Główna Poczekalnia Dodaj Obrazki Dowcipy Soft Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
 

#sąsiadka

Sąsiadka z naprzeciwka
VVyso • 2015-02-12, 18:34
- Puk Puk!
- Kto tam?
- Pan otworzy! Jestem Pana nową sąsiadką z naprzeciwka.
- Dobry wieczór!
- Panie sąsiedzie chciałabym dzisiejszą noc spędzić pijąc wódkę i uprawiając nieskrępowany seks. Czy jest Pan może wolny?
- Kh... kheee... eee.... no... eeee no wolny jestem. Całą noc jestem wolny!
- To dobrze. Posiedzi Pan z moim pieskiem? On tak nie lubi sam być w domu.

Jak było to c🤬j mi w dupę
Sąsiadka wariatka
bodziu • 2015-01-29, 0:50
Jestem prawie pewien, że sąsiadka właśnie wezwała na mnie bagiety.

Mieszkam sam w zabitej dechami dziurze niedaleko granicy Podlaskiego i Warmińsko-Mazurskiego. Mam jedną sąsiadkę. JEDNĄ. I tak się składa, że jest absolutnie p🤬lnięta. Powiedziałbym, że żyje sama, ale tak nie jest. Ma dosłownie hordę 20-30 dzikich kotów, które rezydują sobie na naszych posesjach.
Tak właściwie to nie przeszkadza mi to aż tak bardzo. Daję sobie radę z tymi obrzydliwymi kotami. Jedynym moim zarzutem jest to, że śpią i szczają po moim samochodzie bo nie mam garażu, ale że mieszkamy na dość wiejskim terenie to mam to gdzieś(choć muszę powiedzieć, że uwielbiam patrzeć jak bielik zabija i zjada jej koty).

Problem w tym, że ta suka upiera się przy dokarmianiu gęsi. I to nie są 2-3 gęsi. To całe p🤬lone stado. Karmi je tak, że całkowicie dały sobie spokój z migracją. Po prostu żyją sobie na NASZYCH posesjach. Gęsi to ohydne zwierzęta. Srają dosłownie wszędzie. Ale nie to jest najgorsze...

Gęsi i dzikie koty oczywiście ze sobą nie współgrają. Za każdym razem gdy te p🤬lone Gęsi zbliżają się na 15 metrów do naszych domów rozpętuje się piekło. To jak druga wojna światowa w wersji gęsio-kociej. Te pojeby walczą jak gdyby były przeklęte do chodzenia po Ziemi jako udręczone dusze dopóki cała wroga armia nie zostanie rozgromiona. Nie ma znaczenia czy to dzień czy noc. Zawsze któraś jebnięta Gęś/kot szykuje się do nap🤬lania. Hałas jaki przy tym wytwarzają jest niewiarygodny. Problematyczne bo pracuję na nockach.

Właśnie ostatniej nocy miałem nockę. Wróciłem do domu o 5 nad ranem. Podchodzę w ciemności otworzyć drzwi i słyszę nagle "HSSSSSSSSSSSSS" - p🤬lona Gęś spała sobie pod krzesłem ogrodowym na moim trawniku. Ruszyła na mnie i próbowała dziabnąć w łydkę więc rąbnąłem ją w głowę moim pudełkiem na lunch - uciekła werandą wydając przy tym te zj🤬e okrzyki(to zdarza mi się co najmniej dwa razy w tygodniu. Mają obsesję na punkcie mojej werandy, tak jakby to było centrum ich sk🤬iałego gęsiego imperium).

Tak czy inaczej dostałem się do środka, wziąłem prysznic i poszedłem spać. Kilka godzin później - około 8 rano - słyszę, że zaczęła się walka. Słyszeliście kiedyś gęś walczącą z kotem? To jedna z najgłośniejszych, nieznośnych rzeczy jakie możecie sobie wyobrazić. Kot robił to swoje niskie, gardłowe "OWWWWWWWWWWWWWWWLLLLLL", a gęś wystawiała jęzor i nieustannie gęgała w odpowiedzi.

W końcu miałem dosyć. Wybiegłem na zewnątrz i rzuciłem w gęś butem tak mocno jak tylko mogłem. Przewróciła się i zaczęła na mnie syczeć wystawiając przy tym swój zj🤬y gęsi język. Następnie wstała i odeszła kulejąc. Jestem na 90% pewien, że coś jej przetrąciłem w środku.

