Główna Poczekalnia Dodaj Obrazki Dowcipy Soft Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
 

#wrak

Wrak Race Stanisławka
BrkBorek • 2014-05-04, 6:37
Taka perełka jaką udało mi się nagrać na wczorajszych zawodach w Stanisławce k. Puław. I do tego ten profesjonalny wykop szyby. Kto nie był niech żałuje. Mógłbym wrzucić więcej filmików, ale ma powstać jakiś film z profesjonalnym montażem więc wtedy wrzucę. Swoją drogą sport iście SaDoLoWy
Wrak Race Silesia 8 - Katowice
Andrii • 2013-11-23, 14:39
O co chodzi w zawodach Wrak Race? Wystarczy samochód osobowy o wartoœci nie przekraczającej 1000zł (jeœśli jest zasilany gazem LPG zbiornik musi być pusty) i chęć dobrej zabawy – każdy z zawodników ma do przejechania 30 minut po naszym torze. Zwycięzcą zostaje ten uczestnik któremu w tym czasie uda się pokonać jak największą liczbę okrążeń (pomiar elektroniczny). Startujemy po 10 samochodów – 3 pierwsze miejsca pozwalają na udział w biegu półfinałowym, następnie 18 samochodów startuje w 2ch biegach półfinałowych (po 9 pojazdów 15 minut). Wielki finał to 6 samochodów – po 3 z każdego biegu finałowego.

Autorka zdjęć nie podaje miejsca ich zrobienia. Publikuje foty na swoim blogu. Ma tam tego znacznie więcej. Wklejam tylko jedną "serię". Prawie wszystkie sprzęty nówki sztuki nie śmigane, lekko tylko rozszabrowane. Na ostatnim zdjęciu autorka fotografii.

Co tu można więcej napisać? W Rosji idzie się do lasu pooglądać opuszczone pojazdy wojskowe, a tam grzyby. Taka sytuacja...







Reszta zdjęć:
ukryta treść


























































































































































Tor Wrak Race
Feragas • 2013-05-09, 15:30
Test toru znanym już wszystkim z rozrywki WRAK RACE, samochodem marki bmw e36 od jednego z głównych organizatorów tej imprezy.

Nagranie zostało zrobione dzisiaj.

Laguna Chuuk składa się z siedmiu głównych grup wysp, leżących w Archipelagu Karolin Wschodnich, około 1028 km na południowy wschód od Guam i około 5436 km na południowy zachód od Hawajów. Całkowita powierzchnia Chuuk, włączając wyspy zewnętrzne, wynosi około 128 km2.
Podczas II Wojny Światowej laguna służyła Japończykom jako naturalny port na Pacyfiku. W dniach 17- 18 luty 1944 roku, w trakcie lotniczo- morskiej operacji Hailstone, w odwecie za atak na Pearl Harbor ,marynarka amerykańska uderzyła na japońską bazę morską Truk.
Na skutek ataków amerykańskiego lotnictwa i okrętów zatopiono w Truk i okolicach trzy japońskie krążowniki (Agano i Naka, Katori), cztery niszczyciele (Oite, Fumizuki, Maikaze, Tachikaze), kilka mniejszych okrętów, 32 statki transportowe o łącznym tonażu ok. 200.000 ton oraz 275 samolotów. Laguna stała się dzięki temu największym na świecie wrakowiskiem.




Reszta fotografii w komentarzach.
Wydobycie "Androsa"
Kriski • 2012-11-03, 22:24
Ten wrak spoczywał na dnie kanału, na głębokości 9 m, grzebiąc pod swym pokładem 570 niemieckich uciekinierów.

Jednostka ratownicza "Herkules", uczestnik operacji podniesienia "Androsa".

W kwietniu 1948 roku Szczeciński Urząd Morski zlecił miejscowemu oddziałowi Linii Żeglugowych Gdynia - Ameryka (GAL) wydobycie z dna kanału portowego w Świnoujściu wraku niemieckiego frachtowca "Andros". Na całym polskim wybrzeżu trwała właśnie akcja oczyszczania portów i wód przybrzeżnych z pozostałości wojny.

S/s "Andros" zbudowany został w 1910 roku w na zamówienie niemieckiego armatora Deutsche Levante Linie z Hamburga. Statek miał wyporność 3048 ton. Była to dość spora jednostka, której długość wynosiła 102 metry, a szerokość kadłuba 14 metrów. "Andros" był typowym frachtowcem handlowym do przewozu towarów i pływał pod banderą armatora do 1940 roku. Wtedy wcielony został do marynarki wojennej jako jednostka pomocnicza.

Ofiara nalotu

Na początku 1945 roku "Andros" wykorzystany został jako transportowiec do przewozu uciekinierów i rannych z Kurlandii i Prus Wschodnich. Jego ładownie przebudowano i przystosowano do transportu ludzi. W marcu 1945 roku statek wypełniony uciekinierami wypłynął z Piławy i w dniu 12 marca około południa zawinął do świnoujskiego portu, cumując tuż przy Kapitanacie Portu. Kiedy nadleciały amerykańskie bombowce, "Andros" podjął próbę ucieczki z portu. Było jednak za późno. Jednostka trafiona dwoma bombami błyskawicznie zatonęła z 570 uwięzionymi pod pokładem pasażerami. Nad wodę wystawał tylko maszt i część nadbudówek. Zbliżał się koniec wojny. Niemiecka marynarka nie podjęła próby podniesienia statku i jako jeden z wielu wraków, pozostał w Świnoujściu.

Wrak widmo

Wrak "Androsa" spoczywał na dnie kanału, którego głębokość wynosiła w tym miejscu 9 metrów. Kadłub statku uległ znacznym uszkodzeniom w wyniku eksplozji bomb. Oderwany został dziób aż do pierwszej ładowni i przedniej grodzi wodoszczelnej. Bomby rozerwały też podwójne dno czwartej i piątej ładowni oraz zniszczyły główny pokład między lukami do tych ładowni. Ponieważ w ładowniach podróżowali stłoczeni uciekinierzy, wybuchy bomb spowodowały masakrę. Statek błyskawicznie zatonął, nie dając większych szans ludziom pozostałym pod pokładem. Na "Androsie" zginęło 570 ludzi. Niemcy nie podjęli próby podniesienia wraku. Do roku 1948 leżał on na dnie, wraz ze swoją makabryczną zawartością.
Masowy grób

Podobny widok ujrzeli nurkowie w ładowniach "Androsa". To zdjęcie wykonał na wraku transportowca "Goya" Grzegorz "Banan" Dominik. Nurek który dwa lata temu utonął podczas kolejnej wyprawy.

Wydobycie wraku "Androsa" zlecono stacjonującej w Szczecinie ekipie ratowniczej "Krab", zorganizowanej i kierowanej przez Józefa Leszczyńskiego, późniejszego kapitana żeglugi wielkiej. Cała ekipa składała się raptem z 15 ludzi, w tym 4 nurków i 2 cieśli okrętowych, dysponujących niewielkim pontonem stalowym z małym dźwigiem na pokładzie oraz szopą socjalną zamiast nadbudówki. Wyposażenie ekipy dalekie było od oczekiwań. Braki w sprzęcie nadrabiano zapałem do pracy i pomysłowością.

Pierwszy etap prac był najbardziej nieprzyjemny i polegał na oczyszczeniu ładowni ze szczątków ludzkich. Nurkowie, którzy dokonali oględzin wnętrza wraku byli zaszokowani widokiem ogromnej ilości trupów. Trzy brygady na zmianę wyciągały zwłoki, składając je do specjalnych skrzyń na nabrzeżu, dostarczonych przez Niemiecki Czerwony Krzyż. Zawartość skrzyń zasypywano wapnem i przewożono na cmentarz.

Pracujący przy wydobywaniu ludzkich szczątków nurkowie, początkowo nie wytrzymywali nerwowo. Dopiero z czasem przyzwyczaili się do poruszania w mętnej wodzie, wśród ludzkich zwłok, strzępów pościeli i odzieży, desek z rozbitych łóżek i resztek bagażu. I tak jednak zdarzały się mrożące krew w żyłach momenty. Jednym z nich był horror nurka, który penetrował zakątek ładowni. Został uwięziony przez poruszone prądem wody ludzkie szkielety. Kiedy wygrzebał się wreszcie, z tego masowego grobu na powierzchnię, był niemal oszalały ze strachu.

Kiedy ładownie wraku oczyszczono wstępnie z ludzkich szczątków, przystąpiono do uszczelniania kadłuba. Ekipy nurków i cieśli zbudowały prowizoryczną przednią gródź oraz wykonały szalunek na wyrwie w dnie statku. Aby wykonać tzw. plastry z betonu, zbudowano drewniany pomost pomiędzy nabrzeżem a statkiem. Po tym pomoście z cyrkową wręcz zręcznością, robotnicy dostarczali taczkami cement i wlewali przez prowizoryczny lej na dno wraku. Do uszczelnienia kadłuba zużyto łącznie 160 ton betonu, 15 ton stali i 30 ton kształtowników stalowych i prętów oraz 150 m sześć. drewna. Roboty, łącznie z podniesieniem wraku, trwały 7 miesięcy.

Z jeziora na złom

Aby wypompować wodę z "Androsa", ściągnięto jednostki ratunkowe "Smok" i "Herkules". Kiedy rozpoczęto pompowanie, wyłoniły się dwa problemy. Pierwszym było zapychanie się pomp przez różne drobne przedmioty, w tym także resztki ludzkie.

Nurek podczas prac na wraku.
Drugi był bardziej prozaiczny i rozpoczął się wraz z pogłoską o bogactwach w ładowniach "Androsa". Ktoś z robotników pochwalił się widocznie znalezionymi drobiazgami ze złota i gruchnęła wieść o rabowanych z wraku bogactwach. Napisała o tym lokalna i krajowa prasa, a czujny Urząd Bezpieczeństwa rozpoczął węszenie, przesłuchania i pierwsze aresztowania. Okazało się jednak, że na "Androsie" żadnych skarbów nie było oprócz osobistych przedmiotów ofiar tragedii.

W dniu 17 listopada 1948 roku "Andros" wynurzył się na rufie o 4 m i na dziobie o 2,5 metra. Bardzo ostrożnie przeholowano wrak na Starą Świnę i tam na mieliźnie ponownie zatopiono. Ostateczne usunięcie "statku - widma" nastąpiło w 1952 roku, kiedy to ekipa "Rak" ponownie podniosła jednostkę z dna i przeholowała na jezioro Dąbie. Tam "Andros" pocięty został na złom.
I trzymali to w tajemnicy przez 12 lat.



Ekipa fińskich nurków z organizacji Badewanne, zajmującej się od ponad 15 lat poszukiwaniem wraków w rejonie Zatoki Fińskiej, odnalazła zatopiony w 1914 roku rosyjski krążownik "Pallada". Odkrycie poszukiwacze ujawnili z okazji kolejnej rocznicy tragedii krążownika i zbliżającej się 100. rocznicy wybuchu I wojny światowej.



Krążownik rozpoczął służbę w rosyjskiej marynarce w lutym 1911 roku. Mierzący 137 metrów długości, rozwijał prędkość ponad 47 km/h i był doskonale uzbrojony jak na owe czasy.

"Pallada" zatonęła 11 października 1914 roku. Trafiła w niego torpeda wystrzelona przez niemiecką łódź podwodną U-27.

Statek przełamał się na pół i w ciągu zaledwie 2 minut zniknął pod wodą. Na jego pokładzie było niemal 600 osób. Nikt nie ocalał.

Badewanne o swoim odkryciu w 2000 roku poinformowało w głębokiej tajemnicy jedynie państwową służbę konserwatorską. Jak tłumaczy organizacja chodziło o to, by ochronić wrak, który jest masowym grobowcem, przed intruzami.

Kilka fotek jeszcze w komentarzach.