Opowieść wigilijna w wersji niemieckiej: duchem przeszłości jest blond nazista, teraźniejszości transgenderowy pedał a przyszłości c🤬k mohamet- fanatyczny wyznawca islamu.
📌
Ukraina ⚔️ Rosja
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 18:10
Kobiety chcą równouprawnienia...
Tymczasem one mają Tłusty Czwartek i Dzień Kobiet, a my co?
Dzień faceta, którego nikt nie obchodzi.
Tymczasem one mają Tłusty Czwartek i Dzień Kobiet, a my co?
Dzień faceta, którego nikt nie obchodzi.
Cześć, obecnie mam 26 lat i muszę to w końcu z siebie wyrzucić, bo do dziś mam traumę. Może od początku.
W gimnazjum miałem starszą dziewczynę (ja 14, ona 17). Okazała się nimfomanką, co w tamtym czasie było dla mnie plusem.
Po jej wyjeździe do Niemiec i naszym rozstaniu, byłem strasznie niewyżyty + okres dojrzewania, miałem wtedy 15 lat.
W każda wolną chwilę musiałem sobie ulżyć ręką przy filmach xxx.
Pewnego dnia odcięli mi internet.
Wytrzymałem 3 dni, po czym musiałem poszukać fapfolderu w domu. Po godzinach szukania byłem zmuszony to zrobić pod panią z gazetki z supermarketu.
Mijały kolejne dni, było mi bardzo ciężko.
Pewnego dnia, około 12, leżę sobie spokojnie w łóżku i słyszę dziwne dźwięki z góry. Wytężam słuch. Ktoś mocno zarzyna moją sąsiadkę i to ostro bo aż wali o podłogę i jęczy jak w azjatyckich pornosach analnych.
Generał po takim okresie suszy powstał w moment, twardość skały. Robię co muszę, czuję się spełniony.
Kolejnego dnia jakieś krzyki na klatce, wychodzę i pytam co się stało.
Okazało się, że pani Ola po 70-ce wczoraj miała atak padaczki wraz z zawałem i już jej z nami nie ma.
Tak, po połączeniu faktów, trzepałem kuca do odgłosów umierającej 70-latki próbującej zawołać pomoc...
Trochę trauma do dziś i wstyd przed samym sobą...
W gimnazjum miałem starszą dziewczynę (ja 14, ona 17). Okazała się nimfomanką, co w tamtym czasie było dla mnie plusem.
Po jej wyjeździe do Niemiec i naszym rozstaniu, byłem strasznie niewyżyty + okres dojrzewania, miałem wtedy 15 lat.
W każda wolną chwilę musiałem sobie ulżyć ręką przy filmach xxx.
Pewnego dnia odcięli mi internet.
Wytrzymałem 3 dni, po czym musiałem poszukać fapfolderu w domu. Po godzinach szukania byłem zmuszony to zrobić pod panią z gazetki z supermarketu.
Mijały kolejne dni, było mi bardzo ciężko.
Pewnego dnia, około 12, leżę sobie spokojnie w łóżku i słyszę dziwne dźwięki z góry. Wytężam słuch. Ktoś mocno zarzyna moją sąsiadkę i to ostro bo aż wali o podłogę i jęczy jak w azjatyckich pornosach analnych.
Generał po takim okresie suszy powstał w moment, twardość skały. Robię co muszę, czuję się spełniony.
Kolejnego dnia jakieś krzyki na klatce, wychodzę i pytam co się stało.
Okazało się, że pani Ola po 70-ce wczoraj miała atak padaczki wraz z zawałem i już jej z nami nie ma.
Tak, po połączeniu faktów, trzepałem kuca do odgłosów umierającej 70-latki próbującej zawołać pomoc...
Trochę trauma do dziś i wstyd przed samym sobą...
Część materiałów na tej stronie jest widoczna tylko dla zalogowanych użytkowników
Zaloguj się lub zarejestruj aby je zobaczyć.
Zostań użytkownikiem Premium - wyłącz reklamy i wspieraj serwis!
Zaloguj się lub zarejestruj aby je zobaczyć.
Zostań użytkownikiem Premium - wyłącz reklamy i wspieraj serwis!
-W CV napisał Pan, że posiada doświadczenie w pracy w międzynarodowej korporacji.
-Tak, pracowałem na kasie w Tesco.
-Tak, pracowałem na kasie w Tesco.
Mieszkaniec Chicago Mosze Rosenfeld często chodził na wyścigi i obstawiał ze zmiennym szczęściem. Pewnego dnia zauważył interesującą rzecz. Przed kolejnym wyścigiem do jednego z koni podszedł rabin i pobłogosławił go.
Ku zdziwieniu Rosenfelda koń, nie uważana za faworyta wychudzona chabeta, wygrał wyścig. Podobnie w następnym wyścigu - wygrał koń błogosławiony przez rabina. Przed kolejnym wyścigiem Rosenfeld postawił 50 baksów na kolejnego konia błogosławionego przez rabina i wygrał 250 dolarów. Po tym, konsekwentnie przez kolejne wyścigi obstawiał błogosławione konie. Wygrał 150 tys baksów.