Złożyło się tak, że akurat widziała to ta k🤬a - moja sąsiadka. Przez większość dni jedyne co robi to stoi w oknie i napawa się wojną niczym jakiś kapryśny, mściwy bóg. Widziała jak rzuciłem butem i zaczęła p🤬lić:
O TY SK🤬YSYNU, WZYWAM BAGIETY. ZDECHNIESZ W PIERDLU W SZTUMIE!
Tak jak zazwyczaj pokazałem jej środkowy palec i powiedziałem żeby sp🤬alała. Ale tu cały myk - jeśli bagiety przyjadą to zobaczą, że Gęś jest rzeczywiście rozj🤬a. Wciąż kuleje jak debil wokół mojego domu. Gęsi nie są przypadkiem chronione prawnie czy coś w ten deseń?

Z innej beczki - wierzcie lub nie, ale horda kotów mojej sąsiadki była co najmniej 3 razy większa. Te, które się zostały to uciekinierzy z ostatniego lata.

Wdałem się z tą k🤬ą w sprzeczkę bo jej koty ciągle spały na moim samochodzie, szczając przy tym po oponach. Miała totalnie wyj🤬e, że to moja posesja i mój wóz. Tak jakby jej koty miały jakieś prawo do chodzenia gdzie chcą i robienia co chcą.
Wziąłem więc miotłę i przegoniłem koty z mojego samochodu. Strasznie się o to wk🤬iła i wezwała policję.

Bagietmajster przyjechał żeby zbadać sprawę znęcania się nad zwierzętami i natychmiast zauważył, że wokół szlaja się około 60-70 kotów. Zadzwonili po hycla i zaczęli zgarniać koty z jej podwórka. Sąsiadka łkała na zewnątrz krzycząc przy tym "MOJE DZIECI!"
Śmiałem się do rozpuku. Nawiązałem z nią kontakt wzrokowy i pokazałem faka. To była jedna z najśmieszniejszych rzeczy jaką widziałem. Byłem podekscytowany jakbym wygrał właśnie w totka.

Koty, które obecnie pozostały, to te które uciekły do lasu niczym murzyni.

Tak w ogóle to cała ta wojna gęsi z kotami nabiera na mocy latem, gdy mają młode. Żaden z tych kotów nie jest wysterylizowany więc mnożą się niczym Zergi. Podejrzewam, że zajmie im jeszcze sezon czy dwa żeby znów liczyły blisko setkę.
Gęsi to zabójcy z zimną krwią. Sam widziałem jak atakują młode kocięta i dziobiąc młócą je na śmierć. Czasem koty bronią swoje młode, czasem zabierają ze sobą niedobitków i salwują się ucieczką.

Koty robią to samo młodym Gęsiom(co doprowadza Gęsi do szału), ale nie młócą ich. Zamiast tego niosą je dając jasno do zrozumienia, że mają zamiar je zjeść wewnątrz szopy tej kociej wariatki. Jej szopa to praktycznie ołtarz śmierci. Non stop widzę, że koty niosą tam gryzonie i inne ścierwo. Podejrzewam, że ta k🤬a tam właśnie je karmi i dlatego czują się tam bezpiecznie jedząc.

Koty zazwyczaj przegrywają walki. Duże gęsi chronią mniejsze, podczas gdy koty próbują dobrać się do słabszych osobników. Jak w jakimś programie z Czubówną - nawet zdziczałe koty skupiają się na chorych/rannych/osłabionych gęsiach.

Gęsi są praktycznie jak Orki. To p🤬lone barbarzyńskie zwierzęta, gdzie społeczeństwo skupia się wokół najsilniejszych. Nawet między sobą się nap🤬lają. Widziałem w tym stadzie Samca_Alfa, który zabijał inne gęsi.

Jako, że to wschodnia Polska to wokół mamy sporo dzikiej przyrody. Dużo lasów. Czasem w okolice przylatują bieliki.
Mój pierwszy kontakt(i nie ostatni) z orłem był jakoś 2-3 miesiące po tym jak się tu przeprowadziłem. Wychodziłem rano do pracy i niosąc mój lunch zauważyłem tego przej🤬ego orła na środku mojego trawnika. Najzwyczajniej w świecie jadł zdechłego kota niczym naleśnika na śniadanie. Bielik zerknął na mnie przez może pół sekundy. Po prostu się na siebie patrzyliśmy, a potem po prostu wrócił do jedzenia. Ominąłem go szerokim łukiem żeby mu nie przeszkadzać.

Widzieliście kiedyś bielika w swoim życiu? Są kurewsko duże. Co kilka tygodni widzę tego sk🤬ysyna. Rozbebesza sobie kota i wp🤬la je nie dając przy tym j🤬ia. Po wszystkim odlatuje.
Listonosz
Konto usunięte • 2014-12-01, 15:56
sąsiadka pyta sąsiadki:
-Ty, Kryśka, po co był u ciebie ten listonosz?
-Ano przyszedł, przyniósł pół litra, wypiliśmy. Potem mnie zerżnął. Ale po co przyszedł to ja nie wiem
Psychopatyczna sąsiadka
Blumsiem • 2014-11-22, 12:41
Witam sadole

Treść tematu przedstawi dość niecodzienny problem, z jakim styka się moja siostra. Do rzeczy:

Siostra wraz z kilkumiesięcznym dzieckiem i mężem wprowadziła się do mieszkania w bloku, w którym już kiedyś mieszkała, więc jego mieszkańcy byli jej mniej więcej znani. Mieszkała tam również pewna kobieta, która stroniła od rozmów, zachowywała się dosyć dziwnie, krótko mówiąc aspołecznie.

Co okazało się po przeprowadzce? Ową sąsiadkę konkretnie popier*oliło na umyśle. W związku z tym siostra skarży się na coraz to większe ilości dziwnych incydentów. Psychopatyczna babka gada pierdoły. Wczoraj przed mieszkaniem zaczepiła jej dziadków. Pierdo*iła coś o tym, że siostra sprowadza do mieszkania reporterów i z redaktorką Marzeną ( ) obmyślają podstępne plany. To jeszcze nic. Niejednokrotnie w ostatnim czasie zdarzało się, że tłukła doniczki na balkonie siostry, wzywała policję, bo moja rodzina "gwizdała w nocy na cały blok", pukała do drzwi po czym uciekała itp idt. Co najlepsze - zrobiła laleczkę voodoo na postać dziecka, którą grozi siostrze przy każdej próbie wejścia/wyjścia z bloku. Psycholka - można olać, wiadomo, ale po jakimś czasie zaczyna to wk🤬iać jak mało co, do tego siostra często siedzi sama w domu i ch*j jeden wie co babie przyjdzie kiedyś do głowy.

Policja, która przyjeżdżała niejednokrotnie na wezwanie psycholki, przeprowadziła rozmowę z obiema stronami i potwierdza, że kobieta jest chora na łepetyne. Tylko co z tego, skoro nie mogą nic zrobić? Funkcjonariusze twierdzą, iż za dotychczasowe wybryki nie mogą zabrać nigdzie sąsiadki. Bez zaistnienia większej szkody do wariatkowa mogą trafić osoby, które: a. z własnej woli się do niego zgłoszą, b. wnioskować będzie o to najbliższa rodzina. Kobieta mieszka sama, rodziny brak...

Po dzisiejszym wysłuchaniu tych historii od razu wiedziałem, gdzie skierować mogę swoją prośbę o pomoc. Znając waszą mentalność i wszechstronność drodzy użytkownicy, zwracam się z pytaniem jak wy byście postąpili w takim przypadku. Chodzi głównie o znalezienie jakiegoś haka jak załatwić głupią sukę. Pole do popisu jest spore z racji tego, iż kobieta jest niepoczytalna i zapewne każdy zaistniały incydent kierowałby na drogę winowajcy właśnie ją. No chyba że macie inny sposób rozwiązania tego problemu lub jesteście jej rodziną, to apeluje o wyjeb*nie baby ze społeczeństwa jak najszybciej.

Myślę, że niejeden zna takie przypadki z własnego doświadczenia i wie, że taki grzyb w społeczeństwie działa na szkodę każdego. Fotkę laleczki voodoo spróbuję zdobyć przy pierwszej wizycie u siostry... ... no dobra, cycków też, ale pogryzionych

Opowieść własna, pierwszy temat. Myślę, jednak że dobrze tu z nią trafiłem. Nie pozdrawiam pozostałych przekręconych sąsiadów
Sąsiadka
RTC • 2014-10-28, 18:43
Moja sąsiadka znowu śpiewała pod prysznicem. W sumie wcale mi to nie przeszkadza, bo przez teleskop i tak nic nie słychać.
rozmowa o dzieciach
Konto usunięte • 2014-03-03, 1:18
Rozmawiają dwie sąsiadki:

- Mój 17-letni syn zaczyna być naprawdę złym człowiekiem, zadaje się z nieciekawymi typami, nie chce jeździć ze mną do rodziny... Tak naprawdę to zdaje mi się, że nie przejąłby się nawet, gdybym umarła.

