Główna Poczekalnia Dodaj Obrazki Dowcipy Soft Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
 

#holokaust

Powitać ponownie wszystkich szanownych Sadoli. Dziś chciałbym trochę bardziej poważniej, oraz sentymentalniej. Brnąc dalej przez Holokaust, dotarłem niedawno do Oskara Schindlera. Dla niektórych z was może być on znany, dla niektórych- mniej, bądź w ogóle pozostaje zagadką. Temat Holokaustu interesuje mnie od dawien dawna, jednak dopiero podczas przygotowywania się do pracy maturalnej mam sposobność i czas na wgląd w nowe materiały i poszerzenie swojej wiedzy. Chciałbym teraz jednak przejść do tematu. Rozpocznę może od krótkiego cytatu z wiki.

"Oskar Schindler (ur. 28 kwietnia 1908 w Svitavach, zm. 9 października 1974 w Hildesheim) – niemiecki przedsiębiorca, który uratował swoich ż🤬dowskich robotników przymusowych przed zagładą w obozach koncentracyjnych."

Postać tą może wam przybliżyć znakomita książka "Arka Schindlera" Thomasa Keneally'ego lub też nie mniej dobry film "Lista Schindlera" Steven'a Spielberga. Dlaczego jednak piszę te kilka zdań o nim?

Człowiek który zarobił dużo pieniążków, człowiek który był członkiem pro-faszystowskich partii SDP oraz nazistowskiej NSDAP, a jednak człowiek który w odpowiednim momencie usunął z oczu klapki i...zaczął ratować ż🤬dów. Na początku jednak wykorzystywał ich w niewolniczych pracach w swojej fabryce naczyń, na której sporo się dorobił. Zarobienie tych pieniędzy było jednak niezbędne do jego dalszej działalności. W tamtym okresie zatrudniał ok. 1300 ż🤬dowskich pracowników, dla których załatwiał tzn "niebieskie karty" uprawniające ż🤬dów do przebywania (w miarę bezpiecznie) w getcie. Jednak zgodnie z planem "ostatecznego rozwiązania kwestii ż🤬dowskiej" nawet one w ostateczności nie mogły zagwarantować przeżycia. Kiedy zaczęto rozwiązywać getto, Schindler obracał się już w wysoko postawionym towarzystwie SS, co umożliwiło mu przeniesienie 900 ż🤬dów z obozu w Płaszowie (komendantem był Amon Goethe) do obozu niedaleko swojej fabryki.

Jednakże machina nazistowska nie ustawała w trudach zgładzenia wszystkich ż🤬dów. Niedługo potem przyszedł rozkaz przeniesienia wszystkich ż🤬dów do Oświęcimia, gdzie czekały już krematoria. "Schindlerowi udało się w październiku 1944 roku przenieść 1200 „pracowników” do fabryki w Brünnlitz w Okręgu Rzeszy Kraj Sudetów (dzisiaj Brněnec w Czechach), a gdy transport został po drodze skierowany do obozu w Auschwitz-Birkenau, zdołał ich stamtąd wydostać. Brünnlitz zostało wyzwolone w maju 1945 roku."

Co się dalej stało z Schindlerem? Na sprawę ż🤬dowska przeznaczył większość ze swojej fortuny, a niedługo potem zbankrutował. Nie układało mu się także w małżeństwie. Zmarł w Hildesheim, wskutek niewydolności wątroby. Przed tym jednak w 1963 Instytut Yad Vashem uhonorował go „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”, a rok wcześniej posadził swoje drzewo w Gaju Sprawiedliwych. Obecnie żyje około 6 tysięcy tzw Schindler's jews.
Postać wielkiego serca według mnie, zasługuje na pamięć. Z filmu zapamiętałem kilka cytatów które chwyciły mnie żywo za gardło i serducho. Jednym z nich właśnie chciałbym skończyć ten artykuł.

Każdy kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat.


