Główna Poczekalnia Soft (1) Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Ukraina ⚔️ Rosja Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 4:02

#morderca

FRANKENSTEIN Z BYTOMIA
JoSeed • 2025-10-11, 18:17
Po aresztowaniu w styczniu 1972 roku Zdzisława Marchwickiego, któremu przypisano szereg napaści na kobiety, mieszkanki Zagłębia odetchnęły z ulgą. Wreszcie przestały bać się wieczornych powrotów z pracy i samotnych spacerów. Spokój nie trwał jednak długo... Swoją działalność rozpoczął nowy drapieżnik, po latach uznany za największego seryjnego mordercę ze Śląska.

JOACHIM KNYCHAŁA


Joachim urodził się 8.09.1952 roku w Bytomiu., w rodzinie polsko-niemieckiej (matka była Niemką). Był jedynakiem. Gdy miał 2 lata od rodziny odszedł przemocowy ojciec alkoholik. Wychowaniem chłopca zajęła się babcia - matka matki, osoba prymitywna, despotyczna, mająca żal do córki, że wyszła za Polaka. Małego Achima nazywała "polskim bękartem", często karała dziecko, głodziła, biła. Odskocznię znajdował w książkach.
Jak opowiadał później Knychała:
- Babki nienawidziłem. Jako chłopiec często uciekałem z domu, ukrywałem się w lesie. Uraz do babki przekształcił się później w nienawiść do kobiet w ogóle (...). Te pierwsze kilkanaście lat mego życia z babką u boku spowodowały, że stałem się dziki, stroniłem od ludzi, hałasu, stawałem się nieposłuszny, biłem się z kolegami, uciekałem z domu. Kiedy dorastałem nie umiałem ścierpieć towarzystwa dziewczyn... Nie umiałem znaleźć języka w gębie w rozmowie z nimi.



Po ukończeniu podstawówki zaczął uczyć się w zawodzie górnika, choć jego marzeniem było zostać marynarzem śródlądowym. Po szkole zaczął pracę w kopalni "Julian".
W 1974 roku ożenił się, twierdził, że żona jest jedynym przyjacielem, jakiego miał. Miał dwoje dzieci - córkę (1977) oraz syna (1979). Uchodził za człowieka niezwykle inteligentnego, kulturalnego i oczytanego...

W roku 1974 uczestniczył w każdej rozprawie Marchwickiego. Jak później przyznawał - udział w procesie pozwolił mu szczegółowo poznać metody działania skazanego oraz kroki podejmowane przez policję.

PIERWSZE PRZESTĘPSTWO

Na drogę przestępczą wkroczył, mając 19 lat. Wtedy, po raz pierwszy został aresztowany i skazany na trzy lata więzienia za usiłowanie gw🤬tu. Wyszedł po 16 miesiącach za dobre sprawowanie, ale nasiliła się jego nienawiść do kobiet, czuł, że niesłusznie trafił za kratki. Gw🤬tu miał dokonać z dwoma innymi kolegami, twierdził jednak, że dziewczyna zgodziła się na seks, a on jest niewinny.

SERIA
1. Maria Borucka (3.11.1974, Bytom) - Ofiara wracała z imprezy w klubie studenckim. Na klatce schodowej usłyszała, że ktoś za nią idzie - był to młody mężczyzna. Chwilę potem poczuła potężny cios w głowę, mimo uderzenia nie straciła przytomności i wszczęła alarm. Napastnik spłoszył się i uciekł.
Dziewczynę uratowała gruba czapka na głowie.
Knychała wspominał w areszcie:
- Niepowodzenie muszę przypisać narzędziu i czapce, jaką miała ta dziewczyna. Młotek okazał się za lekki, a czapka za gruba. Dlatego od tego dnia zawsze chodziłem z siekierą.

2. Stefania M. (20.09.1975, Piekary Śląskie) - Knychała wracał z drugiej zmiany w kopalni Radzionków. W drodze napotkał bosą, zapłakaną dziewczynę, która poprosiła go, by ten odprowadził ją do domu, bo pokłóciła się z narzeczonym. Knychała w dogodnym miejscu zaatakował, uderzył ofiarę obuchem siekiery w głowę. Kobieta upadła, on uderzał dalej. Bezwładne ciało przeciągnął w krzaki, obnażył, zgw🤬cił. Później do pochwy wkładał stylisko siekiery.
O tę zbrodnię oskarżono (niewłaściwie) narzeczonego Stefanii, który w tamtym czasie był bardzo pijany i w czasie przesłuchania przyznał się do zbrodni, bowiem nie pamiętał tamtego wieczoru.

3. Helena M. (11.04.1976, Bytom) - ofiara przeżyła napaść.

4. Mirosława Sarnowska (6.05.1976, Chorzów) - podróżowali razem w tramwaju, Knychała wysiadł razem z kobietą.
Zwłoki Sarnowskiej zostały znalezione ok. 50 metrów od jej domu, w pobliżu linii tramwajowej "6". Ciało było rozebrane od pasa w dół, ubranie leżało obok ciała. Górna garderoba była podciągnięta i odsłaniała piersi. Na ciele były widoczne liczne ślady krwi, przyczyną śmierci były liczne rany tłuczone głowy i twarzy. Ponadto stwierdzono rozerwanie wejścia do pochwy.
Ciekawostką jest, że zabójstwo Mirosławy było powiązane ze sprawą Zdzisława Marchwickiego, na którym Joachim się wzorował. Mirosława Sarnowska była głównym świadkiem w sprawie ostatniego zabójstwa, którego dopuścił się „Wampir z Zagłębia”.

5. Teresa R. (30.10.1976, Bytom) - Achim śledził swoją ofiarę od przystanku tramwajowego i zaatakował na klatce schodowej. Uderzył kobietę siekierą w głowę. Hałas zaalarmował psa sąsiadów. Morderca zarzucił ciało ofiary na ramię, uciekł z nim do piwnicy bloku, a tam wykorzystał ją seksualnie. Atak ten miał miejsce tuż obok komendy milicji.
Przyczyną śmierci było 8 ran tłuczonych głowy, dodatkowo stiwerdzono otarcia naskórka sutków (prawdopodobnie wskutek ugryzień), zasinienie wzgórka łonowego, nie stwierdzono obrażeń pochwy.
W tym czasie Knychała był w stanie upojenia alkoholowego.

6. Barbara Rzepka (20.01.1977, Siemianowice Śląskie) - Był to przełom w sprawie, ponieważ udało się stworzyć portret pamięciowy napastnika, a nawet odtworzyć jego wizerunek na manekinie. Ofiara przez jakiś czas szła obok sprawcy, miała okazję się mu przyjrzeć - Knychała pytał ją o godzinę.
Uderzył ją na klatce schodowej, ale został spłoszony przez ojca ofiary.
Milicja po raz pierwszy w historii stworzyła manekina przedstawiającego podejrzanego sprawcę.



7. Maria S (8.02.1978, Bytom) - Ofiara była dozorczynią , brała udział w libacji alkoholowej w kotłowni jednego z bloków, gdzie pojawił się również Joachim. Bardzo pijana Maria w pewnej chwili mimowolnie oddała mocz...
Knychała potem wspominał:
- Prawdziwa stara k🤬a. Ale wstrętne są kobiety gdy są pijane, ty suko, już nie wyjdziesz o własnych siłach. Rozebrała się, nawet nie wiedziała, co robi i gdzie jest... Mógłbym odbyć z nią stosunek, fe...
Kobietę zaatakował scyzorykiem, zadal 7 ciosów w piersi i w szyję. Ofiara przeżyła.

8. Jolanta E i Beata K - 15letnie dziewczynki (31.07.1978, Chorzów) - zaatakował dzieci gdy te były w drodze na basen. Uderzył je po kolei siekierą w głowę, jednak dziewczynkom udało się uciec.

9. Halina S (11 lat) i Kasia S. (10 lat) (23.06.1979, Piekary Śląskie) - Dwie dziewczynki zbierały w lesie jagody, gdy spotkały mordercę. Zaatakował je, zaciągnął w krzaki, a następnie wykorzystał seksualnie (najprawdopodobniej sprawca dotykał ciał dzieci). Jedna z dziewczynek zmarła, Kasia cudem ocalała. - otrzymała 27 ciosów w głowę. Dziewczynki były obnażone, ale nie stwierdzono śladów gw🤬tu.
Achim wspominał:
- Minąłem dziewczynki zbierające jagody, wtedy powiedziałem, że nie ma sensu tu ich szukać, że kiedyś były a teraz nie ma...
Na te słowa jedna z dziewczynek, nie wiem, która odzywa się do mnie: - Gówno cię to obchodzi...
Moja reakcja była natychmiastowa , ruchy miałem szybsze, niż myśli, ułamki sekund trwało wyszarpnięcie siekiery zza paska i uderzenie...


10. Aniela W. (16.11.1979,) - kobieta idąca ulicą z dzieckiem została brutalnie pobita przez Knychałę, po pobiciu sprawca zbiegł. Na podstawie zeznań świadków milicja wytypowała Joachmia jako sprawcę, który zeznawał, że nic nie pamięta, bo był pijany. Sąd uznał tę napaść za chuligański wybryk i skazał Knychałę na karę w zawieszeniu i grzywnę.

11. Bogusława Ludyga (8.05.1982, Piekary Śląskie) - ofiara była szwagierką Achima i jego kochanką, miała 18 lat. Zamordował ją dlatego, że dziewczyna zamierzała wyjawić ich związek siostrze, niektóre źródła podają, że Bogusia była w ciąży.
Oboje wybrali się razem na spacer. W pewnym momencie Joachim zawiadomił milicję i rodzinę, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. Twierdził, że jego szwagierka poślizgnęła się i uderzyła głową o kamień.
Joachima zatrzymano w celu wyjaśnienia sprawy. Został wypuszczony, ale po dokładnym zbadaniu ciała wykluczono, aby mógł to być nieszczęśliwy wypadek. Dziewczyna otrzymała cios w głowę i to było przyczyną zgonu. Sekcja wykryła, że po śmierci Knychała odbył stosunek z martwą Bogusią, na odzieży znaleziono ślady nasienia. Joachima ponownie aresztowano, a badania wariografem wykazały, że mężczyzna kłamie.

ŚLEDZTWO

Za przesłuchanie podejrzanego był odpowiedzialny porucznik Roman Hula. Wiedział, że Joachim popełnił także pozostałe zbrodnie na kobietach i szukał sposobu, aby skłonić go do przyznania się do winy.
Niestety, Knychała miał niezbite alibi. Z dokumentacji prowadzonej w kopalni „Andaluzja” , w której był cieślą, wynikało, że w dniach, gdy doszło do przestępstw, miał akurat szychtę. Nie mógł zatem atakować niewinnych kobiet. Dopiero później okazało się, że tłumaczenie było pozbawione wartości.
W tamtych czasach sztygar wpisywał pracownikom nadgodziny, jako dzień spędzony w pracy. To, że z dokumentów wynikało, że ktoś przebywał na terenie kopalni, nie musiało mieć zatem żadnego pokrycia w rzeczywistości.

Porucznik Hula zaprzyjaźnił się z Knychałą, odwiedzał go w celi i przynosił książki, które ten tak uwielbiał. Nowatorskie metody funkcjonariusza zaczęły przynosić rezultaty, Joachim przyznał, że to on zabił Bogusię.
Zaczął przyznawać się także do innych zbrodni. Rysopis sprawcy pasował do wyglądu Knychały, a ocalałe kobiety rozpoznawały w nim napastnika. Milicjanci dysponowali coraz mocniejszymi dowodami na jego winę. Achim tłumaczył się nienawiścią do kobiet. Ofiary były wykorzystywane seksualnie, jednak Knychała nie chciał o tym wspominać, ewidentnie wstydził się tego, co robił z ich ciałami.







BADANIA PSYCIATRYCZNO - SEKSUALNE

W wyniku licznych badań biegli ujawnili u Knychały niedojrzałość emocjonalną, nieprzystosowanie społeczne, niski poziom tolerancji na frustrację, posługiwanie się prymitywnymi reakcjami na sytuacje trudne, lekceważenie norm społecznych.
W postawie wobec kobiet Lew Starowicz stwierdził jego sadystyczne podejście, nie mające jednak cech dewiacji.
Motywem działań Achima NIE BYŁ motyw seksualny, ona karał kobiety - za to, że trzeba się o nie starać, że mogą odmówić, że trzeba poświęcać czas, dbać o nie, że bywają wyniosłe ale też i łatwe i rozwiązłe...

PROCES, WYROK
Knychała został aresztowany 17.05. 1982 roku.
W czasie rozmów z adwokatem Knychała twierdził, że ma podwójną naturę, wiedział, że musi ponieść karę, wyrażał skruchę i przyznał się do zabójstw. Wstydził się motywu seksualnego zbrodni, zwłaszcza przed żoną (był dobrym mężem i ojcem). Podczas jednej z rozmów, gdy na prośbę żony opowiedział jej o morderstwach, zatajając fakt gw🤬tów, żona spokojnie powiedziała mu: Wiesz, tych dziewczynek to ja bym ci nie darowała, za to powinieneś wisieć..


zdjęcie wykonane w czasie rozmowy z żoną

Achim w celi zaczął pisać pamiętniki, ciesząc się, że został uznany za jednego z większych zabójców w czasach powojennych. Był zadowolony z tego, że stał się znany i wszedł do historii...

