Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia Dodaj Obrazki Dowcipy Soft Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
 

#lotniskowiec

Lotniskowiec z lodu.
M................r • 2013-11-20, 17:09


Było wiele dziwnych pomysłów na skonstruowanie broni, która zapewniłaby przewagę podczas zmagań drugiej wojny światowej. Jeden z nich to lotniskowiec Habakkuk.

Aby zrozumieć desperację Brytyjczyków, planujących wdrożenie tego pomysłu w życie, warto przypomnieć realia tamtego okresu. W 1942 roku wydawało się, że państwa Osi są na dobrej drodze do wygrania wojny, a konwoje, zaopatrujące Wielką Brytanię w sprzęt i surowce, były nieustannie atakowane.

W listopadzie 1942 roku alianci na samym Atlantyku stracili – głównie w wyniku działania U-bootów – 150 statków z zaopatrzeniem. Brakowało sił i środków, aby zapewnić konwojom wsparcie z powietrza. Na sposób rozwiązania tego problemu wpadł Geoffrey Pyke, Brytyjczyk oddelegowany do Kwatery Głównej Operacji Połączonych w Stanach Zjednoczonych.

Jednym z jego pomysłów było wykorzystanie w roli pływających lotnisk ogromnych gór lodowych z doczepionymi silnikami. Pyke słusznie zakładał, że do realizacji swojej wizji nie może użyć dużych ilości deficytowych, strategicznych surowców jak stal czy aluminium.

Niestety, góry lodowe miały istotną wadę – mimo znacznej odporności na uszkodzenia były bezbronne wobec temperatury. Propozycję obejścia tego problemu podsunął Pyke’owi Max Perutz, austriacki emigrant-naukowiec.

Rozwiązaniem okazała się mieszanina, składająca się z 86 proc. wody i 14 proc. trocin którą nazwano pykretem. Po zamrożeniu masa ta miała wytrzymałość zbrojonego betonu.

Odporność tego materiału dobrze pokazuje film poniżej.



Opracowano ponadto mieszaninę jeszcze odporniejszą – superpykret – składający się z wody oraz… sprasowanych gazet. Poza odpornością na uszkodzenia istotny okazał się fakt, że pyrket topi się wyjątkowo wolno, co udowodniono w praktyce budując model lotniskowca.



Testowy statek o wyporności 1000 ton wyposażono w niewielki silnik o mocy 1 KM, zasilający aparaturę chłodzącą. Próby zakończyły się sukcesem – statek okazał się nie tylko odporny na uszkodzenia, ale nie topił się, choć testy przeprowadzono w lecie.

Projekt gigantycznego lotniskowca o nazwie Habakkuk został przedstawiony Churchillowi, który początkowo odniósł się do niego z wielkim entuzjazmem. Okręt rozmiarami przewyższał wszystko, co kiedykolwiek pływało po oceanach. Miał mieć 610 metrów długości, potężne uzbrojenie artyleryjskie i grupę lotniczą składającą się z 300 samolotów.

Wielkość Habakkuka dobrze pokazuje poniższy szkic. Przedstawiono na nim w tej samej skali współczesny lotniskowiec klasy Nimitz, Habakkuka oraz pancernik klasy Iowa.



Ambitne plany szybko zostały zweryfikowane przez wojenne realia oraz kwestie techniczne. Mimo ograniczenia użycia deficytowych surowców okazało się, że problemem będzie dostarczenie odpowiedniej ilości drewna – potrzeby szacowano na 300 tys. ton.

Gwoździem do trumny Habakkuka okazała się coraz gorsza sytuacja strategiczna III Rzeszy. W grudniu 1943 roku ostatecznie zrezygnowano z budowy okrętu – gigantyczne, pływające lotnisko przestało być potrzebne.
Tajne okręty podwodne
D................k • 2013-07-04, 14:00
Polowanie na japońskie podwodne lotniskowce.

Broń II Wojny Światowej - Lotniskowce
D................k • 2013-07-04, 9:38
Kolejna część cyklu dokumentów przedstawiających ewolucję broni w okresie II Wojny Światowej.

Największa bitwa morska w historii
D................k • 2013-03-29, 11:04
Bitwa w zatoce Leyte

Cytat:


Bitwa w zatoce Leyte – bitwa toczona w dniach 23-26 października 1944 roku między flotą cesarstwa japońskiego a amerykańską Flotą Pacyfiku. Bitwa w zatoce Leyte składała się z czterech części, z których każda nosi swoją nazwę: bitwa na Morzu Sibuyan podczas której samoloty z amerykańskich lotniskowców uderzyły na japoński główny zespół floty i zatopiły superpancernik „Musashi”, bitwa o półwysep Engaño podczas której amerykańskie lotnictwo pokładowe zniszczyło zespół japońskich lotniskowców służących w charakterze przynęty, bitwa w cieśninie Surigao podczas której amerykańskie i japońskie pancerniki stoczyły ostatnią bezpośrednią walkę w historii tej klasy okrętów oraz Samar w trakcie której japoński zespół zaatakował amerykańskie lotniskowce eskortowe i został pokonany przez mniejsze siły amerykańskie. Czterodniowa, największa w historii i podczas II wojny światowej bitwa morska, złamała trzon floty japońskiej i rozpoczęła okres jej upadku.

20 października 1944 roku wojska amerykańskie wylądowały na wulkanicznej wyspie Leyte na Filipinach, znajdującej się u wejścia do zatoki o tej samej nazwie (Zatoka Leyte). Ta akcja była początkiem ofensywy mającej za zadanie wyparcie wojsk japońskich z terytorium Filipin. W międzyczasie okręty artyleryjskie ostrzeliwały tę i inne wyspy, na których również zamierzano wysadzić desant, a samoloty z lotniskowców dokonywały nalotów na lotniska. W ciągu kilku dni wojska amerykańskie osiągnęły dość znaczne zyski w terenie, spychając Japończyków coraz dalej w głąb lądu. Wiadomość o tym wydarzeniu dotarła do admirała Soemu Toyody – głównodowodzącego cesarską flotą japońską. Ten, po konsultacji ze sztabem generalnym, wydał rozkaz rozpoczęcia operacji Sho 1. Cała nazwa operacji alarmowej, bo w istocie plan takiej operacji był ustalony wcześniej na wypadek spodziewanego amerykańskiego ataku na Filipiny, brzmiała Sho ichi go czyli dosłownie „zwycięstwo jeden”.

Siły amerykańskie, pod ogólnym dowództwem adm. Williama Halseya, były w tym rejonie znacznie większe, choć trochę bardziej rozrzucone. W ich skład wchodził zespół admirała Oldendorfa mający 6 starych, lecz zmodernizowanych pancerników, cztery ciężkie i tyle samo lekkich krążowników eskortowanych przez dwadzieścia osiem niszczycieli, a także zespół kutrów torpedowych typu PT w sile 45 jednostek.
Na siły lotnicze składały się: zespół lotniskowców pod dowództwem adm. Raymonda Spruance’a (tzw. 34. Grupa Uderzeniowa) i zespół lotniskowców eskortowych strzegących wejścia do zatoki Leyte


















Kobieta za sterami

Cytat:

Lądując na USS Abraham Lincoln, kapitan (ang. Lieutenant) Kara Hultgreen próbowała wprowadzić samolot na odpowiednią ścieżkę poprzez obrócenie go wokół osi pionowej. To był błąd numer jeden, ponieważ silniki Tomcata są podatne na zgaśnięcie – o tym wie każdy, a już na pewno każdy pilot – są podatne na utratę mocy i zgaśnięcie, gdy powietrze nie wpada do nich równolegle do ich osi. No i faktycznie, lewy silnik odmówił współpracy.

Co to oznacza w praktyce? Lecisz bardzo powoli, a więc różnica w ciągu silników sprawia, iż samolot odchyla się coraz bardziej w lewo (bo prawy silnik pcha dużo mocniej), a stery kierunku mają problem z wyrównaniem tego. Kara Hultgreen popełniła w tym momencie drugi błąd: dała pełen ciąg i dopalacz. Skutkiem tego było jeszcze szybsze odchylanie maszyny od toru lotu, a ze względu na duży kąt natarcia ropoczął się też przechył wzdłuż osi podłużnej (czyli prościej mówiąc: samolot przechylał się na lewą burtę). W tym momencie nie było już nadziei. Jej RIO (ten z tylnego fotela) odpalił fotele – niestety fotel pilota jest odpalany 0,4 sekundy po fotelu RIO. W tym momencie Tomcat był już obrócony w dół i fotel Hultgreen uderzył w powierzchnię oceanu. Zginęła na miejscu.

A co powinna była zrobić? Powoli dodawać ciągu i po prostu przelecieć ponad lotniskowcem, a następnie albo nawrócić do drugiego podejścia, albo spokojnie się katapultować w możliwie najbezpieczniejszej pozycji.

Dzień jak co dzień
o................9 • 2011-10-09, 18:52
dziwne że go nie poparzyło