

podpis użytkownika
Powiedzcie proszę że pogib.A ja później jeżdżę po całym mieście i tojki szukam żeby się załatwić.
A gacie coraz cięższe

Taka petarda jest jak granat, wystarczy obkleić ja jakimiś metalowymi elementami i masakra
Za młodu wrzucało się petardy kalibru grubszego ołówka do butelek. Cud, że mi i kolegom oczu nie powybijali, bo odłamki koło uszu potrafiły świstać.
Internetu jeszcze wtedy nie było, w każdym razie w Polsce.
Tak p🤬lisz teraz, ale jakbyś miał internety w latach 90-tych też byś wrzucił.
Tak p🤬lisz teraz, ale jakbyś miał internety w latach 90-tych też byś wrzucił.
Jakby sadistic istniał za czasów karbidu to serwery musiały by być wielkości małego miasta.
Za młodu wrzucało się petardy kalibru grubszego ołówka do butelek. Cud, że mi i kolegom oczu nie powybijali, bo odłamki koło uszu potrafiły świstać.
Internetu jeszcze wtedy nie było, w każdym razie w Polsce.
My za młodu robiliśmy tak
Jakąś mocną petardę hukową obciążało się kamieniem
I wrzucało do słoja wypełnionego benzyną
Efekt: Wilka kula ognia..
Ulubiona zabawa to było strzelanie ze słupków ogrodzeniowych ,to gotowy moździerz. Pewnego dnia przesadziliśmy.
Za to dostałem największy wp🤬l w życiu od ojca.
Jest coś takiego jak smarownica kapturowa. Kiedyś była powrzechna w przemyśle i było tego oporowo. To była gotowa skorupa,wystarczyło zrobić trochę prochu ,lont spreparować ze zwykłego sznurowadła i iść daleko za miasto. Do największych wchodziło pół litra,to już nie były żarty. Do słoików to napychaliśmy mieszankę nawozów z xxx + prosty inicjator,bo nie wystarczy zapalić.
Ulubiona zabawa to było strzelanie ze słupków ogrodzeniowych ,to gotowy moździerz. Pewnego dnia przesadziliśmy.
Za to dostałem największy wp🤬l w życiu od ojca.
Zaciekawiło mnie co też odstawiliscie?


Zrobiliśmu całą miednicą emaliowaną prochu ,wsypaliśmy do worków foliowych , załadowaliśmy tą rurę i zalaliśmy betonem.
Rura była gruba ,wiercenie otworu do odpalania zajęło pół dnia ,bo kiedyś nie było wkrętarek ,tylko korbka i wiertła z marchewki od ruskich.
Rura nie wybuchła. Oderwała się w całości na wysokości poziomu betonu i spadła przy szpitalu.
Teraz jest tam wieża widokowa ,a przewodniki podają że od przystanku obok szpitala jest do niej 1600m.
W domu była policja, Sprawa ucichła tylko przez to że jeden z nas był synem wysoko postawionego partyjniaka.
U nas wszyscy strzelali. Saletrę przynosił kolega ,którego brat pracował zakładach mięsnych,siarka leżała przy torach obok koksowni.
Największym problemem był więgiel drzewny,bo nie było wtedy grilla ,musieliśmy robić sami.
Pewnie zainteresują szczegóły W lesie stał wbetonowany słup z rury.Nie wiem do czego służył,ale zawsze tam byl.
Zrobiliśmu całą miednicą emaliowaną prochu ,wsypaliśmy do worków foliowych , załadowaliśmy tą rurę i zalaliśmy betonem.
Rura była gruba ,wiercenie otworu do odpalania zajęło pół dnia ,bo kiedyś nie było wkrętarek ,tylko korbka i wiertła z marchewki od ruskich.
Rura nie wybuchła. Oderwała się w całości na wysokości poziomu betonu i spadła przy szpitalu.
Teraz jest tam wieża widokowa ,a przewodniki podają że od przystanku obok szpitala jest do niej 1600m.
W domu była policja, Sprawa ucichła tylko przez to że jeden z nas był synem wysoko postawionego partyjniaka.
U nas wszyscy strzelali. Saletrę przynosił kolega ,którego brat pracował zakładach mięsnych,siarka leżała przy torach obok koksowni.
Największym problemem był więgiel drzewny,bo nie było wtedy grilla ,musieliśmy robić sami.
Ooo k🤬asz, to ładną rakietę zmontowaliscie! Jestem ciekaw jaka była Wasza reakcja jak zobaczyliście że słup poleciał do góry i zaczął spadać parabolą

a potem byliśmy przekonani że się rozsypała..
Niestety wszystko się szybko rozniosło.
Znałem gościa co się bawił w robienie domowych dużych petard (potrafiły roznieść średniej wielkości drzewa) , sprawa się rypła jak składowanie polprodukty zajęły się ogniem. Ogień został szybko opanowany także obyło się bez strat, a po rozmowie z Rodzicami całkowicie porzucił ten rodzaj hobby

U nas wszyscy strzelali. Saletrę przynosił kolega ,którego brat pracował zakładach mięsnych,siarka leżała przy torach obok koksowni.
Największym problemem był więgiel drzewny,bo nie było wtedy grilla ,musieliśmy robić sami.
Łza się w oku kręci ... Też zbierałem siarkę na torach.
Dla niewtajemniczonych: PKP cysternami woziła siarkę wydobywaną koło Tarnobrzegu. Siarkę podgrzewano i lano do cystern. Część wlała się do środka, a część nie (a kto by się przejmował) i jako skorupa jechała sobie na wagonach przez Polskę i odpadała sobie kawałkami. Czasami drobnymi, a czasem całkiem spore bryły potrafiły spaść.