




- jak wyskoczę z 15 piętra i zacznę mocno machać rękami to delikatnie wyląduję na trwaniku
- albo, że jak w ostatniej fazie lotu złapię się kraweznika to też nawet kapelusz z głowy mi nie spadnie
- że możliwym jest nasikanie (mocz) do baku i diesel pojedzie... bo diesle to na wszystkim jada
itd..
Z mojego punktu widzenia niemożliwym jest przekonanie mnie do jakiegokolwiek totalnego absurdu (bez obrazy ma tu na myśli byty a'la bóg) - więc po co mam strzepić język?
A ludzie niech sobie wierzą w co chcą - co mi do tego?
Do tych walczących ateistów, wiara nie polega na tym, iż wiemy, że coś istnieje ale właśnie na tym, że nie wiemy, a wierzymy
Tak więc wszyscy ci którzy próbują udowodnić na siłę drugiej stronie swoją racje, są po prostu śmieszni... Dziękuję.
Dla mnie, ateisty, tzw. walczący ateista jest synonimem debila, hejtera, który posiadł kilka wyświechtanych argumentów z forów dla jehowych. To samo dotyczy walczących katolików.

I zawsze będziemy wpadać w paradoksy typu:
Jeśli wszystko jest ewolucyjną adaptacją do otoczenia, to i sama teoria ewolucjonizmu jest adaptacją do otoczenia. Wobec tego nie musi być ona prawdziwa
Oj, mocno pojechałeś. Szukasz paradoksu tam, gdzie go nie ma. Ewolucja i adaptacja to różne pojęcia. Nikt nie stwierdził, że WSZYSTKO jest "ewolucyjną adaptacją do otoczenia" (w ogóle skąd to pojęcie?).
(tak jak nasz aparat wzrokowy wyewoluował w konkretnym kierunku,
To też bzdura. Nasz aparat ewoluował, o kierunkowości możemy mówić w teologicznej ewolucji, w którym mamy stworzyciela. Ewolucja z założenia jest bezkierunkowym procesem. Kierunkowy jest dobór - zachęcam do lektury.
lecz, jak podaje fizyka, nie oddaje ona choćby trochę przybliżonej części obrazu faktycznego obiektu, takim jakim jest naprawdę; BADANIA WIĘC NASZE OPIERAMY NA PRZYBLIŻONYM STOSUNKU).
I znowu pudło. Nauka (pomiar) nie polega na doświadczeniach zmysłowych, choć usilnie starasz się tak to przedstawić.
[biblia] jest to księga w której są spisane zasady moralne, i na tej księdze opiera się porządek znanego nam teraz świata.
Nie ulegajmy emocjom...


@up
Nie wiem, co to jest "ateiźm", ale wiem, że w języku polskim występuje takie zjawisko jak "odmiana przez przypadki". Spoko, w gimnazjum będziesz to miał![]()
A co do tematu, mądre słowa, piwko![]()
Widzę, że kolega przegapił tą lekcje
o kim o czym o Ateizmie...


Nie dziękuj kretynie. Chcesz pomocy od tych, których obrażasz? Z dostępnego materiału zajebiście łatwo wywnioskować, o który dokument chodzi. Chyba, że jest się półgłówkiem.
Widzisz, gdyby Twoj ojciec przekazał Twojej matce, tylko zdrowe geny, to może umiałbyś teraz odróżniać zwykłe obrażanie od wypowiedzi przepełnionej sarkazmem...
Jest Bóg? Masz dowód? Nie.
Niema Boga? Masz dowód? Nie.
I nigdy nie będzie dowodu na żadną tezę.
Przypomniał mi się fragment anegdoty z Albertem Einsteinem (styl wypowiedzi może być zmieniony bo wale z pamięci):
- Profesorze, czyli uważa pan, że Boga nie ma?
Tak, nie widać go, więc go nie ma.
- Dobrze, ale czy ktokolwiek widział mózg profesora? Ktokolwiek poczuł, zobaczył, dotknął?
...
-No właśnie, pozostaje nam tylko wiara.


Oj, mocno pojechałeś. Szukasz paradoksu tam, gdzie go nie ma. Ewolucja i adaptacja to różne pojęcia. Nikt nie stwierdził, że WSZYSTKO jest "ewolucyjną adaptacją do otoczenia" (w ogóle skąd to pojęcie?).
To też bzdura. Nasz aparat ewoluował, o kierunkowości możemy mówić w teologicznej ewolucji, w którym mamy stworzyciela. Ewolucja z założenia jest bezkierunkowym procesem. Kierunkowy jest dobór - zachęcam do lektury.
I znowu pudło. Nauka (pomiar) nie polega na doświadczeniach zmysłowych, choć usilnie starasz się tak to przedstawić.
To rozumiesz pojęcie "ewolucja"? Jest to przystosowywanie się do warunków, w jakich dany organizm przebywa. Zresztą teoria ta ma u założenia już 20 aksjomatów, z których ciągle jest rozbudowywana. "Bezkierunkowy proces"? Zamilcz, jeśli nie wiesz o czym mówisz.
Jakże mogłoby być jakieś inne kryterium użyteczności nauk szczegółowych o faktach, jeśli nie właśnie doświadczenie: czy to empiryczne, czy to intelektualne? A te nie wyciągają zarazem wszystkich cech danego bytu: jesteśmy znów więc skazani na koherentność w nauce.
Dionizodoros - można napisać, że filozofowie TEŻ tworzli naukę, bo takie wtedy były czasy - zresztą czy oni byli w ich mniemaniu filozofami? Czy to myśmy ich tak zdefiniowali?. Nie znaczy, że filozofię można nazwać nauką, tak jak i wszystkie inne humanistyczne "nauki" - już nie wspominając o większości specjalizacji takie szkoły jak KUL ;-D
A czym się różni według ciebie nauka humanistyczna, od nauki ścisłej? Czyżby takich kryteriów nie było?
Filozofowie stworzyli metodologię nauki.
Ale naukę tworzyli również - pomijając już znanych matematyków: Talesów, Pitagorasów, Kartezjuszów, Leibnizów, w nauce doświadczalnej sukcesy również mieli:
Arystarch z Samos, pitagorejczyk, stworzył system heliocentryczny, w którym ziemia (oczywiście okrągła) kręci się dookoła słońca (nijaki Kopernik później z jego prac czerpał); Newton, który sam siebie określał mianem filozofa (jego badania przeprowadzane były również "metodą filozoficzną"). I tak dalej...
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie