Na sawannie pop🤬la Lew dumny, walka ze mną trud daremny.
Każdy kto mnie widzi niechaj będzie czujny, bo inaczej trafi do mego żołądka trumny.
Pop🤬la Lew przez chaszcze, uj🤬o go coś czarnego i długiego.
Ze zdziwienia otworzył paszcze, coś go uj🤬o ale to nic takiego.
Z zarośli wyłonił się łeb Mamby, wysyczała wyp🤬alaj mi z drogi.
Lew poczuł nagle rytm samby, padł na piach pełny trwogi.
Tak jad Mamy właśnie działa, Lew legł trupem na jednego strzała!