Główna Poczekalnia Dodaj Obrazki Dowcipy Soft Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
 

#konflikt

...żeby zniszczyć rosyjski samobieżny przeciwlotniczy zestaw artyleryjsko-rakietowy. Dla niecierpliwych- naloty od 37-mej sekundy:



Opis do poszczególnych ataków (dla nieznających angielskiego):

3 marca 2020 r. Turecki uzbrojony UAV (TAI Anka) zniszczył system obrony powietrznej Pantsir S1 (SA-22) w Saraqip. Materiał udostępniony Tureckie przez Ministerstwo Obrony. Pomimo, że system był aktywny- o czym świadczy kręcący się radar- nie zdołał wykryć Tureckiego drona(!).

28 lutego 2020 r. Podczas tureckich ataków przeciwko Syrii, Turcja stwierdziła, że zniszczyła syryjski system Pantsir-S1 za pomocą pocisku wystrzelonego z drona, i opublikowała nagranie przedstawiające zniszczenie tego systemu. W tym przypadku system również był aktywny...

21 stycznia 2019 r. Atak izraelskich sił powietrznych zniszczył dwa systemy Pantsir-S1.

Pantsir-S1, należący do Syryjskich Sił Obrony Powietrznej został zniszczony przez Izraelskie Siły Obronne podczas starć Izrael-Syria w maju 2018 r.

Pancyr-S1 (ros. Панцирь-С1, kod NATO SA-22 Greyhound) – współczesny rosyjski samobieżny przeciwlotniczy zestaw artyleryjsko-rakietowy, zaprojektowany w biurze KBP Tuła i produkowany w Uljanowskim Zakładzie Mechanicznym.



W skład systemu wchodzą dwie dwulufowe armaty automatyczne 2A38M kalibru 30 mm oraz dwanaście przeciwlotniczych pocisków rakietowych 57E6 lub 57E6-E. Pojazd produkowany jest w wersjach kołowej, na podwoziu samochodu ciężarowego KAMAZ-6560, BAZ-6909 lub MAN SX45 (pierwszy prototyp powstał na podwoziu Ural-5323), i gąsienicowej, na podwoziu GM-352M1E.
Szybka śmierć
Salieri16000 • 2020-02-02, 19:08
Czołg al-Assada został zniszczony na osi Dadeikh we wschodniej części Idlib, po tym, jak trafił go pocisk przeciwczołgowy. Śmiało do 22-giej sekundy:

Brytyjska załoga czołgu z pierwszej wojny światowej, przetrwała trzy dni pod ostrzałem obu stron, po utknięciu na "ziemi niczyjej".

Dziewięciu mężczyzn miało do czynienia z ostrzałem niemieckiego karabinu maszynowego, snajperami, granatami i ciężkimi atakami artylerii obu walczących stron.

Czołg o numerze F41, nazwany 'Fray Bentos', na cześć konserwowego mięsa był "męską" wersją czołgu Mark IV, o numerze fabrycznym 2329. W sierpniu 1917 r. dziewięcioosobowa załoga doświadczyła najdłuższej akcji czołgu, podczas pierwszej wojny światowej.



Powyżej poglądowe zdjęcie czołgu Mk IV- identycznego jak ten, o którym jest ta historia, i podobnie jak "Fray Bentos" uwięzionego w błocie pod Passchendaelee.

Historia Fraya Bentosa

"Fray Bentos" został powołany do akcji bojowej podczas trzeciej bitwy pod Ypres, 22 sierpnia 1917 roku, kiedy ruszył o godz.4:40 w kierunku ataku 61 Dywizji pod St Julien. To była część trzeciej bitwy o Ypres. W miarę zbliżania się do wrogich pozycji, czołg znalazł się pod ostrzałem karabinu maszynowego z farmy Somme, który załoga wkrótce uciszyła lewym, 6-funtowym działem.

Około 5:45 rano 'Fray Bentos' został ostrzelany przez niemiecki karabin maszynowy z miejsca zwanego 'Gallipoli'. Missen przypomniał sobie, że „znaleźliśmy się na brzegu bardzo głębokiego, i rozmiękłego krateru- ruszyliśmy w bok, i właśnie w tym momencie Hill spadł ze swojego siedziska. Kapitan Richardson zajął jego miejsca, Kapitan Richardson przejął kontrolę, ale nie był w stanie zapobiec zsunięciu się czołgu w głąb krateru. Utknęliśmy w leju". Hill został ranny w kark i głowę- Budd i Morrey zostali trafieni w tym samym czasie.

