Główna Poczekalnia Dodaj Obrazki Dowcipy Soft Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
 

#kopenhaga

FC Kopenhaga
ronnie194m • 2013-08-31, 20:38
Klub FC Kopenhaga wywołał burzę wśród kibiców. Uczestnik Ligi Mistrzów nie zamierza sprzedawać biletów kibicom, którzy nie mają duńskich nazwisk.

Sprzedaży biletów na mecze LM odmówiono ze względów bezpieczeństwa.

Atila Momeni, 24-letni Irańczyk, który urodził się i dorastał w Kopenhadze, jest oburzony postępowaniem klubu: "Po zakupie biletów na wszystkie trzy meczem domowe, pieniądze zostały pobrane z mojego konta. Otrzymałem później e-mail, że ze względów bezpieczeństwa moja rezerwacja została anulowana. Czuję się dyskryminowany. Często padamy w Danii ofiarami rasizmu, ale nigdy nie spodziewałem się, że to przeniesie się do futbolu. Nie ma wytłumaczenia na takie zachowania. UEFA powinna coś z tym zrobić! "

FC Kopenhaga zagra w grupie z Realem Madryt, Juventusem Turyn oraz Galatasaray.
Sayfutdinov vs Jonsson
Konto usunięte • 2013-06-30, 7:16
Kolejny niezły dzwon w GP Danii. Tym razem Jonsson przyp🤬olił w szarżującego Sayfutdinova. Co ciekawe Rosjaninowi nic się nie stało, za to Szwed skończył w szpitalu ze złamaną łopatką.

Upadek Lindgrena w Kopenhadze
Konto usunięte • 2013-06-29, 23:13
Srogie p🤬lnięcie Lindgrena na pierwszym łuku w GP Danii w Kopenhadze. Pierwsze diagnozy to złamana ręka i pewnie wstrząs mózgu.

Wolne Miasto Christiania
Selus93 • 2013-02-24, 20:23
W ostatnie wakacje miałem przyjemność
być w następnym kraju gdzie brudasy z Afryki i Azji zaczynają robić co im się podoba-Dania, miałem również okazję zwiedzić, chyba jedne z najbardziej ciekawych i interesujących miejsc w Europie,
ale na pewno w Danii- Christiania

Początki
Dzielnica powstała w 1971 roku, kiedy grupa hippisów - squatersów zajęła opuszczone koszary, rozsiane na obszarze ok. 40 hektarów w byłej jednostce wojskowej Christianshavn (duń. Port Chrystiana). Jeden z bardziej wpływowych założycieli, Jacob Ludvigsen, ogłosił wtedy na łamach anarchistycznej prasy utworzenie wolnego miasta, co spotkało się z szerokim odzewem środowisk alternatywnych. Osiedlający się tu przybysze otwierali szkółki i przedszkola dla własnych dzieci, a okolicę szybko zapełniły prowizorycznie sklecone domostwa, nierzadko interesujące pod względem architektonicznym. Zawiązano nawet reprezentację piłkarską. Powstał także szereg nieformalnych organizacji kulturalno-artystycznych, mających niemały wpływ na rozwój kultury alternatywnej i powstanie ruchu punkowego w Wielkiej Brytanii. W szczytowym okresie Wolne Miasto zamieszkiwało kilka tysięcy ludzi, obecnie ich liczba nie przekracza 900.
Wraz z nowymi mieszkańcami do dzielnicy zaczęli jednak ściągać narkomani, prostytutki i pospolici przestępcy. Nielegalne okupowanie terenów wojskowych przyciągnęło również uwagę duńskiego rządu, ale z uwagi na nie do końca wyjaśnioną sytuację prawną obszaru pierwsze próby nacisków na wspólnotę Christianii zakończyły się niepowodzeniem

