

Mosian napisał/a:
Dziwne bo ja jestem z 84 od 1 do 3 klasy dostawaliśmy linijka od wychowawczyni za każde przewinienie tylko kilku uczniów tych najlepszych ta moja wychowawczyni to była postawna baba jednego kolegę jak podniosła za uszy to aż się po nadrywały się . Także nie zaprzeczaj bo tak było jak pisze kolega Dogip a ty Marcinku to byłeś lizus który widział łaskę księdza z bliska .
Rocznik 81, Gliwice - u nas było to nie do przyjęcia, jakieś fizyczne kary względem uczniów. Jedną z największych "afer" jaką pamiętam, to jak ksiądz za fraki wywalił z klasy kumpla za "niegrzeczność". Któremu należało linijką trzasnąć na odlew w pysk tak na prawdę, bo przeginał. Ale już wtedy ksiądz miał później problemy i go przesunęli czasowo heheh Dlatego rzeczywiście napiszcie, skąd jesteście, bo to są społeczne ciekawostki z historii współczesnej.
Tak, czy inaczej, żadnych cz🤬chów u mnie, jak i u was wtedy w szkole nie było.

dogip napisał/a:
To chyba szkoła. Kiedyś było inaczej. Jak coś się narozrabialo to kara była na miejscu. Drewnianą linijką po obu łapach. A jak byłeś debilem i poskarżyłeś się rodzicom to powtórka była w domu. Lata 90.
U nas w latach 90-tych, to już tylko ksiądz napierdzielał linijką. Ok dostałem kilka razy i nigdy się nie przyznałem. Od nauczyciela to ostatnio dostał kumpel chyba w 89. Karczycho zaliczył za skakanie po ławkach tak pięknie, że aż spadł z ławki na której stał. Nigdy później go na ławce nie widziałem. Oj, piękne to były czasy, nie to co teraz mówią "nie krzycz na dziecko bo będzie miało niską samoocenę" poj🤬i psychologowie. A później wyrasta egoista i pyszałek jakiego świat nie widział, który już ma zj🤬e życie, ponieważ w żadnym związku mu nie wyjdzie, bo przecież żona/mąż nie będzie się nad nim/nią cyckał, tak jak mamusia. Do szkoły chodziłem w Bieszczadach.