19 kwietnia 1984 r. Joachim Knychała został skazany przez sąd wojewódzki w Katowicach na karę śmierci za pięć zabójstw.
Gdy usłyszał sentencję wyroku, był spokojny, spodziewał się jej, a w pewnym stopniu oczekiwał. W październiku 1984 Sąd Najwyższy utrzymał wyrok w mocy.
W Areszcie Śledczym dwukrotnie próbował popełnić samobójstwo. Usilnie zabiegał o zgodę na widzenie z dziećmi. Odwiedzała go matka i żona.
Sąd Wojewódzki w Katowicach postanowieniem z dnia 9 maja 1985 roku ustalił wykonanie wyroku na dzień 21 maja 1985 roku, godzina 17:30.
Wyrok przez powieszenie wykonano w więzieniu przy ulicy Montelupich 7 w Krakowie.

Knychała został pochowany na Cmentarzu Prądnik-Czerwony w Krakowie. Jego grób nie zachował się do czasów współczesnych.
MORDERCA Z MAZUR
JoSeed • 2025-09-18, 13:14
Dziś o mało znanym, seryjnym mordercy PRLu...
"Zasługi" miał niemałe... Był mordercą, pedofilem, gw🤬cicielem, zoofilem i nekrofilem oraz nekrosadystą.

W necie nie znalazłam żadnych wiarygodnych źródeł o tym osobniku, nie ma też jego zdjęć. W całości opierałam się o książkę pana Jarosława Stukana "Polscy seryjni mordercy".

WIESŁAW CIESZKOWSKI

Wiesław urodził się w 1957 roku, w Mikołajkach. Miał dwójkę rodzeństwa. Wychowaniem chłopca zajmowała się matka, ojciec pracował jako stolarz.
W domu panowała atmosfera spokojna, nie było alkoholu i kłótni.
Wiesiek ukończył szkołę zawodową w kierunku mechanik samochodowy i taki też zawód zdobył.
Dość wcześnie zaczął się interesować sprawami seksualnymi. Jako kilkunastoletni chłopiec podglądał kąpiące się kobiety, zbierał zdjęcia pornograficzne, masturbował się. Z biegiem czasu potrzeby seksualne zdominowały całą jego aktywność. Podejmował kontakty seksualne z przygodnymi dziewczynami, odkrył, że lubi dotykać miejsc intymnych małych dziewczynek. W tym okresie rozpoczął również współżycie ze zwierzętami (jałówki, kury, świnie).

Po skończeniu szkoły zawodowej Wiesław ożenił się, małżeństwo początkowo udane, potem pełne problemów. Cieszkowski określił potem, że winną tego stanu była żona, która odmawiała mu seksu oraz rzekomo zdradzała go z innymi.
Zaczął również nadużywać alkoholu, był wyrzucany z kolejnych miejsc pracy...

MORDERSTWA

1. Alina L. (18 lat) - jesień 1976r. Atak nastąpił na leśnej ścieżce. Ofiara była zaskoczona, broniła się przez propozycją stosunku, jaką zapodał Wiesław. W końcu poddała się jego woli. Kiedy była rozebrana wykorzystała okazję i zaczęła uciekać. Cieszkowski dogonił ją, zaczął dusić i jednocześnie gw🤬cić. W trakcie gw🤬tu nastąpił zgon.
Sprawca przez jakiś czas głaskał ciało dziewczyny, całował wzgórek łonowy, wprowadzał palce do pochwy. Żeby zwłoki "mieć bliżej i tylko dla siebie" poszedł do domu po rower i nim przewiózł ciało bliżej domu... Ponownie odbył stosunek z martwą ofiarą. Ostatecznie zwłoki zakopał.

2. W.CZ. (brak podanego wieku, nastolatka) - dziewczyna wracała ze szkoły, łapała "stopa". Cieszkowski zabrał ją do swego służbowego Żuka. Wjechał w las, wywlókł dziewczynę z samochodu, zaczął gw🤬cić. W odpowiedzi dziewczyna uderzyła Cieszkowskiego kamieniem w głowie. Ten, nie przestając gw🤬cić - udusił ją. Po śmierci ofiary ponownie odbył stosunek. Prowizorycznie ukrył zwłoki i wrócił do domu.

3. B.S (brak podanego wieku, nastolatka) - Cieszkowski nawiązał kontakt z dziewczyną w czasie wspólnej podróży autobusem. Posługując się podstępem zaprowadził ją do kotłowni zakładu, w którym pracował. Tam zaczął ją obłapiać. Gdy stawiała opór zaczął ją dusić, jednocześnie odbywając stosunek płciowy... Ponownie całował zwłoki, dotykał ich. po pewnym czasie odbył kolejne dwa stosunki.

4. Bogusława H. (brak podanego wieku, nastolatka) - 1978rok. Ofiara została zaatakowana nieopodal swojego domu, wracała ze szkoły. Cieszkowski "negocjował" z dziewczyną odbycie stosunku. Po stosunku ofiara zapytała: "No i co? ulżyło ci?" Sprawca zdenerwował się, przypomniało mu się nieudane pożycie małżeńskie i w rezultacie udusił dziewczynę. Wielokrotnie w ciągu dnia powracał do zwłok, odbywał stosunki, ostatecznie je zakopał.

INNE PRZESTĘPSTWA


Poza zabójstwami, Cieszkowski dopuszczał się innych czynów lubieżnych - pedofilnych.
Przy użyciu siły fizycznej dotykał narządów rodnych 10letniej dziewczynki, innym razem, pijany, to samo zrobił wobec 5letniej dziewczynki.
Dodatkowo miały też miejsca inne napady, z użyciem metalowego pręta, na szczęscie ofiary przeżyły.

Cieszkowski każdej ofierze zabierał cenne przedmioty. Dawał je żonie lub próbował sprzedać.

BADANIA PSYCHIATRYCZNO_PSYCHOLOGICZNE

U badanego, już po zatrzymaniu, stwierdzono: cechy schizoidalne, wysoki poziom lęku, ponadprzeciętny poziom urazy i podejrzliwości, poczucie niższości. nasilony egocentryzm, brak empatii , nieumiejętność nawiązywania kontaktów i głębszych relacji z innymi ludźmi, cechy niedojrzałości emocjonalnej. Był skrajnie chłodny i obojętny wobec swych uczynków i ofiar.

Wskutek wspólnych opinii wielu biegłych Wiesław Cieszkowski został uznany za częściowo niepoczytalnego.

WYROK, KARA
Morderca, o dziwo, nie został skazany na KS. Otrzymał wyrok 25 lat pozbawienia wolności. W czasie odbywania wyroku (ZK w Iławie) wychodził na przepustki. W 2004 roku, pod odbyciu kary, Cieszkowski wyszedł na wolność.

Jest on jedynym polskim seryjnym mordercą, który żyje wśród innych ludzi. Jak dotąd nie zrobił nikomu krzywdy. Ludzie w okolicy przyzwyczaili się do jego obecności, znają jego przeszłość.
Po wyjściu z ZK Wiesław pracował jako ślusarz, prowadził spokojne życie. Dołączył do religijnej wspólnoty, gdzie znalazł przyjaciół.

Czy w chwili obecnej Cieszkowski jeszcze żyje? Nie udało mi się znaleźć informacji...
Lata 70-te to okres, w którym wysoką aktywność w ówczesnym PRLu notowali wszelkiej maści mordercy, również seryjni oraz pedofile .
Jednym z nich jest okrutny zabójca 5 osób, nieco zapomniany w obecnym czasie .

CZESŁAW MUSIŃSKI


Czesław urodził się 13 lipca 1930 roku w Wyszmontowie, powiat Opatów. Chłopak od dziecka był na bakier z nauką. Ostatecznie zakończył edukację na czterech klasach szkoły podstawowej. Brak wykształcenia umożliwiał pracę jedynie w prostych zawodach, niewymagających szczególnych kwalifikacji. Czesław był m.in. kierowcą oraz woźnym. W wieku 20 lat ożenił się. Ze swoją wybranką przeżył blisko dekadę i doczekał się dwójki dzieci. Związek ostatecznie nie przetrwał próby czasu. Czesław porzucił rodzinę, gdyż był przekonany, iż żona zdradza go z jego rodzonym bratem.
Po rozwodzie Czesław wrócił do rodzinnego domu i zamieszkał z matką.



Musiński nie zraził się niepowodzeniem, ponowił próbę ułożenia sobie życia. W trakcie świąt wielkanocnych 1962 r. znajoma Wanda przedstawiła mu swoją siostrę Zofię, mieszkankę Żar. Zofia B., podobnie jak Czesław, była rozwódką, z poprzedniego związku pozostała jej córka Elżbieta. Para miała więc wspólne doświadczenia.
Zrządzenie losu sprawiło, że niedługo potem Musiński otrzymał propozycję pracy w Żarach. Kiedy przyjechał do miasta, postanowił odwiedzić nową przyjaciółkę. Luźna relacja zmieniła się w związek, Czesiek i Zofia zamieszkali razem.

Mężczyzna imał się różnych prac, piastował m.in. stanowisko woźnego w Technikum Ceramicznym, potem przeniósł się do zakładów Mera Lumel w Żarach zajmujących się produkcją urządzeń kontrolno- pomiarowych. Jego wybranka pracowała jako pomoc kuchenna w szkole. Po niedługim czasie na świecie pojawił się Andrzej - pierwszy syn Zofii i Czesława. Niestety, chłopczyk zmarł w wieku 1 roczku.

Wydawało się, że szczęście kwitnie jednak rzeczywistość nie wyglądała różowo... Czesław lubił sobie wypić, a po alkoholu stawał się agresywny i skłonny do rękoczynów. Wszczynał awantury, krzyczał, raz rzucił nawet w Zofię podpalonym ubraniem. Kobieta dzieliła się swoją niedolą z przyjaciółkami i siostrą Wandą. Zwierzała się, że ma serdecznie dość okrutnego partnera, który na domiar złego jest również patologicznie zazdrosny, ale nie ma dokąd się wyprowadzić. Jej 15-letnia córka z poprzedniego małżeństwa również nie chciała mieć z ojczymem do czynienia. Kiedy tylko mogła, uciekała do przyjaciółek.
Oprócz tego, że Czesław był tyranem domowym oraz alkoholikiem regularnie wchodził w konflikt z prawem. Kilkukrotnie stawał przed sądem oskarżony o kradzież, otrzymał kilka krótkich wyroków.
W trakcie pobytu za kratkami dowiedział się o śmierci rocznego syna Andrzeja. Bardzo ciężko to przeżył. Winą za tragedię obarczał Zofię. Zarzucał jej, że nie dość dobrze opiekowała się synkiem.
Po wyjściu z więzienia para dogadała się, nawet postarali się o nowego potomka. W 1967 r. urodził się ich drugi syn - Ryszard. Oczywiście dziecko nie poprawiło relacji między partnerami. Mężczyzna, sam niestroniący od kobiet, zarzucał swojej partnerce zdrady. Ponadto nieustannie wyrzucał jej zaniedbania w stosunku do zmarłego Andrzeja oraz faworyzowanie najstarszej córki.

PIERWSZA ZBRODNIA

1 kwietnia 1969 r. Musiński wrócił do domu pijany. Położył się do łóżka, licząc, że spokojnie dotrwa do rana. Jego nadzieje okazały się jednak płonne. Zofia zorientowawszy się w jakim jej partner jest stanie, zaczęła na niego krzyczeć. Wybuchła awantura. Wściekła kobieta usiłowała uderzyć Czesława doniczką. Ten w odwecie chwycił za młotek i cisnął go w kierunku konkubiny. Trafił ją prosto w głowę. Później, dla pewności, uderzył leżącą na ziemi ofiarę jeszcze kilka razy, a następnie w podobny sposób pozbawił życia dwoje śpiących w łóżkach dzieci. - 2 letniego Rysia i 15letnią Elę. Działał metodycznie i wyjątkowo trzeźwo. Kiedy pozbył się wszystkich członków rodziny, zaczął zacierać ślady.
Z zeznań Musińskiego:
- „Ponieważ całych zwłok B. nie mogłem przenieść, więc wziąłem taką małą siekierkę, którą miałem w kuchni. Poodcinałem B. nogi, ręce i głowę. Do tej pracy przyniosłem taką grubą deskę, którą podkładałem pod ciało, aby lepiej było odcinać. [...] Rozpaliłem ogień pod kuchnią, nagrzałem wody. Jednocześnie zacząłem palić pokrwawione szmaty, to jest koszulę i sukienkę B. i koszule dzieci, i chyba dwie poduszki, które były pokrwawione w całości. Mniej pokrwawioną pościel zaraz tego samego wieczoru prałem sam w pralce. Podłogi zmywałem wodą i po kilkukrotnym zmienieniu wody wymyły się do czysta. Po zmyciu podłogi przystąpiłem do czyszczenia tapczanu. Zmywałem go proszkiem i ciepłą wodą. [...] Gdy przyszedłem na drugi dzień z pracy, to zacząłem kopać dół w komórce, gdzie miałem króliki. Między dwiema klatkami na króliki stoi drabina. Wtedy był tam beton, ale ja go skruszyłem młotkiem. Wykopałem tam dół głębokości około 80 cm i szerokości 60 cm. Części zwłok zaniosłem tam dopiero na trzeci dzień i zasypałem ziemią. Zaraz po zasypaniu tego samego dnia miejsce to zalałem cementem”.

