
Na nagraniu z monitoringu widać moment, w którym w poniedziałek rano w fabryce akumulatorów w Hwaseong w Korei Południowej eksplodowały baterie litowe, wywołując pożar. W wyniku zdarzenia zginęły co najmniej 23 osoby, a 8 zostało rannych.
Na nagraniu z monitoringu widać moment, w którym w poniedziałek rano w fabryce akumulatorów w Hwaseong w Korei Południowej eksplodowały baterie litowe, wywołując pożar. W wyniku zdarzenia zginęły co najmniej 23 osoby, a 8 zostało rannych.
Tak - plastik powinien być dołowany (lub ew. spalarnia).
A tak mamy w Polsce rocznie setki "samozapłonów" składowisk plastiku (bo tak się nazywa inaczej recykling) .
Właściciele firmy, powinni wybulić rodzinom ofiar, spore odszkodowania. Pracuję w miejscu, gdzie mam do czynienia z podobnymi bateriami litowymi. Przed ich montażem w urządzeniach, są składowane w izolowanych partiach. W miejscach składowania baterii, montażu i składowania produktów gotowych, są odpowiedniej wielkości, specjalne pojemniki na takie niespodzianki. Nikt się nie będzie bawił gaśnicami. Raz nam się zdarzyło takie uszkodzenie baterii na linii montażu i puściła dym. Najbliższy tego miejsca pracownik po prostu wcisnął ROP-a, wraz z kolegą, wrzucili całą partię baterii do pojemnika, a przejeżdżający akurat operator wózka, zabrał pojemnik na zewnątrz w wyznaczone miejsce i zalał wodą z umieszczonego tam upustu. Cała operacja trwała nie dłużej, niż 3 minuty. Nawet ogień nie zdążył się pojawić. Strażacy przyjechali na gotowe. Tylko przykryli pojemnik, jakimś specjalnym materiałem izolującym, wywietrzyli halę i pojechali. Przerwa w produkcji trwała ledwie pół godziny i nikomu, nic się nie stało. Potem, jedynie ochrona zakładu, raz na godzinę mierzyła temperaturę pojemnika kamerą termiczną. Cholerstwo jarało się w tym pojemniku ponad dwie doby.
W sumie całkiem nie głupie. Tak z ciekawości tylko, co później z tą wodą?
Akurat zakład, w którym pracuję, dysponuje własną, małą oczyszczalnią ścieków, a woda, która po oczyszczeniu trafia do rzeki, jest regularnie badana - zakład, niezależnie od założonych czujników, robi to raz na tydzień (jest umowa z jakimś laboratorium, które odbiera próbki), a miejscowy wydział ochrony środowiska, co pół roku (chyba na więcej ich nie stać). Mamy też umowę z firmą, która regularnie odbiera do utylizacji lub recyclingu odpady metalowe, plastikowe, drewniane i uszkodzoną elektronikę. Nie wiem, jak inni to rozwiązują, ale każda większa firma, która wykorzystuje duże ilości takich baterii i/lub innych problematycznych dla środowiska materiałów, powinna być odpowiednio przygotowana. My mamy nawet własny dział ochrony środowiska (kilka biurw) - trochę nawiedzeni, ale mało szkodliwi, nie licząc nieco nadmiernych wydatków na ich wynagrodzenia.