Lata 90. i teraźniejszość
W 1994 mieszkańcy Christianii opracowali własny, nieoficjalny, obowiązujący do dziś "kodeks" praw, będący zupełnie niezależny od usankcjonowanego przez państwo. Zabronione jest w nim m.in. używanie samochodów, kradzieże, korzystanie z broni, kamizelek kuloodpornych i ciężkich narkotyków. Pomimo tego obszar dzielnicy przez długi czas sprzyjał rozwojowi grup przestępczych. W Christianii panuje również bezwzględny zakaz filmowania i robienia zdjęć miejscowym. Warto także wiedzieć - by uniknąć kłopotów i zatargów - o zasadzie "no running" (nie biegaj). Osoba, która biegnie po ulicach Christianii, często postrzegana jest przez mieszkańców jako złodziej lub policjant.
Do Wolnego Miasta można się aktualnie dostać poprzez dwa główne wejścia oraz od strony jeziora (droga obok piramidy). Według prawa mieszkańców cała dzielnica jest wyłączona z ruchu drogowego. Władze systematycznie usuwają jednak kamienie blokujące wjazd, tłumacząc to koniecznością zapewnienia dróg przeciwpożarowych. Społeczność Christianii kontrargumentuje, twierdząc, że rzeczywistym celem tych działań jest ułatwienie dostępu do obszaru dla policji, a kamienie są konsekwentnie umieszczane z powrotem na swoich miejscach.
Słynnym miejscem Christianii jest jej główna ulica, znana jako Pusher Street (Ulica Dealerów) położona niedaleko od głównego wejścia, gdzie mimo zakazu wprowadzonego przez władze nadal ustawione są straganiki z haszyszem oraz marihuaną (odmiany z całego świata). Jest to głównym argumentem dla władz, dążących do likwidacji Christianii. Paradoksalnie problemem okazało się być duńskie prawo, zakazujące usuwania dealerów za pomocą siły. Dzielnica wynegocjowała w 1995 umowę z Ministerstwem Obrony Narodowej Danii (które jest faktycznym właścicielem ziemi), na podstawie której pobyt squatersów został tymczasowo zalegalizowany. W zamian za to mieszkańcy zobowiązali się płacić podatki (215 euro miesięcznie, w tym bezpłatny żłobek dla dzieci).

Trwająca przeszło 30 lat walka rządu ze wspólnotą Christianii nie była pozbawiona humoru. Kiedy w 2002 władze wystosowały wobec mieszkańców społeczny apel o "zapewnienie wszelkich działań, czyniących handel narkotykami mniej widocznym", dealerzy rozpoczęli sprzedaż towaru w wojskowych mundurach kamuflujących. Duńskie Muzeum Narodowe posiada obecnie specjalną ekspozycję, dotyczącą historii działalności dealerów w Christianii. Do historii przejdzie także happening z grudnia 1974 - mieszkańcy dzielnicy w strojach św. Mikołaja rozdawali na ulicach Kopenhagi towary z okolicznych sklepów.

Równolegle do opisanych wydarzeń wzrasta popularność turystyczna dzielnicy, której sława wyszła już dawno poza środowiska anarchistyczne. W obronie jej mieszkańców przez całą Danię przetoczyły się w 2004 serie protestów, co było jasnym sygnałem dla rządu, że nawet Duńczycy są w tej sprawie podzieleni. Problematyka dzielnicy będzie więc jeszcze długo stałym punktem obrad kopenhaskiego parlamentu, w którym Christiania nazywana jest urzędowo "eksperymentem socjalnym".
Przez ponad 30 lat istnienia dzielnicy termin "Christiania" znalazł także dość szerokie zastosowanie w skandynawskich mediach, gdzie mianem tym określana jest często wizja w pełni wolnego, utopijnego społeczeństwa.
Istotnym problemem jest również postępująca komercjalizacja miejsca.

Tyle z Wikipedii, od siebie mogę dodać, że zaskoczyła mnie ilość pijanych Eskimosów już w promieniu kilometra od tego miejsca.
(wódą ich pokonali na tej Grenlandii... )
Tak samo jak zapach palonej trawki przy samym wejściu.
Krzaki konopi rosną tam prawie przy każdym budynku.
Widok setki ludzi na haju i tripie robi wrażenie.
Ceny jointów wąchają się od 20-40 koron(około 12-24 zł).
LSD też ma branie aczkolwiek nie kojarzę ile kosztowało.
Z tego co słyszałem od ludzi którzy już dłużej mieszkają w Danii, to ci anarchiści mają sponsorów którzy zapewniają im np energie elektryczną.
A około kilometra od tego miejsca znajduję się opera

Flaga Wolnego Miasta



Wejścia do dzielnicy





Kodeks



Z lotu ptaka



Dla fanów deskorlki



Tamtejsza śmieciarka



Przykładowe stoiska z narkotykami




Poza narkotykami można tam też znaleźć stoiska z hipisowską odzieżą lub kiosk Jamajczyków którzy sprzedają Fajki itp.