Do szkoły, w której pracowała Zofia, podrzucił kartkę z informacją, że wyjechała na rodzinny pogrzeb. Sąsiadom i znajomym opowiadał, że kobieta go porzuciła. Pewnej nocy po prostu wyjechała bez słowa, zabierając ze sobą dzieci. Od tamtej pory nie dawała znaku życia.

DRUGA ZBRODNIA
Trzy miesiące po pierwszej zbrodni, Musiński zaczął się spotykać ze Stanisławą D. Kobieta miała syna z poprzedniego związku. Musiński zaangażował się w wychowanie chłopca. Mężczyzna często oskarżał konkubinę o zdradę, choć podejrzenia te nie były uzasadnione.
1 września 1971 roku między parą wybuchła kolejna awantura. Stanisława zaczęła grozić Musińskiemu nożem, ten w odpowiedzi wielokrotnie uderzył ją młotkiem w głowę. Następnie w ten sam sposób zamordował jej 7-letniego syna, Marka. Za pomocą siekiery poćwiartował ciała ofiar i zakopał je w piwnicy. Mężczyzna rozpuścił plotkę, że kobieta pojechała w odwiedziny do rodziny. Wg późniejszych zeznań sąsiadów Czesław miał wielokrotnie schodzić do tej piwnicy, gdzie palił świeczki i modlił się za dusze zamordowanych.

ŚLEDZTWO
Czas jakiś po zniknięciu siostry (pierwsza partnerka) do Żar przyjechała Wanda, która mocno niepokoiła się zniknięciem Zofii i nie dawała wiary wyjaśnieniom Czesława - złożyła doniesienie do wojewódzkich organów ścigania.
Niedługo później przy ul. Konopnickiej w Żarach pojawili się milicjanci. Musiński z kamienną twarzą przedstawił tę samą wersję zdarzeń. Przekonywał, że Zofia go zdradzała, aż w końcu uciekła do nowego kochanka. Przy okazji wyszło na jaw, że niedługo po rozpadzie związku Czesław poznał Stanisławę, która również zniknęła w tajemniczych okolicznościach...
Prokurator wydał decyzję o osadzeniu Musińskiego w areszcie na trzy miesiące. Dopiero podczas przesłuchania na komendzie mężczyzna przyznał się do winy. Zdecydował się wyznać prawdę oraz wskazać miejsce ukrycia zwłok.

Czesław Musiński, zanim jeszcze trafił na ławę oskarżonych, przez długi czas przebywał na obserwacji w Szpitalu Psychiatrii Sądowej w Grodzisku Mazowieckim. Badający go lekarze orzekli, że „oskarżony nie jest chory psychicznie, niedorozwinięty umysłowo, ani też nie stwierdzili objawów psychotycznych o nich świadczących. Stwierdzili zaś u oskarżonego encefalopatię ze zmianami charakterologicznymi i skłonnością do nadużywania alkoholu, co jednak [...] nie powodowało wyłączenia ani ograniczenia poczytalności [...]”.
Biegli stwierdzili u oskarżonego daleko posunięty zanik uczuć wyższych, takich jak miłość do dzieci, litość, współczucie. Ale potrafił w kierować pełni postępowaniem.
Musiński w czasie przesłuchań nie potrafił podać motywu swoich zbrodni.

Z akt oględzin miejsca zbrodni:
"W toku oględzin wydobytych zwłok dziecka ujawniono oddzielone podudzia i stopy kończyny prawej na poziomie stawu kolanowego, natomiast w wyniku oględzin zwłok Stanisławy D. stwierdzono oddzielenie głowy oraz kończyn dolnych i górnych. Kończyny oddzielone od zwłok Stanisławy D. odnaleziono następnie pod warstwą ziemi na podwórku pomiędzy ścianą komórki, a klatką królików należących do Czesława Musińskiego"

WYROK

12 stycznia 1974 roku Sąd Wojewódzki w Zielonej Górze wydał wyrok w sprawie. Czesław Musiński został skazany na karę śmierci przez powieszenie. “ [...] Oskarżony okazał się jednostką, ze strony której grozi społeczeństwu poważne niebezpieczeństwo i jedynie fizyczne wyeliminowanie go ze społeczeństwa będzie środkiem odpowiednim do tego, co oskarżony uczynił, i może uspokoić tych, w gronie których oskarżony żył i dla których najcenniejszego dobra – życia – przedstawiał tak znaczne niebezpieczeństwo. Dane dotyczące osoby oskarżonego, ilości, charakteru, okoliczności i sposobu popełnienia zbrodni, a także zachowanie po czynie do chwili ujawnienia przestępstwa przekonały sąd o celowości i konieczności wymierzenia najwyższej kary" - można przeczytać w uzasadnieniu.

Musiński odwołał się od wyroku. W uzasadnieniu przekonywał, że nie potrafi wytłumaczyć motywu morderstw, a samego ich przebiegu w ogóle nie pamięta. Opisywał samego siebie jako człowieka łagodnego z natury, kochającego dzieci, ugodowego. Sugerował, że jego dziwne, agresywne zachowanie mogły spowodować wypadki, których doświadczył w dzieciństwie. Uważał, że nie został sprawiedliwie osądzony.
Obrońca skazanego wysłał list z prośbą o łaskę do Rady Państwa. Ta nie skorzystała z tego przywileju.
Zbrodniarz w ostatnim słowie powiedział: "Żałuję tego co robiłem i proszę sąd o darowanie mi życia, abym mógł dalej pracować”.



Wyrok na Czesławie został wykonany 30 września 1974 roku w więzieniu we Wrocławiu. Miał 44 lata.

ROZPRUWACZ Z OSIELSKA
JoSeed • 2025-08-13, 18:03
Bydgoszcz w połowie lat 60-tych XX wieku stała się areną działalności jednego z najbrutalniejszych seryjnych morderców w historii Polski.
Było upalne lato 1965 roku. Żar lał się z błękitnego, bezchmurnego nieba. Mieszkańcy Bydgoszczy szukali schronienia w zacienionych miejscach, do saturatorów z wodą sodową ustawiały się kolejki pełnych ludzi pragnących orzeźwienia. W tym uciążliwym skwarze wiadomość o brutalnym zabójstwie prostytutki była dla bydgoszczan niczym kubeł lodowatej wody i wywołała popłoch wśród wszystkich kobiet trudniących się nierządem...

Bohaterem niepokoju był STEFAN RACHUBIŃSKI.

Stefan Rachubiński urodził się w Osielsku, w 1924 roku. Miał dwie młodsze siostry, rodzice byli rolnikami. Chłopiec był nieśmiały, małomówny, przejawiał mniej sprytu, niż inne dzieci w jego wieku, ale rodzice niczego niepokojącego w nim nie zauważali. Stronił od zabaw, gier, spacerów, natomiast chętnie pomagał matce w gospodarstwie domowym. Nie pił alkoholu.
W szkole radził sobie słabo, choć lubił się uczyć. Skończył podstawówkę, potem szkołę zawodową - zdobył zawód kowala.
Długo nie interesował się kobietami, nie chodził na wiejskie zabawy, nie brał udziału w bójkach. Ożenił się za namową rodziców i narzeczonej. Doczekali się z żoną 4 dzieci. Był spokojny, mało samodzielny, nie przejawiał zachowań agresywnych ani wobec ludzi, ani wobec zwierząt. Sporadycznie zaczął spożywać alkohol. W najprostszych sprawach nie miał swojego zdania, był podatny na wpływy, miał trudności w podejmowaniu decyzji, był człowiekiem bojaźliwym, brał do serca uwagi na swój temat. Z reguły był sam...



POCZYNANIA PANA STEFANA

1. Joanna P. (25 lat) - 12.11.1959 rok - napaść na kobietę miała miejsce późnym popołudniem, sprawca spotkał ofiarę na leśnej drodze, zaczął ją bić. Spłoszony przez przypadkowego motocyklistę, uciekł. Kilka dni później Stefan został zatrzymany przez milicjanta w sprawie napadu na kobietę, jednak Rachubiński zaprzeczył, jakoby znał kobietę i miał coś wspólnego z tym zdarzeniem. Do sprawy nigdy nie wracano.

2. Ofiara nieznana - 1962 rok - Rachubiński wracając z pracy w stanie nietrzeźwym ugodził nożem w pośladek nieznaną kobietę. Kobieta ta zdołała uciec do bramy, sprawca oddalił się.

3. Zofia Ługowska (25 lat) - atak nastąpił 11-12.06.1965 r w Bydgoszczy. Ofiarą była bezdomna prostytutka, cierpiąca na chorobę weneryczną. Była matką niepełnosprawnego dziecka, które odebrano jej wyrokiem sądu.
Fragment raportu z oględzin:
"...Dnia 13 czerwca 1965 r. o godz. 7.30 Komenda Miasta MO w Bydgoszczy została powiadomiona o tym, że w miejscu znajdującym się około 200 m na wschód od końca ulicy Smukalskiej w Bydgoszczy, a 130 m w głąb lasu znaleziono częściowo obnażone zwłoki kobiety. Kobieta leżała na plecach. Kończyny dolne były charakterystycznie rozchylone. Prawą połowę głowy denatki przykrywały resztki brunatno-żółtawej spódniczki. Powłoki zewnętrzne ciała zwłaszcza wzgórek łonowy i pachwiny, były przysypane wilgotnymi gałązkami sosny, W odległości 40 cm od prawego kolana leżał pantofel z prawej nogi. W odległości 35 cm od prawej dłoni denatki leżał drugi pantofel z lewej nogi. Tuż przy pantoflu na ziemi znajdowały się na gałązce drzewa dwa nieduże kawałki różowej halki. W odległości 13 cm od prawej dłoni leżały dalsze kawałki halki, a na ramieniu prawym - dwa ramiączka od stanika i halki. Takie same resztki odzieży z ramiączkami znajdowały się na lewym ramieniu denatki..."

Obok Zofii znaleziono także ślady wskazujące na odbyta tu libację. Funkcjonariusze przeczesali teren w promieniu 500 m. od ciała. Znaleziono wówczas scyzoryk z rdzawobrunatnymi plamami przypominającymi krew.
Z akt sprawy:
"...W odległości około 60 cm od głowy denatki gałązki sosny były przygniecione do ziemi i zabrudzone krwią. W miejscu tym igliwie i poszycie lasu na przestrzeni 40 x 40 cm nasiąkły płynną krwią na głębokość 5 cm. Pod zwłokami ziemia była sucha, mimo że w ciągu ostatnich godzin przed znalezieniem zwłok padał deszcz. Zwłoki, jak również inne przedmioty, które leżały wokół nich były wilgotne. Wokół zwłok na przestrzeni 120 x 170 cm podłoże było wzruszone, powierzchnia zaś jak gdyby silnie zdeptana czubkami lub obcasami butów..."
Ciało Ługowskiej poddano sekcji zwłok. Lekarz ją prowadzący stwierdził m. innymi:
* liczne otarcia i rany cięte szyi o cechach przyżyciowych,
* głęboką i rozległą ranę ciętą szyi (aż do kręgosłupa),
* pośmiertne rany i nacięcia na klatce piersiowej, a w tym przecięcie powłok brzusznych z odsłonięciem jelit.

Nie znaleziono żadnych innych odcisków linii papilarnych, niż odciski denatki...

4. Danuta Kuklińska (29 lat) - 12.03.1966 r., Bydgoszcz. Ofiara była tzw. "dworcówką" czyli prostytutką pracującą w rejonie dworca, w chwili zabójstwa była w ciąży.
Przypadkowy przechodzień znalazł w dniu 13.03 w lesie zwłoki kobiety. Zwłoki były obnażone, a przykrywała je grupa warstwa świeżego śniegu. Sprawca działał w podobny sposób jak zabójca Ługowskiej. Wiele punktów stycznych – znowu znaleziono paczkę papierosów „Sport” i scyzoryk w charakterystycznej, wiśniowej oprawie, porozrzucane i pocięte elementy garderoby.
W badaniach sekcyjnych stwierdzono 4 rany cięte: na szyi głęboką, aż do kręgosłupa, na plecach szerokości 16 cm. - wzdłuż kręgosłupa, ąż do szpary pośladkowej , na lewej piersi długości 17 cm., oraz na brzuchu długości aż 26cm., odsłaniała ona jelita denatki.
Część ran została zadana pośmiertnie.
Na zabezpieczonych przedmiotach nie odnaleziono odcisków mordercy.

