Główna Poczekalnia Dodaj Obrazki Dowcipy Soft Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
 

#krajowa

Wypadek
pawelozory • 2017-11-20, 23:23
Nadszedł czas na materiał własny.
Częściowo mój samochód ale nie ja go prowadziłem.

Do zdarzenia doszło 18.11.2017 między 21:40 a 22:00.
Kierujący pojazdem zjechał z drogi, samochód obróciło i lewą stroną (górną częścią drzwi kierowcy oraz dachem w tych okolicach) przygrzmocił w drzewo.

Tak wygląda Peugeot 207 (zdjęcia z googli)


Zdjęcia otrzymane od pracownika Pomocy Drogowej:
ukryta treść

Prawa strona pojazdu:



Przód i lewa strona:



Zdjęcia z parkingu policyjnego:
ukryta treść


Lewa strona pojazdu:





Prawa strona pojazdu:



Widok z góry - stoję na siedzeniu pasażera


Przód - zderzak luźno rzucony. Siedzenie widoczne na środku zdjęcia to miejsce pasażera.




Miejsce zdarzenia:
ukryta treść





Samochód nie był rozcinany przez służby ratunkowe. Tak wygląda po zdarzeniu.
Kierujący pojazdem nie odniósł żadnych poważnych obrażeń. Krwiak na głowie, stłuczone mięśnie i 4 szwy.
Poszkodowany podczas wypadku nie miał zapiętych pasów co uratowało mu życie (mimo wszystko zachęcam do ich zapinania).

Wyprzedzając słowa ekspertów:
- "Dzieciak miał miesiąc prawo jazdy" - Kierowca z dwudziestojednoletnim doświadczeniem.
- "Pewnie cisnął 200 km/h" - nie, ograniczenie prędkości na tym odcinku wynosi 100 km/h a kierowca nie jest z tych co lubią grzać ile wlezie.
- Skala zniszczeń jest tak ogromna, ponieważ pojazd w pierwszej kolejności dostał w jeden z najsłabszych punktów.
- Bezpośrednią przyczyną zdarzenia było zmęczenie.
- W zdarzeniu nie uczestniczyły żadne osoby trzecie.

Uważajcie na siebie i nie lekceważcie zmęczenia. Lepiej zatrzymać się na 20 minut na parkingu, kimnąć i przyjechać później do domu niż nie dojechać wcale.
MORD W OWCZARNI
Konto usunięte • 2013-02-15, 23:34
ŹRÓDŁO Polecam!
Nieznana tragedia jaka została dokonana przez Polaków na Polakach, gdzie ofiary przez wiele lat byli nazywani bandytami, a zbrodniarze prawdziwymi bohaterami. Oto jedna z takich historii.

