Główna Poczekalnia (11) Soft (1) Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
👾 Zmiana domeny serwisu - ostatnia aktualizacja: 2025-07-22, 21:51
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 20:07

#zoofil

WAMPIR ZE STEFANKOWIC
JoSeed • 2025-06-19, 17:53
Połowa lat 90tych ubiegłego wieku to żniwo seryjnych morderców. Policji trudno było wszystkich chwytać, a ci naśladowali wzajemnie swoje czyny. Jednym z najbrutalniejszych przestępców tamtego okresu był niepozorny, młody człowiek – Mariusz Sowiński.
Morderca. Gw🤬ciciel. Zoofil. Gerontofil.

Mariusz Sowiński urodził się w 1976 roku w Jarosławcu ( wieś położona w województwie lubelskim, w powiecie hrubieszowskim, w gminie Uchanie).
W dzieciństwie był ofiarą przemocy domowej ze strony ojca, podobnie zresztą jak reszta domowników.
W 1987 roku, młodszy brat Mariusza, 10-latek, powiesił się. Po tym tragicznym wydarzeniu matka z dziećmi przeniosła się do Stefankowic. Rodzina miała zacząć wszystko od nowa. Kobieta ponownie wyszła za mąż, lata mijały, Mariusz w tym czasie uczęszczał do szkoły i nie szło mu w niej najlepiej.
Jak wspominano w Stefankowicach:
- Zdolny to on nie był, co to , to nie. Tylko podstawówkę ledwo skończył, jakoś go przepchnęli. Ale po co mu szkoły, skoro i tak miał zostać na gospodarce? wyrośnięty był, silny, pracowity...
Jak opowiadali podczas przesłuchań znajomi, Sowiński nie był lubiany. Miał pseudonim Niemowa, bo ciężko było usłyszeć z jego ust jakieś ciekawe zdanie.



MORDERCA
Mariusz Sowiński rozpoczął swoją “działalność”, gdy miał tylko 18 lat. Zgw🤬cił i zabił cztery kobiety.

1. Zofia K. (63 lata) - 9.10.1994, Stefankowice.
Pani Zofia była spokojną mieszkanką drewnianego domku w Stefankowicach. Mieszkańcy ją lubili, a sama była osobą bardzo religijną. Do tego stopnia, że w swoim mieszkaniu organizowała lekcje religii. Tam poznała Sowińskiego – nieobecnego, skrytego introwertyka, bez przyjaciół, zacięcia do nauki i pasji.
Tego dnia Mariusz opijał swoją pierwszą pracę - w składzie buraczanym. Wracając do domu, kompletnie pijany, wszedł do drewnianego domu Zofii K. Jak stwierdzi prokurator i biegły – był pod wpływem silnych bodźców seksualnych. Kobieta otworzyła mu, bo przecież się znali. Sowiński zaczął ją dusić, aż ta straciła przytomność i stała się sina. Nie puszczał. Ciągnąc za szyję dowlókł zwłoki na wersalkę, rozebrał i brutalnie zgw🤬cił. Po wszystkim wyrzucił ciało kobiety do studni. Ciało znaleziono już następnego dnia. Kobieta była tak zmasakrowana, że rodzina nie uzyskała pozwolenia na otwarcie trumny.
W tym przypadku podejrzewano i aresztowano najbliższego sąsiada ofiary.

2. Antonina E. (80 lat) - 26.11.1995, Kułakowice.
Tego wieczoru Sowiński uczestniczył w alkoholowej libacji w Teratynie. Miejscowość ta znajduje się 7 kilometrów od jego rodzinnych Stefankowic. Zdecydował się wrócić do domu pieszo. Przechodząc przez Kułakowice, naszła go ochota na seks. Silne żądze spotęgował alkohol. W pobliżu Sowiński dostrzegł światło, w należącym do 80-letniej Antoniny budynku mieszkalnym. Podszedł do domu i zapukał w okno. Kobieta nie usłyszała odpowiedzi na pytanie „kto tam?” i ze strachu uciekła na strych.
Morderca wyłamał okno i dopadł 80-latkę. Choć ta wzywała pomocy przez okno, zwyrodnialec zaczął ją dusić. Łamał jej żebra kolanami i dwa razy zgw🤬cił, gdy była nieprzytomna. Na koniec sprawca podpalił jej dom - dla zatarcia śladów. Z płonącego budynku kobietę zdołali wynieść sąsiedzi. Zmarła kilka dni później w szpitalu, przed śmiercią wyznała, że zna sprawcę, jednak nie wyjawi jego nazwiska, bo nie chce mu złamać jego młodego życia...

