
Puszcza Piska. Wybrał się turysta-myśliwy na łowy. Wziął sobie miejscowego przewodnika, Władka. Idą. Na przodzie przewodnik z siekierą, z tyłu myśliwy ze strzelbą. Nagle... wyłazi z krzaczorów niedźwiedź! Zamarł Władek, niedźwiedź też stoi.
- Chodź tu... - szepce przewodnik.
Z tyłu cisza.
- Chodź tu!
Z tyłu nic się nie dzieje, więc Władysław - teatralnym szeptem - warczy:
- CHODŹ TU, K🤬A!
A zza pleców turysta szepce:
- Władziu, po c🤬ja go wołasz? Przecież to niedźwiedź!
- Chodź tu... - szepce przewodnik.
Z tyłu cisza.
- Chodź tu!
Z tyłu nic się nie dzieje, więc Władysław - teatralnym szeptem - warczy:
- CHODŹ TU, K🤬A!
A zza pleców turysta szepce:
- Władziu, po c🤬ja go wołasz? Przecież to niedźwiedź!