W tamtym okresie, czołgi tego typu, woziły drewniane belki na swych kadłubach, aby łatwiej było się wydostać z okopów, czy błotnistego terenu, jeśli utknęły. Missen próbował wydostać się z czołgu, aby zrzucić z kadłuba wspomniane belki, ale: „słyszałem, jak pociski uderzały w czołg i zobaczyłem, jak Boche* strzela do mnie z odległości około 30 metrów. Wróciłem do czołgu...”

*Boche- brytyjskie, pejoratywne określenie Niemców.

Missen wyszedł po prawej, Braedy zrobił to samo z lewej strony kadłuba, jednak nie miał szczęścia. Jak wspominał Richardson: "stracił życie, montując belki pod wielkim ogniem karabinu maszynowego”. Skoszony serią z karabinu maszynowego upadł w wypełniony wodą lej- ponieważ jego ciało utonęło, został uznany za martwego.

Chociaż 'Fray Bentos' nie mógł się ruszyć, to nadal mógł strzelać, a działonowy 6-funtówki „skutecznie ostrzelał karabin maszynowy na farmie Gallipoli”.

Złapani w ogień krzyżowy

Około godziny siódmej brytyjska piechota zaczęła wycofywać się, pozostawiając w czołgu odizolowaną załogę. Niemcy próbowali się zbliżyć, ale zostali powstrzymani przez ostrzał 6-funtowych dział i karabinu Lewisa, oraz osobiste karabiny i pistolety załogi.

Przez następne sześćdziesiąt godzin Niemcy próbowali zbliżyć się do czołgu, ale za każdym razem byli odpychani. Ze względu na kąt, pod jakim opierał się czołg, działa czołgu były bezużyteczne, a załoga musiała użyć osobistej broni, aby odeprzeć atakujących żołnierzy.

W pewnym momencie niemiecki żołnierz wszedł na czołg i wrzucił do niego granat. Brytyjskim żołnierzom udało się go wyrzucić, zanim wybuchł.

Temperatura w czołgu osiągała ponad 30 stopni C i spadała do ​​niemal zera w nocy. Mężczyźni zostali zmuszeni do picia wody z chłodnicy, aby pozostać przy życiu.



Powyżej: zdjęcie lotnice czołgu "Fray Bentos" widocznego na polu bitwy pod Passchendaele.

Missen przypomniał sobie, że „Boche znajdowali się w starym okopie blisko przedniej części czołgu i nie mogliśmy prowadzić skutecznego ostrzału z karabinu Lewisa, z powodu ustawienia czołgu, ale z łatwością strzeliliśmy do nich z karabinów przez porty strzelnicze."

Brytyjscy żołnierze również zaczęli strzelać do czołgu, więc Missen zgłosił się na ochotnika, by „wrócić i ostrzec piechotę, aby nas nie zastrzelili, bo wcześniej czy później powinniśmy się wydostać z czołgu. Wyszedłem z prawego strony i czołgałem się z powrotem do piechoty". W tym czasie, gdy Missen opuścił czołg, wszyscy członkowie załogi, z wyjątkiem Binleya, zostali ranni.

Brytyjski ostrzał snajpera został w końcu zatrzymany przez załogę czołgu(sic!), pokazującą białą szmatę z jednego z iluminatorów. Niemcy przeprowadzali jednak powtarzające się ataki: 22-giego, 23-ciego, i 24-go sierpnia, które załoga była w stanie odeprzeć.



Szkic przedstawiający ataki Niemców na czołg 'Fray Bentos'.

Ucieczka

O 21:00 Richardson zdecydował, że muszą się wycofać i wrócić na linie brytyjskie. Pomimo odniesionych ran załoga wykonała rozkazy stałe i zabrała ze sobą 6-funtowy zamek oraz całą swoją broń i mapy. Po dotarciu do najbliższej brytyjskiej piechoty, z 9. Batalionu Czarnej Straży, Richardson zaaranżował, by osłaniali czołg, aby Niemcy go nie przejęli, i pozostawili broń Lewisa załogi do dyspozycji Czarnej Straży.

Ciała Ernesta Braedy'ego nigdy nie odnaleziono... Upamiętniono go w Tyne Cot Memorial. Percy Budd też nie przeżył wojny. Zmarł 25 sierpnia 1918 r. W wieku 22 lat.

