Richard Dawkins - Biolog,ewolucjonista,jeden z czołowych naukowców,z łatwością odpowiada na pytanie reporterki.
📌
Ukraina ⚔️ Rosja
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 9:44
demonkuba16 napisał/a:
a dinozaury w końcu istniały czy nie?
nie istniały, bóg podrzucił ich skamieliny, żeby testować naszą wiarę, lol
ojojoj napisał/a:
A przed starym testamentem nie zyl nikt. bo ST zaczyna sie od stworzenia swiata. to bylo jakies 4 tys lat temu
![]()
Jakbyś był taki oczytany jak Ci się wydaje to byś wiedział, że kościół nie neguje naukowych teorii dotyczących powstania (wszech)świata...
Tylko najbardziej tępi ortodoksi, którzy nie dostrzegają symboliki w Piśmie Świętym, nadal wierzą, że Ziemia ma 4 tysiące lat, a wszyscy ludzie wywodzą się od jednej pary stworzonej kilka dni później przez Boga.
Otóż nie - kościół obecnie tłumaczy zapisy z Księgi Rodzaju, jako symboliczne właśnie. Jako zapis który miał ułatwić rozumienie świata ówczesnym, nie pojmującym jeszcze ogromu wszechświata, ludziom.
Teraz biblijny akt stworzenia życia tłumaczy się jako symboliczne ukazanie całego procesu rozwoju życia, aż do momentu gdy nasi przodkowie zyskali świadomość i wolną wolę (podczas gdy dotychczas kierowali się jedynie instynktem) - oczywiście nadal, według nauczania kościoła, to wszystko stało się z woli Bożej i oczywiście również nie 4 tysiące lat temu...
Używając w celu prześmiewczym, przeciwko wierzącym i kościołowi, argumentu jakoby wierzyli w to że świat ma 4 tysiące lat, świadczy o Tobie, że (chociaż jesteś ateistą) nie jesteś w niczym lepszy od tych ortodoksów, którzy faktycznie tak wierzą i za wszelką cenę odrzucają naukowo dowiedzione fakty.
Tak jak rozsądny wierzący nie odrzuca faktów naukowych, tak mający za grosz inteligencji (a nie tylko wiedzy) ateista po prostu nie wierzy w żadnych bogów, i zachowuje to dla siebie, a nie przekonuje na siłę wszystkich do swoich racji.
I nie - nie jestem księdzem... Wręcz przeciwnie - jestem "cywilem", z kościołem mam obecnie wspólnego tylko tyle co obecność na mszy w jakieś większe święto, a moje pojmowanie wiary już dawno odbiegło dosyć poważnie od nauczań KK.
Ot, po prostu uważałem na lekcjach religii bardziej od Ciebie...
Nie wiem czy bliżej mi do ateizmu czy wiary (niektórzy nazwali by to kryzysem wiary), ale wkurza mnie, gdy do dyskusji pchają się najbardziej Ci którzy najmniej wiedzy mają danym w temacie. Więc łaskawie jak chcesz wypowiadać się na temat jakiejkolwiek wiary/religii, to najpierw ją poznaj (i to nie tylko powierzchownie).
Dla tego w powyższym poście nie przytaczam żadnych przykładów z Islamu, czy też Buddyzmu, bo o tych i innych religiach wiem niewiele, i nie zamierzam błaźnić się pisząc o tym nieaktualne głupoty.
@El-Miczelov - argument o "4 tysiącach lat" jest bardzo celny, bo pokazuje pewien ogólny kierunek w jakim idzie Kościół i jego "nauczanie" - w średniowieczu np. Kościół nie miał nic przeciwko paleniu "czarownic", wybijanie innowierców nie było uznawane za grzech, Ziemia była płaska a w niebie żyła Bozia. To wszystko były ŚWIĘTE słowa Papieża (wg. katolików Papież jest "prawą ręką Boga" a jego głos jest głosem Pana, jest on też nieomylny), w miarę upływu czasu, gdy okazało się że Ziemia nie jest płaska a w niebie nie ma Bozi (a innowierców jest za dużo żeby ich wszystkich wybić
te "święte" ustalenia Papieża się zmieniły (choć ponoć jest on nieomylny). Tak samo było z antykoncepcją, in-vitro i oczywiście ewolucją - najpierw totalne odrzucenie, potem, gdy okazało się, że nie da się z tym walczyć (bo np. ewolucja to głos rozsądku i 100% pewnik, a nie jakaś tam chora teoria a antykoncepcja w krajach Trzeciego Świata to kwestia "być albo nie być" dla całych wiosek i miast), Kościół zaczął dostosowywać swoje "nauczanie" do zmian. Przyjmując, że rozdział "stworzenia świata" w Biblii jest naginany i niezgodny z prawdą, nalezy też przyjąć, że WSZYSTKO w Biblii mogło zostać "nagięte" - Arka Noego, płonące krzaki, potopy, rózne cuda-niewidy no i oczywiście Dżizas - tego wszystkiego mogło nie być, to tylko przenosnia dostosowana poziomem do "ciemnego ludu" żeby mógł to zrozumieć i pojąć. Stąd tylko krok do twierdzenia: cały ten "Bóg" to tylko przenośnia dla ciemnego ludu...