- W takim razie ja jestem szczęśliwa. Mój syn ma teraz 22 lata i kocha swoją starą matkę, przesiaduje ze mną wieczorami przed telewizorem, zawsze da buziaka i przytuli, gdy idzie spać. Często też malujemy w weekendy...

- Tak, wiem... Czasami chciałabym, żeby mój syn też miał zespół downa.
Chciwa sąsiadeczka
Konto usunięte • 2013-11-29, 15:36
Żona w ostatnim miesiącu ciąży. Mąż sypia na kanapie. Widząc, jak mąż się męczy, żona mu mówi:
- Słuchaj, znakomicie rozumiem, co się z tobą dzieje jako mężczyzną.
Idź ten jeden, jedyny raz do sąsiadki. Rozmawiałam już z nią, bo bardzo cię kocham i nie chcę, żebyś się męczył. Weźmie 60 złotych, no, ale sam rozumiesz.
Facet, nie wierząc swoim uszom, bierze pieniądze i pędzi do sąsiadki. Jednak po chwili wraca:
- Do 60 nie zejdzie, chce 100.
- Co za suka! Jak ona w zeszłym roku była w ciąży, to ja obsłużyłam jej męża za 45!

*żywcem zaj🤬e z fejsika, jak było to ktoś tagować nie umie
"Pomocna sąsiadka"
Konto usunięte • 2013-08-18, 6:35
Rzecz sprzed niespełna roku.
Mieszkam z moją żoną i naszym synkiem (teraz już ma roczek lecz wydarzenia były gdy miał 2 miesiące) na własnym mieszkanku (aby za pięknie nie było w wieżowcu na środku blokowiska z przeklętym przedszkolem obok - wyobrażacie to sobie ? codziennie od 8 rano kilkadziesiąt małych diabłów biega po podwórku i drze się jakby opętał je sam Lucek ?). No ale do rzeczy: Wróciłem rano z pracy (tak nieroby, pracuję !) a żona w ten czas postanowiła wskoczyć na szybko do sklepu aby przygotować mi coś na śniadanko nim się ogarnę po całonocnej tyrze... Tak więc wykonałem kolejno czynności jak zawsze - fajka na balkonie, piwko, klop i długi prysznic. Gdy wyszedłem patrzę a tu mej lubej jeszcze nie ma. Myślę "no co jest ku*a, już poszła w ch*j i zapomniała o żarciu".

Ni z tego ni z owego słyszę moją żonkę jak drze się na klatce "no przecież ja tu mieszkam !". Od razu w samych spodenkach jak superhero wylatuję na klatkę i patrzę komu przywalić a tam... Sąsiadka z naprzeciwka (siedzi wiecznie za granicą i przylatuje 2 razy do roku ch*j wie po co - ale żony nie miała okazji spotkać jakoś) i dwóch dzielnych panów mundurowych, którzy próbują ją wyprowadzić z klatki razem z przerażonym i rozpłakanym na całego dzieckiem. Powiedziałem "kotek idź z małym do domu ja się tym zajmę".

Jak się okazało moje słoneczko (zaczem chyba podczas zaćmienia coś mi się zdaje) zapomniała kluczy od domu a ma tendencję iść do sklepu bez portfela - tylko z pieniądzem w kieszeni. Wracając z zakupów wreszcie zauważyła brak kluczy. Nie pomogło grzeczne pukanie, dzwonienie (na telefon i do drzwi) aż w końcu napieprzanie pięścią... Wtedy do akcji wkroczyła ta stara...
Rozmowa:
(S)ąsiadka:Przepraszam, czy Pani tutaj mieszka ?
(Ż)ona:Tak, od dwóch lat
(S)Jakoś Pani tutaj nie widziałam
(Ż)I wzajemnie proszę Pani
(S)Proszę wyjść z tej klatki i nie żebrać na dziecko na rękach
(Ż)Ale przecież ja tutaj mieszkam !
(S)Już wezwałam policję, zaraz tutaj będą !