Załogę czołgu 'Fray Bentons' stanowiło dziewięć osób. Oto ich imiona:

Sierżant Robert Francis Missen
Strzelec William Morrey
Strzelec Ernest W. Hayton
Strzelec Frederick C. Arthurs
Strzelec Percy Edgar Budd
Strzelec James H. Binley
Kapral Lance Ernest Hans Braedy
Drugi porucznik George Hill
Kapitan Donald Hickling Richardson

Po ponad 70 godzinach działania na polu walki, pod ogniem obu stron, siedmiu załogantów zostało rannych, głównie od latających kawałków metalu podczas ataków, jeden został zabity. Ich odwaga sprawiła, że ​​stali się najbardziej udekorowaną załogą czołgu Wielkiej Wojny.



Powyżej: Zdjęcie bohaterskiego działonowego Williama Morreya, który walczył pomimo odniesionych obrażeń, za co został nagrodzony DCM (ang. Distinguished Conduct Medal- pol.Medal Wybitnego Zachowania).

Richardson i Hill zostali odznaczeni Krzyżem Wojskowym, Missen i Morrey Medalami Wybitnego Zachowania, oraz Hayton, Arthurs, Budd i Binley Medalami Wojskowymi. Braedy został zabity. Binley jako jedyny z załogi "pozostał nietknięty, ale zszokowany.”

Richardson walczył później w bitwie o Cambrai w czołgu, który nazwał "Fray Bentos II". Niemcy zdobyli ten czołg i wystawili go w Berlinie, na pokazie sprzętu zdobycznego- patrz zdjęcie poniżej:

Konflikt o altanę
donger • 2019-05-23, 18:15
W osiedlu w Kielcach konflikt o altanę z Budżetu Obywatelskiego. Jedni chcą grillować, a drudzy się modlić



Niecodzienny spór toczą mieszkańcy osiedla Bocianek w Kielcach. W Parku imienia Adolfa Dygasińskiego miasto wybudowało miejsce do grillowania, a część sąsiadów chce się tam modlić i stanowczo wyprasza rodziny, które pieką w tym czasie kiełbasę.

Altana, duży betonowy grill, ławki czy urządzenie do gry w piłkarzyki wybudował Urząd Miasta w ramach Budżetu Obywatelskiego. Od ubiegłego roku miejsce jest chętnie odwiedzane przez mieszkańców w różnym wieku a grill pracuje pełną parą. Jak donosi strona "Scyzoryk się Otwiera - Satyryczna Strona Kielc" na Bocianku pojawił się sąsiedzki konflikt o miejsce do grillowania. W altanie zaczęła się spotykać grupa kilkunastu pań i odprawiać nabożeństwa majowe nie licząc się z osobami, które przyszły przed nimi i korzystają z grilla. Domagają się stanowczo opuszczenia tego miejsca przez sąsiadów oddających się relaksowi.

Jedna z mieszkanie napisała list. "Jak pewnie wiadomo w Parku Dygasińskiego na os. Bocianek powstały wiaty grillowe z betonowym grillem, gdzie można posiedzieć ze znajomymi, pograć z dziećmi w piłkarzyki itp. Od jakiegoś czasu codziennie o godzinie 19 spotykają się tam panie z osiedla, rozkładają tymczasową kapliczkę, zapalają świece i odprawiają spotkania religijne ze śpiewami. Nie było by w tym nic złego, ale osobiście byłam świadkiem jak panie kilkakrotnie potrafiły "wyprosić" młodych ludzi, którzy tam w tym czasie piekli coś na grillu i rozmawiali pod wiatą. Młodzi ludzie byli tak zszokowani, że tak jak dzisiaj np. stali na deszczu i mokli, nie wiedząc co z tym fantem zrobić. Sytuacja niestety powtarza się codziennie. Mam pytanie czy takie spotkania powinny odbywać się w miejscach przeznaczonych do spotkań piknikowych i czy zachowanie pań nie przekracza dobrego wychowania??? Bo w zasadzie ja jestem w szoku, że wiata grillowa służy do spotkań religijnych i praktykowania nabożeństw majowych. Odnoszę wrażenie, że panie traktują wiatę jak osobisty klub. Zarówno mnie jak i wielu mieszkańcom nie podoba się takie zachowanie i dlatego chciałam zwrócić na to uwagę.

