bije ją mąż. Odpowiedziała, że nie. - Wtedy rzekłem: to masz ode mnie, żebyś pamiętała, że dla mnie masz być uległa - zeznawał przed sądem.

Zofia B. została napadnięta w Justynowie, tuż przed swoim domem. Szedł za nią od stacji. Nagle zawołał: Stój, bo strzelam! Rzucił się na nią i zaczął dusić. Ostatkiem sił krzyknęła. Modzelewski wystraszył się i uciekł.

Na Stefanię J. napadł w czerwcu 1955 roku, gdy wracała z pracy w aptece. Dusił ją, związał, bił. Kobieta udała, że traci przytomność. To uratowało jej życie...

W sierpniu 1956 roku zamordował 22-letnią Helenę Klatę.
Krystyna Stawiana mieszka w Borowej, koło Gałkówka Dużego. Jeszcze dziś wskaże dokładnie miejsca, gdzie wampir zamordował cztery kobiety. Wszystkie pochodziły z Borowej. Twierdzi, że widziała mordercę. Opowiada, że była w kościele na niedzielnej mszy. Tam spotkała swoją koleżankę, Helenę Klatę. Szły razem, dołączyła się do nich jeszcze jedna kobieta. W pewnym momencie zauważyły, że idzie za nimi jakiś mężczyzna, który wysiadł z pociągu.
- Niewysoki był, ale przystojny - wspomina. Po pewnym czasie rozstała się z koleżanką. Ten mężczyzna podążył w jej kierunku. Pani Krystyna wróciła do domu. Po jakimś czasie dowiedziała się, że Helenę znaleźli zamordowaną.
- Zabił ją w krzakach dzikiej róży, a potem zwłoki ukrył w starej, częściowo przysypanej studni - dodaje Krystyna Stawiana. - Sąsiad zauważył, że wystaje z ziemi noga.
Dużo później, kiedy Stanisław Modzelewski został zatrzymany, milicja wezwała ją do Łodzi, na komendę. Pokazali czterech mężczyzna, od razu wiedziała że ten drugi z brzegu to wampir...

Po zabójstwie Heleny Klaty "Wampir z Gałkówka" zamilkł. Śledztwo w sprawie sześciu morderstw umorzono w 1957 roku. Do sprawy powrócono 10 lat później...

Antoni Michałowski w "Problemach Kryminalistyki" z 1969 roku opisuje dokładnie jak trafiono po latach na trop "Wampira". 87-letnia Maria G. utonęła w wannie - takie zgłoszenie 14 września 1967 roku przyjęli milicjanci z Warszawy. Podczas sekcji zwłok na ciele staruszki zauważono i rany cięte na pośladkach, zadane żyletką. Szybko jako mordercę wytypowano sąsiada Marii G. Był to 38-letni Stanisław Modzelewski, pochodzący z okolic Łomży, z podstawowym wykształceniem, z zawodu kierowca. Był trzy razy karany - za kradzieże i spowodowanie wypadku drogowego.
"Interesując się bliżej osobą Modzelewskiego, ustalono że najprawdopodobniej cierpi on na niemoc płciową" pisał Antoni Michałowski. "Jednemu z sąsiadów jego żona zwierzyła się, że mimo przeżycia z mężem 18 lat nigdy nie miała z nim normalnego stosunku płciowego. Ojcem dziecka, które urodziła przed kilkoma latami, był inny mężczyzna, o czym Modzelewski wiedział i na co uprzednio wyraził zgodę. Dalej sąsiedzi zwrócili uwagę na brutalność Modzelewskiego. Wiadomo było powszechnie, że bił on nierzadko swą żonę."

Modzelewskiego zatrzymano w okolicach Łasku, gdzie jego żona miała rodzinę. Przyznał się do zabójstwa sąsiadki. Wytłumaczył, że wieczorem wypił i chciał zabawić się z kobietą. Jak pisze Michałowski, "ponieważ nie odczuwał nigdy żadnego pociągu do własnej, dużo młodszej odeń żony, a pociągała go prawie 90-letnia sąsiadka Maria G., poszedł do staruszki, która żyła samotnie. Wypił z nią herbatę. Po wstaniu od stołu rzucił się na Marię G., przewrócił na tapczan i zaczął ją dusić...

Stanisław Modzelewski stanął przed Sądem Wojewódzkim w Łodzi. Proces w tej sprawie trwał raptem 11 dni.
W sprawie zabójcy wypowiedzieli się biegli. Wydali dwie, zupełnie inne opinie. Jedna twierdziła, że był niepoczytalny. Druga, że w trakcie popełniania swych zbrodni znajdował się w pełni sił umysłowych. Sąd oparł się na tej drugiej opinii. 5 lutego 1969 roku skazał go na karę śmierci.

- Przyznaję się do winy - mówił przed łódzkim sądem Modzelewski. Twierdził, że nie pamięta najbardziej gw🤬townych momentów swych brutalnych napaści. Mówił, że robił się wtedy "dziki" i nie wiedział co się z nim dzieje.
W ostatnich swoich słowach przed obliczem sądu powiedział:
- Ja tam nikogo nie przekonam, duszy nie pokażę... Nie ma więc sensu. Niech sąd sam zarządzi…



Sąd Najwyższy podtrzymał wyrok łódzkiego sądu. Za 17 przestępstw, w tym: zabójstwa 7 kobiet na tle seksualnym oraz usiłowanie zabójstwa dalszych sześciu.
Rada Państwa nie skorzystała z prawa łaski. 13 listopada 1969 roku w Centralnym Więzieniu w Warszawie przy ulicy Rakowieckiej Stanisław Modzelewski został powieszony.