
#mama



Zarzut zabójstwa swojego dziecka usłyszała 24-letnia mieszkanka Bełchatowa. Kobieta martwe dziecko do szpitala przyniosła w reklamówce.
- Mieszkance Bełchatowa przedstawiono zarzut. 24 czerwca 2014 roku w Bełchatowie, działając w celu pozbawienia życia swojego przedwcześnie urodzonego dziecka płci męskiej, bezpośrednio po urodzeniu (poród przyjęła sama siłami natury), przecięła nożyczkami pępowinę, zawinęła dziecko w ręcznik i pozostawiła na podłodze łazienki, następnie zajęła się innymi czynnościami, nie podejmując żadnych działań zmierzających do udzielenia wymaganej w takich okolicznościach pomocy noworodkowi przez służby medyczne. Dziecko dopiero po jakimś czasie zostało, zawinięte w ręcznik i włożone do reklamówki, zawiezione do szpitala, gdzie stwierdzono, że nie żyje - powiedział Sławomir Mamrot, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie.
Dodatkowo w tej sprawie zarzuty usłyszał konkubent bełchatowianki. - W sytuacji znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia, noworodkowi nie udzielił mu żadnej pomocy, której mógł udzielić poprzez wezwanie służb ratunkowych – dodaje S. Mamrot.
Kobieta zostało tymczasowo aresztowana na 3 miesiące. Wobec mężczyzny zastosowano dozór policji i zakaz opuszczania miejsca pobytu.
Kobieta i mężczyzna mają już jedno dziecko - dwuletnią córkę. Dziewczynka aktualnie przebywa pod opieką swojego ojca.
Szkoda dzieciaka,matki sie nie wybiera ale babka na tortury

- Co, synku?
- W moim łóżku jest potwór!
- Co żeś sobie z dyskoteki przyprowadził, to masz...




Po jakimś czasie zawołała synka na obiad. Ten odpowiedział że zje w pokoju, ale poprosił o trzy porcje. Zdziwiło to mamę: „Dlaczego trzy Jasiu? Dla Ciebie, kolegi i…? Z kim jeszcze się bawisz?”. Jasiu odkrzyknął: „Dla wujka”. Mama przygotowała obiad, zaniosła na tacy, zapukała do drzwi, a następnie odeszła. Po chwili drzwi się uchyliły, a taca zniknęła. Jak się później okazało synkowi i jego przyjaciołom obiad bardzo smakował, a na twarzy matki zagościł szczery uśmiech.
Tamten dzień okazał się jednak przełomowy. W ciągu najbliższych tygodni liczba przyjaciół Jasia rosła dramatycznie i matka musiała wkrótce gotować jak dla całej kompanii. To było ponad jej siły. Któregoś dnia zawiozła synka do szpitala psychiatrycznego i zrzekła się opieki nad dzieckiem. Doszła do wniosku, że można mieć syna pojeba, ale wszystko ma swoje granice.

-Mamo, mogę wylizać naczynie jak skończysz?
-Nie, mieszkamy w Anglii, tu się spuszcza wodę.

- Synu !! Czy ty w ogóle pomagałeś w przygotowaniach do świąt !!??
- Tak
- To co takiego zrobiłeś, żeby mi pomóc ?
- Nie przeszkadzałem.


- Chłopczyku, powiedz mi jak Tatuś poznał Twoją mamusie ?
- a wracał naj🤬y do domu, przy śmietniku znalazł dobrą babę i jakoś tak wyszło, że mnie zrobili.
Z tego co Tata mówi ksiądz nic więcej nie powiedział, a po paru dniach do domu zgłosili się ludzi z Opieki społecznej żeby zobaczyć czy u nas w domu wszystko dobrze

Nie było na baank. Chyba, że jakiś inny tata też znalazł kobietę na śmietniku







