Główna Poczekalnia Dodaj Obrazki Dowcipy Soft Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
 

#duchy

NAJLEPSZE NARZĘDZIE DO WYKRYWANIA DUCHÓW TO… KOCIE OCZY!
Konto usunięte • 2013-06-02, 20:38
Codziennie, od co najmniej kilku lat, wieczorem, mój kot "odprawia" pewien rytuał. Siada na moim łóżku i uważnie wpatruje się w jeden punkt na ścianie, mniej więcej na wysokości 180 cm. Codziennie, niezależnie od tego ilu domowników znajduje się w mieszkaniu, czy dzieje się coś ciekawego czy też nie.

Kot jest tak zaintrygowany tą obserwacją, że muszę wołać go kilka razy zanim w ogóle odwróci głowę (w innych sytuacjach przychodzi od razu). Nie można go wtedy odciągnąć od tej obserwacji żadną zabawą ani smakołykami. Jest bardzo czujny i zaintrygowany, jednak nie przestraszony.

Tak jakby obserwował coś, co zna już od dawna i wie czego może się spodziewać.

Obojętnie co to jest, z pewnością jest ciekawsze niż nasze wołanie i zabawy. Przyznam szczerze, że jestem przerażona, gdy kot zachowuje się w ten sposób.


wykrywaczduchow.xn--infogieda-wub.pl/
Opętanie
Konto usunięte • 2013-05-14, 9:34
Wstęp

Przypadków opętania czyli zawładnięcia ducha i ciała człowieka przez moce które najczęściej przypisywane są szatanowi jest wiele na przestrzeni wieków.
Jedne z najbardziej znanych przypadków opętań człowieka przez siły szatana są te które zostały opisane w nowym testamencie, w Ewangeliach opisane zostały przykłady wypędzania złych istot z ciał nieszczęśników przez Chrystusa.
Sam wygląd egzorcyzmów został ustanowiony przez Jezusa który do sprawowania tej posługi upoważnił apostołów. Procedura wypędzenia ludzi złych mocy zmieniała się na przestrzeni wieków ulegała wielkim reformom m.in. 1998r. z inicjatywy Jana Pawła II.
Jak potrzebna jest ta instytucja egzorcysty pokazują przykłady z ostatnich lat i wieków.
Przez cały ten czas osoby odpowiedzialne za odpędzanie szatana miały ręce pełne roboty.

Wstrząsające przypadki opętania

Przypadki w których zetknęli się egzorcyści czyli wyznaczeni przez kościół specjaliści który zajmowali się wypędzaniem z ciał sił szatana/diabła, słynne horrory zaliczające się do klasyki kina grozy "Egzorcysta" oraz "Egzorcyzmy Emily Rose"- zainspirowane prawdziwymi przypadkami opętania, chociaż na potrzeby kina zostały one nieco ubarwione.
Zazwyczaj odprawianie egzorcyzmów nie przypomina przesyconych ekspresją scen z filmów kina grozy, podczas takich obrządków odmawia się przede wszystkim modlitwę, psalmy oraz czyta Ewangelię.Kapłan wykonuje także znaki krzyża, błogosławiąc w ten sposób osobę opętaną.

5 najsłynniejszych przypadków opętania

Anneliese Michel - Jednym z najbardziej ekstremalnych przykładów opętania przez diabła i jednocześnie jednym z najgłośniejszych jest przypadek Anneliese Michel. To właśnie jej losy posłużyły za kanwę wspomnianego już filmu "Egzorcyzmy Emily Rose".

Pochodząca z Niemiec Anneliese była głęboko wierzącą osobą, prowadzącą normalne życie. Nie wyróżniała się niczym spośród rówieśników, ale pewnego dnia zaczęła się dziwnie zachowywać i stopniowo oddalać od znajomych i rodziny. Pomimo objawów wskazujących na to, że nastolatka została opętana przez diabła, upłynęło aż 7 lat zanim Kościół wydał stosowną zgodę na przeprowadzenie egzorcyzmów. Odprawiało je dwóch duchownych od 1975 r.



Istniało wiele oznak świadczących o demonicznym opętaniu Anneliese. Dziewczyna mówiła wieloma głosami męskimi, żywiła się robactwem i piła własny mocz. Zaczęła też dysponować siłą nieproporcjonalnie większą w stosunku do swojej postury. Irytowały ją symbole religijne - Anneliese niszczyła krzyże i figurki świętych.
Egzorcyzmy prowadzone były do końca jej życia, zmarła podczas snu 1 lipca 1976 r. Niektóre egzorcyzmy zostały zarejestrowane na taśmach.

George Lukins - Żyjący w XVIII w. mężczyzna, który został rzekomo opętany przez diabła, a potem uwolniony od jego mocy pod wpływem odprawionych egzorcyzmów. Jego historia została opisana w kronikach oraz wielu czasopismach.