(U góry kadr z filmu. Po tagach nie znalazłem niczego o nim, jak gdzieś jednak było to przepraszam, kosz)
Rozmowa z dziewczyną
Konto usunięte • 2013-04-22, 9:31
Dziewczyna oskarża chłopaka o rasizm
Chłopak: - Przecież to kompletny absurd!
- Czyżby? W zeszłym tygodniu śmiałeś się, gdy mówiłam o tym, jak źle byli ż🤬dzi traktowani podczas holokaustu!
- Nic takiego nie miało miejsca.
- Możesz zapytać mojej siostry, jeśli nie pamiętasz. Była wtedy z nami!
- Miałem na myśli holokaust.
Shrek jest bardziej ż🤬dowski od Holokaustu
Konto usunięte • 2013-04-12, 3:22
Trafiłem ostatnio na stronę J-dar... znajduje się na niej aplikacja, która pokazuje jaka część ekipy danego filmu jest pochodzenia ż🤬dowskiego. Ot, ciekawostka z przymrużeniem oka. Najciekawsze jednak spotkało mnie przy czytaniu "Did you know..." pod wynikiem filmu "Shrek". Okazało się bowiem, że...



...Shrek jest bardziej ż🤬dowski od Holokaustu.

To oczywiście tylko nietrafiony tytuł wylosowany przez system, ale...
Karły z Auschwitz. Historia niezwykłej rodziny.
Konto usunięte • 2013-04-09, 17:24


Większość rodzin, które trafiały do obozu koncentracyjnego
Auschwitz-Birkenau, nigdy nie opuściło już jego bram. Do komór gazowych trafiały całe familie; bywało, że miejsce kaźni, jakim były lagry, opuszczali tylko pojedynczy członkowie rodów. Inaczej rzecz miała się z Ovitzami - rodziną karłów, która trafiła do Birkenau. Tam szybko zainteresował się nią doktor Mengele. Pochodzący z Rumunii klan karłów pochodzenia ż🤬dowskiego szybko stał się oczkiem w głowie "Anioła Śmierci".

Doktor Mengele do dziś pozostaje synonimem zła. To właśnie jego nazwisko często pojawia się w pierwszym rzędzie pośród oprawców, którzy kojarzeni są z piekłem Holokaustu. Słynący z mrocznych eksperymentów, realizowanych w Auschwitz-Birkenau, Mengele szczególnie dużo uwagi poświęcał bliźniętom, karłom oraz ludziom upośledzonym. Niektórzy z nich umierali w przerażających męczarniach podczas doświadczeń, które odbywały się gabinetach należących do niemieckiego szaleńca świata medycyny. Ale byli też tacy, którzy mogli liczyć u Mengele na specjalne względy. Wśród tych, którzy przez zbrodniarza traktowani byli w sposób wyjątkowy, znajdowali się członkowie rodziny Ovitzów.

Pochodząca z Rumunii, z rejonu Transylwanii, rodzina Ovitzów, była na wskroś nietuzinkowa. Większość jej członków stanowiły osoby, które wyróżniał niewielki wzrost. Niektóre ze źródeł podają informację, że ze względu na liczbę karłów, rodzina Ovitzów należała do swoistych rekordzistów. Głową rodziny był Shimson Eizik Ovitz, który spłodził dziesięcioro dzieci. Siedmioro jego potomków z dwóch małżeństw było karłami. Najmłodsza była Perla, która urodziła się w 1921 r. Matka, która się nimi opiekowała, wiedziała, że dzieci nie poradzą sobie w życiu, np. uprawiając rolę. Szybko okazało się jednak, że większość z nich ma dar rozśmieszania ludzi. Zamiast szukać angażu w cyrku albo grupie teatralnej, Ovitzowie założyli swoją własną trupę - nazwali ją Trupą Liliputów. Przez 15 lat zespół występował w Europie Środkowej, systematycznie zyskując coraz większą popularność. Potem przyszedł jednak czas wojny.

Od czasu, gdy Hitler zaczął realizować swój szatański plan, los rodziny Ovitzów wisiał na włosku. W dużej mierze przez akcję T-4 - program, którego celem była eksterminacja ludzi chorych psychicznie, niedołężnych lub zmagających się z dolegliwościami neurologicznymi. Bez znaczenia było tutaj pochodzenie danej osoby, ale na niekorzyść Ovitzów przemawiał dodatkowo fakt, że mieli korzenie ż🤬dowskie. Większość z nich (dwanaście osób) trafiło do obozu Auschwitz-Birkenau 19 maja 1944 r. - najmłodszy przedstawiciel klanu miał osiemnaście miesięcy, a najstarszy 58 lat.

Ich pojawienie się w obozie wzbudziło niemałe zainteresowanie. Strażnicy, którzy nadzorowali kolejne transporty więźniów przybywających do Auschwitz-Birkenau, mieli odgórne zadanie wyłapywania bliźniąt, karłów, osób cierpiących z powodu innych zaburzeń wzrostu czy ludzi otyłych. Strażnicy, którzy wytropili w tłumie Ovitzów, znając zainteresowania doktora Mengele, postanowili niezwłocznie go powiadomić o nowych, niecodziennych przybyszach - siedmiu karłach i charakteryzujących się normalnym wzrostem ich krewnych. Co ciekawe, za krewnych Ovitzów podali się też przedstawiciele dwóch rodzin, które swego czasu mieszkały z nimi po sąsiedzku w wiosce. Ovitzowie nie protestowali, więc uznano, że klan składa się z 22 osób. Wszyscy zostali natychmiast zabrani do specjalnego budynku, znajdującego się na skraju obozu.

W błędzie jest oczywiście ten, kto sądzi, że pochodzące z Rumunii ż🤬dowskie karły cieszyły się sympatią degenerata. Mangele o nich dbał, ale tylko ze względu na to, że byli mu potrzebni do celów badawczych. Poza tym miał o nich takie samo mniemanie jak o innych Ż🤬dach. W kontekście rodziny Ovitzów, której skrupulatnie przyglądał się Mengele, a także innych karłów ż🤬dowskiego pochodzenia, niemiecki szaleniec wykoncypował jedną dziwaczną rzecz - uznał, że członkowie rodu Ovitzów i im podobni mogą stanowić szczebel ewolucyjny ludzi pochodzenia semickiego. Jedna z jego idei głosiła, że przedstawiciele tej nacji na przestrzeni dziejów ulegali przekształceniom, aż osiągnęli stadium karłów i kalek - przypomniał dziennik "The Guardian".

Josefa Mengele szczególnie intrygował natomiast fakt, że w rodzinie występowały zarówno karły, jak i osoby o normalnym wzroście. Tyranowi zależało na tym, by specjalnie dla Ovitzów powstały w obozie kwatery, które ułatwiałyby ich monitorowanie oraz badania. Mieli oni także do dyspozycji znacznie lepsze jedzenie oraz inne ubrania. Niemiecki lekarz chciał, by trwali w dobrym zdrowiu. Nie oznacza to jednak absolutnie, że ich życie przypominało sielankę. Tak samo, jak inni pacjenci doktora Mengele Ovitzowie brali udział w eksperymentach, które stanowiły jedno długie pasmo cierpienia - poszczególnych przedstawicielom rodu wyrywano zdrowe zęby oraz włosy. Pobierano też od nich szpik kostny i przeprowadzano testy genealogiczne.

Ovitzowie mogli jednak liczyć, że tak długo, jak Mengele będzie prowadził swoje doświadczenia, oni będą mogli czuć się bezpiecznie. Perla Ovitz - najmłodsza córka wspomnianego nestora rodu Shimsona Eizika opowiedziała o dziwnym incydencie, do jakiego doszło w Auschwitz wkrótce po przybyciu rodziny do obozu, gdy cała familia została zabrana do komory gazowej. Tam wszystkim nakazano się rozebrać.

"Było prawie ciemno i staliśmy w pomieszczeniu, które wyglądało jak wielka myjnia, czekając na to, co się wydarzy. Spoglądaliśmy na sufit i zastanawialiśmy się, dlaczego woda nie leci. Nagle wyczuliśmy gaz. Ciężko oddychaliśmy, a niektórzy zaczęli upadać na podłogę. Oddychając po raz ostatni, płakaliśmy. Minuty mijały, a może sekundy, a potem usłyszeliśmy gniewny głos dobiegający z zewnątrz. 'Gdzie jest moja rodzina karłów?' Drzwi się otworzyły i zobaczyliśmy stojącego tam doktora Mengele. Kazał nas wyprowadzić i polać zimną wodą, która miała nas ożywić" - opowiedziała Perla Ovitz. "Zostałam ocalona dzięki łasce diabła" - dodała.

W relacjach dotyczących losów Ovitzów w obozie koncentracyjnym Birkenau pojawiają się pewne rozbieżności. Dotyczą one m.in. losów osiemnastomiesięcznego chłopczyka, który pochodził od rodziców, którzy mieli normalny wzrost. Chłopiec był wcześniakiem i pośród wszystkich członków rodziny padł ofiarą najbardziej zwyrodniałych eksperymentów - Mengele regularnie pobierał krew z różnych części ciała malca. Według niektórych relacji, które się pojawiły, chłopiec miał nie przeżyć eksperymentów, a potem zostać umieszczony na zewnątrz bloku wraz z innymi ciałami, które miały zostać zabrane do krematorium. Końca wojny miał nie doczekać również Avram Ovitz. Przeprowadzone niedawno śledztwo dziennikarskie i analiza istniejącej dokumentacji wykazały jednak, że oboje cało opuścili obóz.

Szereg nieścisłości pojawił się także w kontekście obozowego życia Ovitzów. Znaleźli się świadkowie, którzy twierdzą, że członkowie wszechstronnie uzdolnionej artystycznie rodziny karłów odpowiedzialni byli za zapewnianie rozrywek dla kapo oraz SS-manów. Ale Perla Ovitz wyparła się w jednym z wywiadów, by ona albo ktoś z jej bliskich brali udział w organizacji nocnego życia. Inaczej sprawę widzi historyk profesor Israel Gutman, który przyznał, że więźniowie obdarzeni jakimiś umiejętnościami musieli dostarczać dobrą zabawę swoim oprawcom. Także piosenkarka Fania Fénelon, która była więźniarką obozu, powiedziała, że takie rzeczy były w obozie codziennością. W swojej autobiografii "Playing for Time" zasugerowała nawet, że Ovitzowie, tak samo jak ona, brali udział w wieczorkach kulturalno-rozrywkowych.

Dziś nie można wykluczyć, że wszyscy członkowie rodziny karłów zginęliby po tym, jak Mengele skończyłby swoje eksperymenty. Szczęśliwie dla nich doczekali się wyzwolenia obozu. Wszyscy oni trafili potem do zorganizowanego przez sowietów obozu uchodźców, skąd potem zostali uwolnieni.



źródło : niewiarygodne.pl/kat,1031987,title,Karly-z-Auschwitz-Historia-niezwykl...
Kilka słów prawdy
Konto usunięte • 2013-04-05, 12:14
Kolejna "Skandaliczna" wypowiedź która w mojej ocenie jest jak najbardziej prawidłowa i tak jak można się było tego spodziewać spadły i nadal spadają na nią tony hejtów.

W wydaniu "Focus Historia ekstra", dodatku z okazji 70. rocznicy powstania w warszawskim getcie, ukazał się bulwersujący wywiad z prof. PAN Krzysztofem Jasiewiczem. Naukowiec twierdzi, że Ż🤬dzi sami sobie są winni Holokaustu. – Na Holokaust pracowały przez wieki całe pokolenia Ż🤬dów - zaznacza profesor. Słowa te wywołały ogromne oburzenie.

Prof. Instytutu Studiów Politycznych PAN Krzysztof Jasiewicz zajmuje się tematyką polskich Kresów i dziejów Ż🤬dów na tych terenach a także stosunkami polsko-ż🤬dowskimi. Odznaczony został Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Według niego, Ż🤬dzi tylko sobie zawdzięczają nieszczęścia, które przez wieki na nich spadały, w tym Holokaust.

"Owe ż🤬dowskie bzdury i dane wzięte z sufitu o Ż🤬dach zamordowanych głównie przez polskich chłopów to właśnie projekcja zmierzająca do ukrycia największej ż🤬dowskiej tajemnicy. Otóż skala niemieckiej zbrodni była możliwa nie dzięki temu, »co się działo na obrzeżach Zagłady«, lecz tylko dzięki aktywnemu udziałowi Ż🤬dów w procesie mordowania swojego narodu" - twierdzi profesor Polskiej Akademii Nauk.

Z wypowiedzi profesora wyłania się ponury obraz Ż🤬dów. "Niestety ż🤬dów gubi brak umiaru we wszystkim i przekonanie, że są narodem wybranym. Czują się oni upoważnieni do interpretacji wszystkiego, także doktryny katolickiej. Cokolwiek byśmy robili i tak będzie poddane krytyce - że za mało, że źle, że zbyt mało ofiarnie. W moim najgłębszym przekonaniu szkoda czasu na dialog z Ż🤬dami, bo on do niczego nie prowadzi" - twierdzi Jasiewicz.

"Na Holokaust pracowały przez wieki całe pokolenia Ż🤬dów, a nie Kościół Katolicki. I Ż🤬dzi z tego - jak się wydaje - nie wyciągnęli wniosków" - przekonuje naukowiec. Tezy przez niego przedstawione wywołały ogromne oburzenie.

Burza po słowach profesora

"A gdzie z tej opowieści zniknęli Niemcy? Nie było ich w gettach i obozach zagłady? Nie zmuszali Ż🤬dów do określonych zachowań? Nie tworzyli Judenratów w gettach albo Sonderkommand w obozach? Czyżby Ż🤬dzi sami się pozabijali na swoje własne rozkazy? - zauważa Katarzyna Markusz na portalu jewish.org.pl.

"Spora część tych, którzy przeżyli obozy zagłady, należała tam do Sonderkommanda. Nigdy nie było to ich własnym wyborem. Nigdy nie było to też pracą przyjemną. Oznaczało jednak, że ich własny wyrok śmierci został choć na chwilę odroczony. Ci ludzie również cierpieli, bo patrzyli na okrutną śmierć swoich bliskich, znajomych lub nawet całkiem obcych ludzi. Patrzyli na tysiące śmierci każdego dnia. Nie wszyscy potrafili sobie z tym później poradzić i już po wojnie popełniali samobójstwo" - dodaje Markusz.

"Po lekturze wywiadu jest mi po prostu przykro – z wielu powodów. Po pierwsze, że to chyba rzeczywisty zmierzch autorytetów, skoro profesor Polskiej Akademii Nauk wypowiada publicznie takie słowa. Przykro mi, że przeprowadzający wywiad nie zadał kolejnego pytania: »Czym zasłużyły sobie na Holokaust miliony zwykłych ludzi z takimi samymi troskami i radościami jak ich polscy sąsiedzi?«. (...) Co wtedy odpowiedziałby pan profesor: czy snułby opowieść o ż🤬dokomunie, czy też może sięgnąłby do starszego wyjaśnienia: że zakatowanie dziewczynki w środku jej rodzinnego miasta było zasłużoną zemstą za dzieci przerobione na macę. Sądzę, że po tak postawionym pytaniu panu profesorowi zostałyby już tylko takie »argumenty« albo zamilknięcie i zapłakanie" - to list jednego z czytelników dodatku "Focusa", który został zamieszczony na stronach internetowych czasopisma.

Zszokowany jest także szef Instytutu Studiów Politycznych PAN prof. Eugeniusz C. Król. Porównuje on wypowiedzi prof. Krzysztofa Jasiewicza do artykułów hitlerowskiego "Stuermera, gdzie głoszono hasło "Ż🤬dzi są wszystkiemu winni". - Być może to bezwiedna analogia, ale zabrzmiało obrzydliwie i fatalnie – ocenia.

Jak donosi "Gazeta Wyborcza", Król będzie rozmawiał z Jasiewiczem, zbierze się też Rada Instytutu, a wcześniej naukowcy PAN mają wydać oświadczenie.

Redakcja przeprasza

Redaktor naczelny magazynów "Focus" i "Focus Historia" - Michał Wójcik przeprosił czytelników za ten wywiad. "Ten list(zamieszczony powyżej - przyp. red), jak i wszystkie inne, które otrzymaliśmy, są dla nas bardzo ważne. Uświadamiają nam, że nasze intencje rozminęły się z wrażliwością Czytelników. Wszystkich urażonych naszą publikacją pragnę serdecznie przeprosić. Nie chcieliśmy urazić niczyich uczuć. Bardzo nam przykro, że tak się stało" - napisał Wójcik i dodał, że tezy Jasiewicza "rzeczywiście są skrajne i bulwersujące".

"Byliśmy zdumieni, że tak skrajne poglądy może głosić pracownik naukowy wysokiego szczebla, obrażając przy tym inaczej myślących" - napisał naczelny Wójcik. Wyraził przy tym nadzieję, że nikt nie będzie utożsamiał poglądów redakcji ze stanowiskiem profesora Jasiewicza.

Źródło Onet.pl
Władze Amsterdamu chciały nałożyć grzywnę na Ż🤬dów, którzy podczas wojny nie płacili podatków. Chodzi o setki osób, które przetrwały Holocaust w ukryciu lub trafiły do obozów koncentracyjnych. Nieznany fakt z historii Holandii odkryła 23-letnia studentka Charlotte van den Berg - informuje serwis Timesofisrael.com

Amsterdam zaczął ścigać Ż🤬dów, którzy - zdaniem władz - zalegali z podatkami w 1947 roku. Chodzi o niezapłacone w czasie II wojny światowej podatki mieszkaniowe osób, które ukrywały się przed nazistami lub trafiły do obozów koncentracyjnych. Wiele z tych mieszkań było wówczas zajętych przez członków partii holenderskich nazistów - informuje serwis Timesofisrael.com. Po wojnie Holendrzy próbowali ściągnąć z lokatorów "zaległy" podatek.

Do dokumentów potwierdzających prowadzenie przez Amsterdam takich działań dotarła przypadkiem 23-letnia studentka Charlotte van den Berg. Natrafiła na nie prowadząc badania na temat Ż🤬dów mieszkających w tym mieście.

Rzecznik władz Amsterdamu zapowiedział, że miasto zajmie się tą sprawą. Zadeklarował, że specjaliści postarają się sprawdzić, czy i jak dużo pieniędzy Amsterdam odebrał Ż🤬dom, którzy przetrwali Holocaust.

źródło


Napinaczom i wielbicielom Hitlera przypominam, że w obozach zginęło także ok. 3 mln obywateli naszego kraju (na ok. 5.6 mln Polaków, którzy stracili życie podczas drugiej wojny światowej).
Zagłada Rosjan...
Konto usunięte • 2012-10-09, 21:13
... przez syjonistyczny reżim:




Polaków z wartościami narodowościowymi gładzono równie skutecznie w czasie komuny.