Podpalacz próbował spalić siedzibę partii Proposta Republicana w mieście Morón
📌
Ukraina ⚔️ Rosja
- ostatnia aktualizacja:
Wczoraj 18:26
🔥
Zakręt na amerykańskiej prowincji
- teraz popularne
#partia
Ej Pumba, łap flagę...
2005 – nikt nie kojarzy nazwy UPR, dlatego mamy 1%, więc startujemy w wyborach jako Platforma Janusza Korwin-Mikke.
2006 – nazwisko lidera w nazwie partii odstrasza wielu wyborców oraz utrudnia nawiązanie sojuszy, więc wracamy do nazwy UPR.
2009 – nikt nie kojarzy nazwy UPR, dlatego mamy 1%, więc reaktywujemy Platformę Janusza Korwin-Mikke.
2009 – nazwisko lidera w nazwie partii odstrasza wielu wyborców oraz utrudnia nawiązanie sojuszy, więc zmieniamy nazwę na Wolność i Praworządność.
2010 – Nikt nie kojarzy nazwy Wolność i Praworządność, dlatego mamy 1%, więc startujemy w wyborach jako Ruch Wyborców Janusza Korwin-Mikke.
2011 – nazwisko lidera w nazwie partii odstrasza wielu wyborców oraz utrudnia nawiązanie sojuszy, więc tworzymy Kongres Nowej Prawicy.
2011 – nikt nie kojarzy nazwy Kongres Nowej Prawicy, dlatego mamy 1%, więc startujemy w wyborach jako Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikke.
2011 – nazwisko lidera w nazwie partii odstrasza wielu wyborców oraz utrudnia nawiązanie sojuszy, więc wracamy do nazwy Kongres Nowej Prawicy.
2015 – pokłóciliśmy się z Kongresem Nowej Prawicy, więc zakładamy partię Korwin.
2016 – nazwisko lidera w nazwie partii odstrasza wielu wyborców oraz utrudnia nawiązanie sojuszy, więc tworzymy partię Wolność.
2017 – nikt nie kojarzy nazwy Wolność, dlatego mamy 1%, więc wracamy do nazwy Korwin.
2006 – nazwisko lidera w nazwie partii odstrasza wielu wyborców oraz utrudnia nawiązanie sojuszy, więc wracamy do nazwy UPR.
2009 – nikt nie kojarzy nazwy UPR, dlatego mamy 1%, więc reaktywujemy Platformę Janusza Korwin-Mikke.
2009 – nazwisko lidera w nazwie partii odstrasza wielu wyborców oraz utrudnia nawiązanie sojuszy, więc zmieniamy nazwę na Wolność i Praworządność.
2010 – Nikt nie kojarzy nazwy Wolność i Praworządność, dlatego mamy 1%, więc startujemy w wyborach jako Ruch Wyborców Janusza Korwin-Mikke.
2011 – nazwisko lidera w nazwie partii odstrasza wielu wyborców oraz utrudnia nawiązanie sojuszy, więc tworzymy Kongres Nowej Prawicy.
2011 – nikt nie kojarzy nazwy Kongres Nowej Prawicy, dlatego mamy 1%, więc startujemy w wyborach jako Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikke.
2011 – nazwisko lidera w nazwie partii odstrasza wielu wyborców oraz utrudnia nawiązanie sojuszy, więc wracamy do nazwy Kongres Nowej Prawicy.
2015 – pokłóciliśmy się z Kongresem Nowej Prawicy, więc zakładamy partię Korwin.
2016 – nazwisko lidera w nazwie partii odstrasza wielu wyborców oraz utrudnia nawiązanie sojuszy, więc tworzymy partię Wolność.
2017 – nikt nie kojarzy nazwy Wolność, dlatego mamy 1%, więc wracamy do nazwy Korwin.
Gdyby za każdą napisaną w internecie głupotę potrącać 1zł, to "500zł na dziecko"
Przedstawiam Wam zabawkę, która wydaje z siebie dźwięki
PS Raczej nie dla dzieci
PS Raczej nie dla dzieci
Piękna społeczna reklama. Czyli każdy na swoim miejscu.
Do wyborów prezydenckich w USA przymierzają się Clinton i Bush, u nas Balcerowicz założył partię, w kinach Park Jurajski i Mad Max, a niedługo na ekrany kin wchodzi Terminator.
Ja bardzo przepraszam, ale który mamy rok?
Ja bardzo przepraszam, ale który mamy rok?
