Główna Poczekalnia (4) Soft (1) Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
👾 Zmiana domeny serwisu - ostatnia aktualizacja: 2025-07-22, 21:51
📌 Ukraina ⚔️ Rosja Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 12:03
Ostatnia walka Czerwonego Barona.

Vaux-sur-Somme, Francja, 21 kwietnia 1918 roku, godzina 12:00.

Dwie długie serie pocisków przeleciały koło trzypłatowego Fokkera i uderzyły w taflę rzeki wzbijając rządki małych fontann. Niemiecki pilot wtulił głowę w ramiona i pchnął manetkę gazu maksymalnie do przodu. Zdawał sobie sprawę z tego, że jego sytuacja jest niewesoła – jest poza linią frontu, nad nieprzyjacielskim terytorium, z nieubłaganym wrogiem siedzącym mu na ogonie. Jednak wizja kolejnego zwycięstwa przesłoniła mu zdrowy rozsądek. Wpił oczy w Sopwith Camela, który prowadzony ręką niedoświadczonego pilota miotał się kilkaset metrów przed nim i puścił kolejną serię. Chybił. Spojrzał za siebie. Drugi Camel cały czas ścigał go i ciągle się zbliżał. To już przestaje być zabawne. Jeszcze chwila, a znajdzie się w takiej odległości, z której na pewno nie spudłuje. Pora wiać.

Zostawia swoją niedoszłą ofiarę w spokoju, podrywa Fokkera do góry i skręca w lewo nad płaskowyż. Kątem oka zauważa nieregularną linię okopów i gniazda karabinów maszynowych. Zaczynają pluć ogniem w jego stronę. Ścigający go Camel również strzela.
Czuje mocne szturchnięcie w prawy bok i zaraz potem strugę ciepłej krwi spływającej po brzuchu. Ostry ból rozrywa klatkę piersiową. Chce zaczerpnąć powietrza, ale nie może. Płuca są już pełne krwi.

Ostatnim przebłyskiem świadomości kieruje Fokkera w dół i zmniejsza gaz. Czerwony trójpłatowiec opada na łąkę, podskakuje niezdarnie kilka razy i zatrzymuje się. Jego pilot umiera.



Mimo, że od śmierci Manfreda von Richthofena zwanego Czerwonym Baronem minęło już prawie sto lat do dzisiaj uchodzi on za ideał pilota myśliwskiego. Jego wolę walki i doskonałe opanowanie sztuki pilotażu stawiają sobie za wzór piloci wszystkich sił powietrznych świata.
Urodził się w maju 1892 roku we Wrocławiu w pruskiej rodzinie arystokratycznej. Kiedy miał cztery lata jego ojciec, baron Albrecht von Richthofen uległ wypadkowi, wskutek którego musiał przejść na wcześniejszą emeryturę. Rodzina wyprowadziła się z Wrocławia i zamieszkała w Świdnicy, w domu, który istnieje do dzisiaj.
Manfred miał szczęśliwe dzieciństwo. Podobnie jak dzieci innych arystokratów uprawiał szeroką gamę sportów – pływał, jeździł konno, a gdy nieco podrósł – także polował. Po ukończeniu szkół poszedł w ślady ojca wstępując do kawalerii. Po okresie treningowym został skierowany do 1 Regimentu Ułanów.

Trzy lata później wybuchła I Wojna Światowa. Richthofen stacjonujący ze swoim oddziałem w Ostrowie Wielkopolskim został skierowany na nieodległą granicę prusko-rosyjską.
Oblicze tej wojny to przede wszystkim okopy, zasieki i karabiny maszynowe, które skutecznie ograniczyły rolę kawalerii do zadań rozpoznawczych. Richthofen poczuł niedosyt adrenaliny i złożył podanie o przeniesienie do lotnictwa. Ku jego zdziwieniu zostało ono rozpatrzone pozytywnie.



Kapitan Manfred von Richthofen zwany Czerwonym Baronem

Siły powietrzne krajów biorących udział w wojnie były jeszcze w powijakach. Należy pamiętać, że od lotu braci Wright, którzy jako pierwsi wzbili się w powietrze pokraczną drewnianą maszyną pokonując dystans około 250 metrów minęło zaledwie dwanaście lat. Raptownie rozwijające się lotnictwo ciągle było w Europie sportem elitarnym, dostępnym tylko dla członków najwyższych sfer. Pilotów było niewielu i cieszyli się sławą porównywalną z dzisiejszymi celebrytami. Przeważnie znali się nawzajem osobiście z pokazów lotniczych i innych imprez, które uświetniali swoimi latającymi machinami. Teraz, kiedy wybuchła wojna dobrzy znajomi znaleźli się po przeciwnych stronach frontu.
Pierwsze walki powietrzne wyglądały groteskowo. Oto niemiecki pilot napotykał francuski samolot, za którego sterami siedział jego dobry kumpel. Machał więc przyjaźnie skrzydłami, na co Francuz odpowiadał identycznym gestem, po czym lecieli każdy w swoją stronę. Mimo tego z czasem brutalna wojna ogarnęła także przestworza.

