Ptoon napisał/a:
Ziaba, nazywanie nauczyciela w liceum (i to jeszcze od P.O.) profesorem jest jak nazywanie grabarza papieżem. Nigdy tego nie rozumiałem.
Zaszłość przedwojenna. Wtedy w liceach, a nawet gimnazjach często nauczali profesorowie akademiccy, choć i dziś zdążają się ludzie mający coś więcej niż mgr. Mój nauczyciel fizyki i informatyki w liceum, a w dodatku wychowawca był doktorem fizyki. I to jeszcze po angielsku przewód doktorski zrobił. W gimnazjum z kolei mojej nauczycielki od chemii nie było przez jakiś czas, bo broniła doktorat.