Pocztę też mają



Mieszkańcy



Tamtejsza sztuka




















Jeden z budynków



Christiania nocą



I bonus, ale już z drugiej części miasta



Fotograf Casper Dalhoff spędził niedawno trochę czasu w kopenhaskim ośrodku dla chronicznych alkoholików. Zamieszkuje go 39 kobiet i mężczyzn, którym świadomość faktu, że umierają z powodu alkoholu nie przeszkadza w codziennym piciu na umór. Tu zamierzają kopnąć w kalendarz.

Wielu chronicznych alkoholików nie ma szans na zerwanie z nałogiem. Dla najbardziej zatwardziałych, odstawienie alkoholu może skończyć się śmiercią, gdyż lata nałogu zmieniły ich metabolizm do tego stopnia, że radykalne wyeliminowanie wódy z krwiobiegu jest w stanie spowodować u nich poważny szok. Nagłe odstawienie alkoholu może u nich wywoływać m.in. niebezpiecznie przyśpieszoną pracę serca, palpitacje, katatonię i halucynacje.

Można zatem powiedzieć, że wstawiony nie powinien nagle odstawiać, ha ha ha. No dobra, przepraszam i zapraszam do galerii kopenhaskich moczymord.



W Kopenhadze znajduje się jedyny w swoim rodzaju dom zwany E-Huset. Po raz pierwszy usłyszałem o nim od przyjaciółki mojej żony, która kiedyś tam pracowała. Dowiedziałem się od niej, że E-Huset to miejsce, gdzie udają się alkoholicy, kiedy chcą zapić się na śmierć. Postanowiłem je odwiedzić i zrobić o nim fotoreportaż. Po pięciomiesięcznych staraniach udało mi się uzyskać zgodę na wizytę. W ciągu następnych sześciu miesięcy odwiedziłem E-Huset wiele razy.



E-Huset zajmuje solidny trzypiętrowy budynek z lat 40., ubiegłego wieku. Jest cały zamieszkany przez alkoholików, w związku z czym panuje tu nieopisany bałagan. Jego mieszkańcy piją dzień i noc i są w permanentnej delirce, więc nie należy za bardzo wierzyć w to, co mówią. W całym domu słychać tętniące agresją wrzaski i wyzwiska. W jednej z jego części 12 osób dzieli jedną łazienkę. To tu kierują swoje pierwsze kroki, kiedy wstają rano pijani. Niewielu udaje się wcelować do muszli, w związku z czym na podłodze rozlewa się głębokie na 7 centymetrów jezioro szczyn.



Typowy mieszkaniec E-Huset wstaje ok. 8.00 rano. Dzień rozpoczyna do piwa, sznapsa, wódy, bądź czegokolwiek innego z odpowiednią ilością procentów. Wkrótce potem zapada w krótki sen, po czym jest wołany na śniadanie, na które jednak na ogół się nie stawia. Większość pensjonariuszy ośrodka zdecydowanie woli płyny. O 9.00 personel wydaje im dzienne kieszonkowe. Gdyby mogli dowolnie dysponować swoimi funduszami, wydaliby je od razu i nie mieliby za co pić przez resztę miesiąca. Przy wprowadzeniu się do domu muszą podpisać umowę, na podstawie której personel wydaje im codziennie konkretną kwotę, wahającą się na ogół od 100 do 200 koron (50-100 zł). Tuż po wypłacie ruszają biegiem do najbliższego monopolowego.

Podobnie jak śniadanie, obiad nie cieszy się szczególną popularnością wśród mieszkańców E-Huset. Popołudniu odbywają się rozmaite zajęcia, na które nikt nie uczęszcza. Na ich czas pensjonariusze dyskretnie usuwają się personelowi z oczu.



O 3.00 po południu w domu zapada cisza. Wszyscy są pijani w sztok i siedzą w pokojach gapiąc się w ścianę. Z kolacją sprawa ma się podobnie jak z wcześniejszymi posiłkami. Około 21.00 większości pensjonariuszy urywa się film. Na nogach pozostają jedynie najwięksi twardziele.

W miarę jak poznawałem mieszkańców E-Huset, stawało się dla mnie jasne, że wszyscy po prostu czekają na śmierć. W tym celu zgłosili się do ośrodka. Jeśli jesteś zdeterminowany, żeby zapić się na śmierć, możesz się tu wprowadzić (o ile ukończyłeś 18 lat), przy czym średnia wieku pensjonariuszy waha się w okolicach 50 lat. Niektórzy z nich odwalają kitę po kilku dniach od wprowadzenia się do domu, agonia innych trwa latami.

*Tekst nie jest mój.