Twórca Megaupload zakłada w Nowej Zelandii własną partię
Twórca zamkniętego przed dwoma laty serwisu Megaupload zamierza zająć się polityką. Pochodzący z Niemiec Kim Dotcom zapowiedział utworzenie własnego ugrupowania, które ma wystartować w tegorocznych wyborach parlamentarnych w Nowej Zelandii
Partia Internetowa (Internet Party) oficjalnie rozpocznie działalność 20 stycznia, wtedy też ma zostać przedstawiony jej program. W tym samym tygodniu ruszą: strona internetowa ugrupowania, rejestracja członków oraz aplikacja na smartfony.
Wybory do parlamentu prawdopodobnie odbędą się w październiku lub listopadzie.
Centralna komisja wyborcza poinformowała, że sam Dotcom nie może ubiegać się o mandat w parlamencie, ponieważ nie jest obywatelem Nowej Zelandii (pochodzi z Niemiec), może jednak bez przeszkód szefować swojemu ugrupowaniu.
Wciąż nie jest jasne, po której stronie sceny politycznej będzie sytuować się nowe ugrupowanie; Dotcom w przeszłości wypowiadał się krytycznie zarówno o politykach liberalnych, np. prezydencie USA Baracku Obamie, jak i konserwatystach takich jak premier Nowej Zelandii John Key.
Dotcom znany jest od dawna jako zwolennik większej ochrony prywatności użytkowników internetu i ściślejszego nadzoru nad działalnością agencji wywiadowczych. Apelował też o dostęp do szybszego internetu szerokopasmowego dla mieszkańców Nowej Zelandii.
Zdaniem części obserwatorów nowe ugrupowanie może wpłynąć na wynik tegorocznych wyborów. W Nowej Zelandii obowiązuje proporcjonalny system wyborczy, co oznacza, że partie muszą zdobyć zaledwie 5 proc. głosów, by dostać się do parlamentu. Nawet jeśli Partia Internetowa nie przekroczy tego progu, może podebrać wyborców liberałom i konserwatystom.
– Nowa partia może nie dostać się do parlamentu, jednak zależnie od tego, jak dobrze odpowie na potrzeby bardziej radykalnych, marginalizowanych i rozczarowanych wyborców oraz osób zazwyczaj niegłosujących, może mieć duży wpływ na skład następnego rządu – ocenił nowozelandzki komentator Bryce Edwards na swoim blogu.
39-letni Dotcom (zmienił nazwisko z Kim Schmitz) był właścicielem popularnego portalu Megaupload, jednak w 2012 roku portal zamknięto na wniosek władz USA. Amerykanie domagają się jego ekstradycji, zarzucając mu, że portal, który odwiedzało do 50 milionów internautów dziennie i na który przypadało 4 proc. całego ruchu w internecie, w rzeczywistości był przedsięwzięciem pirackim, które czerpało zyski z łamania praw autorskich i naraziło właścicieli tych praw na straty przekraczające 0,5 mld dol. W USA grozi mu do 20 lat więzienia.
Obecnie Dotcom przebywa w Nowej Zelandii, zwolniony z aresztu za kaucją.
źródło: forbes.pl/kim-dotcom-tworca-megaupload-zaklada-w-nowej-zelandii-wlasna...
Twórca zamkniętego przed dwoma laty serwisu Megaupload zamierza zająć się polityką. Pochodzący z Niemiec Kim Dotcom zapowiedział utworzenie własnego ugrupowania, które ma wystartować w tegorocznych wyborach parlamentarnych w Nowej Zelandii
Partia Internetowa (Internet Party) oficjalnie rozpocznie działalność 20 stycznia, wtedy też ma zostać przedstawiony jej program. W tym samym tygodniu ruszą: strona internetowa ugrupowania, rejestracja członków oraz aplikacja na smartfony.
Wybory do parlamentu prawdopodobnie odbędą się w październiku lub listopadzie.
Centralna komisja wyborcza poinformowała, że sam Dotcom nie może ubiegać się o mandat w parlamencie, ponieważ nie jest obywatelem Nowej Zelandii (pochodzi z Niemiec), może jednak bez przeszkód szefować swojemu ugrupowaniu.
Wciąż nie jest jasne, po której stronie sceny politycznej będzie sytuować się nowe ugrupowanie; Dotcom w przeszłości wypowiadał się krytycznie zarówno o politykach liberalnych, np. prezydencie USA Baracku Obamie, jak i konserwatystach takich jak premier Nowej Zelandii John Key.
Dotcom znany jest od dawna jako zwolennik większej ochrony prywatności użytkowników internetu i ściślejszego nadzoru nad działalnością agencji wywiadowczych. Apelował też o dostęp do szybszego internetu szerokopasmowego dla mieszkańców Nowej Zelandii.