Ustalono, że Kuklińska przed śmiercią była widziana w jednym z bydgoskich lokali. Towarzyszyły jej koleżanki po fachu wraz z dwoma mężczyznami. Świadkowie zapamiętali, że jeden z nich, płacąc rachunek, chciał zaimponować towarzyszącym kobietom i szpanował dużą ilością gotówki. Sporządzono rysopis mężczyzny, który rozesłano do wszystkich jednostek. Prawdopodobnie pochodził ze wsi, a w Bydgoszczy pracował.



Portret pamięciowy świadków

ŚLEDZTWO


Milicjanci już ze szczegółowym portretem pamięciowym ponownie wkroczyli do restauracji „Gromada”. Tym razem trafili na inny nieznany dotąd ślad: 12 marca na kielicha po wypłacie przyszło kilku pracowników Bydgoskiego Przedsiębiorstwa Inżynieryjnego. Między innymi, był tam Stefan Rachubiński. Mężczyzną, który popisywał się banknotami, okazał się właśnie on. Jego rysopis zgadzał się z portretem pamięciowym sprawcy. Specgrupa milicji wyruszyła natychmiast do Osielska. Rachubiński był zaskoczony zatrzymaniem. Żona i dzieci w szoku, w winę sąsiada nie wierzył też nikt w Osielsku, również koledzy z pracy podczas przesłuchań stwierdzili: „To niemożliwe”...
Zbadano odzież Stefana, a w kieszeniach marynarki znaleziono paczkę papierosów. Przyznał, że zgubił scyzoryk, ale zaprzeczył jakoby szedł z kobietą do lasu. Rachubiński został okazany świadkom – wszyscy rozpoznali go jako tego, który owego marcowego dnia był widziany w towarzystwie Kuklińskiej. Ponadto zbadano ślady krwi na odzieży i scyzoryku – krew nie należała do Rachubińskiego. Poszlaki zaczynały się przeistaczać w twarde dowody.
Po 4 dniach od zatrzymania Rachubiński sam zgłosił chęć współpracy i przyznał się do popełnionych czynów. Tłumaczył, że przyczyną zabójstwa Ługowskiej i Kuklińskiej było to, że w krajaniu obu kobiet odczuwał przyjemność płciową.
(...) "Ciągnęło mnie do tego, miałem ku temu wielką chęć " - wyznał. Nieodpartą chęć do przeżycia tej przyjemności odczuwał wtedy, gdy miał nastąpić wytrysk nasienia. Ługowską, podobnie jak Kuklińska, właśnie w momencie zbliżania się wytrysku nasienia chwycił rękami za szyję, aby obezwładnić ofiarę, a następnie móc ciąć scyzorykiem. Krając te kobiety, odczuwał wielkie podniecenie i przyjemność płciową tak jak przy wytrysku. W czasie doznawania tej przyjemności wytrysk jednak nie następował. Takie pierwsze uczucie chęci krajania kobiet w związku z odbywanym stosunkiem płciowym stwierdził u siebie przed paru laty. Nawet podczas stosunków płciowych z żoną takie myśli i uczucia go nawiedzały, lecz żal mu było dzieci i obawa przed ich osieroceniem nie pozwalała mu dopuścić się takiego czynu...

Stefan Rachubiński przyznał się do dwóch napaści na kobiety, do których miało dojść w 1959 r. (usiłował dokonać gw🤬tu) i 1962 r. (nieznaną kobietę ugodził nożem w pośladek). Oprócz tego podejrzany zeznał, że na przestrzeni kilku lat przed zabójstwami w porze letniej obnażał się przed samotnymi kobietami.

OPINIA BIEGŁYCH
Ze względu na duże wątpliwości co do jego poczytalności w momencie popełniania zbrodni, opinie o jego stanie zdrowia psychicznego wydały trzy różne kliniki psychiatryczne, w których przebywał na obserwacji. W przypadku jednej opinii (Klinika Psychiatrii AM w Gdańsku) stwierdzono, że Rachubiński jest osobnikiem chorym psychicznie i nie mógł on kierować swoim postępowaniem w momencie dokonywania czynów zabronionych. Stąd zalecono umieszczenie go na stałe w zakładzie psychiatrycznym.
Jednak placówki w Poznaniu i Grodzisku Mazowieckim wydały odmienną opinię, do której to przychylił się Sąd.

Wynikiem badań i obserwacji były m.in. opinie:
"Cec🤬je go niska produktywność intelektualna, pracuje z wysiłkiem, prymitywna osobowość, zainteresowania ograniczone do sfery seksualnej, niska zdolność do refleksji, samokontroli, brak empatii, dobrze zorientowany co do czasu i miejsca, świadomy, dobra pamięć, uwaga i percepcja w normie; w toku myślenia bez zmian patologicznych , brak urojeń. Kontakt społeczny spłycony, powierzchowny. Cechy sadyzmu seksualnego."

Biegli orzekli, iż Rachubiński jest osobą o zboczonym popędzie seksualnym, jednak psychicznie zdrową, a w czasie popełniania morderstw był poczytalny.

WYROK I KARA

Zdaniem sądu wyrokującego w sprawie Rachubińskiego, oskarżonego na drogę przestępstwa doprowadziły z jednej strony nadużywanie alkoholu, osłabiające hamulce etyczno-moralne, a z drugiej chęć wyżycia seksualnego, która w jego przypadku objawiała się w sadyzmie.
Wobec stwierdzenia poczytalności oskarżonego Sąd Wojewódzki w Bydgoszczy wyrokiem z 13 listopada 1967 r. skazał Stefana Rachubińskiego na karę śmierci oraz pozbawienie praw publicznych na zawsze, uznając go winnym zarzucanych mu czynów.

Jako ciekawostkę dodam, iż ponieważ AM w Gdańsku stanowczo uznawała Rachubińskiego za chorego psychicznie, doszło do pewnych wątpliwości w psychiatrycznej ocenie skazanego. Ówczesny Wicedyrektor Departamentu Nadzoru nad Wykonaniem Kary i Ułaskawień wypowiedział swoją rekomendację dla skorzystania z prawa łaski przez Radę Państwa...

Jednak 12.06.1969 roku Rada Państwa postanowiła z prawa łaski nie skorzystać.
Wyrok na Stefanie Rachubińskim wykonano przez powieszenie w dniu 30.06.1969 roku o godzinie 18.30 w Centralnym Więzieniu w Poznaniu.
OSTATNIA KS W POLSCE
JoSeed • 2025-07-25, 20:27
Kiedy wykonano wyrok na naszym dzisiejszym bohaterze „rytuał” miał miejsce po raz ostatni. ..
Najpierw 7 grudnia 1989 roku sejm ogłosił amnestię zamieniającą skazanym na śmierć wyroki na 25 lat więzienia. Później obowiązywało w kraju moratorium na wykonywanie kary śmierci. Wreszcie została ona zniesiona w nowym kodeksie karnym z 1997 roku.

Opiszę dziś kim był ostatni klient polskiego kata i jak wyglądała ostatnia egzekucja. Posiłkuję się głównie dwiema pozycjami:



ANDRZEJ CZABAŃSKI

W niektórych źródłach przedstawiany również jako Stanisław Czabański - urodził się w listopadzie 1959 roku w Tarnowie. Mężczyzna razem ze swoim młodszym bratem Pawłem dorastali w dysfunkcyjnym domu. O ile mama chłopców, pani Krystyna dbała o rodzinę i kochała swoich synów to pan Czabański wykazywał zachowanie przemocowe. Miał on problem z alkoholem, który wpływał na atmosferę w domu, często wszczynał awantury, nierzadko podnosił rękę na swoich bliskich, zdarzało się że bił Andrzeja po głowie gołą ręką. Czabański Senior miał kolekcję siekier, która wzbudzała w domownikach strach i niepewność, nie wiedzieli kiedy pijany pan domu może jednej z nich użyć…
W szkole uczył się raczej słabo, był nerwowym chłopcem, który często dokuczał kolegom. Nauczyciele mieli z nim sporo problemów.
Nie wykazywał również przyjaznych uczuć w stosunku do swojego młodszego brata Pawła, potrafił zamykać go w pokoju na klucz na długie godziny i wypuszczał dopiero wtedy gdy rodzice wracali do domu z pracy.
Andrzej był nadmiernie pewny siebie, lubił rozrywkowy tryb życia, miał wielu znajomych choć nigdy żaden z nich był przyjacielem. W wieku 15 lat zaczął już pić alkohol choć później w dorosłym życiu raczej go nie nadużywał. W 1974 roku za włamanie do piwnicy sąsiada dostał opiekę kuratorską.

Udało mu się ukończyć zawodówkę, zdobył zawód kierowca-mechanik. Najpierw zarabiał na życie w przedsiębiorstwie handlu wewnętrznego, a później w zakładzie remontowo-budowlanym szpitala w Tarnowie. Był taksówkarzem, naprawiał samochody. Zwykły, spokojny człowiek...

ŻONA
W 1977 roku Andrzej poznał Teresę, swoją przyszłą żonę, Oświadczył się jej już po pierwszym spotkaniu. Kobieta na początku nie zgodziła się bo uważała Andrzeja za zbyt zazdrosnego.
Andrzej odbywał w międzyczasie zasadniczą służbę wojskową. W tym czasie niemal codziennie czas pisał do Teresy listy, wyznawał w nich swoją miłość, obiecywał zmianę. W 1980 roku para wzięła ślub, a noc poślubna była dla nich wyjątkowa ponieważ to właśnie wtedy Teresa i Andrzej współżyli ze sobą pierwszy raz. W niedługim czasie małżeństwo doczekało się potomka, Andrzej okazał się troskliwym, kochającym ojcem. Jednak w małżeństwie zaczęło się coś psuć… Chodziło o potrzeby seksualne mężczyzny, które z dnia na dzień były coraz większe, zaś dla żony seks nie miał tak dużego znaczenia. Andrzej zaczął więc szukać możliwości zaspokajania swoich potrzeb gdzie indziej.


MARZENIE

Andrzej oprócz zdrad małżeńskich skrywał jeszcze jeden sekret, chyba największy. Odkąd pamiętał kochał się w Iwonie Nowak, swojej dawnej sąsiadce z rodzinnego domu przy ulicy Skowronków. Nie przeszkadzało mu to, że jest od niego starsza o 16 lat.
Iwona miała męża Sławomira, który na co dzień pracował w Stanach Zjednoczonych, regularnie przesyłał dolary i prezenty rodzinie. Jego żona oraz 2 córki mogły dzięki temu żyć na wysokim poziomie w Polsce. Iwona była kobietą z klasą, bardzo zadbaną. Miała z mieszkańcami swojego bloku dobre relacje, zaliczała się do osób wesołych.
Jednak Iwona zwierzała się znajomym, że Andrzeja Czabańskiego nie lubiła szczególnie… Na jego widok miała dostawać ataków nerwowych.
Sąsiedzi wiedzieli, że młody Czabański podkochiwał się w sąsiadce, jasno pokazywał, że miał na jej punkcie świra. Nie bez przyczyny tak często nawet i po ślubie odwiedzał swoją matkę, która mieszkała nad Nowakami.
Iwona dobrze znała się z panią Krystyną Czabańską, często spotykały się przed blokiem i siadały na ławce, by porozmawiać. Przy kolejnym wspólnym spotkaniu pod blokiem Czabańska chwaliła się Iwonie, że ma kolejny powód do radości ponieważ po raz kolejny zostanie babcią…

MORDERSTWO
9 czerwca 1984 r. Andrzej Czabański odwiózł żonę na porodówkę, na ten dzień przypadł poród drugiego dziecka. Gdy wrócił, zaczął pić z kolegami. Około godz. 1 w nocy – zeznał potem w śledztwie – poczuł ochotę na seks. Pomyślał, że odwiedzi swoją miłość...
Zapukał do kobiety. Kobieta jest zdziwiona wizytą mężczyzny o tak późnej porze, w dodatku widzi, że jest mocno pijany.
Ten jednak uspokaja ją i mówi, że dzwoni jej mąż z Chicago i musi jechać na pocztę by mogła z nim porozmawiać. Andrzej oferuje jej, że ją tam zawiezie. Iwona jest przejęta, nie miała kontaktu z mężem od bardzo dawna, a wiadomość, że czeka na linii ucieszyła ją. Pojechali razem. Oczywiście, żadnego telefonu nie było, Czabański po długim obwożeniu Iwony po bezdrożach wyznał, że chodziło mu o seks.
Kobieta odmówiła, próbowała oddalić się od samochodu.
Wściekły Czabański pchnął Iwonę na ziemię, uderzał wielokrotnie pięściami, dusił. Jedne źródła podają, że doszło do gw🤬tu, Kirzyński w swej książce twierdzi, że nie było gw🤬tu, gdyż sprawca nie osiągnął erekcji.
Tak czy siak, Czabański posługując się podnośnikiem do samochodu oraz kluczem do kół strzaskał kobiecie czaszkę. Uderzenia były tak silne, że tkanka mózgowa i elementy kości czaszki były rozrzucone wokół ciała. Lekarz w czasie sekcji naliczył 27 ran głowy.
Po stwierdzeniu, że kobieta nie żyje Andrzej przeciągnął zwłoki w głąb pola skradł ofierze złote kolczyki.
W samochodzie zmienił ubranie i pomyślał, że córki Iwony, które widziały jak mama z nim wychodzi, będą szukać matki...