"W czwartek 4 maja 1944 r., (...) do wsi Owczarnia położonej w pobliżu Opola Lubelskiego, a więc na drugim, południowym krańcu obwodu, przybył pododdział wydzielony z OP III/15 pp AK por. „He­ktora". Liczył ok. 50 ludzi, dowodził nim ppor. Mieczysław Zieliński („Moczar", „Krych"), miał ubezpieczać odbiór zapowiadanego zrzutu. Dochodziła godz. 17.00, gdy przebywających na kwaterach partyzantów zaalarmowały strzały wystawionych wokół wsi placówek. Pobiegli w tamtą stronę. Ujrzeli zbliżającą się i strzelającą w biegu tyralierę. Po­witali ją ogniem. Tyraliera zaległa.
Po chwili sytuacja wyjaśniła się: to nie byli Niemcy, lecz znany już partyzantom „Hektora" oddział Armii Ludowej „Cienia" (Bolesława Kaźmirak vel Kowalski). Ogień przerwano. Doszło do rozmowy między „Cieniem" a ppor. „Moczarem", którego „Cień" przepraszał za nieporo­zumienie, twierdząc, iż sądził, że ma do czynienia z Niemcami lub od­działem NSZ. Za zezwoleniem „Moczara" wprowadził swój oddział do wsi. Aelowcy stanęli tam w dwuszeregu, żołnierze AK uczynili to samo. „Cień" miał niemal trzykrotnie więcej ludzi. W towarzystwie oficerów AL i AK stał między dwuszeregami. W pewnym momencie w trakcie przyjacielskiej rozmowy nagle wyszarpnął pistolet i z najbliższej odległo­ści strzelił do ppor. „Moczara", zabijając go na miejscu. Zastępcę „Mo­czara" ppor. Bernarda Mosińskiego („Mars") w sekundę później w ten sam sposób zabił jeden z ludzi „Cienia". Dwuszereg aelowców, jakby tyl­ko czekając na ten sygnał, rozstąpił się i długimi seriami z pepesz zaczął prażyć po oddalonych zaledwie o kilkanaście metrów partyzantach AK.
Był to mord z premedytacją. W Owczarni zginęło — bądź tam, gdzie zostali trafieni, bądź nieco później z odniesionych ran — osiemna­stu żołnierzy AK, wśród nich trzech oficerów (trzecim był oficer sztabu Inspektoratu Puławy, ppor. Ignacy Kamiński, ps. „Żuraw"). Ludzie „Cienia" dobijali rannych, z pomordowanych zdzierali mundury i buty. Trzynastu rannym akowcom udało się jednak dzięki pomocy mieszkań­ców Owczarni uniknąć śmierci. Cało wyszło z masakry 20 żołnierzy pododdziału ppor. „Moczara". Byli to ci, którzy nie trafieni pierwszymi seriami zdołali skryć się wśród zabudowań, a także żołnierze sekcji Je­rzego Ludwiczaka („Fiat"), która kwaterowała na skraju wsi i nie ucze­stniczyła w spotkaniu z oddziałem „Cienia".
Zamordowanych pogrzebano w wielkim dole, do którego „Cień" kazał wrzucić zabitego w czasie strzelaniny psa. Zwłoki ekshumowane przez żandarmerię wystawiono na widok publiczny w Opolu Lubel­skim, gdyż Niemcy sądzili, że zgłoszą się rodziny zabitych. Nikt się nie zgłosił, ale wykonano serię wstrząsających zdjęć, które zachowały się do dziś.
Wieczorem oddział „Cienia", dźwigając zagrabioną broń, opuścił wieś. Stracił w Owczarni czterech ludzi, wszystkich podczas pierwszej nieudanej próby jej opanowania. Dwóch zginęło od ognia partyzantów AK, dwóch zostało rannych; „Cień" osobiście ich dobił. Wrzucono ich do tego samego dołu, co pomordowanych akowców. Dwóch następnych członków oddziału AL, którzy znając cel wyprawy „Cienia" do Owczar­ni, w ostatniej chwili pod jakimś pretekstem oddział opuścili, by dołą­czyć doń po jego powrocie — rozstrzelano na rozkaz dowódcy.
Wiadomość o mordzie w Owczarni szybko rozeszła się po obszarze całego inspektoratu, budząc zgrozę i oburzenie. W wielu kościołach od­prawiono nabożeństwa w intencji zamordowanych. W niektórych ucze­stniczyły zwarte oddziały AK, manifestując w ten sposób zarówno siłę podziemnego państwa, jak i to, że droga do prawdziwej niepodległości prowadzi nie tylko przez walkę z okupantem niemieckim, lecz przez skuteczne przeciwstawianie się próbom komunizacji Polski."

Fragment książki: Jerzy Ślaski - „Żołnierze Wyklęci”
Wydawnictwo: Rytm
Rok wydania: 2012
Strona:68
Major Ponury
Suka_Blyat • 2012-11-08, 19:11
Jan Piwnik ps. "Donat", "Ponury" (ur. 31 sierpnia 1912 we wsi Janowice k. Ostrowca Świętokrzyskiego, zm. 16 czerwca 1944 pod wsią Jewłasze na Nowogródczyźnie) – porucznik Wojska Polskiego i aspirant Policji Państwowej, okrzyknięty przez społeczeństwo majorem, pośmiertnie awansowany do stopnia pułkownika (2012); legendarny dowódca partyzancki Armii Krajowej w Górach Świętokrzyskich i na Nowogródczyźnie.





Wiki

Cześć i chwała Bohaterom!
Cytat:

Wczesna wiosna 1943 r. Dokładna data nieznana. Okupowana Warszawa. Jerzy Lewiński, ps. „Chuchro” – dowódca „Kedywu” Okręgu Warszawskiego musiał być tego dnia bardzo zajęty. Jego myśli zaprzątały kolejne egzekucje Polaków, które na ulicach Warszawy wykonywali Niemcy. Szykował plany akcji odwetowych za te barbarzyńskie, niczym nieuzasadnione akcje. Pięścią podziemia miały być oddziały dyspozycyjne Kedywu, którymi dowodził. Tego dnia otrzymał raport od nieznanego nam bliżej oficera AK, który przekazywał nietypową – nawet na warunki konspiracyjne – ofertę swojego bezpośredniego podwładnego. Po dłuższym wahaniu dowódca warszawskiego „Kedywu” przyjął ją.

Ofertę składał młody – 21 letni żołnierz AK Jan Kryst ps. „Alan”, przed wojną uczeń gimnazjum mechanicznego i harcerz, obrońca Warszawy we wrześniu 1939 r. Oferta złożona przez młodego konspiratora była dużym zaskoczeniem dla kapitana. Nawet w konspiracji były one rzadkością. Kryst kilka dni wcześniej otrzymał diagnozę lekarską, że jest chory na gruźlicę i zostały mu ostatnie chwile życia. Postanowił zginąć z bronią w ręku i wziąć odwet na Niemcach za ich okrucieństwa w Polsce. Kapitan długo się nie namyślał – po zbadaniu motywacji żołnierza postanowił dać mu do wykonania akcję wymierzoną w aparat bezpieczeństwa okupanta – gestapo. Uświadomił mu, że misja, którą ma wykonać jest samobójcza.

Wkrótce Kryst otrzymał dyspozycje od dowództwa „Kedywu”. Celem, w który miał uderzyć młody zamachowiec byli oficerowie gestapo. Miejscem ich likwidacji miała być popularna kawiarnia „Adria” przy ul. Moniuszki 10 – teraz lokal „nur für Deutsche”, a przed wojną jedno z ulubionych miejsc rozrywki warszawiaków, gdzie brylował m. in. gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski. Teraz spotykali się tam wysocy niemieccy funkcjonariusze z trupimi czaszkami na kołnierzykach i czapkach. Zadanie Krysta było pozornie proste – zabić jak najwięcej funkcjonariuszy gestapo i wycofać się z lokalu. Dywersanta miało ubezpieczać dwóch konspiratorów, którzy czekali na zewnątrz lokalu. Do środka, gdzie było pełno uzbrojonych Niemców miał wejść tylko Kryst.

Dlaczego nie użyto bomby? W tym wypadku Kryst miałby na pewno większe szanse na przeżycie. Tłumaczy nam to informacja Kierownictwa Walki Konspiracyjnej opublikowana w „Biuletynie Informacyjnym” po akcji Krysta: szedł wykonać zadanie z pełną świadomością tego, że zginie. Kierownictwo Walki Konspiracyjnej nie użyło bomby – tu bowiem nie chodziło o wytracenie Niemców bez wyboru. Chodziło o wyszukanie z pośród tłumu gości jedynie gestapowców i o ich uśmiercenie. Człowiek, który podejmował to zadanie wiedział, że z lokalu przepełnionego wojskowymi Niemcami żywym nie wyjdzie. W kieszeni ubrania miał pismo, zawiadamiające o powodach akcji, grożące wzmożonym odwetem jeśli bestialstwa gestapowskie nie ustaną.

Godz. ok. 21:30. 21 maja 1943 r. Restauracja „Adria”. Niemcy bawili się na całego. Nastrój był wyjątkowy. Opisuje go włoski dziennikarz Alceo Valcini, który w tę noc gościł w „Adrii”. Gdy wszedł do lokalu wielka sala była wypełniona po brzegi. Oficerowie, żołnierze siedzieli przy wspólnym stole pijąc wino. Koło nich siedziało kilka brzydkich i niezgrabnych Niemek i kilka Blitzmädel [zmilitaryzowane kobiece oddziały niemieckiej pomocniczej służby łączności] we fioletowych pończochach. Żołnierze, jak się wydawało, bawili się świetnie i klaskali w ręce w odpowiedzi na głupie dowc🤬y konferansjera przybyłego z Monachium. Pożądliwie spoglądali na niefidiaszowskie , ale za to bardzo odsłonięte kształty tancerki produkującej się w Bolero Ravela. Kelnerzy uwijali się roznosząc naczynia, flaszki wina, wermutu, szklanki mięty i kufle piwa.