Pozostawał problem uzbrojenia samolotów. Dotychczasowe maszyny służyły przecież wyłącznie celom cywilnym i nikomu wcześniej nie przyszło do głowy, by z aeroplanu strzelać do kogokolwiek lub zrzucać komuś na głowę śmiercionośne bomby. Piloci zaczęli więc kombinować w jaki sposób zrobić przeciwnikowi kuku. Najpierw zabierali do kabin… kamienie, którymi ciskali w powietrzu w samoloty wroga (to nie żart!). Potem zaczęli strzelać do nich z rewolwerów i pistoletów. Dopiero w drugim roku wojny zaczęto uzbrajać dwupłatowe myśliwce w karabiny maszynowe strzelające przez śmigło. Zestrzeliwane samoloty zaczęły spadać z nieba, a straty wśród pilotów gw🤬townie wzrosły.
Mimo tego w powietrzu nadal obowiązywał kodeks rycerski, którego śladów próżno by szukać na ziemi, gdzie żołnierze obydwu stron masakrowali się bez pardonu. Często zdarzało się, że po zestrzeleniu samolotu przeciwnika zwycięzca lądował obok, wyciągał wroga z roztrzaskanej maszyny i, jeśli ten jeszcze żył, wzywał pomoc. Pilotów wziętych do niewoli traktowano z pełną kurtuazją.

Pod koniec maja 1915 roku Richthofen ostał obserwatorem lotniczym i przez kilka letnich miesięcy latał na loty rozpoznawcze na froncie wschodnim. W sierpniu tego samego roku przeniesiono go do Belgii, gdzie zaczął służyć jako strzelec-bombardier. Miesiąc później odniósł pierwsze powietrzne zwycięstwo zestrzeliwując francuskiego Farmana. Samolot spadł jednak za linią wroga, co według ówczesnych surowych regulaminów uniemożliwiło zapisanie tego sukcesu na jego konto.
Nadal czuł jednak niedosyt. To ciągle nie było to… Niedługo potem poznał Oswalda Boelcke – niemieckiego asa myśliwskiego zwanego „ojcem taktyki walki powietrznej”. Spotkanie z nim wywarło na Manfredzie kolosalne wrażenie. Oto jego wzór! Jego bohater! On też chce być taki!

Za namową Oswalda Richthofen rozpoczął w październiku 1915 roku intensywny trening pilotażu, który ukończył pół roku później i otrzymał przydział do 2. Dywizjonu Bombowego. Pilotując dwumiejscowego Albatrosa CIII rozczarował dowódców – nie radził sobie z samolotem i raz cudem uniknął śmierci rozbijając maszynę podczas lądowania. Wkrótce jednak nadrobił braki warsztatowe i stał się jednym z najlepszych pilotów dywizjonu. W kwietniu 1916 roku odniósł swoje drugie powietrzne zwycięstwo zestrzeliwując francuskiego Nieuporta. Niestety – podobnie jak kilka miesięcy wcześniej samolot spadł za linią frontu i zwycięstwo nie zostało oficjalnie uznane.



Dwumiejscowy Albatros CIII, na którym Manfred von Richthofen nieomal się zabił.

Nieco później ponownie spotkał Oswalda Boelcke, który rekrutował pilotów do nowopowstającego dywizjonu myśliwskiego. Richthofen natychmiast zgłosił swój akces i został przyjęty. Jako pilot nowego dywizjonu odniósł swoje pierwsze oficjalnie uznane zwycięstwo we wrześniu 1916 roku. Niecały miesiąc później miał już na koncie pięć zestrzelonych maszyn Ententy – według alianckich standardów został więc lotniczym asem. 28 października 1916 roku śmierć w wypadku lotniczym poniósł Boelcke. To wydarzenie, którego był naocznym świadkiem wywołało u Manfreda olbrzymi wstrząs – uważał Boelcke za swojego mistrza i mentora.
„Ja jestem tylko pilotem myśliwskim. On był bohaterem” – mówił później, kiedy był najsłynniejszym żyjącym lotnikiem.


Reszta w komentarzach.
Zgłoś
Witaj użytkowniku Sadol.pl,

Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!

Dalsze istnienie serwisu jest możliwe jedynie dzięki niewielkim, dobrowolnym wpłatom od użytkowników. Prosimy Cię zatem o rozważenie wsparcia nas poprzez serwis Zrzutka.pl abyś miał gdzie oglądać swoje ulubione filmy ;) Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).

Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę
 już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Avatar
teściowa 2012-10-25, 21:03
gdzie ta reszta?
Zgłoś
Avatar
Surkan 2012-10-25, 21:06
up
w komentarzach....
Zgłoś
Avatar
IjonTichy 2012-10-25, 21:12 6
Ten komentarz został automatycznie oznaczony jako potencjalnie niewłaściwy dla osób niepełnoletnich. Zaloguj się aby go wyświetlić.
Zgłoś
Avatar
konto usunięte 2012-10-25, 21:15
Chociaż źródło podawaj:
blogbiszopa.pl/
Zgłoś
Avatar
Empalarin 2012-10-25, 21:34 11
Ten komentarz został automatycznie oznaczony jako potencjalnie niewłaściwy dla osób niepełnoletnich. Zaloguj się aby go wyświetlić.
Zgłoś
Avatar
konto usunięte 2012-10-26, 1:53 1
Co do jego zabicia. To kiedyś na Discovery był program i robili rekonstrukcję z jego ostatniego przelotu. I tak na 6 czy 7 strzelców (na ziemi i w powietrzu) którzy wtedy byli na trasie ostatniego lotu barona wykluczono to, że śmiertelną ranę zadano mu przez pilota innego samolotu. Ostatecznie doszli do wniosku, że zabił go jeżeli mnie pamięć nie myli nowozelandzki szeregowiec. Miał pozycję która odpowiadała kątowi i kierunkowi z jakiego padły śmiertelne strzały.
Zgłoś
Avatar
konto usunięte 2012-10-26, 2:24
Jeśli masz dojście to opisz cos o ruskich pilotach w czasie 2 wojny, to dopiero były barwne postacie
Zgłoś
Avatar
konto usunięte 2012-10-26, 3:17 1
jeśli chodzi o ruskich pilotów, to ja bym chętnie poczytał o wojnie w wietnamie, w której po cichu brali udział ruscy piloci wysłani przez ZSRR by wspomagali komunę. Podobno były jazdy bo USA o tym wiedziało, ale udawali, że o tym nie wiedzą bo to by oznaczało rozpętanie otwartej wojny ZSRR-USA... zimna wojna to jednak śmieszna wojna była każdy wiedział co i jak ale starali się siebie nie zauważać
Zgłoś
Avatar
timmy77 2012-10-26, 9:36
Ten komentarz został automatycznie oznaczony jako potencjalnie niewłaściwy dla osób niepełnoletnich. Zaloguj się aby go wyświetlić.
Zgłoś
Avatar
Dawer17pl 2012-10-26, 10:58
Zabili go i wylądował
Zgłoś
Avatar
Rashad 2012-10-26, 12:07
Szacun, chociaz dla mnie prawdziwi bohaterowie, to piloci z Dywizjonu 303. Polecam godzinny dokument na ten temat, zrobiony przez National Geographic. Zapewne jest dostepny na yt.
Zgłoś
Avatar
konto usunięte 2012-10-26, 12:33
up:

tyle że w tym dokumencie wszystko cacy pięknie łądnie, poczytaj ksiązki np "Sprawa Honoru" Lynne Olson i Stanleya Cloud. Podczas wojny byli asami, inspirowali pisarzy i filmowców, prasa, telewizja i dziewczyny szalały za nimi. Jednak zabrakło ich na defiladzie, po wojnie skończyli np. jak Zumbach -przemytnik, Krasnodębski -szary pracownik w fabryce telewizorów,
Zgłoś
Avatar
Tomikchomik1 2012-10-26, 13:35
szer.Lucjan napisał/a:

jeśli chodzi o ruskich pilotów, to ja bym chętnie poczytał o wojnie w wietnamie, w której po cichu brali udział ruscy piloci wysłani przez ZSRR by wspomagali komunę. Podobno były jazdy bo USA o tym wiedziało, ale udawali, że o tym nie wiedzą bo to by oznaczało rozpętanie otwartej wojny ZSRR-USA... zimna wojna to jednak śmieszna wojna była każdy wiedział co i jak ale starali się siebie nie zauważać



Polacy też walczyli przeciwko amerykanom w wietnamie. Po stronie komunistów.
Zgłoś
Avatar
HammerAmarth 2012-10-26, 19:08
Ten komentarz został automatycznie oznaczony jako potencjalnie niewłaściwy dla osób niepełnoletnich. Zaloguj się aby go wyświetlić.
Zgłoś
Przejdź to ostatniego posta w temacie  

Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

 Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 5,00 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 3 miesiące. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem