
Leci w samolocie w jednym rzędzie: 2 Arabów (od strony okna) i Ż__ (od przejścia). Ż__ w jarmułce, pejsy, te sprawy - wyluzowany kompletnie - rozpiął kołnierzyk, zdjął buty.
Arabowie patrzą na niego nienawistnie. Po godzinie lotu jeden z nich wstaje i mówi:
- Idę po Colę.
Ż__ na to:
- Ależ nie, ja pójdę, po co się przeciskać.
I poszedł. W tym czasie Arab napluł mu do buta. Ż__ wraca, daje Colę Arabowi.
Po kolejnej godzinie drugi Arab mówi:
- Idę po Colę.
Ż__ jak poprzednio:
- Ja pójdę.
I poszedł. Drugi Arab napluł mu do drugiego buta. Ż__ wraca, daje Cole Arabowi.
Po godzinie samolot ląduje. Ż__ zbiera się zapina kołnierzyk, założył jednego buta, skrzywił się i mówi:
- Znowu ta straszna nienawiść między naszymi narodami - to plucie do butów, to szczanie do Coli...
Arabowie patrzą na niego nienawistnie. Po godzinie lotu jeden z nich wstaje i mówi:
- Idę po Colę.
Ż__ na to:
- Ależ nie, ja pójdę, po co się przeciskać.
I poszedł. W tym czasie Arab napluł mu do buta. Ż__ wraca, daje Colę Arabowi.
Po kolejnej godzinie drugi Arab mówi:
- Idę po Colę.
Ż__ jak poprzednio:
- Ja pójdę.
I poszedł. Drugi Arab napluł mu do drugiego buta. Ż__ wraca, daje Cole Arabowi.
Po godzinie samolot ląduje. Ż__ zbiera się zapina kołnierzyk, założył jednego buta, skrzywił się i mówi:
- Znowu ta straszna nienawiść między naszymi narodami - to plucie do butów, to szczanie do Coli...