31 maja 1778 r. do wielebnego Josepha Easterbrooka rezydującego w Temple Church w Bristolu dotarła dziwna informacja przekazana mu przez kobietą przedstawiającą się jako Sarah Barber. Kobieta wyznała pastorowi, że podczas jednej z podróży do wsi położonej w dystrykcie Mendip natknęła się na mężczyznę, który cierpiał na dziwną chorobę. W jej przebiegu ów nieszczęśnik śpiewał dziwne pieśni, a także wydawał z siebie różne, trudne do zidentyfikowania dźwięki, które z pewnością nie przypominały ludzkiego głosu



Pastor dowiedziawszy się, że mężczyzna - z zawodu krawiec - był wcześniej poczciwym człowiekiem uczęszczającym w spotkaniach modlitewnych oraz przyjmującym sakramenty, postanowił mu pomóc. Szybko okazało się, że George Lukins znajdował się wcześniej pod opieką wielu lekarzy, którzy nie potrafili mu pomóc. Rezultatów nie przyniosło nawet jego 20-tygodniowy pobyt w Szpitalu św. Jerzego w Londynie. O przypadku mężczyzny obszernie informowały gazety, twierdząc, że jest on niezwykle agresywny, sam nazywa siebie diabłem i śpiewa wspak hymn "Ciebie Boga wysławiamy".

Egzorcyzmy zostały przeprowadzone 13 czerwca 1778 r. W obrządku uczestniczyło siedmiu duchownych, którzy śpiewali pieśni i modlili się. Ich wysiłek przyniósł rezultaty - to co nie udało się wcześniej lekarzom, udało się im. Mężczyzna został "uzdrowiony" po przeżywanych przez osiemnaście lat katuszach. Zaraz potem podziękował duchownym i zaczął się modlić wysławiając Boga.

Clara Germana - Pochodząca z Republiki Południowej Afryki dziewczyna, która w 1906 r., w wieku 16 lat miała zawrzeć pakt z diabłem. Zaraz potem w jej życiu zaczęły się dziać przedziwne rzeczy. Pobożna wcześniej sierota, która uczęszczała do zorganizowanej w ramach misji katolickiej szkoły, zyskała niezwykłe zdolności. Z relacji zakonnic, które były świadkami przemiany nastolatki wynika, że dziewczyna zaczęła przemawiać obcymi językami, z którymi z pewnością nie miała wcześniej styczności. Clara bez problemu potrafiła się komunikować m.in. w języku polskim, niemieckim i francuskim. Zyskała też dar jasnowidzenia. Z pamiętników prowadzonych przez jedną z sióstr zakonnych wynika, że 16-latka zaczęła ujawniać niechlubne sekrety z życia ludzi, których wcześniej nie widziała na oczy.



Świadkowie twierdzą, że w czasie opętania Clara Germana Cele dysponowała nadludzką siłą, wykazywała się agresją i nie mogła znieść obecności symboli religijnych. Po skropieniu święconą wodą zaczynała zaś lewitować.

Egzorcyzmy zostały odprawione przez dwóch katolickich kapłanów - księdza Mansueti, który przewodniczył misji katolickiej oraz spowiednika Clary Germany Cele, księdza Erasmusa. Rytuał trwał dwa dni. W ich trakcie opętana nastolatka m.in. zaczęła uderzać w Biblię znajdującą się w dłoniach jednego z duchownych, a także wyrwała mu stułę próbując się za jej pomocą udusić. Wg relacji, egzorcyzmy przyniosły oczekiwany efekt i dziewczyna została "uzdrowiona".

Michael Talor - Pochodzący z Wielkiej Brytanii Michael Taylor wraz ze swoją żoną należał do stowarzyszenia o profilu chrześcijańskim. W trakcie jednego ze spotkań żona Michaela wyjawiła, że jego relacja ze stojącą na czele stowarzyszenia Marie Robinson, była bliższa niż mogło się wcześniej zdawać. Kiedy w obecności członków stowarzyszenia prawda wyszła na jaw - Taylor, który wcześniej podobno miał zdolność mówienia językami przyznał, że już od jakiegoś czasu czuje, że coś złego się z nim dzieje. Zaczął też zachowywać się agresywnie i krzyczeć na Marie Robinson. W trakcie kolejnego spotkania Taylor otrzymał rozgrzeszenie, ale wtedy zaczął się zachowywać jeszcze bardziej napastliwie. Wkrótce ksiądz z pobliskiego kościoła zarządził odprawienie egzorcyzmów
Rytuał został odprawiony przez grupę kapłanów w dniach 5-6 października 1974 r. w Barnsley. Duchowni po zakończeniu obrządku wypuścili Michaela do domu, ale jednocześnie przyznali, że nie udało im się osiągnąć pełnego sukcesu. Kilka demonów - zgodnie z ich relacją - miało pozostać w jego ciele. Wśród nich miał być demon mordercy.

Ta historia nie ma niestety szczęśliwego zakończenia. Po powrocie do domu Taylor zamordował bowiem swoją żonę i zabił psa. Po dokonaniu zbrodni mężczyzna został znaleziony przez policjantów na ulicy - był nagi i brudny od krwi. W trakcie procesu sąd uznał, że Taylor był niepoczytalny.

Robbie Mannheim - Historia Mannheima stała się inspiracją do napisania książki pt. "Egzorcysta" przez Williama Petera Blatty'ego. Później na podstawie tego utworu powstał słynny film Williama Friedkina pod tym samym tytułem.

Dramat Robbiego miał swój początek po śmierci jego ciotki. Chłopiec postanowił, że nawiąże kontakt ze zmarłą krewną i zaczął organizować seanse spirytystyczne. Zresztą odprawiał je wcześniej niejednokrotnie właśnie ze swoją ciotką. Po jednej z prób skontaktowania się z duchem ciotki, w domu Robbiego zaczęły się dziać przerażające, trudne do wytłumaczenia rzeczy. W całym budynku dało się słyszeć tajemnicze dźwięki, przedmioty samoistnie się przemieszczały, a niektóre z nich także lewitowały. W nocy mieszkańców budziły zaś tajemnicze odgłosy czyichś stóp. Drastyczne zmiany dało się też zauważyć w zachowaniu chłopca, który ze spokojnego dziecka zamieniał w wulgarnego furiata.

Kiedy lekarze rozłożyli ręce nie potrafiąc wyjaśnić, co dolega młodzieńcowi, o pomoc poproszony został egzorcysta. Okres, w którym duchowni próbowali wypędzić demona z ciała chłopca, to czas istnego piekła w życiu osób, które były bezpośrednio związane ze sprawą. W opętanym nastolatku drzemały niesamowite siły, które były niejednokrotnie wykorzystywane przeciwko duchownym oraz bliskim Robbiego, a na jego ciele pojawiały się zagadkowe, układające się w napisy, rany.

Rytuał wypędzania złych duchów z ciała Robbiego odprawiany był głównie w nocy i właśnie wtedy dochodziło do dantejskich scen. Pomieszczenia, w których przeprowadzono egzorcyzmy każdej nocy ulegały destrukcyjnej sile ujawnianej przez dziecko.

Egzorcyzmy zakończyły się podczas świąt wielkanocnych w 1949 r. Właśnie wtedy, w poniedziałkowy poranek, chłopiec dał do zrozumienia duchownym, że siły demoniczne ustąpiły. Ceremoniał wypędzania diabła z ciała chłopca trwał przez 24 noce.

Jako bonus,taśma z egzorcyzmów Anelise Michel



Jeżeli temat był - wywalić
Twarze z Belmez
Konto usunięte • 2013-05-12, 18:07
Swojego czasu czytałem sporo o tej sprawie. Dzisiaj sobie o niej przypomniałem i wrzucam, może komuś się spodoba.

Twarze z Belmez



Wszystko zaczęło się 23 sierpnia 1971 roku w domu Marii Gomez Pereira w Belmez. Koło południa po zrobieniu zakupów Pereira zajęła się przygotowywaniem obiadu. Nagle na podłodze w kuchni jak z niczego pojawiła się wyraźna twarz. Upiorne odbicie mężczyzny. Maria Pereira nie wierzyła w to co zobaczyła, próbowała usuwać twarz z kuchennej podłogi, jednak nic nie pomagało - twarz pozostawała. Świadkowie, którzy widzieli twarz twierdzili nawet, że robiła miny.
Rodzina Pereira po tygodniu tolerowania dziwnego zjawiska zakleiła podłogę w kuchni przykrywając niesamowity grymas. Ten środek również nie odniósł skutku ponieważ pojawiało się coraz więcej nowych twarzy mężczyzn i kobiet, najpierw na kuchennej podłodze a później w całym domu. Wiele twarzy było obramowanych przez liczne małe twarze i znikały nagle dopiero po kilku miesiącach.
Historia niezwykłych grymasów w domu rodziny Pereire szybko rozniosła się po Belmez. Burmistrz ustalił, że ziemię z podłogi należy wymienić, konserwując demoniczne twarze w celu bliższego badania. Chemiczne analizy oraz prześwietlenie promieniami Rentgena nie przyniosły nowych odkryć. Aby wykluczyć, że wilgoć powodowała niesamowite zjawisko wpuszczono w nową podłogę folię, ale twarze śmierci zjawiały się w dalszym ciągu.
Gdy robotnicy rozgrzebali podłogę dokonali niesamowitego odkrycia. W ziemi znaleźli bowiem ludzkie szkielety pozbawione czaszek. Poza tym okazało się, że dom stoi na resztkach trzynastowiecznego cmentarza. Znalezione szkielety zostały godnie pochowane na wiejskim cmentarzu, aby uwolnić dom od zjawy, ale i to działanie nie przyniosło skutku, ponieważ twarze nie znikały. Obecnie naukowcy zamontowali w domu mikrofony, aby znaleźć więcej śladów i nagrać głosy. Ale i to nie dostarczyło żadnego znaczącego sukcesu. Byle jakie hałasy niektórzy interpretowali jako szept, jęki, biadanie, stękanie lub obce mowy. Dwaj reporterzy i badacz znajdowali się akurat w domu Marii Pereira, gdy stali się świadkami powstawania jak z niczego paranormalnej twarzy na podłodze:

To było nieprawdopodobne jak przed naszymi oczami, twarz przyjmowała powolne zarysy. Na podłodze pojawiały się pozorne linie, które złożyły się w fascynujący wizerunek twarzy.

Nikt nie mógł wyjaśnić cudownych zjawisk w małej górskiej wsi. Marii Gomez Pereira zarzucono, że sama stworzyła tuziny twarzy na swojej podłodze. Maria Pereira poddała się testom na wykrywaczu kłamstw, który dowiódł, że kobieta nie kłamie co wykluczyło jej udział w tworzeniu się dziwnych twarzy. W 2004 roku umarła Maria Gomez Pereira w wieku 85 lat. Duchy ukazują się mimo tego, że szkielety znajdują się 100 metrów od domu rodziny Pereira. Z licznych twarzy powstających w domu udokumentowanych zostało 20 przypadków.



Prawda czy nie- fajnie się czyta o takich rzeczach.
Nie znalazłem po tagach, więc jeśli było to maksymalnie c🤬jowo otagowane.
Historia czterech nawiedzonych przedmiotów
Konto usunięte • 2012-11-02, 7:28
Suknia ślubna

W amerykańskim mieście Altoona, stoi wielka rezydencja pewnej zamożnej rodziny. W połowie XIX wieku mieszkał tam pan Barker. Jego córka - Anna zakochała się w jednym z jego pracowników i w tajemnicy przed swoim tatą planowała ślub. Przygotowania do tej ceremonii szły pełną parą – dziewczyna kupiła nawet piękną suknię. Niestety, młodzi popełnili błąd i dali się nakryć surowemu ojcu Anny Barker. Na nic się zdały błagania i tłumaczenia - wściekły rodzic, nie mogąc pogodzić się z tym, że jego córka mogła w ogóle wpaść na pomysł poślubienia mężczyzny z niższej klasy społecznej, zwolnił ukochanego Anny i zrobił wszystko, co mógł, aby para nigdy więcej już się nie spotkała.



Zraniona dziewczyna nigdy nie stanęła na ślubnym kobiercu, a jej suknia trafiła na kilka dekad do szafy. Wiele lat później rezydencja państwa Bakerów została kupiona przez towarzystwo historyczne Blake Country, które uczyniło z tego miejsca muzeum. Ślubne ubranie Anny zostało wywieszone w szklanej gablocie. Wówczas zaczęły się dziać dziwne rzeczy...
Jak donoszą kustosze oraz goście muzeum, suknia ruszała się powodując, że niektórym z gości serce niemalże zatrzymywało się ze strachu. Właściciele muzeum uwierzyli w relacje przerażonych świadków, dopiero wówczas, gdy kamera umieszczona w pomieszczeniu, w którym znajduje się gablota, zarejestrowała wyraźny ruch sukni Anny Barker. Po tym wydarzeniu, ekspozycja ta została usunięta, a nawiedzoną kiecę nieszczęśliwej kobiety, nigdy nie już nie odważono się wystawić na widok publiczny.



Lustro

Zanim przedstawimy Wam nawiedzone lustro, warto powiedzieć parę słów o domu, w którym się ono znajduje. Rezydencja położona jest na terenie dawnej plantacji „Myrtles”. Przez prawie 200 lat swego istnienia, dom ten przechodził z rąk do rąk, a jego właściciele często skarżyli się na obecną w nim złą energię. Nic więc dziwnego, że mówi się o nim jako o jednym z najbardziej przerażających miejsc w USA. Przyjmuje się, że w domu tym rezyduje przynajmniej 12 duchów. Budynek został postawiony na terenie indiańskiego cmentarza – być może ta zniewaga spowodowała, że dzieją się tam upiorne rzeczy. I to nie tylko związane ze zjawami, które snują się po korytarzach posesji, ale i sprawami całkiem „ludzkimi”. W domu tym zostało zamordowanych 10 osób...