3. Wiesława Ł. (36 lat) - 5.08.1996, Hrubieszów.
Wracając z pobliskiego Hrubieszowa Sowiński zajechał na pobliskie działki, bo zachciało mu się pić. Jak wynika z jego zeznań, kątem oka dostrzegł 36-letnią Wiesławę . Kobieta była matką dwójki dzieci. Poczekał na odpowiedni moment i zaatakował ofiarę. Zeznał on, że młoda, pracująca kobieta bardzo go podnieciła – chciałem się z nią kochać ...
Sowiński dusił Wiesławę drutem. Młoda kobieta była silniejsza od zabitych wcześniej staruszek, więc ten musiał bić ją pięściami po twarzy. Gdy straciła przytomność, zabrał ją na sąsiednią działkę, rozebrał i dwukrotnie zgw🤬cił. „Dzieła” dokończył scyzorykiem, który wbił jej prosto w serce. Po wszystkim wepchnął ciało kobiety na druty, zabrał jej zegarek i wrócił rowerem do domu… Zwłoki kobiety zostały znalezione na terenie ogródków działkowych.
O to zabójstwo prokuratura oskarżyła również bliskiego sąsiada ofiary - był on przetrzymywany w areszcie ok 6 mcy...

4. Genowefa D. (67 lat) - 31.08.1997, Stefankowice.
Tego dnia w Stefankowicach odbywały się dożynki, w których uczestniczył również będący na przepustce z wojska Mariusz Sowiński. Mężczyzna do nocy spożywał alkohol. W drodze powrotnej odezwały się żądze (zeznał, że alkohol bardzo potęgował jego ochotę na seks) i zaczął szukać kolejnej ofiary. Znalazł – niewidomą, 63-letnią Genowefę. Historia zatoczyła koło, bo 3-lata wcześniej zgw🤬cił on kobietę, jednak śledztwo z powodu braku dowodów zostało umorzone.
Zwyrodnialec wykorzystał ślepotę kobiety. Zadusił ją kablem od radia. Akta sprawy wskazują, że to najbrutalniejsza ze wszystkich jego zbrodni. Bił kobietę pięściami i nogami, łamał żebra, a gdy ta straciła przytomność – dwa razy ją zgw🤬cił. W zeznaniach powie potem, że się z nią „kochał”.

Po gruntownym przesłuchaniu wszystkich uczestników imprezy, policja 4 września 1997 roku zatrzymała Sowińskiego.
W Zamościu postawiono mu zarzut zabójstwa i zgw🤬cenia Genowefy S.



ZEZNANIA
Mężczyzna opowiedział śledczym ze szczegółami o wszystkich zbrodniach. Od razu przyznał się do zarzutów. Opowiedział też o swoim dzieciństwie. Jako 10-latek był świadkiem samobójstwa swojego brata. Czuł popędy seksualne do zwierząt i ludzi od małego dziecka. Podkreślał, że nie mógł nad nimi zapanować.
W wieku 15 lat zaczął interesować się zwierzętami ze swojego gospodarstwa. Łapał kury, skręcał im kark a później gw🤬cił. To samo działo się z krowami. Wieszał je na drzewie w lesie lub dusił łańcuchem, a później zaspokajał swoje chore fantazje. Bez skrępowania mówił o tym, że “u niego w domu była spokojna krowa i obywał z nią stosunki, gdy tylko miał okazję”.