Żona nie mając wielkiego wyboru czeka pod drzwiami aż skumam się cokolwiek. Niestety pierwsza była policja.
(P)olicjant:Dokumenty Pani poproszę
(Ż)W domu je mam, o tam ! Za drzwiami
(P)Sprawdzimy to na komendzie
(Ż)Panie, dziecko mi płacze, jest głodny a w domu jest mąż, któremu może coś się stało bo nie odpowiada od dłuższego czasu !
(P)Dobrze, sprawdzimy Pani wiarygodność na komendzie
(Ż)Ale ja tutaj mieszkam !

I tu wkraczam ja. Żonę wpuszczam do domu ale łapie ją za rękę bohaterski funkcjonariusz i szarpie (mimo dziecka na rękach !), gdy ruszyłem w jego stronę puścił ją by ewentualnie bronić się przed napaścią z mojej strony. Żona szybko uciekła z dzieckiem do domu, ja stanąłem za linią progu i powiedziałem "Jak Panowie czegoś chcą proszę przyjść z nakazem" po czym spojrzałem na sąsiadkę i powiedziałem "A Ty wracaj za tą pieprzoną granicę i nie pokazuj się tutaj bo tylko przeszkadzasz ludziom w życiu". Po tych słowach obaj panowie spojrzeli się to na siebie, to na mnie to na sąsiadkę i zaczęli dociekać "Pani siedzi za granicą ? Pracuje tam Pani ? Często Pani przyjeżdża ? Na długo Pani zostaje wtedy w kraju ?" Gdy owej pani zrobiło się cieplej chciała uciec do domu (i zrobić chyba to co ja) ale na drodze do domu stanął jej jeden z tych otoż urzędników państwowych i zaprosili ze sobą na komendę o czym poinformowali przez swoje magiczne radyjko "bazę". Pani nie mając wiele do gadania (została zatrzymana poza miejscem zamieszkania) weszła do domu, wzięła dokumenty, zamknęła mieszkanie i pojechała.

Po kilku dniach dostaję z żoną wezwanie na przesłuchanie w sprawie "bezpodstawnego wezwania funkcjonariuszy". Coś tam dołożyli, że pierw dzwoniła a później wypytywała żonę i dorzucili koszty przyjazdu obu panów.
Sprawa zakończyła się w sądzie, gdyż nasza zarobaska zza granicy nie chciała płacić a w zabezpieczeniu przed cichym zwianiem nałożyli zakaz wyjazdu poza granice kraju (okazało się, że ma tam zameldowanie więc woleli się zabezpieczyć).

Szanowna sąsiadka ani razu nie odpowiedziała na "dzień dobry" moje czy żony (mówione z czystej kultury) a po przegranej sprawie i nałożonej karze szybciutko dała nogę za granicę.

Od tamtego czasu nikogo w tym mieszkaniu nie widziałem ani nie słyszałem aby było na sprzedaż.
W trzecim z mieszkam (przypominam, że to wieżowiec) mieszka bardzo sympatyczna rodzinka, której podczas tamtych wydarzeń nie było.
Łamiąc stereotypy nie każdy policjant to fujara i nie zawsze człowiek młody od razu musi dostać dożywocie ;P
Żona chodziła trochę wściekła ("trochę" bardzo bo złączyło się z PMSem) więc wziąłem trochę nadgodzin.

W sumie nic sadystycznego ale chciałem z Wami podzielić się tym co ludziom zostało po komunie poza okradaniem naszego kraju.
Kto przeczytał do końca ten dostanie nagrodę (z neta aby nie było):


Dziękuję, dobranoc
Ksiądz po kolędzie
adm912 • 2013-07-06, 21:37
Chodzi [k]siądz po kolędzie. Na jednym z osiedli, w jednym z bloków, wchodzi do mieszkania zaglądając do jednego z pokoi. Tam naga kobieta wymac🤬je cyckami, a tuż przed nią facet pod parasolem trzyma w ręku c🤬ja. Ksiądz zdegustowany całą sytuacją wybiegł z mieszkania bez słowa do mieszkania [s]ąsiadki.

[k]- Pochwalony, wie Kowalska, że w mieszkaniu obok to jacyś zboczeńcy mieszkają?! Wchodzę, patrze, a tam jakaś naga pani wymac🤬je piersiami, a przed nią jakiś pan trzyma przyrodzenie w ręku pod parasolem...

[s]- Proszę księdza, spokojnie... Oni są głuchoniemi. Ta pani mówiła do swojego męża, żeby poszedł do sklepu po mleko, a on jej odpowiadał, że za c🤬ja nie pójdzie bo deszcz pada...