W rezydencji zabito m.in. jedną z jej pierwszych mieszkanek – Sarę Woodruff i dwójkę jej dzieci. Zgodnie ze zwyczajem, po śmierci domownika zwykło się zakrywać wszystkie lustra w domu. Tak też zrobiono i tym razem. Zapomniano jednak o jednym z nich... Legenda mówi, że dusze Sary i jej dzieci zostały wciągnięte do lustra i uwięzione tam na zawsze. Goście tego miejsca często zauważają dziecięce rączki odciśnięte „po drugiej stronie zwierciadła”.



Lalka Robert



Pamiętacie laleczkę Chucky? Wygląda na to, że historia nawiedzonej rudowłosej kukiełki o demonicznym uśmiechu, wcale nie została wyssana z palca.

W 1906 roku chłopiec o imieniu Eugene, dostał prezent od pewnego gościa z Bahamów. Była to lalka, którą nowy właściciel nazwał Robertem. Chłopczyk nie zdawał sobie jednak sprawy z tego, że mężczyzna będący znajomym rodziców Eugene'a, w głębi duszy wcale nie żywił do nich pozytywnych uczuć. Żeby tego było mało - człowiek, który podarował brzdącowi lalkę, parał się czarną magią i voodoo. Eugene wkrótce się przekonał, że z jego prezentem jest coś nie tak...
Rodzice zauważyli, że ich syn mówi do swojej zabawki. Nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie to, że... lalka czasem chłopczykowi odpowiadała. Również i sąsiedzi rodziny małego Eugene'a zaczęli się niepokoić. Gdy nikogo nie było w domu, kukła znienacka pojawiała się w oknach i wypatrywała powrotu jego właścicieli. Najbardziej przerażające było to, że w ciągu kilku godzin, Robert potrafił wielokrotnie zmienić swoje położenie...



Czasem, w nocy, dało się słyszeć przerażający śmiech i stukot małych nóżek. Na tym nie kończyły się psoty Roberta – zdarzało się, że upiorna lalka wywracała meble i zrzucała przedmioty z szafek.

Mimo że zabawka dawała się wszystkim we znaki, nikomu nie przyszło do głowy pozbyć się jej.
W 1974 roku Eugene zmarł, a jego dom kupiony został przez nowych właścicieli. Para, która tam się wprowadziła, miała dziesięcioletnią córkę. Dziewczynka „przywłaszczyła” sobie niemłodego już Roberta... i wkrótce bardzo tego żałowała. W nocy wielokrotnie budziła swoich rodziców przeraźliwym wrzaskiem. Opowiadała im, o tym, że lalka chodzi po jej pokoju, wywraca różne przedmioty, a nawet, że usiłuje zrobić jej krzywdę.

Obecnie zabawka znajduje się w muzeum na Florydzie. Nikogo już nie dziwi, że od momentu przeprowadzki lalki, dziwaczne i niewytłumaczalne zjawiska mają miejsce w nowym lokum Roberta...

Krzesło

Wygląda na to, że złe siły mogą nawiedzić nawet i tak prozaiczny przedmiot jak krzesło. To, które tu opisujemy to prawdziwie morderczy kawałek drewna. Trzynaście osób zmarło, siedząc na nim. Wygląda na to, że krzesło ma zdolność „wysysania” życia z tyłków osób, które zdecydowały się przycupnąć na jego kuszącym, miękkim obiciu... Nie jest to jedyna rzecz, którą zajmuje się ten upiorny przedmiot – podobno w pokoju, w którym mebel się znajduje, trzeba regularnie zmieniać żarówki – przepalają się one wyjątkowo często. Żeby tego było mało, nawiedzony przedmiot wyjątkowo nie lubi być fotografowany. Jeśli wierzyć temu, co mówi jego obecny właściciel, nie ma żadnego zdjęcia, na którym krzesło wyszłoby czytelnie...
A no i warto dodać, że mimo swojego wieku, mebel ten do dziś pozostaje w świetnym stanie. Może dlatego, że mało kto chce na nim siadać (jedną z ostatnich ofiar tego czworonożnego, drewnianego mordercy był pewien kot, który postanowił uciąć sobie na nim drzemkę).

Paranormal Activity 4
łysa_pała • 2012-11-01, 19:53
W Paranormal Activity 4 duch nawiedza małe dziewczynki żeby bawić się z nimi podczas nieobecności rodziców.
Dobrze wiedzieć, że Michael Jackson jest wciąż sobą.
Seans spirytystyczny
Czimchik • 2012-10-22, 11:35
Często jest tak, że nawet po śmierci bliskiej nam osoby nie możemy pogodzić się ze stratą. Zwracamy się wówczas do Boga z pytaniem, dlaczego to właśnie ten ktoś musiał umrzeć. Dlaczego nie zabrał kogoś innego, kogoś nam obcego. Czasami żałujemy, że nie zdążyliśmy przed czyimś zgonem odbyć ważnej rozmowy lub zadać jakiegoś pytania. Te i wiele innych aspektów popycha nas do modlitwy, wielu chwil refleksji, a w skrajnych przypadkach nawet do prób skontaktowania się ze zmarłym. Czy w epoce, gdzie każdy na wszystkie zjawiska ma już przygotowane racjonalne wyjaśnienie, istnieje wciąż miejsce dla praktyk tego typu? Czy w drugiej dekadzie XXI wieku mamy prawo wciąż wierzyć, że istnieje życie po życiu? Czy nasza dusza rzeczywiście udaje się w jakieś odległe i tajemnicze miejsce, aby tam przez wieczność trwać, nie przejmując się problemami, które dotyczą nas, żyjących na Ziemi?



Sposobów na wywołanie ducha jest naprawdę sporo, chociaż nawet laik, nie interesujący się zjawiskami tego typu, jako główny rekwizyt pomagający w zorganizowaniu spotkania z martwym bytem, poda tabliczkę Ouija. Niestety samą ideę tego przyrządu zachwiały setki scen z niskobudżetowych horrorów klasy B, które skutecznie zakorzeniły w naszych umysłach, że już samo korzystanie z tabliczki, niezależnie w jaki sposób, tylko o krok dzieli nas od opętania przez demona lub samego diabła, jednak to właśnie Ouija przez dziesięciolecia była wykorzystywana do kontaktowania się z duchami. Skąd zatem taka diametralna zmiana? Czyżby Lucyfer zauważył nagle popularność tablicy i postanowił wykorzystać ją do swych niecnych celów? A może to właśnie wspomniane wcześniej filmy skłoniły rzesze nastolatków i osób o niezbyt silnej psychice do wypróbowania tego gadżetu, przez co powstały tysiące legend i przerażających historii o wrogo nastawionych istotach, które po seansie spirytystycznym mordowały uczestników spotkania? Zdrowy rozsądek podpowiada drugie rozwiązanie, jednak specjaliści zajmujący się wywoływaniem duchów, jak można kolokwialnie nazwać ten proceder, stanowczo odradzają korzystanie z tego rekwizytu, który przecież tak obrazowo działa na naszą wyobraźnię.

Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie nie przekonuje zwolenników seansów, jednak każde medium twierdzi, że tabliczka Ouija jest portalem umożliwiającym przejście demonów do naszego świata. Nie ma na to jakichkolwiek dowodów, jednak czy mówiąc o zjawiskach paranormalnych możemy w ogóle oczekiwać dowodów? W tej materii wszystko opiera się na domysłach i osobistych doświadczeniach, więc możemy zawierzyć fachowcom, odpuszczając sobie przyzywanie bliskich z zaświatów albo zignorować ich subiektywne uwagi i przejść do rzeczy. A skoro już o tym mowa, to w jaki sposób powinno się z tego rekwizytu korzystać i - przede wszystkim - gdzie go nabyć?

W zasadzie, nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy samodzielnie stworzyli własną Ouija, jednak jeśli nie mamy na to czasu lub obawiamy się, że zapomnimy o jakimś elemencie, równie dobrze możemy zakupić egzemplarz w Internecie lub antykwariatach. W Polsce nie spotkałem się ze sklepami, gdzie kupić można przedmioty o charakterze magicznym, jednak na zachodzie zjawisko jest może nie tyle powszechne, co spotykane. Jeśli jednak w naszej okolicy nie ma podobnego przybytku, to najłatwiej będzie zamówić przedmiot na portalu aukcyjnym. W chwili, kiedy piszę te słowa, na angielskim Ebay-u znaleźć można je w przedziale cenowym od 50 do 600 złotych, więc dla każdego znajdzie się coś, co nie zrujnuje domowego budżetu. Warto także dodać, że jedyną różnicą pomiędzy modelem najtańszym, a najdroższym są względy wizualne. Nam zależy jednak na tym, aby tabliczka posiadała wszelkie niezbędne komendy, jej wygląd jest rzeczą drugorzędną. Co powinniśmy zrobić, kiedy już w naszym posiadaniu znalazł się wspomniany rekwizyt?



Na sam początek pozbądźmy się bzdurnych zasad stworzonych przez hollywoodzkich scenarzystów. Najmniejszego znaczenia nie ma pora dnia, w której organizujemy seans spirytystyczny. Dzień lub noc - wszystko jedno, najistotniejsze jest to, aby wokół panował spokój, abyśmy mogli się skupić, a nic wokół nam nie przeszkadzało. Nie powinniśmy także traktować całego procederu jako formy zabawy. Nawet jeśli sceptycznie podchodzimy do kwestii seansów spirytystycznych, to ważne jest, żebyśmy pamiętali o tym, że na tym świecie istnieją rzeczy, których nie potrafimy racjonalnie wyjaśnić, a jedną z nich jest właśnie seans tego typu. W literaturze fachowej często przestrzega się nas przed tym, aby do przywołania nie zasiadać będąc pod wpływem środków odurzających, aby pomimo tego, czy jesteśmy wierzącymi i praktykującymi wyznawcami jakiegokolwiek bóstwa, przed wywołaniem zmówić modlitwę, a często także poleca się nam wzięcie kąpieli, która ma charakter oczyszczający, nie tylko w sensie dosłownym, lecz także metaforycznym - oczyszcza nas ze złych emocji.

Kiedy już wszystkie te kroki mamy za sobą, przyjrzymy się naszemu egzemplarzowi tabliczki. W zależności od modelu, pojawiają się na niej różne wyrażenia, jednak na każdej musi, podkreślam, musi znajdować się kompletny alfabet (najczęściej zarówno małe, jak i wielkie litery), zbiór cyfr oraz słowa "tak", "nie", "kończę", "nie wiem". Na bardziej rozbudowanych egzemplarzach doszukać możemy się także zwrotów "niebo", "piekło", "czyściec", "nie mogę powiedzieć" oraz innych, które mają związek z życiem pozaziemskim.

Następnym krokiem jest próba wywołania ducha, z którym pragniemy się skontaktować. Aby tego dokonać, wszyscy uczestnicy seansu, a powinno ich być od dwóch do pięciu, kładą koniuszki palców na wskaźniku, za pośrednictwem którego obcy byt będzie przekazywał nam informacje, i proszą go o przybycie. W zasadzie jest to moment, w którym popisać można się własną kreatywnością lub zbudować odpowiedni nastrój, jednak w zupełności wystarczy wypowiedzieć następującą kwestię: "Prosimy cię [imię i nazwisko zmarłego] o przybycie i odpowiedzenie na nasze pytania". Najczęściej musimy kilkukrotnie ją powtórzyć, ponieważ duch, z różnych względów, nie stawi się na nasze zawołanie od razu. Kiedy jednak odniesiemy sukces i wezwiemy ducha, to nie należy spodziewać się projekcji białej, prawie przezroczystej istoty, która będzie z nami rozmawiała. Jedyne, co powinniśmy wówczas odczuć to chłód, w skrajnych przypadkach także podmuch wiatru. W zasadzie w tym momencie najtrudniejszy fragment mamy już za sobą, bo przyzwaliśmy ducha i już tylko krok dzieli nas od poznania odpowiedzi na nurtujące nas pytania.



Tutaj jednak należy zachować szczególną ostrożność, ponieważ nie możemy mieć pewności, z kim tak naprawdę mamy do czynienia. Czy wzywając zmarłego dziadka, w rzeczywistości przybył dziadek? A może coś o wiele bardziej niebezpiecznego, co nie ma zamiaru wrócić do siebie po zakończeniu seansu? W tym momencie szczególne przydatne przydają się słowa "piekło", "niebo" i "czyściec" znajdujące się na naszej tabliczce Ouija. Wystarczy zadać pytanie, skąd przybywa obecna wśród nas istota, a wtedy wskaźnik, którego uczestnicy wciąż dotykają opuszkami palców, powinien poruszyć się i przemieścić w odpowiednie miejsce. Skąd natomiast pewność, że duch lub cokolwiek innego, co przybyło na nasze wezwanie, powie prawdę? Takiej pewności nigdy mieć nie możemy, więc musimy się zdać na nasze przeczucia i dobrą wolę bytu. Po uzyskaniu odpowiedzi na to swego rodzaju pytanie bezpieczeństwa, możemy przejść do zadawania pytań, które interesują nas osobiście. Może okazać się, że duch nie będzie mógł udzielić nam informacji odnośnie pewnych kwestii, a na inne nie będzie znał odpowiedzi. Czasem po prostu nie będzie chciał z nami rozmawiać, więc pamiętać należy, żeby nie przemęczać go i rozmawiać z nim tylko o rzeczach najbardziej istotnych. Kiedy już dowiemy się wszystkiego, uczestnicy muszą podziękować mu za przybycie i poprosić, by teraz udał się tam, skąd przybył. Po tym apelu wskaźnik poruszyć się musi na słowo "kończę", symbolizujące odejście bytu. Jeśli to nie nastąpi, oznacza to, że duch wciąż znajduje się wśród nas, a kończenie seansu w takiej sytuacji byłoby nieroztropne, a nawet niebezpieczne dla zdrowia i życia uczestników.

Pamiętać jednak należy, że seans to nie zabawa, a przywoływanie duchów w celach rozrywkowych może skończyć się mało ciekawie. Nawet wy, sceptycy powinniście dwa razy zastanowić się nad tym, czy na pewno chcecie tego spróbować. Wszak jeszcze kilkaset lat temu wszystko co niewyjaśnione było uznawane za czary, dzisiaj za bzdury, a jutro? Kto wie, może za fakt naukowy?


Źródło: .
Operacja "Zbłąkane Dusze"
Konto usunięte • 2012-08-30, 12:27
...czyli głosy duchów jako broń psychologiczna.

Nagranie, które amerykanie w czasie wojny puszczali Wietnamczykom nocą z helikopterów. Trafiało idealnie w tamtejsze wierzenia i było rzekomo tak skuteczne, że zakazano odtwarzania taśmy w pobliżu sojuszniczych oddziałów wietnamskich...bo wpadali w panikę. W powiązanych więcej info o tym nagraniu.

Początek: 0:38

Opuszczone miasta
Konto usunięte • 2012-08-28, 17:19
Oradour-sur-Glane – miejscowość i gmina we Francji, w regionie Limousin, w departamencie Haute-Vienne.

Według danych na rok 1990 gminę zamieszkiwało 1998 osób, a gęstość zaludnienia wynosiła 52 osoby/km² (wśród 747 gmin Limousin Oradour-sur-Glane plasuje się na 46. miejscu pod względem liczby ludności, natomiast pod względem powierzchni na miejscu 91.).

Czas zatrzymał się tu 10 czerwca 1944 roku. Tego dnia niemalże wszyscy mieszkańcy zginęli z rąk niemieckich żołnierzy. Oddział niemieckich wojsk Waffen-SS zamordował bestialsko wówczas 642 osoby - mężczyzn, kobiety i dzieci. Miasto na koniec spalono. Przeżyła tylko jedna kobieta, pięciu mężczyzn oraz dziecko. Masowy mord miał być odwetem za zabicie oficera SS przez francuskie Resistance. Jak się potem okazało, zniszczono przez omyłkę nie tą miejscowość - egzekucja na oficerze została wykonana została w Oradour-sur-Vayres, a nie w Oradour-sur-Glane. Na pamiątkę tego strasznego wydarzenia miasto pozostawiono w niezmienionym stanie i jest dostępne dla turystów. Dziś robi wrażenie. Jest tu kościół, warsztat samochodowy, piekarnia, dentysta, rzeźnik i wiele gospodarstw, w których pozostały zardzewiałe auta, maszyny do szycia, garnki i sprzęt rolniczy. Miasteczko ma kilka wyasfaltowanych ulic, a główną aleją ciągną się szyny tramwajowe. Znajduje się w nim także muzeum.







Hashima (jap. 端島 Wyspa Graniczna?, potocznie zwana Gunkan-jima, 軍艦島, Wyspa - Okręt Wojenny) – jedna z 505 niezamieszkanych wysp w prefekturze Nagasaki, położona około 15 km od samego Nagasaki.
W latach 1887?1974 służyła jako ośrodek wydobycia węgla z dna morza i była najgęściej zaludnionym kawałkiem lądu w Japonii (835 osób/hektar; w sumie na wyspie mieszkało wtedy nieco ponad 5 tys. ludzi). Mówi się też na nią ''wyspa pancernik'' ze względu na wysokie, sztuczne nabrzeże, które chroniło mieszkańców przez sztormami. W 1974 Mitsubishi, będące właścicielem kompleksu wydobywczego zdecydowało o bezterminowym zamknięciu kopalni i wysiedleniu wszystkich mieszkańców. Dziś wyspa jest betonowym, opuszczonym labiryntem. W pozbawionych okien budynkach mieszkalnych można znaleźć pozostawione telewizory, zabawki, książki, ubrania. W biurach nadal stoją maszyny do pisania, szkoła jest w pełni umeblowana. Poza odgłosem fal i ptaków, na wyspie jest kompletnie cicho i niesamowita atmosfera miejsca udziela się wszystkim zwiedzającym, którzy od 2009 roku mogą tu legalnie lądować w zorganizowanych grupach na nabrzeżu.









Belchite – miejscowość i gmina w Hiszpanii, we wspólnocie autonomicznej Aragonia, w prowincji Saragossa położona ok. 40 km od Saragossy. Jest siedzibą comarki Campo de Belchite.
o 1937 r. było normalnym, średniej wielkości hiszpańskim miasteczkiem. Podczas hiszpańskiej wojny domowej w latach 30-tych XX wieku, miała tu jednak miejsce jedna z najbardziej krwawych bitew. W jej wyniku, w ciągu kilki dni miasto zostało drastycznie zniszczone. Nie zlikwidowano jednak ruin ani nie zdecydowano się na odbudowę - opuszczone miasto stanowi dziś rodzaj pomnika na cześć poległych. Belchite to ważna atrakcja turystyczna regionu. Z uwagi na stan budynków należy jednak zachować ostrożność i nie zaleca się wchodzenia do ich środka. Martwe miasto zafascynowało meksykańskiego reżysera Guillermo del Toro, który zrealizował tu część scen do głośnego filmu "Labirynt Fauna".