PROCES
Proces ruszył w 1998 roku i wzbudzał ogromne emocje.
Na pierwszej rozprawie, ojciec jednej z ofiar, Wiesławy Ł., zaatakował Sowińskiego siekierą, ranił go w plecy. Został aresztowany, ale za wstawiennictwem wojewody zamojskiego i okolicznej społeczności mężczyzna został zwolniony.
Gdy sprawa została wznowiona, postawiono Sowińskiemu zarzut poczwórnego zgw🤬cenia i zabójstwa. Aby przekonać wszystkich, że jest on bezwzględny, prokurator wciąż przypominał o tym, że po jednym z zabójstw zabił wszystkie krowy swojej ofiary, a później odbywał z nimi wszystkimi stosunek seksualny.
Obrona zaś przyjęła, że Sowiński jest chory psychicznie, dlatego nie powinien odpowiadać za swoje czyny.
W jego sprawie powołano 20 biegłych z zakresu psychologii i seksuologii.

Opinia biegłych seksuologów i psychiatrów:
- Ma przeciętny iloraz inteligencji, cec🤬je go mała pewność siebie, woli trzymać się na uboczu, stara się unikać konfliktów, dlatego raczej ulega innym, jest nieśmiały i mało spontaniczny. […] Dominującym zachowaniem seksualnym podejrzanego stał się sadyzm. Zadawanie cierpień ofiarom (kobietom lub zwierzętom) ulegało stopniowej transformacji i ostatecznie stało się nie mniej ważne, a w istocie ważniejsze od samego współżycia. Duszenie kobiet i zwierząt było początkowo dokonywane głównie w celu obezwładnienia ofiar. Jednak z czasem na skutek wyuczenia, zachowania agresywne stały się elementem koniecznym praktyk seksualnych (bodźcem seksualnym). Dewiacja […] nie jest schorzeniem psychicznym, tylko zaburzeniem preferencji seksualnej (parafilią.


Wizja lokalna

WYROK
Sowiński nigdy nie okazał skruchy, a w czasie procesu sądowego odwołał zeznania. Uważał, że jest niewinny, a przyznał się dla sławy.

Sąd Okręgowy w Zamościu wymierzył mu karę dożywotniego pozbawienia wolności z możliwością warunkowego przedterminowego zwolnienia po odbyciu 50 lat kary. Będzie to rok 2047 - Mariusz Sowiński będzie miał wtedy 71 lat.
Sąd Apelacyjny w Lublinie również go podtrzymał, uzasadniając faktem, iż Sowiński stanowi zagrożenie dla otoczenia. Wyrok jest ostateczny i prawomocny.

ODBYWANIE KARY

Sowiński odbywa karę w Zakładzie Karnym Rzeszów-Załęże, w celi jednoosobowej na oddziale terapeutycznym. Kilkukrotnie składał w trakcie kary pozwy do sądu: przeciwko ojcu jednej z jego ofiar, który zaatakował go siekierą, od którego żądał 13 tysięcy złotych odszkodowania za „obrażenia i straty moralne”, przeciwko dwóm policjantom, którzy go wtedy eskortowali – żądał od nich po 80 tysięcy złotych za to, że „nie zapewnili mu odpowiedniej ochrony”, oraz 360 zł za „zniszczoną odzież”, w innej sprawie – przeciwko Prokuratorowi Okręgowemu w Zamościu, od którego żądał 500 tysięcy złotych odszkodowania za to, że „prokurator miał być nieuprzejmy i nie zezwolić na dokładne zapoznanie się z aktami sprawy”, zaś ostatnie powództwo Sowiński wytoczył w 2010 roku przeciwko Radiu Lublin. Za użyte wobec niego w eterze określenie „wampir”, żądał od radia odszkodowania w wysokości 500 tysięcy złotych. Wszystkie powództwa wytoczone przez Sowińskiego zostały prawomocnie oddalone.

W trakcie odbywania kary ukończył kurs czeladnika w zawodzie koszykarz-plecionkarz.

Od 2004 roku stara się o ułaskawienie od kolejnych prezydentów RP: Aleksandra Kwaśniewskiego, Lecha Kaczyńskiego, oraz w 2011 roku – Bronisława Komorowskiego. W uzasadnieniu podkreślał, że podczas zbrodni doznawał objawień Trójcy Świętej i Matki Boskiej.
Jak na razie wszystkie prośby, z powodu negatywnej prognozy kryminologicznej (postępującej progresji zaburzeń seksualnych) zostały rozpatrzone negatywnie na etapie sądowym, i tym samym pozostawione bez dalszego biegu. ..


Rejestr Skazanych Przestępców Seksualnych.
WAMPIR Z MARIANOWA
JoSeed • 2025-05-01, 15:17
Kto ty jesteś? Pluta mały.
Jaki znak twój? Topór biały.
Gdzie ty mieszkasz? W Suchym Lesie.
Co ty niesiesz? Trupa niesę.
Co z nim zrobisz? Już sam nie wiem.
Gdzie uciekasz? Zabić siebie.
Tam jest drzewo, wejdę na nie. Nie dostaną mnie ci dranie.
A co potem? Jak duch wrócę, no i klątwę na was rzucę...


Lata 70-te, Wielkopolska...
Poznańskie dzieci powtarzały ten wierszyk, a w całej Wielkopolsce i lubuskiem, nakręcała się spirala strachu.
Gdy się ściemniało, pustoszały ulice, podwórka i przydomowe ogrody. Ludzie się bali... Całą Polską wstrząsnęły okrutne zbrodnie mężczyzny, który uciekł ze szpitala psychiatrycznego, a następnie wymordował rodziny w Pąchach i Suchym Lesie. Był bezwzględny.
Wkrótce okazało się, że milicja poszukuje seryjnego mordercy- wampira, pedofila i zoofila.


JÓZEF PLUTA




Pluta urodził się 16.03.1932 roku w Marianowie, koło Sierakowa, województwo wielkopolskie. Pracował jako leśnik/robotnik leśny (różne źródła różnie podają), miał żonę oraz piątkę dzieci. Najmłodsze w wieku trzech lat.
Mówi się, że był przystojnym i dobrze zbudowanym mężczyzną, przez co podobał się wielu kobietom. Pluta miał jednak 'inne preferencje'...

PIERWSZA ZBRODNIA
Aniela B. była sąsiadką Pluty. Wieczorem, 27 lutego 1973 wyszła z domu, by jeszcze przed snem skorzystać z zewnętrznej toalety, sławojki. W drodze do drewnianej budki usłyszała jednak niepokojące głosy dochodzące z obory. Postanowiła to sprawdzić. Uchylając drzwi od budynku gospodarczego, ujrzała scenę, której z pewnością się nie spodziewała. Na gorącym uczynku przyłapała Józefa na współżyciu z jedną z owiec. Na swoje nieszczęście kobieta zaczęła grozić Plucie, że o całym zdarzeniu poinformuje mieszkańców wsi. Józef w obawie przed ujawnieniem jego zboczonych zapędów, pod wpływem impulsu postanawia zabić Anielę. Kobieta w pierwszej kolejności zostaje uderzona w głowę tępym przedmiotem, a następnie uduszona przez sprawcę gołymi rękoma. Morderca musiał pozbyć się zwłok. Zaciąga ciało do pobliskiego brzegu Warty i wrzuca je w głęboki nurt rzeki. Józef, cały rozemocjonowany wraca do domu. Kładzie się do łóżka i próbuje zasnąć.

Mąż Anieli zaniepokojony długą nieobecnością małżonki postanawia wyjść z domu i ją odszukać. Tuż przed oborą, na świeżym śniegu odnajduje ślady po niedawnej szamotaninie. Trop ciągniętego ciała prowadzi do rzeki. Mąż Anieli wzywa MO, funkcjonariusze zaczynają poszukiwania osobnika, który jak wyszlo z oględzin miejsca zbrodni musiał mieć przemoczone buty...
Pierwszym sprawdzanym jest sąsiad małżeństwa B, właśnie Józef Pluta.
Milicjanci udają się do jego domu, gdzie na strychu odnajdują przemoczone buty. Domniemany dowód tego, że Pluta musiał wejść do Warty wraz ze zwłokami, by ułatwić im szybszy spływ razem z nurtem rzeki. Po odnalezieniu butów, u Józefa dochodzi do załamania. Przyznaje się on do winy i ze szczegółami opisuje, jak doszło do morderstwa.
Za ten czyn Pluta zostaje skazany przez Sąd Wojewódzki w Poznaniu na karę 12 lat pozbawienia wolności. Sąd zalecił jednocześnie umieszczenie na pewien czas w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym. Po odbyciu niewielkiej części kary (na początku 1976 roku) Józef Pluta trafił więc do zakładu w Obrzycach. Tam miał poddać się leczeniu.

POBYT W SZPITALU
W czasie pobytu w więzieniu udaje psychicznie chorego. Dzięki jego działaniom po dwóch latach ciężkiego pobytu za kratami (jako seksualny degenerat był gnębiony przez współwięźniów) trafia do szpitala dla psychicznie chorych w Obrzycach. Tam Pluta poczuł się jak ryba w wodzie. Ba, stał się nawet ulubieńcem pań.
Szybko też, posiadając pewne doświadczenie dekarskie, zaczął być zatrudniany poza szpitalem. Pewnego dnia jego zdolności postanowił wykorzystać jeden z lekarzy, który w podpoznańskim Suchym Lesie budował willę. Mało tego, wypożyczono go do pracy zupełnie postronnym osobom. W ten właśnie sposób, na przełomie lat 1977-1978 trafił do Suchego Lasu, gdzie na posesji sąsiadującej z domem rodziny K. (jego późniejszymi ofiarami) pomagał budować domek jednorodzinny jednemu z mieszkańców Poznania. Wówczas to stołował się po sąsiedzku u rodziny K. Miał jak w raju.
Jednak wszystko, co dobre szybko się kończy i tak skończył się czas obserwacji psychiatrycznej i trzeba było wrócić do celi. Nieopatrznie poinformował go o tym lekarz... Józef, mając w pamięci prześladowania w zakładzie karnym, nie chce wracać za kraty. Postanawia uciec.

MORDERSTWO W PĄCHACH
W nocy z 9 na 10 września 1979 roku Pluta ucieka ze szpitala i udaje się w swoje rodzinne strony. Następnego dnia wieczorem dociera do miejscowości Pąchy, małej osady w głębi lasu, gdzie nawet dzisiaj trudno o zasięg sieci komórkowej (niżej zdjęcia współczesne domu w Pąchach).





Niewielkie gospodarstwo zamieszkuje tutaj Teresa S. wraz z rodziną. Józef poznał kobietę jeszcze w czasie swojego pobytu w szpitalu. Adres jej domu odnaleziono w notesie, który Pluta miał zawsze ze sobą. Rodzina, nieświadoma zagrożenia przyjmuje mordercę pod swój dach. Spożywają wspólną kolację.
Do dzisiaj nieznana jest przyczyna, "iskra zapalna", która uruchomiła dalszy ciąg nieszczęśliwych zdarzeń mających miejsce tego wieczora. Znane są jednak skutki.
Następnego ranka ciała odkrył wychowanek S.
Teresę S. odnaleziono w kuchni. Nawet dla funkcjonariuszy widok był przerażający. Kobieta na swoim ciele posiadała liczne rany rąbane, a jej głowa została zmasakrowana. W pokoju obok znajdowały się kolejne dwa ciała. Męża Teresy, Jana oraz ich trzynastoletniej córki Zdzisławy (dziewczynka przed śmiercią została zgw🤬cona).
Z opisu miejsca zbrodni dowiedzieć możemy się, że nawet śledczy nie mieli okazji spotkać się do tej pory z tak brutalnym zabójstwem. Ślady krwi oraz pierza z poduszek były obecne dosłownie wszędzie., na ścianach, na suficie. Po wymordowaniu rodziny Józef udał się do stodoły. W czasie okrutnego morderstwa przebywał tam niczego nieświadomy senior rodziny - Wojciech J. Pluta przy pomocy siekiery ciesielskiej rozpołowił czaszkę osiemdziesięciolatka.
Sprawę powiązano z Józefem Plutą., ale on już się ukrywał...

LIST GOŃCZY
13.09 1979 roku został wystawiony i opublikowany list gończy za Józefem Plutą. Prasa okrzyknęła mordercę mianem Wampira z Marianowa. Spirala strachu nakręcała się, a wokół Pluty zaczęły narastać coraz to nowsze legendy. Jako wieloletni pracownik leśny dobrze znał teren i potrafił skutecznie się ukrywać. Ten fakt był przyczynkiem do powstania teorii, jakoby Pluta był komandosem z wojskowym przeszkoleniem. Potrafił świetnie władać nożem i był skłonny zabić każdą osobę, która stanęła mu na drodze.



ZABÓJSTWO RODZINY K.
Następnej zbrodni dokonał 20 października 1979 roku w Suchym Lesie. Zaatakował siekierą rodzinę K., sąsiadów lekarza, którego dom remontował w trakcie pobytu w „psychiatryku”. Dwie osoby zabił, dwie ciężko ranił.

OBŁAWA
Dnia 29 października 1979 roku trzech rolników zauważyło wampira na skraju zagajnika tuż przy miejscowości Karna. Natychmiast powiadomiono milicję. Rozpoczęła się obława. Funkcjonariusze MO wraz z oddziałami ZOMO oraz miejscowymi rolnikami uzbrojonymi w siekiery i widły otoczyli las. Pętla wokół ukrywającego się Pluty zacisnęła się ciasno.

Wampira ukrywającego się w koronach drzew dostrzegł jeden z milicjantów. Wymierzył w jego kierunku broń i kazał zejść, lecz ten nie reagował. Spróbowano wejść na sąsiednie drzewo i strącić w jakiś sposób Józefa na ziemie, jednak plotka o tym, że Pluta świetnie rzuca nożem, kazała wszystkim zachowywać szczególną ostrożność. W końcu postanowiono ściąć drzewo wraz z mężczyzną siedzącym na jego czubku.

Pluta wiedział, że to koniec. Nie chciał wrócić do więzienia.
Oficjalny raport mówi o tym, że Pluta postanowił sam odebrać sobie życie, wieszając się przy pomocy rzemienia na gałęzi, na której się ukrywał. Skórzany rzemień nie utrzymał jednak wagi ciała, zerwał się, powodując upadek Pluty z wysokości. Józef zmarł z powodu obrażeń czaszki, roztrzaskując ją przy zderzeniu z ziemią.

Jest też inna teoria. Według niektórych, funkcjonariusze i rolnicy dokonali samosądu na Plucie, a następnie upozorowali samobójstwo mordercy.
Jaka jest prawda? Zapewne nigdy się nie dowiemy. Jego nagła śmierć przekreśliła również szansę na poznanie motywów, którymi kierował się, dokonując kolejnych zbrodni...
Migrant, który został zatrudniony przez lokalnych mieszkańców obwodu Biełgorodu do pracy na swoim terenie, zgw🤬cił ich psa



Król polski zoofilem? Tak o Bolesławie Śmiałym mówiły księgi, w tym między innymi kronika Kadłubka. Jednakże rewelacje o jego szczególnym i patologicznym umiłowaniu zwierząt są zwykłym, choć kilkusetletnim, FAKE NEWSEM. Czym zasłużył sobie na te (i inne) oszczerstwa? Tego dowiecie się z dzisiejszego materiału.
Pożar w stadninie koni
~Angel • 2017-10-19, 9:03
8 października 2017r w jednej z wiosek w rejonie Baszkirii doszło do pożaru stadniny koni.
Na miejsce wezwano straż pożarną oraz policję. OD samego początku wszystko wskazywało iż pożar nie był przypadkiem. Cała stadnina objęta była monitoringiem którego przeglądaniem zajęła się policja.
Wzrok funkcjonariuszy przyciągnął pewien osobnik który wtargnął na teren stadniny i zainteresował się jedną z klacz.
Mężczyzna "zgw🤬cił" klacz a po całym zajściu zauważył kamery monitoringu i postanowił zatrzeć ślady swojego zboczenia. Podpalił siano magazynowane w jednym z budynków gospodarczych licząc iż ognień strawi całą stadninę.
Mężczyzna został zidentyfikowany i aresztowany. Podczas przesłuchań przyznał się do winy.







I love cow
konto usunięte • 2011-01-28, 15:04


Dobra dz🤬ka

Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

 Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 5,00 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 3 miesiące. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem