



I wychodzi malarz, tynkarz, akrobata bez czasu na nic. Kompletnie bez sensu.
P🤬lenie. Potem chodzą takie melepety ze wszystkim rozj🤬ym bo mają dwie lewe ręce. Zawód zawodem - mam zajebisty, ale co mam w związku z tym 24h na dobę pracować? Wole jako hobby chociażby pokopać sobie w ogrodzie, dach położyć, gniazdko zamontować itp. a specjalistom pozostawić to na co czasu ani ochoty nie mam - czyli np. murowanie, malowanie, kładzenie chodnika czy wykończenie wnętrza.
P🤬lenie. Potem chodzą takie melepety ze wszystkim rozj🤬ym bo mają dwie lewe ręce. Zawód zawodem - mam zajebisty, ale co mam w związku z tym 24h na dobę pracować? Wole jako hobby chociażby pokopać sobie w ogrodzie, dach położyć, gniazdko zamontować itp. a specjalistom pozostawić to na co czasu ani ochoty nie mam - czyli np. murowanie, malowanie, kładzenie chodnika czy wykończenie wnętrza.
Jeżeli jest to Twoje hobby, to wszystko spoko. Ja pisałam, że to bezsensu o sytuacji, w której robisz to sam po to, żeby zaoszczędzić. A hobby ja mam po prostu zupełnie inne i na uczenie się przykładowo malowania ścian, czy gotowania czasu już nie mam.
I wychodzi malarz, tynkarz, akrobata bez czasu na nic. Kompletnie bez sensu. Lepiej się skupić na jednej czynności, którą lubisz i na której zarabiasz i wyjdziesz na tym lepiej. Można cerować skarpetki. Pewnie to trwa ze 2 godziny. A możesz przez te 2 godziny popracować zawodowo - nawet jak zarabiasz minimalną, to będziesz miał z tego 40 złotych za które możesz sobie kupić 10 nowych par skarpet.
Niby mogłabym sprzątać swoje mieszkanie sama, tylko po co, skoro mi by to zajęło 8 godzin, a specjalistce 4. Jak ja popracuję te dodatkowe 8 godzin w zawodzie to stać mnie na opłacanie sprzątaczki, a w kieszeni zostanie znacznie więcej, niż gdybym sprzątała sama.
Po co mam gotować i marnować na to kilka godzin, skoro za 50 zł mogę zjeść dobry obiad, przygotowany przez fachowca, a ja poświęcając te kilka godzin na swoją pracę zarobię znacznie więcej.
Rozumiem, że kiedyś były inne czasy, inny dostęp do dóbr i usług i trzeba było sobie z wieloma rzeczami radzić po swojemu, ale w dzisiejszych czasach takie podejście jest kompletnie bezsensowne.
Oho, widzę, że igły i nitki to nawet na oczy nie widziałaś. Wiesz, ile zajmuje mi zacerowanie skarpetki? 10 minut, jak naprawdę mi się nie chce. Właśnie z takim podejściem rosną narcystyczne mutanty zapatrzone w swój ryj na ekranie smartfona, nie umiejące zrobić nic poza wstawieniem zdjęcia na insta i zresetowaniem routera. Ja dzięki temu, że coś umiem, bo mnie życie tego nauczyło umiem radzić sobie w ciężkich, stresowych sytuacjach. Jeżdżę jako znienawidzony tutaj kierowca TIRa i dzięki głowie na karku, oraz zręczności nie raz uruchomiłem uszkodzony zestaw, który chwilę wcześniej się zj🤬 w trakcie jazdy. Będąc p🤬dą w rurkach, jak koleś z filmu, albo reprezentując postawę, jak z Twojego postu już kilka razy wzywany byłby do mnie holownik. Sytuacja sprzed tygodnia - przez uchylony szyberdach nawałnica zalała mi selektor biegów w ciężarówce i zestaw sypiąc błędami stanął na pasie awaryjnym w Niemczech., Wyjąłem selektor, oczyściłem go z wody, poprawiłem luty lutownicą na USB, szef powiedział, który bezpiecznik mam wymienić i 1.5h później jechałem dalej. Ty, albo picza w rurkach w Twoim wieku wezwalibyście holownik płacąc za to + za część kilka tysięcy euro. Takie stawki za dotknięcie się do ciężarówki są na zachodzie. I takich przykładów mogę mnożyć. Ugotowanie obiadu kosztuje tyle, co jego zamówienie, albo i drożej. Ale ja wolę poświęcić te 2h na 2-3 dni i ugotować sobie to co lubię, tak jak lubię wiedząc, co jem i na pewno zdrowiej. A nie zapłacić 40 zł i jeść starego psa zmielonego razem z budą, doprawionego tak, by nie było czuć smrodu. Wiesz, czemu ludzie na zachodzie są grubi? Bo żrą gotowce, zamiast samemu zrobić jedzenie + brak ruchu. Nie mówię, by znać się na wszystkim i wszystko samemu robić, bo to faktycznie, doby by brakło, ale wymienić gniazdko, włącznik, naprawić, kran, wymienić baterię w zlewie, zacerować drobną dziurę w ciuchach, wymienić akumulator w samochodzie (pod warunkiem, że jest normalny dostęp), zmienić koło, przeinstalować system w komputerze itp to powinien umieć każdy.
podpis użytkownika
"Najlepszą formą obrony jest atak" - Adolf HitlerI wychodzi malarz, tynkarz, akrobata bez czasu na nic. Kompletnie bez sensu. Lepiej się skupić na jednej czynności, którą lubisz i na której zarabiasz i wyjdziesz na tym lepiej. Można cerować skarpetki. Pewnie to trwa ze 2 godziny. A możesz przez te 2 godziny popracować zawodowo - nawet jak zarabiasz minimalną, to będziesz miał z tego 40 złotych za które możesz sobie kupić 10 nowych par skarpet.
Niby mogłabym sprzątać swoje mieszkanie sama, tylko po co, skoro mi by to zajęło 8 godzin, a specjalistce 4. Jak ja popracuję te dodatkowe 8 godzin w zawodzie to stać mnie na opłacanie sprzątaczki, a w kieszeni zostanie znacznie więcej, niż gdybym sprzątała sama.
Po co mam gotować i marnować na to kilka godzin, skoro za 50 zł mogę zjeść dobry obiad, przygotowany przez fachowca, a ja poświęcając te kilka godzin na swoją pracę zarobię znacznie więcej.
Rozumiem, że kiedyś były inne czasy, inny dostęp do dóbr i usług i trzeba było sobie z wieloma rzeczami radzić po swojemu, ale w dzisiejszych czasach takie podejście jest kompletnie bezsensowne.
P🤬lisz mała, jak potłuczona. Akurat tynkarz to dobra fucha przy obecnych stawkach za metr kwadratowy nawet na zadupiu, jak podlasie można zarobić tysiaka dniówkę, jak w miarę solidnie pozap🤬lasz, no i oczywiście masz własny agregat tynkarski, który kosztuje od 35 kafli.
Dzisiaj, to nawet zwykła sprzątaczka, czy pomywara garów chce godnie żyć i zarabiać przynajmniej te 2 stówy dniówki, op🤬lając się przy tym w robocie, więc musiała byś dać jej swoją dniówę, żeby ci sprzątnęła chatę na odp🤬l, więc lepiej opłaca ci się samemu to zrobić dokładniej i szybciej i zachować 2 stówy w kielni, no i tutaj kończy się płatna praca i zaczyna się bezrobocie.
Cały myk polega na tym, żeby wyspecjalizować się w zawodzie, który mało kto potrafi, a na który jest w c🤬j zapotrzebowanie, czyli np. tynkarz, kamieniarz robiący pomniki, czy chociażby zwykły tuman spawacz po zawodówie robiący ogrodzenia, ale to już niestety wymaga posiadania własnego sprzętu, który kosztuje kilkadziesiąt tysięcy PLN + kolejne tyle na materiały budowlane, no i trzeba też jakoś rozkręcić tą firmę, więc jak nie masz bogatego tatusia, lub tatusia, który już rozkręcił firmę, to zapomnij. Możesz jedynie j🤬 u wyzyskiwacza Janusza za 150 - max 2 stówki (albo za frajer) tak, jak ty i gówno z tego mieć, bo przy dzisiejszej PISsowskiej inflacji 2 stówy dniówy to gówno i nawet cię nie stać na sprzątaczkę przy takich zarobkach...
Widzę, ze więcej osób widzi w tym kompletny bezsens i BARDZO mnie to cieszy. To znaczy, ze jest wielu normalnych ludzi, a nie tak zniszczonych przez „dzisiejsze czasy”. Ciepły Harnaś dla Justynki, zimniutki, pyszny Primator pszeniczny dla jej hejterow.
Oho, widzę, że igły i nitki to nawet na oczy nie widziałaś. Wiesz, ile zajmuje mi zacerowanie skarpetki? 10 minut, jak naprawdę mi się nie chce. Właśnie z takim podejściem rosną narcystyczne mutanty zapatrzone w swój ryj na ekranie smartfona, nie umiejące zrobić nic poza wstawieniem zdjęcia na insta i zresetowaniem routera. Ja dzięki temu, że coś umiem, bo mnie życie tego nauczyło umiem radzić sobie w ciężkich, stresowych sytuacjach. Jeżdżę jako znienawidzony tutaj kierowca TIRa i dzięki głowie na karku, oraz zręczności nie raz uruchomiłem uszkodzony zestaw, który chwilę wcześniej się zj🤬 w trakcie jazdy. Będąc p🤬dą w rurkach, jak koleś z filmu, albo reprezentując postawę, jak z Twojego postu już kilka razy wzywany byłby do mnie holownik. Sytuacja sprzed tygodnia - przez uchylony szyberdach nawałnica zalała mi selektor biegów w ciężarówce i zestaw sypiąc błędami stanął na pasie awaryjnym w Niemczech., Wyjąłem selektor, oczyściłem go z wody, poprawiłem luty lutownicą na USB, szef powiedział, który bezpiecznik mam wymienić i 1.5h później jechałem dalej. Ty, albo picza w rurkach w Twoim wieku wezwalibyście holownik płacąc za to + za część kilka tysięcy euro. Takie stawki za dotknięcie się do ciężarówki są na zachodzie. I takich przykładów mogę mnożyć. Ugotowanie obiadu kosztuje tyle, co jego zamówienie, albo i drożej. Ale ja wolę poświęcić te 2h na 2-3 dni i ugotować sobie to co lubię, tak jak lubię wiedząc, co jem i na pewno zdrowiej. A nie zapłacić 40 zł i jeść starego psa zmielonego razem z budą, doprawionego tak, by nie było czuć smrodu. Wiesz, czemu ludzie na zachodzie są grubi? Bo żrą gotowce, zamiast samemu zrobić jedzenie + brak ruchu. Nie mówię, by znać się na wszystkim i wszystko samemu robić, bo to faktycznie, doby by brakło, ale wymienić gniazdko, włącznik, naprawić, kran, wymienić baterię w zlewie, zacerować drobną dziurę w ciuchach, wymienić akumulator w samochodzie (pod warunkiem, że jest normalny dostęp), zmienić koło, przeinstalować system w komputerze itp to powinien umieć każdy.
Szkoda ryja strzępić, glonojady tego nie zrozumieją
fiskars to gowno , granfors, hultafors, czy cokolwiek innego kutego.
To też gówno jest ,najlepsze są Ochsenkopf kute matrycowo

I wychodzi malarz, tynkarz, akrobata bez czasu na nic. Kompletnie bez sensu. Lepiej się skupić na jednej czynności, którą lubisz i na której zarabiasz i wyjdziesz na tym lepiej. Można cerować skarpetki. Pewnie to trwa ze 2 godziny. A możesz przez te 2 godziny popracować zawodowo - nawet jak zarabiasz minimalną, to będziesz miał z tego 40 złotych za które możesz sobie kupić 10 nowych par skarpet.
Niby mogłabym sprzątać swoje mieszkanie sama, tylko po co, skoro mi by to zajęło 8 godzin, a specjalistce 4. Jak ja popracuję te dodatkowe 8 godzin w zawodzie to stać mnie na opłacanie sprzątaczki, a w kieszeni zostanie znacznie więcej, niż gdybym sprzątała sama.
Po co mam gotować i marnować na to kilka godzin, skoro za 50 zł mogę zjeść dobry obiad, przygotowany przez fachowca, a ja poświęcając te kilka godzin na swoją pracę zarobię znacznie więcej.
Rozumiem, że kiedyś były inne czasy, inny dostęp do dóbr i usług i trzeba było sobie z wieloma rzeczami radzić po swojemu, ale w dzisiejszych czasach takie podejście jest kompletnie bezsensowne.
Za 2 godziny pracy na minimalnej nie zarobisz 40 zł. Pomijając już fakt, że zacerowanie jednej skarpety trwa nieporównywalnie krócej niż 2 godziny. Ile ty masz m2 tego mieszkania, że posprzątanie go zajmuje ci 8 k🤬a godzin?
I wychodzi malarz, tynkarz, akrobata bez czasu na nic. Kompletnie bez sensu. Lepiej się skupić na jednej czynności, którą lubisz i na której zarabiasz i wyjdziesz na tym lepiej. Można cerować skarpetki. Pewnie to trwa ze 2 godziny. A możesz przez te 2 godziny popracować zawodowo - nawet jak zarabiasz minimalną, to będziesz miał z tego 40 złotych za które możesz sobie kupić 10 nowych par skarpet.
Niby mogłabym sprzątać swoje mieszkanie sama, tylko po co, skoro mi by to zajęło 8 godzin, a specjalistce 4. Jak ja popracuję te dodatkowe 8 godzin w zawodzie to stać mnie na opłacanie sprzątaczki, a w kieszeni zostanie znacznie więcej, niż gdybym sprzątała sama.
Po co mam gotować i marnować na to kilka godzin, skoro za 50 zł mogę zjeść dobry obiad, przygotowany przez fachowca, a ja poświęcając te kilka godzin na swoją pracę zarobię znacznie więcej.
Rozumiem, że kiedyś były inne czasy, inny dostęp do dóbr i usług i trzeba było sobie z wieloma rzeczami radzić po swojemu, ale w dzisiejszych czasach takie podejście jest kompletnie bezsensowne.
jeśli to prawda co piszesz, że tak dobrze jesteś ustawiona i tak zorganizowana to szacunek dla Ciebie i wszystkiego najlepszego. Ale jeśli napisałaś to jako gnojowica couchingu lub bananowe dziecko, które jeszcze nie wie ale myśli, że wie, to murzyński c🤬j ci w dupę razem z kiłą.
m sprzątać swoje mieszkanie
zaimponowalas mi. widze chyba pierwszy komentarz napisany przez kobiete na sadolu, ktory jest logiczny i daje do myslenia. nie sadzilem ze stac was na to.
jeśli to prawda co piszesz, że tak dobrze jesteś ustawiona i tak zorganizowana to szacunek dla Ciebie i wszystkiego najlepszego. Ale jeśli napisałaś to jako gnojowica couchingu lub bananowe dziecko, które jeszcze nie wie ale myśli, że wie, to murzyński c🤬j ci w dupę razem z kiłą.
Justynka to z tego co tu kiedyś pisała: studentka prawa na stażu w kancelarii (za tyle, ile prawdopodobnie tam płacą, nie można się utrzymać w dużym mieście bez wsparcia rodziców)
Justynka to z tego co tu kiedyś pisała: studentka prawa na stażu w kancelarii (za tyle, ile prawdopodobnie tam płacą, nie można się utrzymać w dużym mieście bez wsparcia rodziców)
Większość przepręciłeś, a to, czego nie przekręciłeś też już nieaktualne. No ale nie mogę szerzej pisać o swojej sytuacji zawodowej.
To, że z kasy ze stażu w porządnej kancelarii się nie da utrzymać to też zresztą nieprawda. Są też staże za minimalne pensje, ale one są raczej dla studentów "Wyższych Szkół":
Większość przepręciłeś, a to, czego nie przekręciłeś też już nieaktualne. No ale nie mogę szerzej pisać o swojej sytuacji zawodowej.
To, że z kasy ze stażu w porządnej kancelarii się nie da utrzymać to też zresztą nieprawda. Są też staże za minimalne pensje, ale one są raczej dla studentów "Wyższych Szkół":
Dziewczyno o czym ty p🤬lisz, przecież ty przed chwilą skończyłaś studia a jeszcze nie zaczęłaś aplikacji. Płaca minimalna to MAKSIMUM jakie może ci zaoferować w miarę duża kanca, osobie bez faktycznego obycia z procesem ani na dobrą sprawę z prawem materialnym, po której każde pismo trzeba sprawdzić i poprawić. Te jednoosobowe zazwyczaj płacą jeszcze mniej. Tym bardziej, że na pierwszym roku połowę czasu spędzasz na praktykach. A za sam egzamin wstępny też się płaci, nie mówiąc już o opłatach za 3 lata aplikowania (ile to jest dzisiaj, 20 kafli?), doliczając dojazdy i pomoce naukowe, egzamin końcowy i wszystko inne to okazuje się, że 1/3 pensji zżerają tego typu opłaty.