W czasie kiedy zabijał - narodziło się jego drugie dziecko.

USIŁOWANIE MORDERSTWA
Czabański ok 5.00 nad ranem wraca na ulicę Skowronków, do mieszkania Nowaków. Drzwi otwiera mu 18-letnia Daria, którą po krótkiej rozmowie atakuje i próbuje udusić krawatem. Dziewczyna krzyczy, zanim traci przytomność, wtedy młodsza Emilia biegnie siostrze na pomoc. Czabański uderza ją z całych sił. Gdy dziewczynki zaczynają krzyczeć, przestraszony morderca ucieka oknem...
Andrzej następnie kieruje się do swojej babci, która mieszka pod Tarnowem i tam, na podstawie zeznań obu dziewcząt, zostaje aresztowany.


PROCES

Andrzej Czabański w trakcie przesłuchań przyznaje się do winy - do zamordowania Iwony Nowak oraz usiłowania zabójstwa jej córek. Wskazuje śledczym miejsce porzucenia ciała.
Poproszono o opinię biegłych psychiatrów oraz seksuologów, m.in. prof. Starowicza.
Z wniosków biegłych:
(... )" Oskarżonego cec🤬je przeciętna inteligencja, jest społecznie przystosowany choć dosyć zdystansowany i powściągliwy, izoluje się, unika spotkań towarzyskich, nie posiada szerszych zainteresowań. Jest niezdolny do refleksji, przypisuje sobie zaburzenia psychiczne choć nie ma w tym potwierdzenia. Skarży się na bóle lewego ucha, twierdzi, że ktoś chce go otruć, domaga się badań i chce by ktoś sprawdził czy na pewno dostaje właściwe leki. Jego zdaniem Iwona Nowak była zaangażowana w ich relacje. O żonie natomiast wypowiada się, że najczęściej była zmęczona i nie chciała spełniać jego fantazji musiał szukać więc spełnienia gdzie indziej, jednak nie czuł nic do innych kobiet, była to tylko chęć wyżycia się" (...)

Czabański został uznany za zdrowego psychicznie, nie cechowała go żadna dewiacja seksualna, w czasie dokonywania zbrodni był poczytalny.
12 czerwca 1986 roku Sąd Wojewódzki w Tarnowie skazał 27-letniego mordercę na karę śmierci oraz pozbawienie praw publicznych na zawsze.
Sędzia, uzasadaniajac swą decyzję twierdził, że przez eliminację skazanego zagrażającego potencjalnie społeczeństwu sąd zabezpiecza życie ludzkie w przyszłości. Sędzia nie stwierdził u skazanego skruchy, a okoliczności łagodzących nie dopatrzono się.
Rodzina Czabańskiego do ostatniej chwili walczyła o to, by pozostał przy życiu. Adwokat bezskutecznie składał apelacje, matka próbowała wszelkimi kanałami błagać o łaskę dla syna.

WIĘZIENIE
W celi Andrzej dbał o czystość, za co był nagradzany. Wulgarnie odnosił się do funkcjonariuszy SW, często umieszczany był w celi zabezpieczającej.
W czasie oczekiwania na wykonanie wyroku zrobił na lewym ramieniu tatuaż: "Urodziłam się po to, by na ziemi stworzyć piekło 666".


KARA

Rada Państwa nie skorzystała z prawa łaski.
Andrzej Czabański został powieszony 21 kwietnia 1988 roku o godzinie 17.10 w krakowskim Areszcie Śledczym przy ul. Montelupich.

Ze wspomnień kata:
- Ostatnim życzeniem Czabańskiego przed wykonaniem wyroku był papieros. Andrzej wypalił papierosa. Gdy strażnicy weszli po niego do celi dostał amoku... Kopał, gryzł, szarpał się, bluźnił i wył. Wydawał z siebie takie dźwięki, że trudno było określić, że tak potrafi człowiek. Strażnicy skuli mu z tyłu ręce kajdankami i ciągnęli jak worek ziemniaków...

Miejsce straceń robiło ponure wrażenie. Było to małe pomieszczenie bez okien, o szarych ścianach. Z sufitu zwisał stryczek, a pod nim znajdowała się zapadnia. Do tego pomieszczenia strażnicy przyprowadzali ubranego w więzienny drelich skazańca.
Wyrok Czabańskiego wykonało dwóch, oczywiście anonimowych, katów.
Zadaniem pierwszego było założenie pętli na szyję skazanego, zaś drugi miał za zadanie pociągnąć za dźwignię zapadni.
Gdy ciało zawisnęło na sznurze zgromadzeni w pomieszczeniu ludzie obserwowali powolne konanie skazańca. Po około 20 minutach lekarz przystępował do oględzin i stwierdzał zgon.
Po wykonanej karze ciało został włożone do drewnianej trumny, kaci, zgodnie z tradycją - po raz ostatni - rzucili na piersi Czabańskiego swe białe, nylonowe rękawiczki (jak opowiadał kat - kupował je w sklepach dla nowożeńców, bo skórzanych nie można było dostać...).

Rok przed egzekucją Czabańskiego Komisja ds. Reformy Prawa Karnego rozpoczęła prace nad projektem moratorium w sprawie wykonywania kary śmierci. Zawieszenie wykonywania egzekucji zostało wprowadzone po kilku miesiącach od ostatniego stracenia – 7 grudnia 1989 Sejm Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej ogłosi amnestię, która zniosła wyroki śmierci i zamieniła je na 25 lat pozbawienia wolności.
Moratorium obowiązywało do formalnego wyeliminowania kary śmierci przez nowy kodeks z 1997 roku.
Łącznie w latach 1956-1988 w PRL stracono 321 osób. Andrzej Czabański został pozbawiony życia jako ostatnia osoba w Polsce.
Po nim na śmierć skazano jeszcze kilkanaście osób – wszystkie wyroki zmieniono na karę 25 lat więzienia.

Jako ciekawostkę dodam, że przejrzałam naprawdę dużo artykułów, podcastów, książek - nigdzie nie natrafiłam na zdjęcie Andrzeja Czabańskiego.
WAMPIR Z WARSZAWY
JoSeed • 2025-07-10, 21:56
Warszawa w latach powojennych nie była przyjaznym miejscem. Jej lewobrzeżna część leżała w gruzach. Hitlerowcy dopilnowali, by na Żoliborzu, w Śródmieściu czy na Woli nie został kamień na kamieniu. Większość budynków zrównali z ziemią.
Nad ruinami jeszcze przez wiele lat unosił się smród spalenizny i trupi odór. W upalne dni wiatr wzbijał tumany ceglanego pyłu, które podczas deszczów zmieniały się w rzeki błota. Nie było kanalizacji, ani dostępu do czystej, bieżącej wody do picia.
Nieco lepiej sytuacja miała się na prawym brzegu Wisły. Powstanie na Pradze skończyło się szybko, toteż dzielnica, przynajmniej częściowo, ocalała z pożogi. To tu powstawały pierwsze urzędy, zarówno te miejskie, jak i państwowe. W podwórkach praskich kamienic i na ulicach kwitło powojenne życie.

Powojenna Warszawa była miastem wyjątkowo niebezpiecznym. Trwało w niej polowanie na żołnierzy AK, których nowa władza uznawała za zdrajców. Wśród cywilnych mieszkańców pełno było straumatyzowanych wojną mężczyzn, którzy nie wiedzieli, co ze sobą zrobić w czasie pokoju.
Te zagubione dusze łączyły się w bandy trudniące się napadaniem na przechodniów. Podnoszące się z wojennego koszmaru ulice przeważnie nie są dostatecznie oświetlone, co stwarzało idealne warunki dla kradzieży i rozbojów.
Przestępstwa były na porządku dziennym, a złoczyńców nie miał kto ścigać. Milicja Obywatelska była w powijakach. Brakowało jej sprzętu i odpowiedniej infrastruktury. Ludzie, którzy zgłaszali się do służby, sami nierzadko mieli już na koncie jakiś konflikt z prawem. Ich motywacja pozostawiała wiele do życzenia.

W takich warunkach kwitła przestępcza działalność wyjątkowo niebezpiecznego osobnika.

TADEUSZ OŁDAK.
Urodził się 22.07.1925 roku w powiecie radzymińskim. Kolejne klasy szkoły podstawowej powtarzał po 2-3 razy, edukację skończył na klasie IV.
Ojciec alkoholik, stosujący przemoc wobec bliskich. Tadeusz przyznał, że przygody z kobietami rozpoczął w 16 roku życia, głównie były to prostytutki. Na alkohol i rozrywki potrzebne były pieniądze więc kradł, co popadło.
W 1946 roku w czasie jazdy tramwajem, na stopniach pojazdu, mocno pijany Ołdak uderzył w słup mijany przez tramwaj. Upadł tak nieszczęśliwie, że koło pojazdu obcięło mu dwa palce u lewej ręki.
W 1948 roku rozpoczął pracę w firmie budowlanej oraz ożenił się. z Zofią. Jednak wkrótce w związku coś się zaczęło psuć.
Jak zeznawał później w czasie rozprawy:
- Podobała mi się. Lepiej nie mogłem dostać. Urodziła mi dziecko. Szybko jednak przestała mi odpowiadać fizycznie. Spotykałem się znów z prostytutkami. Ona chyba o tym wiedziała, bo zaraziłem ją syfilisem... Dużo wtedy piłem.

Wśród sąsiadów Tadeusz uchodził za człowieka spokojnego, nieco zgorzkniałego. On sam zaś uważał się za kogoś bardzo ważnego, szczególnego wybrańca, który będzie sprawował władzę nad losem innych ludzi, zwłaszcza kobiet.
Stąd może strój, który zawsze nosił w czasie ataków - zawsze był ubrany w wojskową bluzę polową oraz zniszczoną pelerynę. Na głowie nosił rogatywkę z orzełkiem. Przy spodniach pas z charakterystyczną klamrą z napisem Gott mit uns...
Ubranie zostało mu z pracy - 2 miesiące pracował jako strażnik w obozie pracy na Służewcu.


Jest to jedyne zdjęcie, jakie znalazłam - wycinek ze zdjęcia ślubnego.

MORDERSTWA

WALERIA Ł. (40 lat)
Kobieta nie miała łatwego życia. Była wdową i matką dwójki dzieci. Rozpaczliwie starała się zapewnić byt rodzinie, najmowała się więc do rozmaitych prac dorywczych. W godzinach wieczornych dorabiała jako praczka w prywatnych mieszkaniach.
6 kwietnia 1950 roku skończyła pracę późnym wieczorem. Chciała jak najszybciej wrócić do domu, do dzieci. Musiała w tym celu pokonać pogrążoną w ciemnościach ulicę Podskarbińską. Waleria nie lubiła tej trasy. Zebrała się jednak w sobie i ruszyła szybkim krokiem, myśląc o tym, że za chwilę będzie już bezpieczna.
Zwłoki znaleziono następnego dnia, rano. Na kompletnie zmasakrowanej twarzy widoczne były ślady obuwia. Na szyi liczne zadrapania i sińce. Odzież podarta. Ciało było obnażone, pokryte krwią. Pod pośladkami leżały kamienie - celowo umieszczone przez sprawcę, do jednego z nich przylepione były włosy Walerii.
Niedaleko ciała znaleziono pas wojskowy z charakterystycznym napisem na klamrze... Należał do sprawcy.

W czasie już przesłuchań Ołdak zeznawał:
- Mocno się podniecałem widokiem kobiet, ale miałem trudność w nawiązywaniu kontaktu i to mnie złościło. Po zabójstwie wróciłem do domu, żona nie spała. Spytała mnie, czy nie spotkałem po drodze matki, bo niedawno wyszła od nich. Gdy to usłyszałem opadłem na łóżko i płakałem, darłem włosy z głowy i gryzłem palce do krwi. Pomyślałem bowiem, że kobieta, którą zatłukłem kamieniem i zgw🤬ciłem to mogła być moja matka...

IRENA L. (24 lata) - ofiara przeżyła.
Atak miał miejsce 6.05.1950 roku na ul. Żymierskiej.
Ołdak zaatakował znienacka, bił kobietę po twarzy tak długo, aż straciła przytomność. Zaciągnał ją na pobliskie pole, tam podarł odzież i zgw🤬cił.
Gdy Irena doszła do siebie, siadł obok niej i rozpoczął rozmowę - o swoim życiu, o ojcu i perwersyjnych zachciankach. Zmusił kobietę by szła w kierunku jeziorka Gocławskiego. Tam ponownie ją zaatakował, powalił na ziemię, gryzł, bił pięściami, ponownie zgw🤬cił. Wyciągnął z kieszeni kawałek linki i zaczął dusić kobietę. Nie udawało mu się więc podniósł się w poszukiwaniu kamienia. Ten moment wykorzystała Irena - ostatkiem sił rzuciła się w wodę i zanurkowała. Odpłynęła od brzegu ciągle słysząc groźby oprawcy. Nad ranem, naga, dotarła do komisariatu milicji. Opisała co jej się przydarzyło, a także wygląd napastnika i opowiedziane przez niego historie. Zwróciła milicjantom uwagę na brak palców u lewej dłoni...

MARIA W. (20 lat)
7.05.1950 rok. Ofiara była panną, pracowała w sklepie WSS na Woli. Po zamknięciu sklepu poszła do koleżanki, u której była do godz. 22.00, a następnie tramwajem linii „24” pojechała na Grochów. Gdy do rana następnego dnia nie wróciła do domu, zaniepokojona matka udała się na poszukiwania. Od ludzi, których napotkała, dowiedziała się o znalezieniu w pobliskich ogródkach zwłok kobiety. Tam też poszła i rozpoznała w zabitej córkę.
Maria była bita, kopana, aż do utraty przytomności, następnie kilkakrotnie zgw🤬cona i uduszona. Jej odzież sprawca zabrał ze sobą.
Ołdak zeznawał:
- Wracałem z żoną do domu, zachciało mi się jakiejś kobiety. Skłamałem żonie, że idę na zabawę, na Gocławek. Zauważyłem ją na Żymierskiego, nie mogłem popuścić. Udusiłem ją i zgw🤬ciłem. Ubranie zabarałem ze sobą i sprzedałem następnego dnia.

BARBARA F. (18 lat). - ofiara przeżyła.
12.05.1950 rok. Późny wieczór, Barbara szła od kolejki elektrycznej. Czuła, że ktoś za nią podąża. W pewnej chwili mężczyzna doskoczył do niej, chwycił za szyję i pociągnął w las. Tam zaczął ją dusić, dopóki nie straciła przytomności.
Po odzyskaniu świadomości stwierdziła, że napastnika już nie było. Zauważyła brak odzieży, teczki z książkami, zegarka i butów. Samodzielnie dotarła do domu.

MODUS OPERANDI
- ofiary wybierał przypadkiem, żadnej nie znał,
- napaści dokonywał późnym wieczorem i w nocy,
- teren działania: Grochów - Gocławek - Saska Kępa,
- sposób pozbawienia życia ofiar - duszenie rękoma (zadławienie), raz sznurem (zadzierzgnięcie), uderzanie kamieniami,
- cechy nekrofilne - 1 i 3 ofiarę zgw🤬cił po śmierci,
- prowizoryczne ukrycie zwłok,
- nieudaolne zacieranie śladów,
- stan upojenia alkoholowego w trakcie dokonywania zbrodni,
- "wojskowy" strój.


ŚLEDZTWO

Milicjanci skupili się na odnalezieniu wszystkich lokatorów baraków, które przed wojną stały przy Jeziorku Gocławskim. W ten sposób namierzyli 48 letniego Józefa Ołdaka - inwalidę bez nogi, który poruszał się na wózku inwalidzkim ( o nim opowiadał Tadeusz w czasie rozmowy z Ireną). Mężczyzna miał dwóch synów: Jerzego i Tadeusza.
Obu wezwano na przesłuchanie. Jako pierwszy na komisariacie stawił się Jerzy. Było oczywiste, że nie jest mordercą, gdyż u jego lewej dłoni nie brakowało palców. Zapytany o brata potwierdził, że Tadeusz pracuje jako funkcjonariusz więzienny i faktycznie, jego lewa dłoń jest okaleczona.
Tadeusz nie zgłosił się na wezwanie milicjantów. Zamiast tego zaszył się w kryjówce, do której jedzenie i ubranie przynosiły mu matka i żona.
Przez 28 dni morderca ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości. Milicji udało się zidentyfikować miejsce jego pobytu dzięki przechwyceniu listów, które wysyłał do żony. 10 czerwca został zatrzymany w miejscowości Tchórznica w domu jego kuzyna Jana B. Początkowo udawał, że nie wie, z jakiego powodu został aresztowany, jednak po pewnym czasie dał za wygraną i przyznał się.

W czasie przesłuchania Tadeusz Ołdak zachowywał się normalnie. Nie przejawiał żalu czy skruchy. Popełnione przestępstwa opisywał tak, jak gdyby chodziło o rzeczy zwykłe, codzienne. Mówił o nich, pozwalając sobie niejednokrotnie na uśmiechy i żarty z pewną dozą cynizmu. ..

PROCES I WYROK
Proces rozpoczął się 29 stycznia 1951 roku. Ołdak nie przyznawał się do popełnionych zbrodni, zasłaniał się niepamięcią, stanem upojenia w czasie zdarzeń oraz urazem głowy, którego doznał w przeszłości.
Na wniosek obrony sąd powołał biegłych psychiatrów. Wezwani do oceny jego stanu zdrowia biegli stwierdzili, że w czasie popełniania przestępstw Ołdak całkowicie kierował swym postępowaniem, ponadto, że przejawia cechy psychopatyczne. Motywy jego przestępstw miały charakter patologiczny - zbrodnie dokonane były zarówno w celu zaspokojenia popędu płciowego jak i z chęci rabunku. Jednocześnie biegły zaznaczył, że nie stwierdził u oskarżonego żadnych zboczeń seksualnych.

Wyrok ogłoszono 31.01.1951 roku. Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie skazał go na karę śmierci. Ołdak zwrócił się do Prezydenta RP z prośbą o łaskę, jednak Prezydent decyzją z dnia 2 kwietnia 1951 r. odmówił zastosowania prawa łaski.
10 kwietnia 1951 roku o godzinie 20.20 Tadeusz Ołdak zawisł na szubienicy.

57-letni Tadeusz Duda podejrzany o zamordowanie dwóch "osób został odnaleziony. Mężczyzna nie żyje.

Został on odnaleziony w okolicach masywu góry Ostrej. Na widok policjantów miał się sam zastrzelić."

W piątek około 10:30 Tadeusz Duda pozbawił życia członków swojej najbliższej rodziny - zabił 26-letnią córkę i 31-letniego zięcia, którzy osierocili roczne dziecko. Chwilę wcześniej 57-latek poważnie ranił także swoją 73-letnią teściową. 

Po dokonaniu podwójnego zabójstwa uzbrojony mężczyzna zbiegł do pobliskiego lasu. W tym czasie zarządzono poszukiwania na ogromną skalę. W obławie trwającej łącznie ponad 100 godzin wykorzystywano śmigłowiec Black Hawk, drony z kamerami termowizyjnymi, quady i samochody. Zbiega tropiły specjalnie wyszkolone psy do nawęszania molekularnego. W akcję zaangażowano policjantów oddziałów prewencji i wydziałów kryminalnych z całej Polski. Ściągnięto zespoły kontrterrorystyczne, w tym jednostkę “BOA”, a także CBPŚ i straż graniczną. Od niedzieli wieczorem do akcji zaangażowano także wojskowego drona Bayraktar TB2.



ZABÓJCY Z AUGUSTOWA
JoSeed • 2025-06-29, 17:19
Pod koniec lat 60. i na początku lat 70. w Augustowie i okolicach znajdowano ciała martwych mężczyzn, w większości były to ciała wyławiane z rzeki Netty, jezior i kanałów. Przypadki te były traktowane jako nieszczęśliwe wypadki, sekcje zwłok ujawniały wyraźne ślady utonięć, a u denatów wykrywano duże stężenie alkoholu. Na ciałach nie było wyraźnych oznak pobicia, zwłaszcza że przeważnie były w stanie rozkładu. Przy ofiarach znajdowano również niewielkie kwoty pieniędzy czy zegarek, trudno było podejrzewać zabójstwa na tle rabunkowym...

Czas i działania milicji ujawniły, że za zabójstwami stała tzw. BANDA TROJANKI:
Wiesława Trojan, Alicja Czajewska, Jan Wołyniec oraz Jan Dąbrowski.


KIM BYLI SPRAWCY?


WIESŁAWA TROJAN

przyszła na świat w 1949 r. Jej matka Irena była uzależniona od alkoholu. Aby zdobyć niezbędną do życia używkę, trudniła się prostytucją. Oddawała się nawet za butelkę piwa. Mała Wiesia od najmłodszych lat nasiąkała patologią. Jako pierwszoklasistka zupełnie nie radziła sobie z nauką i musiała zostać przeniesiona do szkoły specjalnej.
Ojciec dziewczynki (funkcjonariusz milicji) próbował zapewnić jej lepszą. Rozwiódł się z Ireną i wyjechał do Łodzi, zabierając ze sobą córkę. Posłał dziecko do szkoły krawieckiej, żeby nauczyło się zawodu. Wiesława nie skorzystała jednak z tej szansy - w niewiele ponad rok później porzuciła edukację i wróciła do matki, do Augustowa.
Pierwszym partnerem kobiety był jej własny wujek - Jan Dąbrowski... Miała dwoje dzieci, ojcami był Dąbrowski (starsze) oraz Wołyniec (młodsze dziecko).





JAN DĄBROWSKI

urodził się w 1940 roku. Podstawówkę ukończył z trudem, potem pracował jako robotnik niewykwalifikowany. Z każdej pracy zwalniany był dyscyplinarnie z powodu nadużywania alkoholu. Miał żonę, nad którą regularnie się znęcał, i dwójkę dzieci. W przeszłości planował karierę wojskową, ale został wydalony z armii ze względu na tendencje sadystyczne. Przejawiał agresję wobec młodszych kolegów. Bił ich i poniżał, aż w końcu zaczęli go nazywać Czarnym Szatanem.
Dąbrowski dużo czasu spędzał z Trojanką. Ich głównym zajęciem było picie wódki, a w międzyczasie zdobywanie na nią funduszy. Pewnego dnia, kiedy pieniądze się już skończyły, doszedł do wniosku, że jedynym sposobem na kontynuowanie libacji będzie okradzenie kogoś bogatego...





ALICJA CZAJEWSKA
( z domu Maciejewska)
urodziła się w 1950 roku, zdążyła wyjść za mąż w wieku 20 lat, jednak porzuciła małżonka, wybierając rozrywkowy tryb życia. Twierdziła, że wychodząc za mąż... pomyliła się. Była przyjaciółką Wiesi, poznały się w zakładach tytoniowych, gdzie przez czas jakiś obie pracowały. Podobnie jak Wiesława, Alicja również się prostytuowała i lubiła wypić.





JAN WOŁYNIEC
urodzony w 1948 roku, człowiek z tzw. marginesu społecznego, wielokrotnie karany, brutalny.
Był robotnikiem budowlanym, który przybył do Augustowa za pracą. Młody człowiek miał skłonność do kieliszka i spędzał dużo czasu w barze “Gastronomicznym”. Wiesława Trojan zakochała się w uchodzącym za przystojnego blondynie i już po dwóch dniach znajomości zaproponowała mu wspólne mieszkanie. Mężczyzna znęcał się nad kochanką, ta była jednak wobec niego bezwzględnie lojalna.





JERZY BENICKI

urodził się w 1949 roku, większość życia spędził z Warszawie. Do Augustowa przyjechał, bowiem poznał pewną kobietę i chciał do niej dołączyć. Niestety kobieta zmarła. Po jej śmierci podejmował pracę, jednak szybko nawiązał znajomość z Dąbrowskim i Wołyńcem.
Dołączył do bandy w 1970 roku, w czasie, gdy szef Dąbrowski odbywał karę za znęcanie się nad żoną.


MORDOWNIA

Cały półświatek ówczesnego miasta spotykał się w barze o nazwie "Gastronomiczny". Jednak nikt nie używał jego prawowitej nazwy, dla każdego była to Mordownia. Nasi bohaterowie również spędzali tam czas, m.in. wyławiając potencjalne przyszłe ofiary...





SPOSÓB DZIAŁANIA GRUPY
Dziewczyny miały za zadanie zagadywać i zapraszać do swojego stolika albo przysiadać się do innych. Typowali mężczyzn, którzy mogli posiadać więcej gotówki. Pijani panowie w ich towarzystwie wychodzili z knajpy. W umówionym miejscu czekała męska część grupy Trojanki. Bili najczęściej pięściami, ile tylko mieli sił. Zdarzało się, że tłukli swoje ofiary cegłami, butelkami i tym, co mieli pod ręką.
Ofiarami bandy padali wszyscy, których dało się oskubać. Przekrój społeczny był bardzo szeroki – od bezrobotnych, robotników i alkoholików, przez rolników, urzędników, kacyków partyjnych. Pijani i pobici nie mieli żadnych szans na przeżycie, tym bardziej, że kilku denatów grupa wrzuciła zimą prosto w przerębel. Cynizm i bezwzględność przywódcy grupy objawiały się m.in. tym, że kazał pozostawiać część pieniędzy w kieszeniach ofiar, zegarek lub element biżuterii, aby nie zachodziło podejrzenie o napad rabunkowy.

OFIARY

Morderstwa miały miejsce na przestrzeni kliku lat - 1967 - 1972.

1. Aleksander Fortuniewicz 66l.
2. Bronisława Fortuniewicz 64l.
3. Wenancjusz Stankiewicz 36l.
4. Franciszek Kalinko 56l.
5. Ryszard Zawistowski 38l.
6. Jan Sadowski
7. Stefan Turowski 29l.
8. Leszek Pretko 23l.
9. Wiktor S.

UPADEK

Oprócz podobnych okoliczności śmierci wszystkie morderstwa miały jedną wspólną cechę: w ostatnich godzinach życia ofiary piły alkohol w miejscowym barze lub restauracji „Albatros”. Śledczy w wyniku swoich działań i narastającej presji społeczeństwa zaczęli się przyglądać 4-osobowej grupie stałych bywalców tych miejsc. Śledczy owr dwie kobiety i dwóch mężczyzn nazywali grupą Trojanki - od nazwiska jednej z pań.
Zazwyczaj grupa siedziała przy osobnym stoliku i między kolejnymi kieliszkami wódki uważnie obserwowali resztę gości...

Zatrzymano obie damy (maj 1973rok).
Tuż po zatrzymaniu, Trojan i Czajewska zeznawały tak, jak wcześniej ustaliły z resztą grupy.. Z czasem jednak pojawiła się u nich skr🤬a, a przede wszystkim strach. Ucieczki spod szubienicy poszukały w szczerych zeznaniach.

Głównym świadkiem okazała się pani Trojan. Przerażona wizją kary śmierci zdecydowała się współpracować z organami ścigania. Wkrótce za kratkami wylądowała również reszta bandy. Mężczyźni szli w zaparte, twierdząc, że są niewinni. Po długim i wyjątkowo trudnym śledztwie prokuratura w Białymstoku postawiła całej piątce zarzut zabójstwa 9 osób i usiłowania dalszych 9 zabójstw.
Podejrzewano, że grupa Trojanki, jak ją nazywano, mogła ponosić odpowiedzialność również za inne morderstwa w okolicy Augustowa, jednak w tych przypadkach nie udało się znaleźć wystarczających dowodów winy oskarżonych.

PROCES

Wszyscy podsądni zostali zbadani psychiatrycznie. Specjaliści wykryli u każdego cechy psychopatyczne. Jednak każdy członek bandy był w chwili popełniania przestępstwa poczytalny.

Fragmenty zeznań panów:

Nie wiem, dlaczego Czajewska i Trojan mnie obciążają. Uważam, że po prostu kogoś kryją- utrzymywał Benicki.

[...]Ja wódkę piję tylko czasem, przy okazji. Gdy ktoś mnie raz, drugi zaczepi, nic nie zrobię, dopiero za trzecim uderzę. Nie jestem skłonny do awantur- twierdził Wołyniec.

– O zabójstwach, które są mi obecnie zarzucane, nic nie wiedziałem, mimo że przez cały czas mieszkam w Augustowie. Uważam, że jestem człowiekiem spokojnym, chyba żeby ktoś mnie zaatakował. Oskarżona Trojan obciąża mnie dlatego, że kogoś kryje, ale kogo i dlaczego – nie wiem - przekonywał z kolei Dąbrowski

Sąd Wojewódzki w Suwałkach wyrokiem z dn, 8 czerwca 1978 roku skazał:
- 37 letniego Jana Dąbrowskiego - na karę śmierci i pozbawienie praw publicznych na zawsze
- 29 letniego Jana Wołyńca - na karę śmierci i pozbawienie praw publicznych na zawsze
Wskazał jako uzasadnienie na ich wysoce naganny tryb życia, brak stałej pracy, nadużywanie alkoholu, utrzymywanie kontaktów z prostytutkami. Podkreślał, że ich działanie charakteryzowała bezwględność i okrucieństwo, a życie ludzkie nie przedstawiało dla nich żadnej wartości.
Zdaniem Sądu, nie istniała żadna realna szansa na resocjalizację obu skazanych i jako niebezpieczni dla społeczeństwa powinni zostać poddani eksterminacji.
Głównie Wołyniec wielokrotnie apelował, za pośrednictwem swego adwokata, twierdząc, że został obciążony kłamliwymi pomówieniami przez dwie współoskarżone prostytutki i psychopatki, zaś dowody zostały dopasowane do jego osoby.

- 29 letnią Wiesławę Trojan - na karę 25 lat pozbawienia wolności (wówczas najwyższa kara terminowego więzienia, Wiesława Trojan zagrożona była wyrokiem kary śmierci, ale za nieocenioną pomoc w śledztwie karę złagodzono)
- 28 letnią Alicję Czajewską - na karę 15 lat pozbawienie wolności
- 28 letniego Jerzego Benickiego - na karę 15 lat pozbawienia wolności.

13 listopada 1978 r. Sąd Najwyższy utrzymał wyroki w mocy. Rada Państwa nie skorzystała z prawa łaski.
Wyrok na obu mężczyznach wykonano 18 października 1979 roku w więzieniu przy ul. Rakowieckiej 37 w Warszawie.

Wiesława Trojan zmarła w Augustowie (po odbyciu całości kary) w 2010 roku.
Los pani Czajewskiej i pana Benickiego jest mi nie znany.
WAMPIR ZE STEFANKOWIC
JoSeed • 2025-06-19, 17:53
Połowa lat 90tych ubiegłego wieku to żniwo seryjnych morderców. Policji trudno było wszystkich chwytać, a ci naśladowali wzajemnie swoje czyny. Jednym z najbrutalniejszych przestępców tamtego okresu był niepozorny, młody człowiek – Mariusz Sowiński.
Morderca. Gw🤬ciciel. Zoofil. Gerontofil.

Mariusz Sowiński urodził się w 1976 roku w Jarosławcu ( wieś położona w województwie lubelskim, w powiecie hrubieszowskim, w gminie Uchanie).
W dzieciństwie był ofiarą przemocy domowej ze strony ojca, podobnie zresztą jak reszta domowników.
W 1987 roku, młodszy brat Mariusza, 10-latek, powiesił się. Po tym tragicznym wydarzeniu matka z dziećmi przeniosła się do Stefankowic. Rodzina miała zacząć wszystko od nowa. Kobieta ponownie wyszła za mąż, lata mijały, Mariusz w tym czasie uczęszczał do szkoły i nie szło mu w niej najlepiej.
Jak wspominano w Stefankowicach:
- Zdolny to on nie był, co to , to nie. Tylko podstawówkę ledwo skończył, jakoś go przepchnęli. Ale po co mu szkoły, skoro i tak miał zostać na gospodarce? wyrośnięty był, silny, pracowity...
Jak opowiadali podczas przesłuchań znajomi, Sowiński nie był lubiany. Miał pseudonim Niemowa, bo ciężko było usłyszeć z jego ust jakieś ciekawe zdanie.



MORDERCA
Mariusz Sowiński rozpoczął swoją “działalność”, gdy miał tylko 18 lat. Zgw🤬cił i zabił cztery kobiety.

1. Zofia K. (63 lata) - 9.10.1994, Stefankowice.
Pani Zofia była spokojną mieszkanką drewnianego domku w Stefankowicach. Mieszkańcy ją lubili, a sama była osobą bardzo religijną. Do tego stopnia, że w swoim mieszkaniu organizowała lekcje religii. Tam poznała Sowińskiego – nieobecnego, skrytego introwertyka, bez przyjaciół, zacięcia do nauki i pasji.
Tego dnia Mariusz opijał swoją pierwszą pracę - w składzie buraczanym. Wracając do domu, kompletnie pijany, wszedł do drewnianego domu Zofii K. Jak stwierdzi prokurator i biegły – był pod wpływem silnych bodźców seksualnych. Kobieta otworzyła mu, bo przecież się znali. Sowiński zaczął ją dusić, aż ta straciła przytomność i stała się sina. Nie puszczał. Ciągnąc za szyję dowlókł zwłoki na wersalkę, rozebrał i brutalnie zgw🤬cił. Po wszystkim wyrzucił ciało kobiety do studni. Ciało znaleziono już następnego dnia. Kobieta była tak zmasakrowana, że rodzina nie uzyskała pozwolenia na otwarcie trumny.
W tym przypadku podejrzewano i aresztowano najbliższego sąsiada ofiary.

2. Antonina E. (80 lat) - 26.11.1995, Kułakowice.
Tego wieczoru Sowiński uczestniczył w alkoholowej libacji w Teratynie. Miejscowość ta znajduje się 7 kilometrów od jego rodzinnych Stefankowic. Zdecydował się wrócić do domu pieszo. Przechodząc przez Kułakowice, naszła go ochota na seks. Silne żądze spotęgował alkohol. W pobliżu Sowiński dostrzegł światło, w należącym do 80-letniej Antoniny budynku mieszkalnym. Podszedł do domu i zapukał w okno. Kobieta nie usłyszała odpowiedzi na pytanie „kto tam?” i ze strachu uciekła na strych.
Morderca wyłamał okno i dopadł 80-latkę. Choć ta wzywała pomocy przez okno, zwyrodnialec zaczął ją dusić. Łamał jej żebra kolanami i dwa razy zgw🤬cił, gdy była nieprzytomna. Na koniec sprawca podpalił jej dom - dla zatarcia śladów. Z płonącego budynku kobietę zdołali wynieść sąsiedzi. Zmarła kilka dni później w szpitalu, przed śmiercią wyznała, że zna sprawcę, jednak nie wyjawi jego nazwiska, bo nie chce mu złamać jego młodego życia...

3. Wiesława Ł. (36 lat) - 5.08.1996, Hrubieszów.
Wracając z pobliskiego Hrubieszowa Sowiński zajechał na pobliskie działki, bo zachciało mu się pić. Jak wynika z jego zeznań, kątem oka dostrzegł 36-letnią Wiesławę . Kobieta była matką dwójki dzieci. Poczekał na odpowiedni moment i zaatakował ofiarę. Zeznał on, że młoda, pracująca kobieta bardzo go podnieciła – chciałem się z nią kochać ...
Sowiński dusił Wiesławę drutem. Młoda kobieta była silniejsza od zabitych wcześniej staruszek, więc ten musiał bić ją pięściami po twarzy. Gdy straciła przytomność, zabrał ją na sąsiednią działkę, rozebrał i dwukrotnie zgw🤬cił. „Dzieła” dokończył scyzorykiem, który wbił jej prosto w serce. Po wszystkim wepchnął ciało kobiety na druty, zabrał jej zegarek i wrócił rowerem do domu… Zwłoki kobiety zostały znalezione na terenie ogródków działkowych.
O to zabójstwo prokuratura oskarżyła również bliskiego sąsiada ofiary - był on przetrzymywany w areszcie ok 6 mcy...

4. Genowefa D. (67 lat) - 31.08.1997, Stefankowice.
Tego dnia w Stefankowicach odbywały się dożynki, w których uczestniczył również będący na przepustce z wojska Mariusz Sowiński. Mężczyzna do nocy spożywał alkohol. W drodze powrotnej odezwały się żądze (zeznał, że alkohol bardzo potęgował jego ochotę na seks) i zaczął szukać kolejnej ofiary. Znalazł – niewidomą, 63-letnią Genowefę. Historia zatoczyła koło, bo 3-lata wcześniej zgw🤬cił on kobietę, jednak śledztwo z powodu braku dowodów zostało umorzone.
Zwyrodnialec wykorzystał ślepotę kobiety. Zadusił ją kablem od radia. Akta sprawy wskazują, że to najbrutalniejsza ze wszystkich jego zbrodni. Bił kobietę pięściami i nogami, łamał żebra, a gdy ta straciła przytomność – dwa razy ją zgw🤬cił. W zeznaniach powie potem, że się z nią „kochał”.

Po gruntownym przesłuchaniu wszystkich uczestników imprezy, policja 4 września 1997 roku zatrzymała Sowińskiego.
W Zamościu postawiono mu zarzut zabójstwa i zgw🤬cenia Genowefy S.



ZEZNANIA
Mężczyzna opowiedział śledczym ze szczegółami o wszystkich zbrodniach. Od razu przyznał się do zarzutów. Opowiedział też o swoim dzieciństwie. Jako 10-latek był świadkiem samobójstwa swojego brata. Czuł popędy seksualne do zwierząt i ludzi od małego dziecka. Podkreślał, że nie mógł nad nimi zapanować.
W wieku 15 lat zaczął interesować się zwierzętami ze swojego gospodarstwa. Łapał kury, skręcał im kark a później gw🤬cił. To samo działo się z krowami. Wieszał je na drzewie w lesie lub dusił łańcuchem, a później zaspokajał swoje chore fantazje. Bez skrępowania mówił o tym, że “u niego w domu była spokojna krowa i obywał z nią stosunki, gdy tylko miał okazję”.