Kryst do wypełnionej po brzegi „Adrii” wszedł ok. 21:40. Musiał nie zdradzać oznak zdenerwowania, ponieważ został bez problemów wpuszczony do środka. Nie zajął stolika, lecz stanął pod słupem w pobliżu loży znajdującej się na środku sali. Co czuł w tej chwili – niestety nigdy się nie dowiemy…

Valcini nie zwrócił uwagi na stojącego pod słupem Krysta – najwidoczniej nie zwracał uwagi swoim wyglądem i zachowaniem. Wkrótce Włoch zajął stolik w pobliżu drzwi wejściowych. W czasie, gdy piruety tancerki przyciągały uwagę publiczności – wspominał Valcini - w środku Sali, gdzie dawano program, usłyszałem strzał – najpierw jeden, potem drugi, trzeci, czwarty, piąty… O parę kroków ode mnie, po prawej stronie zrobił się zgiełk. Przewracano stoły, naczynia, stołki, butelki. Wycie i krzyki. Po kilku minutach grupa żołnierzy poruszonych do ostatnich granic utorowała sobie przejście wśród tłumu krzycząc: „Zamach” i trzymając rewolwery w ręku. Wysoki młodzieniec z twarzą zbroczoną krwią padł na ziemię, gdy rzucono w niego kilkoma krzesłami. To polski zamachowiec, patriota; zabił on w ciągu paru sekund dwóch oficerów i dwóch żołnierzy, strzelając zza marmurowej kolumny w kierunku centralnie ustawionego stołu, przy którym zazwyczaj zajmowały miejsca osobistości niemieckie […] Niemcy rzucili się na niego i zmasakrowali, bijąc flaszkami i stołkami. Przy mnie wyzionął ducha, w swym brązowym ubraniu, za obszernym jak na gruźlika. Zmarł, gdy agent gestapo usiłował wydobyć od niego jakąś tajemnicę.

Po zabiciu zamachowca natychmiast przystąpiono do śledztwa. Aresztowano cały personel lokalu. Na miejsce przybył sam gubernator Warszawy gen. Ludwig Fischer. Śledztwo trwało do piątej rano. Niemcy uznali, że zamachowiec był Ż🤬dem zbiegłym z getta (trwały wtedy walki w getcie). Nie mogli uwierzyć, że ktoś z polskiego podziemia mógł zdecydować się na tak straceńczy krok jak Kryst. Zabitych Niemców oraz Krysta złożono do trumien. Ciało żołnierza AK przewieziono do kostnicy przy ul. Oczki skąd zostały wykradzione przez żołnierzy podziemia. Ciało bohatera pochowano bezimiennie na cmentarzu Wolskim.

Kryst przed śmiercią zabił jednego kapitana oraz dwóch poruczników gestapo. W raporcie „Kedywu” czytamy, że po pierwszych strzałach został uderzony od tyłu w głowę przez siedzącego nieopodal przy stoliku Niemca, a następnie zastrzelony z rewolweru.

Niemcy nie zastosowali żadnych represji wobec ludności polskiej za ten zamach.

Akcja Krysta rozeszła się szerokim echem po całej stolicy. Bohatera postanowiono upamiętnić. W ramach akcji małego sabotażu „Wawer” w 4 rocznicę wybuchu wojny (1.IX.1943 r.) dokonano zawieszenia tabliczek z nowymi nazwami ulic w Warszawie. Ulicę Rogowską nazwano Jana Krysta. Z kolei w czasie Powstania Warszawskiego odsłonięto 8 sierpnia 1944 r. w „Adrii” tablicę pamiątkową ku jego czci. Po wojnie jego imieniem nazwano ulicę w Warszawie. Jan Kryst został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Walecznych.

Tego co czuł Kryst, dlaczego podjął się tego kroku (rodzina zaprzecza jakoby był chory na gruźlicę), jak przebiegała dokładnie rozmowa z kapitanem „Chuchro”, nie dowiemy się niestety nigdy – żaden z nich nie zostawił swoich wspomnień. Dowódca, który wysłał „Alana” do Adrii, niestety długo nie pocieszył się życiem – jeszcze w tym samym roku został aresztowany przez Niemców i w listopadzie rozstrzelany w egzekucji ulicznej. Nie dane mu było zginąć z bronią w ręku…


blog.surgepolonia.pl/2012/09/samobojcza-akcja-zolnierza-ak/
Cichociemni Spadochroniarze Armii Krajowej
Konto usunięte • 2012-04-09, 15:20
Cichociemni to żołnierze Polskich Sił Zbrojnych, spadochroniarze AK, którzy w czasie II wojny światowej, zrzucani byli na spadochronach do Polski, w celu walki z niemieckim okupantem oraz do organizowania ruchu oporu w kraju. Na kurs spośród ochotników wytypowano 2213 kandydatów, zdołało go ukończyć 605. Do okupowanej Polski przerzucono 316 osób. Motto Cichociemnych: Tobie Ojczyzno !