W poniedziałek wygoniły rodzinę z dwójką małych dzieci, i nie interesowało ich, że mają kiełbaski na grillu, że to jest miejsce dla rodzin z dziećmi. Ot tak sobie przyszły i z marszu "poprosiły", żeby się przenieśli bo one tu teraz mają nabożeństwo majowe.
(...)"

Na altanie pojawiła się też kartka podpisana „Oburzeni Użytkownicy Parku”, ale szybko ktoś ją zerwał. Mieszkańcy napisali na niej między innymi, że wiata w parku nie jest miejscem kultu religijnego. Wyganianie młodzieży, żeby odprawiać modły majowe jest karygodnym zachowaniem i nie powinno mieć miejsca, zwłaszcza przez osoby starsze i z racji tego kulturalne.

Jak rozwiązać ten konflikt, czy obie strony nie mogą się porozumieć? Czy grillowanie i śpiewanie maryjnych pieśni w bliskim sąsiedztwie jest nie do pogodzenia?

źródło: kielce.naszemiasto.pl/artykul/w-osiedlu-w-kielcach-konflikt-o-altane-z...
Ze względu na gw🤬townie pogarszające się warunki wojenne w Niemczech w ostatnich miesiącach II wojny światowej, RLM (Reichs Luftfahrt Ministerium, lub po polsku: niemieckie Ministerstwo Lotnictwa) wydało specyfikację dla projektu myśliwca, do którego produkcji użyto by minimum strategicznych materiałów, byłby odpowiedni do szybkiej masowej produkcji i wydajnością dorównywałby najlepszym maszynom tamtych czasów. Ten nowy myśliwiec musiał również ważyć nie więcej niż 2000 kg (4410 funtów), mieć maksymalną prędkość 750 km / h (457 mph), minimalny czas lotu 30 minut, odległość startową 500 m (1604 ') i musiał być przystosowany do użycia w nim turbodoładowanego silnika BMW 003. Projekt znany jako Volksjäger, został wydany w dniu 8 września 1944 roku dla firm Arado, Blohm & Voss, Fiesler, Focke-Wulf, Junkers, Heinkel, Messerschmitt i Siebel.



Chociaż nie wybrano do przedstawienia wzoru, Horten Brothers wymyślił model Ho X (10) spełniający specyfikacje określone przez RLM. Korzystając z podobnej koncepcji, nad którą pracowali ze swoim latającym skrzydłem Horten IX (Ho 229), Ho X miał być zbudowany z rur stalowych pokrytych panelami ze sklejki w środkowej części, z zewnętrznymi sekcjami zbudowanymi z dwuwarstwowych drewnianych belek pokrytych sklejką. Skrzydło zawierało dwa "łamania", około 60 stopni przy nosie, zwężające się do 43 stopni w kierunku skrzydeł. Kontrola nad maszyną miała być zapewniona przez kombinowane lotki na końcówkach skrzydeł. Pojedynczy silnik odrzutowy BMW 003E o sile ciągu 900 kp mieścił się z tyłu samolotu, zasilanego dwoma wlotami powietrza po obu stronach kokpitu. Jedną z zalet tego projektu było to, że można było zastosować różne silniki odrzutowe, takie jak Heinkel-Hirth He S 011 o sile ciągu 1300 kp, który miał zostać dodany później po zakończeniu jego rozwoju. Podwozie miało być w układzie trzykołowym, a pilot siedział w kabinie ciśnieniowej przed komorą silnika. Uzbrojenie składało się z pojedynczej armaty MK 108 30 mm (lub pojedynczej armaty MK 213 30 mm) w dziobie i dwóch karabinów maszynowych MG 131 13 mm, po jednym w każdym ze skrzydeł.



Aby wyznaczyć środek ciężkości pod różnymi kątami odkształcenia, zbudowano modele w skali z rozpiętością skrzydeł 3,05 m (10 stóp). Pełnowymiarowy szybowiec również był w budowie, ale nie został ukończony przed końcem wojny. Dalszy rozwój polegałby na dodaniu silnika tłokowego Argus As 10C o mocy 240 KM w konfiguracji popychacza, a następnie mocniejszego Heinkela-Hirtha He S 011 o nacisku 1300 kp. Z powodu zakończenia działań wojennych w 1945 roku, Horten Ho X nie został ukończony.