Zdaniem części obserwatorów nowe ugrupowanie może wpłynąć na wynik tegorocznych wyborów. W Nowej Zelandii obowiązuje proporcjonalny system wyborczy, co oznacza, że partie muszą zdobyć zaledwie 5 proc. głosów, by dostać się do parlamentu. Nawet jeśli Partia Internetowa nie przekroczy tego progu, może podebrać wyborców liberałom i konserwatystom.
– Nowa partia może nie dostać się do parlamentu, jednak zależnie od tego, jak dobrze odpowie na potrzeby bardziej radykalnych, marginalizowanych i rozczarowanych wyborców oraz osób zazwyczaj niegłosujących, może mieć duży wpływ na skład następnego rządu – ocenił nowozelandzki komentator Bryce Edwards na swoim blogu.
39-letni Dotcom (zmienił nazwisko z Kim Schmitz) był właścicielem popularnego portalu Megaupload, jednak w 2012 roku portal zamknięto na wniosek władz USA. Amerykanie domagają się jego ekstradycji, zarzucając mu, że portal, który odwiedzało do 50 milionów internautów dziennie i na który przypadało 4 proc. całego ruchu w internecie, w rzeczywistości był przedsięwzięciem pirackim, które czerpało zyski z łamania praw autorskich i naraziło właścicieli tych praw na straty przekraczające 0,5 mld dol. W USA grozi mu do 20 lat więzienia.
Obecnie Dotcom przebywa w Nowej Zelandii, zwolniony z aresztu za kaucją.
źródło: forbes.pl/kim-dotcom-tworca-megaupload-zaklada-w-nowej-zelandii-wlasna...
Skandal! Głosami PO sejm zaostrza prawo o zgromadzeniach publicznych. Partia Donalda Tuska jest obywatelska już tylko z nazwy! Dołączyliśmy do Białorusi i Rosji!
Nowe przepisy umożliwiają zakazanie organizacji dwóch lub więcej zgromadzeń w podobnym miejscu i czasie. O tym, które zgromadzenie będzie mogło się odbyć, zadecyduje kolejność zgłoszenia wniosku. Jakby tego było mało, nowelizacja umożliwia karanie surowymi grzywnami: do 7 tys. zł dla przewodniczącego zgromadzenia oraz do 10 tys. zł dla uczestnika zgromadzenia!
Zmiany przegłosowane przez PO wydłużają także termin na zgłaszanie zawiadomienia o zgromadzeniu z 3 do 6 dni przed datą planowanego zgromadzenia. Tym samym ograniczono możliwość tzw. spontanicznych zgromadzeń i doraźnego reagowania na bieżącą sytuację w kraju.
Projekt noweli Prawa o zgromadzeniach wniósł do Sejmu prezydent Bronisław Komorowski. Przedstawił go w listopadzie ubiegłego roku, po największych w historii manifestacjach niepodległościowych, do których doszło na ulicach Warszawy podczas obchodów Święta Niepodległości. Za zmianami głosowało 224 posłów, 209 było przeciwnych. Zaproponowane przez prezydenta zmiany Prawa o zgromadzeniach były wcześniej krytykowane przez wiele organizacji pozarządowych, w tym między innymi: Helsińską Fundację Praw Człowieka, Forum Obywatelskiego Rozwoju, Fundację "Panoptykon" czy stowarzyszenie "Marsz Niepodległości".
W rozmowie z portalem niezalezna.pl, posłanka PiS Krystyna Pawłowicz zwraca uwagę na to, że:
"maksymalna kara w kodeksie wykroczeń sięga 5 tys. zł, natomiast nowelizacja umożliwia ukaranie organizatora karą do 7 tys. zł, a uczestnika karą do 10 tys, zł. To jest jak na Białorusi".
Zdaniem posłanki zaporowe kary finansowe mają odstraszyć ludzi od uczestnictwa w zgromadzeniach i manifestacjach, przez co godzą w fundamenty demokracji:
"Wprowadzenie tak wysokich kar najlepiej powstrzymuje i odbiera chęć do organizacji manifestacji. Organizator może być ukarany, jeśli nie dopilnuje zgodnego z prawem zgromadzenia. Warto się w tym miejscu zastanowić, czy to organizator jest odpowiedzialny za pilnowanie wszystkich uczestników, nawet jeśli często wśród nich pojawią się prowokatorzy? To jest sprawa służb porządkowych i władz, które powinny zapewnić ochronę. Jeszcze raz podkreślam, że nowelizacja prawa o zgromadzeniach zawiera bardzo wiele niejasności. W przypadku dwóch demonstracji w tym samym miejscu i czasie, rozpocznie się wyścig o zalegalizowanie zgromadzenia i istnieje spore ryzyko, że wygra grupa, która jest bardziej 'zakolegowana' z władzą".
Nawet poseł Robert Biedroń z Ruchu Palikota zauważył, że PO-PSL chce założyć kaganiec na demokrację w naszym kraju:
- mówił przed głosowaniem Biedroń.
Projekt zmian trafi teraz do Senatu. Jarosław Kaczyński już zapowiedział, że PiS skieruję wniosek do Trybunału Konstytucyjnego jeżeli nowelę podpisze prezydent Komorowski.
Źródło:
TUTAJ
Nowe przepisy umożliwiają zakazanie organizacji dwóch lub więcej zgromadzeń w podobnym miejscu i czasie. O tym, które zgromadzenie będzie mogło się odbyć, zadecyduje kolejność zgłoszenia wniosku. Jakby tego było mało, nowelizacja umożliwia karanie surowymi grzywnami: do 7 tys. zł dla przewodniczącego zgromadzenia oraz do 10 tys. zł dla uczestnika zgromadzenia!
Zmiany przegłosowane przez PO wydłużają także termin na zgłaszanie zawiadomienia o zgromadzeniu z 3 do 6 dni przed datą planowanego zgromadzenia. Tym samym ograniczono możliwość tzw. spontanicznych zgromadzeń i doraźnego reagowania na bieżącą sytuację w kraju.
Projekt noweli Prawa o zgromadzeniach wniósł do Sejmu prezydent Bronisław Komorowski. Przedstawił go w listopadzie ubiegłego roku, po największych w historii manifestacjach niepodległościowych, do których doszło na ulicach Warszawy podczas obchodów Święta Niepodległości. Za zmianami głosowało 224 posłów, 209 było przeciwnych. Zaproponowane przez prezydenta zmiany Prawa o zgromadzeniach były wcześniej krytykowane przez wiele organizacji pozarządowych, w tym między innymi: Helsińską Fundację Praw Człowieka, Forum Obywatelskiego Rozwoju, Fundację "Panoptykon" czy stowarzyszenie "Marsz Niepodległości".
W rozmowie z portalem niezalezna.pl, posłanka PiS Krystyna Pawłowicz zwraca uwagę na to, że:
"maksymalna kara w kodeksie wykroczeń sięga 5 tys. zł, natomiast nowelizacja umożliwia ukaranie organizatora karą do 7 tys. zł, a uczestnika karą do 10 tys, zł. To jest jak na Białorusi".
Zdaniem posłanki zaporowe kary finansowe mają odstraszyć ludzi od uczestnictwa w zgromadzeniach i manifestacjach, przez co godzą w fundamenty demokracji:
"Wprowadzenie tak wysokich kar najlepiej powstrzymuje i odbiera chęć do organizacji manifestacji. Organizator może być ukarany, jeśli nie dopilnuje zgodnego z prawem zgromadzenia. Warto się w tym miejscu zastanowić, czy to organizator jest odpowiedzialny za pilnowanie wszystkich uczestników, nawet jeśli często wśród nich pojawią się prowokatorzy? To jest sprawa służb porządkowych i władz, które powinny zapewnić ochronę. Jeszcze raz podkreślam, że nowelizacja prawa o zgromadzeniach zawiera bardzo wiele niejasności. W przypadku dwóch demonstracji w tym samym miejscu i czasie, rozpocznie się wyścig o zalegalizowanie zgromadzenia i istnieje spore ryzyko, że wygra grupa, która jest bardziej 'zakolegowana' z władzą".
Nawet poseł Robert Biedroń z Ruchu Palikota zauważył, że PO-PSL chce założyć kaganiec na demokrację w naszym kraju:
Kod:
"To wy w PRL walczyliście o wolność. To wam ograniczano tę wolność. Dzisiaj wy ograniczacie ją innym. Nawet PiS za swoich rządów nie miał takich pomysłów. Nawet oni nie podnieśli ręki na demokrację"
"To wy w PRL walczyliście o wolność. To wam ograniczano tę wolność. Dzisiaj wy ograniczacie ją innym. Nawet PiS za swoich rządów nie miał takich pomysłów. Nawet oni nie podnieśli ręki na demokrację"
- mówił przed głosowaniem Biedroń.
Projekt zmian trafi teraz do Senatu. Jarosław Kaczyński już zapowiedział, że PiS skieruję wniosek do Trybunału Konstytucyjnego jeżeli nowelę podpisze prezydent Komorowski.
Źródło:
TUTAJ
Co do obietnic przedwyborczych.
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie