lapps -> wziąłem to stąd, że w jednym z wywiadów powiedział coś w tym stylu - zresztą nie pierwszy raz. Cechą charakterystyczną dla Korwina jest wypowiadanie swoich poglądów i przekonań często w sposób taki, że zwrot wyrwany z kontekstu zmienia znaczenie i podchwycony przez jego przeciwników działa na jego niekorzyść.
Tak samo jak stwierdzenie, że kobiety nie powinny mieć prawa głosu, podczas gdy chodziło mu o to, że w małżeństwie kobieta prawie zawsze głosuje tak samo jak jej mąż, bo żyjąc w związku najczęściej wzajemnie przesiąkają swoimi poglądami, w związku z czym głosowanie przestaje być jej świadomym wyborem, a wyborem tego na co głosuje mąż, który (również zazwyczaj, choć nie zawsze) jest bardziej zainteresowany polityką, przez co poprzez odpowiednią argumentację ma możliwość wpływać na poglądy swojej żony.
Korwin jest pragmatykiem, który bardziej od poprawności politycznej ceni sobie realne wartości i praktyczne efekty działań. To z kolei odbija się czkawką i przekłada na kiepski wynik wyborczy mimo racjonalnych i odpowiednio uargumentowanych poglądów.
Coś podobnego robi PiS, który choć czasem ma dobre pomysły, wprowadza je w taki sposób, że sami dają argumenty opozycji, by je krytykować. Pierwsze z brzegu przykłady, poza intronizacją Jezusa:
- Likwidujemy gimnazja! Rzucone hasło, bez odpowiedniego przygotowania odnośnie kosztów i organizacji tego jak sprawnie przenieść nauczycieli z gimnazjów do podstawówek i szkół średnich, co dało opozycji argument w stylu "dziesiątki tysięcy nauczycieli do zwolnienia"
- Deportować innowierców! Też hasło z mocną reakcją opozycji, choć deportacja miałaby dotyczyć tylko tych, którzy nie chcą się asymilować i nie szanują wartości panujących powszechnie w kraju. Czyli tak jak to powinno wyglądać w każdym kraju, gdzie szkodliwe jednostki się izoluje - wsadza się do więzienia, jeśli są obywatelami lub deportuje, jeśli są obcokrajowcami. Oczywiście głupotą było odniesienie do wyznania, bo człowiek mianujący się chrześcijaninem, a czynnie działający na szkodę kraju, który go gości powinien wylecieć tak samo jak każdy inny, jeśli tylko jest go gdzie wywalić.
Tak samo jak w domu - jak dziecko coś niszczy celowo to dostaje szlaban lub inną karę, a jak zrobi to jego kolega, to się go więcej do domu nie wpuszcza.
konto usunięte
2016-11-21, 16:03
Lysack napisał/a:
...
to chyba powinno byc
"potrafi rzucić hasłem o
brzmieniu/wydzwieku w stylu "kaleki są pasożytami w tym kraju" o ile dobrze zrozumialem bo przekaz to byl inny
Fakt - sam mam syndrom Korwina i zdarza mi się powiedzieć/napisać coś, co może zostać zinterpretowane w różny sposób. Przykład masz powyżej
Bo chodziło mi o przekaz idący z samego zwrotu, gdzie teoretycznie użyłem poprawnego słowa, choć lepszym słowem istotnie byłoby brzmienie lub wydźwięk, które dawałoby mniejsze pole do interpretacji
Jod123 napisał/a:
Żart niezły, ale...
Chyba Cię pocieszę. Albo zasmucę. Nie wiem.
To nie była żadna "intronizacja", tylko jakaś ściema polskojęzycznego Episkopatu.
Wszystkim, którzy nie ogarniają tematu radzę przeczytać komunikat episkopatu w tej sprawie a nie domniemywać, o geznezie zabawy tam tez można przeczytać.
Wolę patrzeć na zabawy chrześcijan, bo to z nimi jesteśmy tu i teraz niż alternatywne, bo jak wiadomo te napływowe kończą się w koziej dupie.
Czekamy na intronizację Pottera Harrego na króla Anglii
konto usunięte
2016-11-21, 19:12
Jezus Królem Polski, Maryja Królową. W Tebach też rządzili syn z matka i kiepsko się to skończyło
eligurf -> częściowo masz rację, ale jeśli chodzi o kryzys w krajach zachodnich to jest on dość poważny. Owszem, ich gospodarka ma się jeszcze całkiem nieźle, ale to trochę tak jakbyś miał dobrą pracę i jakieś oszczędności, ale od tygodnia intensywnie pada i nie zamierza przestać. Za oszczędności stawiasz wały, ale wiesz dobrze, że jeśli będzie padać dalej to zaraz zaleje zarówno Twój dom jak i firmę, w której pracujesz. Polska z kolei to taki trochę ubogi rolnik, który zawczasu przewidział, że tylko jego grunt daje mu stabilność, więc kupił sobie ziemię na wyżynie. Powódź dla Polski nie jest jakimś wielkim zagrożeniem, gorzej z mieszkańcami zatopionych terenów, którzy będą szukać oazy i pożywienia, a jak nie znajdą go sami, to wezmą siłą.
Warto obserwować politykę zagraniczną nie tylko na poziomie medialnym, ale po prostu jeśli chodzi o działania podejmowane przez rządy. Nie trzeba być politologiem, żeby zaobserwować, że trwają przygotowania do wojny. No może, że to zupełny przypadek, że większość krajów Europy w ostatnich latach mocno zwiększyła wydatki na obronę. I choć tego nie widać w oficjalnym budżecie na wojsko, to jednak budżet się zwiększył. Coraz więcej wydaje się na rezerwy żywności, wspiera się innowacyjne projekty pod warunkiem zakazu sprzedaży ich patentu zagranicę, a nawet z klauzulą utajenia rozwiązań technicznych, budując drogi tworzy się nieuzasadnione ekonomicznie, ale strategiczne punkty, których zniszczenie odetnie możliwość poruszania się drogą lądową. No może, że autostrady na kilkumetrowym wzniesieniu, o pochyleniu nasypu niemożliwym do pokonania przez jakikolwiek pojazd czy osobę pieszą bez odpowiedniego sprzętu robi się po to żeby nie tworzyć pochylenia na odcinku kilku kilometrów.
I wcale nie cieszy mnie to, że idea lewicowej Unii się sypie. Unia Europejska z założenia jest spoko, o ile dotyczy ułatwień w międzynarodowym handlu, wzajemnego wsparcia w kryzysowych sytuacjach (a nie regularnego transferu pieniędzy), ułatwień w przekraczaniu granic itp. Jednak wolałbym, żeby to była współpraca na zasadzie zakupów grupowych czy operacji win-win, a nie kombinowania jak tu się wzajemnie wykorzystać w maksymalnym stopniu, bo do tego to się obecnie sprowadziło.
UE ma sens jeśli chodzi o kwestie jednakowe lub dla różnych krajów członkowskich. Bo zamiast wykonywać kontrolę jakości towaru sprowadzanego z Chin czy USA przez każdy kraj z osobna, łatwiej i taniej będzie przeprowadzić ją raz pod kątem wszystkich wymogów stawianych przez różne kraje. Jednak ktoś "mądry" stwierdził, że lepiej opracować wspólne wymagania zamiast wspólnej realizacji. I tym sposobem gdy Niemcy chcą jeść proste banany, to my też musimy. I nie za bardzo mamy możliwość dyskusji, bo 'jesteśmy we wspólnocie', podczas gdy my chcemy tylko by te banany były smaczne i w miarę tanie.