PROCES
Proces ruszył w 1998 roku i wzbudzał ogromne emocje.
Na pierwszej rozprawie, ojciec jednej z ofiar, Wiesławy Ł., zaatakował Sowińskiego siekierą, ranił go w plecy. Został aresztowany, ale za wstawiennictwem wojewody zamojskiego i okolicznej społeczności mężczyzna został zwolniony.
Gdy sprawa została wznowiona, postawiono Sowińskiemu zarzut poczwórnego zgw🤬cenia i zabójstwa. Aby przekonać wszystkich, że jest on bezwzględny, prokurator wciąż przypominał o tym, że po jednym z zabójstw zabił wszystkie krowy swojej ofiary, a później odbywał z nimi wszystkimi stosunek seksualny.
Obrona zaś przyjęła, że Sowiński jest chory psychicznie, dlatego nie powinien odpowiadać za swoje czyny.
W jego sprawie powołano 20 biegłych z zakresu psychologii i seksuologii.

Opinia biegłych seksuologów i psychiatrów:
- Ma przeciętny iloraz inteligencji, cec🤬je go mała pewność siebie, woli trzymać się na uboczu, stara się unikać konfliktów, dlatego raczej ulega innym, jest nieśmiały i mało spontaniczny. […] Dominującym zachowaniem seksualnym podejrzanego stał się sadyzm. Zadawanie cierpień ofiarom (kobietom lub zwierzętom) ulegało stopniowej transformacji i ostatecznie stało się nie mniej ważne, a w istocie ważniejsze od samego współżycia. Duszenie kobiet i zwierząt było początkowo dokonywane głównie w celu obezwładnienia ofiar. Jednak z czasem na skutek wyuczenia, zachowania agresywne stały się elementem koniecznym praktyk seksualnych (bodźcem seksualnym). Dewiacja […] nie jest schorzeniem psychicznym, tylko zaburzeniem preferencji seksualnej (parafilią.


Wizja lokalna

WYROK
Sowiński nigdy nie okazał skruchy, a w czasie procesu sądowego odwołał zeznania. Uważał, że jest niewinny, a przyznał się dla sławy.

Sąd Okręgowy w Zamościu wymierzył mu karę dożywotniego pozbawienia wolności z możliwością warunkowego przedterminowego zwolnienia po odbyciu 50 lat kary. Będzie to rok 2047 - Mariusz Sowiński będzie miał wtedy 71 lat.
Sąd Apelacyjny w Lublinie również go podtrzymał, uzasadniając faktem, iż Sowiński stanowi zagrożenie dla otoczenia. Wyrok jest ostateczny i prawomocny.

ODBYWANIE KARY

Sowiński odbywa karę w Zakładzie Karnym Rzeszów-Załęże, w celi jednoosobowej na oddziale terapeutycznym. Kilkukrotnie składał w trakcie kary pozwy do sądu: przeciwko ojcu jednej z jego ofiar, który zaatakował go siekierą, od którego żądał 13 tysięcy złotych odszkodowania za „obrażenia i straty moralne”, przeciwko dwóm policjantom, którzy go wtedy eskortowali – żądał od nich po 80 tysięcy złotych za to, że „nie zapewnili mu odpowiedniej ochrony”, oraz 360 zł za „zniszczoną odzież”, w innej sprawie – przeciwko Prokuratorowi Okręgowemu w Zamościu, od którego żądał 500 tysięcy złotych odszkodowania za to, że „prokurator miał być nieuprzejmy i nie zezwolić na dokładne zapoznanie się z aktami sprawy”, zaś ostatnie powództwo Sowiński wytoczył w 2010 roku przeciwko Radiu Lublin. Za użyte wobec niego w eterze określenie „wampir”, żądał od radia odszkodowania w wysokości 500 tysięcy złotych. Wszystkie powództwa wytoczone przez Sowińskiego zostały prawomocnie oddalone.

W trakcie odbywania kary ukończył kurs czeladnika w zawodzie koszykarz-plecionkarz.

Od 2004 roku stara się o ułaskawienie od kolejnych prezydentów RP: Aleksandra Kwaśniewskiego, Lecha Kaczyńskiego, oraz w 2011 roku – Bronisława Komorowskiego. W uzasadnieniu podkreślał, że podczas zbrodni doznawał objawień Trójcy Świętej i Matki Boskiej.
Jak na razie wszystkie prośby, z powodu negatywnej prognozy kryminologicznej (postępującej progresji zaburzeń seksualnych) zostały rozpatrzone negatywnie na etapie sądowym, i tym samym pozostawione bez dalszego biegu. ..


Rejestr Skazanych Przestępców Seksualnych.
"Komenda Miejska MO w Suwałkach poszukuje dziewczynki w wieku 2,5 roku o imieniu Ania, która 10 VI br. około godz. 19 oddaliła się z miejsca zamieszkania rodziców w Suwałkach przy ul. Korczaka. Rysopis zaginionej: wiek 2.5 roku, włosy jasnoblond, krótko strzyżone (chłopięco), oczy niebieskie, szczupłej budowy ciała, twarz okrągła, blizna pod brodą i poobijane kolana."

/Gazeta Współczesna, z dnia 16 czerwca 1980 r./


Dziś kolej na niemal ostatniego skazańca, na którym wykonano karę śmierci - HENRYK DĘBSKI

PIERWSZA ZBRODNIA

Suwałki. Nowo wznoszone osiedle w centrum miasta wypełnione blokami z wielkiej płyty. Ciepły czerwcowy dzień 1980 roku.
2,5-letnia Ania bawi się na placu zabaw. Matka dziewczynki krząta się po mieszkaniu, od czasu do czasu zerkając przez okno na córeczkę. Raz, drugi, trzeci. Wszystko w porządku – uśmiechnięta dziewczynka biega po dziedzińcu. Gdy kobieta spogląda po raz kolejny, dziecka już nie ma.
Zaniepokojona, zbiega na dół i poszukuje córeczki. Ale wysiłki zdają się na nic. Nawet powiadomienie milicji i ich intensywna akcja nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Rozpacz rodziców miesza się ze strachem. Potęgują go ustalenia funkcjonariuszy MO. Anię zaczepiał niewysoki, młody mężczyzna. W końcu wziął ją za rączkę i odeszli razem...

Intensywne poszukiwania tropicieli z psami, specjalnie wyznaczonej grupy milicjantów, zrozpaczonej rodziny i znajomych oraz tych, którzy zwyczajnie przejęli się losem zaginionego dziecka, były daremne. Ślad za Anią i mężczyzną, z którym odeszła, zaginął. Przepadli, jak kamień w wodę. Milicja powoli odkładała sprawę porwania Ani na półkę. Tylko zrozpaczeni rodzice nie potrafili pogodzić się z utratą córeczki…

Przełom przyszedł rok później. Był tragiczny.
Dozorca jednego z miejscowych zakładów podczas obchodu zauważył wygrzebane z ziemi – prawdopodobnie przez jakieś zwierzę – szczątki ludzkie. Wezwał milicję. Biegli stwierdzili, że to szkielet dziecka. Miał na sobie resztki odzieży. Potwierdziło się najgorsze. Rodzice zaginionej Ani rozpoznali w nich ubranka, w których po raz ostatni widzieli swoją córeczkę żywą.







KOLEJNA DZIEWCZYNKA

W listopadzie 1981 roku na osiedlu domków przy nadleśnictwie w Augustowie zaginęła 7-letnia Agatka Szandar.
Zakrojone na szeroką skalę poszukiwania przyniosły skutek. Ale nie taki, jakiego by wszyscy oczekiwali. Agatka nie żyła. Została uduszona i zgw🤬cona. Jej bezwiedne ciałko – porzucone.




Agata Szandar

Mimo wydarzeń politycznych grudnia 1981 r. wiadomość o morderstwie dziecka dotarła do milicjantów w Suwałkach, którzy połączyli zabójstwo ze sprawą zaginięcia małej Ani.
W wyniku trwającego śledztwa został wytypowany podejrzany, który wielu dzieciom znany był jako tzw. "dobry wujek", pan, który częstuje dzieci lizakami, rozmawia z nimi na placach zabaw, bierze udział w tych zabawach. Trzy miesiące później, w styczniu 1982 roku, w Augustowie zostaje zatrzymany Henryk Dębski.


MORDERCA






Henryk Dębski był niepozornym, ponad 30-letnim (ur. 1950r) synem rolnika, pracownikiem PKP, Kawaler, niekarany, wykształcenie podstawowe, zamieszkały w Krasnymborze, gmina Sztabin.
W czasie śledztwa zmieniał wyjaśnienia, opowiedział jednak szczegółowo o morderstwach obu dziewczynek.
Przyznał, że widok 2,5-letniej Ani N. i łatwość nawiązania kontaktu sprawiły, że nabrał chęci, aby „popieścić się”, opowiadał, że dziecko (2,5 letnia Ania) poszło z nim spokojnie, bo myślało, że jest jej wujkiem, a kiedy zaczął je molestować rozpłakało się, wówczas zatkał ręką buzię dziewczynki, chwycił ją za szyję i uniósł do góry, po pewnym czasie ciało zrobiło się bezwładne.

Dębski uczestniczył w wizjach lokalnych, gdzie ze szczegółami opisywał swoje zbrodnie oraz miejsca ukrycia ciał dziewczynek. Podczas wizji lokalnych bał się samosądu - na miejscach zbrodni zbierał się agresywny tłum ludzi. Pilnował się towarzyszącego mu milicjanta...

Tutaj zdjęcia z wizji lokalnych (jakość marna, sorry):









Dębski został poddany wnikliwym badaniom i obserwacjom psychiatrycznym w celu orzeczenia o poczytalności oraz badaniom seksuologicznym.
Jeden z biegłych stwierdził przed sądem:
- "Zakładając, że wyjaśnienia oskarżonego, dotyczące popełnionych przestępstw, są prawdziwe, należałoby przypuszczać, iż ma on skłonności do pedofilii. Nie musi być ona jednak kwalifikowana jako choroba psychiczna, albowiem dewiacje seksualne mogą występować i u osób zdrowych psychiczne. Tym niemniej przy udowodnieniu oskarżonemu zarzucanych mu czynów, zagrożenie dla społeczeństwa, z racji pobytu Henryka Dębskiego na wolności, byłoby bardzo duże".
Według biegłych psychiatrów Dębski był w pełni władz umysłowych podczas dokonywanych czynów, czyli w pełni poczytalny.

WYROK


Mimo początkowego przyznania się do obu zabójstw oraz uczesyniczenia w wizjach lokalnych, Dębski podczas procesu, który rozpoczął się w listopadzie 1983 r. odwołał swoje zeznania i do końca swoich dni twierdził o swojej niewinności.
W dniu 19 maja 1984 r. Sąd Wojewódzki w Suwałkach oceniając dowody, wizje lokalne oraz opinie biegłych wymierzył Dębskiemu karę śmierci oraz pozbawienie praw publicznych na zawsze.



Rada Państwa nie skorzystała z prawa łaski.
Wyrok został wykonany 3.09.1985 roku w Areszcie Śledczym w Gdańsku.

Fragmenty pamiętnika prowadzonego przez mordercę w Areszcie:

-Przeżyłem silny wstrząs. Fryzjer przyniósł wczorajszą gazetę i przeczytał orzeczenie Sądu Najwyższego. Prawomocna lina. Nie jestem w stanie namydlić się do golenia. Całkowite załamanie psychiczne. Pustka. Rozkojarzenie myśli. Straszna perspektywa, gdy faktyczny morderca chodzi po wolności. Nie mogę pogodzić się z wyrokiem. Zakładam głodówkę. (...)

- 44 dzień z liną. Krzysiek dostał paczkę żywnościową z domu. Będziemy mieli przez kilka dni wolnościową kolację. Taka odmiana poprawia samopoczucie. Przykro mi tylko, że nikt mi nie przysłał paczki. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje – przecież wysłałem talony na paczki. (...)

- 100 dzień. Dzisiaj będzie popełnione morderstwo. Jeżeli z tą setką to prawda, to dzisiaj zostanę wyhuśtany. Jestem przygotowany. Jest mi już obojętne, co inni myślą o mojej niewinności. Pomodlę się jeszcze przed spotkaniem z Bogiem. Ci, co są winni mojej śmierci, w odpowiednim czasie zostaną osądzeni i ja przy tym będę. Żegnajcie moje siostry, moja rodzino i wy wszyscy, którzy wierzycie temu, co ja mówiłem. Ciało umrze, a dusza będzie wiecznie żyła. Ostańcie w Bogu. Ja idę do Niego. Niewinnie skazany – Henryk Dębski. (...)

Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

 Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 6 miesięcy. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem