na czasie, no i śmieszniejsze.
Moja kuzynka tak miała. Zdała i to bardzo dobrze wszystkie egzaminy na studia w Gdańsku i nie została przyjęta przez system punktowy na ograniczona ilość miejsc..
Nie dostała punktów za pochodzenie, bo jej ojciec był oficerem Marynarki Handlowej, a matka magistrem germanistyki, czyli tzw. inteligencja.
Punkty za pochodzenie dostawali ludzie z pochodzeniem chłopskim i robotniczo-chłopskim w ramach wyrównania szans. Ilość miejsc była ograniczona i dla niej miejsca nie starczyło, bo było dużo chłopów i robotników. Jej rodzice zrobili wielki wrzask i nic nie pomogło, ale swojego własnego wykształcenia cofnąć przecież nie mogli i wujek wpadł na pomysł i wstąpił do PZPR a córka wstąpiła w szeregi stundentów.
Narzędziem były właśnie punkty za pochodzenie, których za chłopskie było od groma i trochę.
Tą metodą polska inteligencja była spychana do defensywy i nierzadko na margines, a Polska dostała duża rzeszę kształconych chamów, których nierzadko mamy w życiu publicznym do dzisiaj.
Wyniki egzaminów nie przynosiły tyle punktów co pochodzenie. Tam był pies pogrzebany.
Pamiętam ile było punktów za oceny przy egzaminie na studia, na Politechnikę. (5 za 5 z matematyki/fizyki, 4 za 5 z angielskiego). Ale ile było za pochodzenia - nie pamiętam, zresztą jako potomkowi inteligencji pracującej (która z robotnikiem i chłopem była zdrowym czymś tam narodu) nie przysługiwały.
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie