
📌
Ukraina ⚔️ Rosja
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 6:16

Dziwi mnie że rozwalili tylko nadbudówkę. Ja bym wrzuciła do środka i podziwiała fontannę.
RzecznyPotwor napisał/a:
A ja później jeżdżę po całym mieście i tojki szukam żeby się załatwić.
A gacie coraz cięższe

psyhepl napisał/a:
Taka petarda jest jak granat, wystarczy obkleić ja jakimiś metalowymi elementami i masakra
Za młodu wrzucało się petardy kalibru grubszego ołówka do butelek. Cud, że mi i kolegom oczu nie powybijali, bo odłamki koło uszu potrafiły świstać.
Internetu jeszcze wtedy nie było, w każdym razie w Polsce.
Stary_Pierwiastek napisał/a:
Za młodu wrzucało się petardy kalibru grubszego ołówka do butelek. Cud, że mi i kolegom oczu nie powybijali, bo odłamki koło uszu potrafiły świstać.
Internetu jeszcze wtedy nie było, w każdym razie w Polsce.
My za młodu robiliśmy tak
Jakąś mocną petardę hukową obciążało się kamieniem
I wrzucało do słoja wypełnionego benzyną
Efekt: Wilka kula ognia..
Pewnie zainteresują szczegóły
W lesie stał wbetonowany słup z rury.Nie wiem do czego służył,ale zawsze tam byl.
Zrobiliśmu całą miednicą emaliowaną prochu ,wsypaliśmy do worków foliowych , załadowaliśmy tą rurę i zalaliśmy betonem.
Rura była gruba ,wiercenie otworu do odpalania zajęło pół dnia ,bo kiedyś nie było wkrętarek ,tylko korbka i wiertła z marchewki od ruskich.
Rura nie wybuchła. Oderwała się w całości na wysokości poziomu betonu i spadła przy szpitalu.
Teraz jest tam wieża widokowa ,a przewodniki podają że od przystanku obok szpitala jest do niej 1600m.
W domu była policja, Sprawa ucichła tylko przez to że jeden z nas był synem wysoko postawionego partyjniaka.
U nas wszyscy strzelali. Saletrę przynosił kolega ,którego brat pracował zakładach mięsnych,siarka leżała przy torach obok koksowni.
Największym problemem był więgiel drzewny,bo nie było wtedy grilla ,musieliśmy robić sami.

Zrobiliśmu całą miednicą emaliowaną prochu ,wsypaliśmy do worków foliowych , załadowaliśmy tą rurę i zalaliśmy betonem.
Rura była gruba ,wiercenie otworu do odpalania zajęło pół dnia ,bo kiedyś nie było wkrętarek ,tylko korbka i wiertła z marchewki od ruskich.
Rura nie wybuchła. Oderwała się w całości na wysokości poziomu betonu i spadła przy szpitalu.
Teraz jest tam wieża widokowa ,a przewodniki podają że od przystanku obok szpitala jest do niej 1600m.
W domu była policja, Sprawa ucichła tylko przez to że jeden z nas był synem wysoko postawionego partyjniaka.
U nas wszyscy strzelali. Saletrę przynosił kolega ,którego brat pracował zakładach mięsnych,siarka leżała przy torach obok koksowni.
Największym problemem był więgiel drzewny,bo nie było wtedy grilla ,musieliśmy robić sami.
Nikt nie ucierpiał,Tam gdzie spadła to akurat były jakieś chaszcze zaszpitalne. Nie wiedzieliśmy nawet że gdzieś poleciała Pochowaliśmy się
a potem byliśmy przekonani że się rozsypała..
Niestety wszystko się szybko rozniosło.
a potem byliśmy przekonani że się rozsypała..
Niestety wszystko się szybko rozniosło.
Można powiedzieć że szczęśliwe zakończenie! Dzięki za podzielenie się historią.
Znałem gościa co się bawił w robienie domowych dużych petard (potrafiły roznieść średniej wielkości drzewa) , sprawa się rypła jak składowanie polprodukty zajęły się ogniem. Ogień został szybko opanowany także obyło się bez strat, a po rozmowie z Rodzicami całkowicie porzucił ten rodzaj hobby
Znałem gościa co się bawił w robienie domowych dużych petard (potrafiły roznieść średniej wielkości drzewa) , sprawa się rypła jak składowanie polprodukty zajęły się ogniem. Ogień został szybko opanowany także obyło się bez strat, a po rozmowie z Rodzicami całkowicie porzucił ten rodzaj hobby

trawa napisał/a:
U nas wszyscy strzelali. Saletrę przynosił kolega ,którego brat pracował zakładach mięsnych,siarka leżała przy torach obok koksowni.
Największym problemem był więgiel drzewny,bo nie było wtedy grilla ,musieliśmy robić sami.
Łza się w oku kręci ... Też zbierałem siarkę na torach.
Dla niewtajemniczonych: PKP cysternami woziła siarkę wydobywaną koło Tarnobrzegu. Siarkę podgrzewano i lano do cystern. Część wlała się do środka, a część nie (a kto by się przejmował) i jako skorupa jechała sobie na wagonach przez Polskę i odpadała sobie kawałkami. Czasami drobnymi, a czasem całkiem spore bryły potrafiły spaść.
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie