Takie działania prowadzi SM w Łodzi od ok. 3 lat. Chodzi o 2 rzeczy: towar z niewiadomych źródeł (najczęściej są to ubrania, sprzęt AGD itd., ale zdarzają się też owoce i warzywa), a także brak zgody na handel w danym miejscu. Z reguły takie "targowisko" powoduje ogromny syf w całej okolicy, rozdeptane trawniki, walające się puste pudła itd. O niszczeniu legalnej konkurencji (stoiska wyglądają dokładnie tak samo, ale mają wyznaczone na chodniku miejsca - kas fiskalnych mieć nie muszą) nie wspominam.
I teraz tak: cały towar skonfiskowany przez SM w Łodzi jest zwracany po okazaniu faktury zakupu lub udowodnieniu, że produkujemy go sami (wystarczy mieć działkę lub ogródek i poświadczyć to na piśmie). Jaki efekt? Na kilka tysięcy pudeł zwracanych jest kilkanaście, w porywach kilkadziesiąt! W większości to towar z przemytu, lub, jak w ww. przypadku, najprawdopodobniej kradzione (np. przez pracowników) z hurtowni/sadów owoce i warzywa. Potem stawiamy starszą babcię która dostaje za dzień 20 zł i w razie czego tłumaczy się, że to z jej działki. W tym przypadku ten awanturujący się koleś to zapewne jeden z "zarządzających" całym tym interesem

Takie "układy" wypływają masowo praktycznie po każdych bardziej nasilonych kontrolach SM. No i sama babcia miała absolutnie gdzieś, że wywalił te pomidory. W normalnej sytuacji pozwoliła by je zabrać, a na drugi dzień odebrała i sprzedała chociażby sąsiadom. Inna sprawa, że musiałaby hodować je na ogromną skalę skoro, bo nikt normalny nie hoduje tyle nie myśląc o ich sprzedaży.
Aha, jestem zwolennikiem wolnego rynku, ale teren miejski jest miejski i to miasto ma prawo nim zarządzać. Poza tym chodnik służy do chodzenia, tak samo jak trawnik służy do tego, aby rosła tam trawa. W Łodzi jest naprawdę bardzo dużo wyznaczonych miejsc do handlu - również przy chodnikach - za dosłownie kilka złotych dziennie. Są tam stragany, są tam też babcie handlujące pietruszką, które do emerytury nie dorobią, bo ktoś sprzedaje tą pietruszkę za kilka groszy kawałek dalej.