"Forbes" oskarża elitę polskich Ż🤬dów o drenowanie odzyskanego majątku
"Forbes" pisze o drenowaniu majątku dawnych gmin ż🤬dowskich przez liderów społeczności Ż🤬dów. "Wystarczy tego chowania głowy w piasek, marnie taka polityczna poprawność o nas świadczy" - zapowiada tekst wicenaczelny miesięcznika.
"Forbes" pisze, że zwracane gminom ż🤬dowskim mienie, warte nawet miliard złotych, zamiast na utrzymanie dziedzictwa Ż🤬dów, rozchodzi się w środowisku dwóch organizacji: Związku Wyznaniowych Gmin Ż🤬dowskich (ZWGŻ) i Fundacji Ochrony Dziedzictwa Ż🤬dowskiego.
Chociaż religia mojżeszowa zakłada nienaruszalność cmentarzy po wieczne czasy, pod młotek trafiały wydzielone z kirkutów działki, jak na przykład w Toruniu, Gliwicach czy Lublinie. Gminy spieniężały także elementy ż🤬dowskiego dziedzictwa. Chociażby świetnie zachowaną synagogę w Lubrańcu (za 500 tys. zł), neoklasycystyczny szpital w Siedlcach (za 610 tys. zł) czy remontowany przed sprzedażą Bejt Midrasz w Sokołowie Podlaskim (za 100 tys. zł - wylicza "Forbes".
Te przykłady transakcji znaleziono w wyniku dziennikarskiego śledztwa. Okazało się, że liderzy społeczności Ż🤬dów w Polsce drenują majątek dawnych gmin ż🤬dowskich i czerpią z niego prywatne korzyści.
Tylko w latach 1997-2009 gminy ż🤬dowskie odzyskały majątek wart ponad 205 mln zł, a 82 mln zł dostały w ramach rekompensat i odszkodowań. Spora jego część, w tym unikalne synagogi, kirkuty, mykwy oraz ubojnie rytualne, została spieniężona.
Kiedy państwo polskie zaczęło oddawać ż🤬dowskim organizacjom nasze synagogi i cmentarze, żywiłem nadzieję, że będą się nimi opiekowały, a nie sprzedawały. Myliłem się – mówi cytowany przez "Forbesa" Jakub Szadaj, założyciel i przewodniczący Niezależnej Gminy Wyznania Mojżeszowego.
Miesięcznik opisuje też inne sposoby drenowania - m.in. poprzez prawną pomoc w odzyskiwaniu mienia. Wysoko opłacaną. Odrębnym przypadkiem jest sprawa opisanego przez "Forbes" Piotra Kadlcika, szefa ZWGŻ.
Okazało się, że pieniądze ze sprzedaży majątku trafiały np. do lubelskiej fundacji Chrońmy Cmentarze Ż🤬dowskie, której Kadlcik jest prezesem. Z pieniędzy miały być utrzymywane kirkuty. Ale żadnych prac restauracyjnych nie przeprowadzono. Za to - jak sugeruje "Forbes" - syn Kadlcika wyposażył sobie z tej kasy dom.
Seweryn Aszkenazy, prezes stowarzyszenia "Beit Warszawa" nie szczędzi słów krytyki liderom polskiej społeczności ż🤬dowskiej. Nazywa rabina Schudricha i Kadlcika "ludźmi, którzy uzurpują sobie prawo do ż🤬dowskiego dziedzictwa". O pierwszym pisze, że to "idealny rabin do wspierania korupcji". O drugim, że "przeszedł na judaizm i się dorobił".
To jest bardzo złe, ale czasem się zdarza. Owszem, niektóre ż🤬dowskie nieruchomości zostały sprzedane. Jeśli gdzieś był jakiś opuszczony cmentarz, po którym został tylko kawałek ziemi, co możemy z tym zrobić? Sprzedajemy – tłumaczy "Forbes" Schudrich.
W wielu przypadkach odzyskujemy nieruchomości zaniedbywane przez dziesięciolecia lub nieruchomości zamienne, niemające nic wspólnego z mieniem przedwojennych gmin ż🤬dowskich. Jeśli nie są one częścią ż🤬dowskiego dziedzictwa lub nie mogą być odbudowane, w niektórych przypadkach mogą być sprzedane – broni się w tekście Kadlcik.
W rozmowie z Natemat.pl obaj zapowiadają zdecydowane reakcje po tekście "Forbesa".
"Forbes" oskarża elitę polskich Ż🤬dów o drenowanie odzyskanego majątku
Niech mi teraz ktoś powie że oni z "holokaustu" nie zrobili biznesu.