Przed kolejnym wyścigiem, w trakcie dłuższej przerwy, pobiegł do banku i wycofał wszystkie oszczędności. Zdążył podpatrzyć, który koń zainteresował rabina i postawił to, co wygrał plus oszczędności - razem 300 tysięcy baksów. Ku jego rozpaczy koń biegł wolno, a potem potknął się, przewrócił i zdechł na torze.
Zrozpaczony Mosze zaczął biegać po terenie i szukać rabina. Znalazł go i zapytał:
- Rabi, jak to może być, że pobłogosławiony przez ciebie koń, po tym paśmie sukcesów, nawet do mety nie dobiegł, tylko zdechł?!
- Aj, Mosze - westchnął rabin - jak ty byś częściej bywał w synagodze, to byś odróżniał błogosławieństwo od modlitwy za konających.
Ku zdziwieniu Rosenfelda koń, nie uważana za faworyta wychudzona chabeta, wygrał wyścig. Podobnie w następnym wyścigu - wygrał koń błogosławiony przez rabina. Przed kolejnym wyścigiem Rosenfeld postawił 50 baksów na kolejnego konia błogosławionego przez rabina i wygrał 250 dolarów. Po tym, konsekwentnie przez kolejne wyścigi obstawiał błogosławione konie. Wygrał 150 tys baksów.
Przed kolejnym wyścigiem, w trakcie dłuższej przerwy, pobiegł do banku i wycofał wszystkie oszczędności. Zdążył podpatrzyć, który koń zainteresował rabina i postawił to, co wygrał plus oszczędności - razem 300 tysięcy baksów. Ku jego rozpaczy koń biegł wolno, a potem potknął się, przewrócił i zdechł na torze.
Zrozpaczony Mosze zaczął biegać po terenie i szukać rabina. Znalazł go i zapytał:
- Rabi, jak to może być, że pobłogosławiony przez ciebie koń, po tym paśmie sukcesów, nawet do mety nie dobiegł, tylko zdechł?!
- Aj, Mosze - westchnął rabin - jak ty byś częściej bywał w synagodze, to byś odróżniał błogosławieństwo od modlitwy za konających.
Rozmawia dwóch myśliwych:
- Stary wyobraź sobie. Idę ostatnio przez las, patrzę a tam w oddali na polanie stado 200 wilków...
- Nie no, nie możliwe. Tylu to w województwie nie ma.
- No może i racja, ale ze 100 było.
- Co ty gadasz? Jakie 100? Wilki taką watahą nie chodzą.
- Nie no stary, no ale 50 było na pewno.
- Jakie 50 niemożliwe. To chyba wszystkie wilki z okolicznych lasów by się zbiegać musiały.
- No dobra, ale było ich ze 20. No i wyobraź sobie, widzę te wilki na tej polanie... podchodzę bliżej... i bliżej... patrzę... a to pieńki były.
- Stary wyobraź sobie. Idę ostatnio przez las, patrzę a tam w oddali na polanie stado 200 wilków...
- Nie no, nie możliwe. Tylu to w województwie nie ma.
- No może i racja, ale ze 100 było.
- Co ty gadasz? Jakie 100? Wilki taką watahą nie chodzą.
- Nie no stary, no ale 50 było na pewno.
- Jakie 50 niemożliwe. To chyba wszystkie wilki z okolicznych lasów by się zbiegać musiały.
- No dobra, ale było ich ze 20. No i wyobraź sobie, widzę te wilki na tej polanie... podchodzę bliżej... i bliżej... patrzę... a to pieńki były.
Moja uda krzyczą: "Siłownia!"
Moje sadło błaga: "Dieta!"
Ale moje serce mówi: "Jutro"
A ja zawsze podążam za głosem serca.
Moje sadło błaga: "Dieta!"
Ale moje serce mówi: "Jutro"
A ja zawsze podążam za głosem serca.
Żali się facet znajomemu:
- Miałem takiego pięknego węża ogrodowego, mówię ci, ręczna robota dziadka, wąż miał ponad kilometr i był cenną pamiątką rodzinną, a tu wczoraj przyszedł komornik i zabrał mi tego węża.
- A za co?
- Nie wiem, powiedział, że za długi.
- Miałem takiego pięknego węża ogrodowego, mówię ci, ręczna robota dziadka, wąż miał ponad kilometr i był cenną pamiątką rodzinną, a tu wczoraj przyszedł komornik i zabrał mi tego węża.
- A za co?
- Nie wiem, powiedział, że za długi.
Ucięło człowiekowi głowę. Tułów biega, tryska krwią i się trzęsie.
- Tu jestem, tu jestem! - krzyczy głowa. Po chwili namysłu dodaje:
- Po cholerę się tak wydzieram? Przecież uszy są tutaj...
- Tu jestem, tu jestem! - krzyczy głowa. Po chwili namysłu dodaje:
- Po cholerę się tak wydzieram? Przecież uszy są tutaj...
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie