To nie dowcip, tylko taka mała etymologia starego zwrotu. Może nie każdy wie, ale na pewno każdy pamięta za dzieciaka taką odzywkę:
-Która godzina?
-Wpół do komina!
A teraz znaczenie - jak fajnie być nieświadomym, że jako gówniarz powtarzało się w ten sposób ulubiony żart SSmańców, kiedy obozowicz Oświęcimski pytał o godzinę.
Konto usunięte
2012-02-10, 10:39
Właśnie zniszczyłeś mi dzieciństwo.
P🤬da rakieta, c🤬j kosmonauta! SS-mani mówili po niemiecku a to typowo polskie powiedzonko, oparte na rymie. Godzina - komina. Po niemiecku by nie miało sensu.
podpis użytkownika
Nie zapomnij o grzebieniu, ty p🤬lony jeleniu.
Fazi
Mój c🤬j dłuższy niż twoje zwoje mózgowe.
Pih
Podchodzi mały Ż🤬dek do Hansa i pyta:
- Hans, Hans, nie wiesz gdzie jest moja mama?
Hans naślinił palec podniósł do góry i mówi:
- Przy dobrym wietrze gdzieś koło Poznania.
Konto usunięte
2012-02-10, 10:53
BongMan napisał/a:
P🤬da rakieta, c🤬j kosmonauta! SS-mani mówili po niemiecku a to typowo polskie powiedzonko, oparte na rymie. Godzina - komina. Po niemiecku by nie miało sensu.
Miałoby:
Das godzina
Half komina
Konto usunięte
2012-02-10, 11:10
BongMan napisał/a:
P🤬da rakieta, c🤬j kosmonauta! SS-mani mówili po niemiecku
Tak, idąc na wojnę na wszelki wypadek najlepiej w ogóle nie zaprzątać sobie łba językiem przeciwników, włącznie z oficerami, porucznikami i generałami psia jego mać. Dodatkowo najlepiej pozostawać w kompletnej nieświadomości i nie zastanawiać się nawet czy więźniowie rozmawiają o pogodzie, płatkach kwiatów, p🤬leniu czy może konspirują ucieczkę, zabójstwo oficera, kontrabandę albo wysadzenie obozu w p🤬du. Bo po co? Jakieś przesłuchanie? A po kiego, mamy przecież Tygrysy... Tak, na pewno SSmani nie znali polskiego. Zaden k🤬a, bez wyjątku. Że też ciebie nie hycnęło o podłogę k🤬a benc jak była okazja.
@up
W obozach oprócz Polaków byli też Francuzi, Holendrzy, Belgowie, Czesi, Rosjanie i inne nacje. Sugerujesz, że SS-mani w obozach uczyli się wszystkich tych języków żeby podsłuchać czy przypadkiem więźniowie nie próbują uciec? Oni ledwo byli w stanie ustać na nogach a co dopiero uciekać. Poza tym obóz był otoczony drutami pod prądem i co kilkanaście metrów stał uzbrojony strażnik. Językiem używanym w obozach przez SS-manów był niemiecki. Przeczytaj sobie np. "Pięć lat kacetu" Stanisława Grzesiuka, tam to jest dobrze opisane.
podpis użytkownika
Nie zapomnij o grzebieniu, ty p🤬lony jeleniu.
Fazi
Mój c🤬j dłuższy niż twoje zwoje mózgowe.
Pih
Konto usunięte
2012-02-10, 11:38
Ech.. nie twierdzę, że każdy znał wszystko. Poprzedni post to wytknięcie błędu w debilnym rozumowaniu. Językiem dominującym oczywiście był niemiecki, ale tak się składa, że obozy były w Polsce i wielu żołnierzy siłą rzeczy znało polski. W końcu Polska była krajem najechanym jako pierwszy i wypadało, by część żołnierzy każdego szczebla ten język znała. Tak samo, jak w obozach przebywały inne nacje, też często znajdował się żołnierz znający rosyjski, czeski czy francuski. Nie zawsze, acz o to w obozach dbano by w razie czego każdego przesłuchać. Też poczytaj.
Konto usunięte
2012-02-11, 1:11
niezłą bajka bracie
Nie jest to żart niemiecki - obozowicze raczej nie mieli możliwości rozmawiania ze strażnikami. Jest to polski żart, ale powtarzany faktycznie w latach okupacji.
Znanym hasłem, którym też witali nowych więźniów starzy bywalcy auschwitz było: "Arbeit macht frei - durch kremmatorium nummer drei". Mimo wszysctko ludzie ludzie próbowali stworzyć sobie w obozie jakąś namiastkę prawdziwego życia - łącznie z żartami, czy opowiadanymi wieczorami anegdotami, czy nawet plotkami na temat kto z kim się spotyka, a kto z kim tworzy pary - bo i tak bywało.
@Jaczuro - jebnąłeś c🤬jowym sucharem i jeszcze próbujesz się bronić - poczytaj sobie trochę o Auschwitz to dowiesz się kogo brano na strażników! Ci ludzie rzadko kiedy mieli IQ wyższe od numeru buta, ledwo posługiwali się ojczystym językiem a co dopiero kilkunastoma językami ludzi z całej Europy, ich jedyną zaletą było to, że byli sadystycznymi sk🤬iałymi zwierzętami, przeważnie po odsiadkach albo nawet z zawieszonymi karami śmierci. Obraz przystojnego, inteligentnego i oczytanego oficera SS w błyszczących oficerkach brylującego w towarzystwie i szpanującego znajomością języków (w stylu porucznika Hansa Landy z "Ingloroius Basterds") to wymysł holiłudzkich scenarzystów tworzących postać na zasadzie "piękny i pociągający ale okrutny i zły", owszem, może pułkownicy i generałowie SS tak wyglądali, ale tacy ludzie nie katowali na codzień więźniów tylko szlifowali progi Champs-Élysées i bajerowali prostytutki na placu Pigalle, do obozów wysyłano najnizszych rangą i najgorszych z najgorszych jeżeli chodzi o zachowanie i wyniki w szkoleniu
podpis użytkownika
"Multikulturowość jest dobra!" - Elin Krantz
tak bo SSmani rozmawiali ze sobą po polsku
niemiec pyta sie niemca po polsku która godzina a ten odpowiada też po polsku wpółdo komina pff
@up
Ty to zrozumiales wszystko...
Konto usunięte
2012-02-11, 11:16
według amerykanów podczas II Wojny Światowej wszyscy bez wyjątku mówili po angielsku... coś tu nie tak .
-powiedz zapałka na zakręcie
-zapałka na zakręcie
-zdejmij gacie i zrób zdjęcie
lub bardziej teraźniejsze:
-co?
-gówno!