Kto nie idzie naprzód ten się cofa...
Nie można argumentować, że dana wiara jest zła, lub jest nieprawdziwa "bo obecnie odchodzi od dawnych założeń". Równie dobrze można by to samo powiedzieć o nauce - jest zła i nieprawdziwa bo ciągle się rozwija. Bo pomimo, że tyle już wiemy, to nadal jesteśmy tak wielu rzeczy niepewni i je badamy, by nieraz dojść do wniosków, całkowicie zmieniających nasze poglądy na te rzeczy.
Dawniej Kościół głosił, że Ziemia ma 4 tysiące lat - obecne nauki Kościoła musiały dostosować się do odkryć, które temu zaprzeczają i dają pewność, że tak jednak nie jest.
Dawniej naukowcy głosili, że Ziemia jest centrum Wszechświata - Kopernik udowodnił, że jest inaczej i astronomowie musieli się do tego dostosować, chcąc dalej się i swoją wiedzę o wszechświecie, rozwijać.
Nie można argumentować, że dana wiara jest zła, lub jest nieprawdziwa "bo obecnie odchodzi od dawnych założeń". Równie dobrze można by to samo powiedzieć o nauce - jest zła i nieprawdziwa bo ciągle się rozwija. Bo pomimo, że tyle już wiemy, to nadal jesteśmy tak wielu rzeczy niepewni i je badamy, by nieraz dojść do wniosków, całkowicie zmieniających nasze poglądy na te rzeczy.
Dawniej Kościół głosił, że Ziemia ma 4 tysiące lat - obecne nauki Kościoła musiały dostosować się do odkryć, które temu zaprzeczają i dają pewność, że tak jednak nie jest.
Dawniej naukowcy głosili, że Ziemia jest centrum Wszechświata - Kopernik udowodnił, że jest inaczej i astronomowie musieli się do tego dostosować, chcąc dalej się i swoją wiedzę o wszechświecie, rozwijać.
Właśnie zmienność dogmatów dowodzi jak złym systemem jest dana religia - np. moja babcia uczyła się, że masturbacja to zło, że seks oralny i analny (nawet w legalnym, kościelnym małżeństwie) to zło (bo nie prowadzą do wytrysku) i że trzeba się z tego wyspowiadać i nie czynić ponownie, niewyspowiadanie się prowadzi do wiecznego gnicia w piekle. Aktualnie nauka kościoła jest taka, że anal i oral są OK jeżeli się jest a) w związku małżeńskim b) stosunek nie jest "pełny" = nie prowadzi do wytrysku. Powoli lansuje się też tezę "mniejszego zła" (podobną do antykoncepcji w Afryce w kontekście AIDS) - że jeżeli masz do wyboru "duży" grzech (cudzołóstwo czyli seks pozamałżenski) albo "regulowanie" napięcia seksualnego masturbacją - w takim przypadku masturbacja jest, może nie wskazana, ale dozwolona. Oznacza to ni mniej ni więcej, że pokolenie mojej babci żyło w niewiedzy co jest dobre a co złe i nieświadomie myślało że popełnia grzech (i często go zatajało przy spowiedzi popełniając jeszcze większy grzech) a teraz okazuje się nagle, że całe te setki lat życia w grzechu nie są wazne, bo dogmaty się zmieniły i już nie jest to "karane". O ile może w przypadkach babć lubiących anala i grzejących się przez to w piekle nie jest to takie istotne, to już w kontekście osób które np. zgineły, bo mówiły że Ziemia jest kulą albo zostaly niesłusznie skazane w procesach inkwizycyjnych za jakieś "grzechy" które teraz grzechami już nie są - stawia to "rozwój" Kościoła w złym świetle...
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie