Główna Poczekalnia Dodaj Obrazki Dowcipy Soft Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
 

#pasta

Pasta z rana
darex99 • 2018-12-18, 7:49
Ciekawa pasta ze sporą dawką sadyzmu i odrobiną czarnego humoru. Jak się nie nada to wiecie co z nią zrobić

Bądź mną
Bądź płodem
Słysz jak twój Tata deklamuje ładną poezję
To będzie dobre życie
Słyszysz jak Tata wychodzi do pracy
Przychodzi Enrique
Wali cię w łeb swoją śniadą pałą
Tata wraca i płacze
Mama prosi o przebaczenie
Tata mówi, że zostanie dla mojego dobra
Ten wspaniały człowiek chce zostać z tą suką dla ciebie
Nie możesz na to pozwolić
Zatruj jej krwiobieg
Umieracie
Tata żegna się z tobą i mamą w szpitalu
Żegnaj Tato, zasługujesz na lepsze życie
Słyszysz jak serce mamy przestaje bić na moment przed twoim
Uwolniłeś Tatę i cały świat od zdradliwej suki
Nigdy się nie urodziłeś
Wygryw

Zacyganiłem z jzd.

Magia Świąt
tonev • 2017-12-26, 12:14
Magia Świąt...
To wyjątkowy dzień, kiedy nawet w pawlaczu jest wypucowane na błysk. W salonie stoi pięknie udekorowana choinka. Do wyboru dwa modele, pachnąca wyciachana z lasu lub z PCV o woni kontenera z Hamburga. Przystrojenie trzeba siedemnaście razy poprawiać jeżeli w domu jest kot, bo sk🤬iel jak ma 5 sekund wolnego czasu to już się montuje na drzewie. Ogólnie więc panuje atmosfera podniecenia. Z kuchni dochodzą piękne zapachy, bo Halina 7 dzień nie odchodzi od garów. Do przetworzenia ma 17 ton żywności. Najważniejszym daniem jest karp, który od tygodnia serfuje w wannie, a rodzina dochodzi do wniosku, że wynalazca chusteczek nawilżanych powinien być uhonorowany nagrodą Nobla. Z karpiem bywa problem jeżeli nie dostanie w czosnek przy zakupie i ma koniecznie przebywać w łazienkowym akwenie, żeby dzieci się cieszyły. Wtedy ktoś rybkę musi ukatrupić. Do akcji wkracza wtedy gospodarz domu Wacek. Postać bardzo charakterystyczna. Prawdziwy killer w kalesonach pamiętających jeszcze czasy pobytu Wacka w jednostce wojskowej numer 1879 w Trzebiatowie. Wkracza do akcji uzbrojony w młotek, wiertarko-wkrętarkę oraz czteropak który ma mu pomóc w oswojeniu się z widokiem zwłok. To trwa z reguły kilka godzin, bo w tym czasie Wacek rybę przeprasza że musi dokonać zbrodni, ale rodzina przepada za potrawami śmierdzącymi mułem. Karp dostaje w tubę i już skwierczy na patelni, a Halina patrzy na starego jak na komandosa z "GROMU". Dzieci czekają z utęsknieniem na pierwszą gwiazdkę, która zazwyczaj pojawia się punktualnie o siedemnastej lub osiemnastej. Wszystko zależy od strefy czasowej. W przypadku kiepskiej pogody za gwiazdkę może robić lampka z dźwigu na pobliskiej budowie dziewięćdziesiątego marketu na osiedlu. Przybywają zacni goście. Szwagier na którego zawsze można liczyć jeżeli chodzi o konsumpcję alkoholu. On przybywa z żoną i trójeczką pociech, które są symulatorem tsunami. Pojawia się również wujek Władek, który ledwo odzyskał jako taki wygląd po zakładowej wigilii w warsztacie ślusarskim. On również przybywa z oblubienicą. Jak już wszyscy pościągają kozaki i rzucą wierzchnie okrycia do sypialni nadchodzi moment kulminacyjny. Opłatek plus życzenia, które powinny być składane po podłączeniu do wariografu. Wafel idzie w ruch, a wujek Władek pcha się do szwagierki z jęzorem. Dzieci nie chcą całować Władka, bo wali od niego jak z reaktora w Fukushimie. Po życzeniach siadanie do stołu. Dzieci domagają się prezentów. Starsi niekoniecznie, bo wiedzą czym to pachnie. Zazwyczaj pojawiają się zajebiste zestawy kosmetyków. Z reguły malinowe FA z talkiem którym można sobie udekorować marynarkę. Są też albumy o Pirenejach oraz publikacje "Sam naprawiam Daewoo". Prezenty ogarnięte, więc pora na koryto. Karpik, pierożki, bigosik, hepatil, kluski z makiem, śledzik, hepatil, serniczek, mandarynka, karpik, hepatil, sałatka. Tak gdzieś po 4 godzinach słychać coraz częściej sygnały karetek pogotowia ratunkowego. Pomocy potrzebują ci którzy przez cały grudzień konsumowali jedynie wafle ryżowe, a podczas wigilii wp🤬lą półtorej tony bigosu za jednym podejściem. To jest standardowa procedura. Jeżeli wieczerza jest z wariantem zakrapianym to zwyczajowo kończy się około drugiej w nocy jak kierowca wciąga Władka do taksówki, bo go rozchodniaczki przy windzie lekko sponiewierały. Jest też druga opcja, kiedy to wujek postanawia prowadzić osobiście forda fiestę i o poranku jest już gwiazdorem TVN-u, bo mając dziewięć promili jechał torowiskiem.

Jak to pasta - przeklejone skądśtam, pisownia oryginalna:

Biedronki mają, ze wszystkich owadów, najbardziej c🤬jowy software, jaki istnieje. Serio k🤬a.
Bo taka na ten przykład pszczoła - zap🤬la, szuka kwiatów, nawiguje na słońce, zbiera nektar, znosi do gniazda - no w c🤬j skomplikowane. Zresztą, k🤬a - mucha. Mucha też musi wyczuwać woń gówna i ścierwa, nawigować, szukać pożywienia, złożyć jaja w jakimś dobrym ścierwie. Wcale nie takie proste.
A jak działa biedronka?
Otóż pierwszy punkt algorytmu biedronki brzmi:
1. Zap🤬laj w górę.
Nie wiem, czy bawiliście się kiedyś biedronkami. Jak się to weźmie na rękę, to zawsze idzie w górę. Zawsze k🤬a. Zawsze. Jak się jej w połowie drogi odwróci rękę, to się zatrzyma i zmieni kierunek, żeby isć w górę. Można se tak ruszać pińćset razy i zawsze j🤬a w górę. Biedronka to taki j🤬y owadzi odpowiednik gradientu. Zawsze się kieruje w górę zbocza.
Ma to w c🤬j zabawne konsekwencje, jak się biedronkę postawi na płaskiej powierzchni. Zaczyna iść w przypadkowym kierunku, bo k🤬a nie ma jak iść pod górę. Najlepiej jak dojdzie do krawędzi. Wtedy ten jej zj🤬y mósk cannot into logika, tylko zaczyna iść wzdłuż krawędzi. W dół nie zejdzie, bo k🤬a algorytm, a na płaskie też nie wróci, c🤬j wie czemu.
Kiedyś z kolegą ze studiów znaleźliśmy na wykładzie biedronkę. Ławki w auli były w c🤬j długie, na jakieś 30 m. Mówię mu: pacz k🤬a i położyłem biedronkę na ławce. Doszła do krawędzi i idzie wzdłuż. Idzie k🤬a i idzie, doszła do końca, skręciła i dalej wzdłuż kolejnej krawędzi, a potem jeszcze raz i szła znowu w naszą stronę. 45 minut j🤬a szła przez te 30 metrów i ni k🤬a c🤬ja nie ogarnęła, że sytuacja jest przej🤬a i może by gdzieś polecieć, bo gówno. Nie, k🤬a.
Jakby ławka miała kilometr, to by j🤬a zdechła po drodze.
Ciąg dalszy algorytmu brzmi:
2. Jak jesteś na szczycie to poleć byle k🤬a gdzie.
Jak już pozwolicie wejść biedronce na szczyt palca, czy c🤬ja, czy czegoś, to obróci się dookoła, upewni, że gradient się wyzerował i fruuuu k🤬a w losowym kierunku. Czasem potrafi wylądować znowy na tej samej ręce
3. Jak już leziesz i coś znajdziesz do żarcia, to op🤬l.
Nie no, akurat całkiem spoko punkt. Tylko k🤬a, metoda szukania po c🤬ju.
4. Jak cię coś przestraszy - to się zesraj.
Wiem, że ta żółtobrązowa maź to nie r🤬aka, ale k🤬a, jakie lepsze słowo może to opisać. Ewentualnie rzygi? C🤬j tam semantyka. Ważne, że jak biedronkę spotka zagrożenie, to zwija nóżki i r🤬a tym smrodem. K🤬a. K🤬A. Przecież ma skrzydła, mogłaby sp🤬alać. Ale nie, k🤬a. Zer🤬aj się. Najlepsze jak się wp🤬li biedronkę do pajęczyny. Jak byłem mały to wrzucałem tam różne owady. Jak wrzucisz muchę, to do ostatniej chwili walczy, żeby odlecieć i nawet czasem zdąży, zanim ją pająk dorwie. Rzadko, ale jednak. Pszczoła to już w ogóle siła, stronk i mało która pajęczyna utrzyma.
A biedronka co?
ZESRA SIĘ K🤬A. Przychodzi pająk, paczy, ok🤬ajakjebie.jpg.
Co robi? owija k🤬ę pajęczyną i wyp🤬ala z pajęczyny. Nie dość, że k🤬a nie zje, bo smrut, to jeszcze j🤬a zdechnie z głodu, bo ją opędzlował jak poj🤬y pajęczyną
Acha - jeszcze jedno - przyglądaliście się, jak wyglądają oczy biedronki? To nie są te k🤬a wielkie białe plamy. Nie. Oczy biedronki to małe kropeczki na tej durnej mordzie. Co ona tym widzi? Pewno c🤬ja widzi. Mucha ma wyj🤬e w kosmos, dizajnerskie oczy, bo musi być czujna, patrzeć, analizować. To samo pszczoła.
ALe nie k🤬a biedronka. Po c🤬j jej oczy, jak tylko lezie w górę, lata pisiont centymetrów i r🤬a?
W tym roku naj🤬o biedronek jak pok🤬ionych. Możecie się pobawić, sprawdzić. Tylko uwaga - bo SIĘ ZESRAJĄ!
Idiotka za kierownicą
Konto usunięte • 2017-04-26, 12:17
"Auto mi sie zepsuło. Znajomy holuje mnie na lince do mechanika. No i stoimy na światłach. Z boku jakiś wyjazd z posesji. I nagle z bramy wyjezdza jakaś grazyna jak z tego mema poprosze z kierownikiem dosłownie. I ładuje się między nas w linke holowniczą.
Wale po klaksonie a ona dalej. Otwieram okno i dre ryja ze linka jest. Ona do mnie z morda ze chce wyjechac. Ja do niej zeby cofnela bo na holu jade. Ona zebym ja cofnal. Ja do niej ze nie moge bo na holu jade. Zielone swiatlo a my stoimy bo ona nie pojedzie. Kolega wysiada z auta poiazuje jej ze linka jest i najechala. Grazyna wsiada do auta trzaska drzwiami i cofa łaskawie pokazujac nam srodkowy palec."
Pasta o krwotoku
Konto usunięte • 2017-04-21, 12:12
Mam częste krwotoki z nosa i zwykle potrafię przewidzieć, kiedy się zaczną, ok 30 sekund przed. Więc ostatnio w szkole, kiedy czułem, że to już pora podszedłem do tego religijnego dzieciaka, spojrzałem mu w oczy i powiedziałem "chwała szatanowi" po czym krew zaczęła mi ciurkać z nosa. Wystraszył się, przewrócił i wyj🤬 łbem. Nie było go w szkole od tego czasu, nie wiem czy żyje.
Starość a seks
Konto usunięte • 2017-04-05, 10:15
Im starszy jesteś tym seks jest c🤬jowszy. Paznokcie rogowacieją, skóra robi się sucha, kości skrzypią, no i zapachy twojej partnerki stają się znacznie bardziej zauważalne. Od lat jest tak, że moja żona po prostu leży nieruchomo, a ja się coś na niej próbuję kręcić. Nie wiem nawet czy czerpie z tego jakąkolwiek przyjemność, ale lekarze mówią, ze wszystko czuje pomimo śpiączki.
Historia życia
gurup • 2017-04-02, 10:23
Opowiem Wam dziś bardzo smutną opowieść. Opowieść o marzeniach, dążeniu do celu i o przeszkodach jakie w życiu czekają na każdego z nas. Sytuacja ma miejsce w 1994 roku. Będąc studentem czwartego roku na nieistotym wydziale nie wiodłem życia jak inni studenci. Owszem, mieszkałem w akademiku, chodziłem na wykłady, ćwiczenia i tak dalej. Jedyne co mnie rożniło od reszty to brak imprezowania. Ciągle namawiamy mówiłem że to strata czasu, pieniedzy i zdrowia. Unikalem dziewczyn. Niechciane studenckie ciąże były na porządku dziennym. Miałem jednego przyjaciela który mnie rozumiał. Mówili na niego Sprężyna. Nigdy nie poznałem jego prawdziwego imienia. Miał bogatych rodziców, którzy mieli jedyny sklep we wsi z której pochodził. Płacił nawet profesorom by utrzymywali jego imię i nazwisko w tajemnicy. Każdy znał Sprężynę. Pod koniec drugiego roku bardzo pomoglem mu nadrobić materiał i docenił to. Mieszkaliśmy razem w pokoju 203 i wiedlismy spokojne życie. Ludzie cenili go za szczerość i dobre rady. Ćwiczylismy jogę i czytaliśmy dobre książki. By odciąć się od niepotrzebnych zajęć wyrzucilismy radioodbiornik na śmietnik. Pewnego razu wychodząc z akademika ze Sprężyną widzieliśmy jak jakaś dziewczyna ubrana w koszulkę NZS-u i jeansy wieszala plakat na drzwiach akademika.
- część Sprężyna!
- hej Anka! - wesoło powiedział Sprężyna.
Dziewczyna zarumienila się i popatrzyła na mnie. Nie znała mojego imienia. Nie miała pojęcia że istnieje.
- Cześć - powiedziała do mnie
- cześć - powiedziałem speszony.
Widząc moją nieporadność kumpel dokończył rozmowę i Anka poszła wieszać plakaty gdzie indziej. Co za dziewczyna! Miała piękne długie blond włosy i śliczne zielone oczy. Serce zabiło mi mocniej gdy patrzyłem jak od nas odchodzi. Spojrzelismy na plakat. Było na nim napisane: Dnia 03.11.1994 na terenie naszej uczelni o godz. 19:00 odbędzie się koncert Krzysztofa Krawczyka, gwiazdy światowego formatu. Zapraszamy, wstęp płatny. Bilety do nabycia u przewodniczącego NZS-u.
- Musimy tam iść! - ucieszył się Sprężyna.
- Pewnie ze musimy - odparłem, nie mając
pojęcia kim jest wąsacz patrzący na mnie przenikliwym wzrokiem z plakatu.
Jego postawa i kapelusz który nosił świadczyły o tym że musiał być zajebistym człowiekiem. Musiałem zobaczyć go na żywo. Po za tym byłem pewien ze spotkam tam Ankę. Dni mijały a ja tylko odliczalem czas który pozostał do występu. O bilety nie musiałem się martwić. Sprężyna tego samego dnia podarował mi bilet. Dla niego był to niewielki wydatek. Minęło kilka tygodni i nadszedł dzień koncertu. Ścisk w żołądku był tak ogromny ze nie mogłem w siebie włożyć nic do jedzenia. W końcu nadeszła godzina 19 i weszlismy na hale w której odbywał się performens. Tłumy wskazywały na to że ten wąsacz jest lubiany. Ba! Wielbiony! Nigdy nie go słyszałem, ani nie widziałem. Zasnatawialem się jak zajebiscie będzie wyglądał i jak bardzo ma zajebisty glos. W momencie pojawienia się wąsacza na scenie wrzawa tłumu sięgneła zenitu. Szał publiczności był niepowtarzalny.
- Elo Studenty! Gotowi na rozp🤬ol?! - wykrzyczal gwiazdor.
Nie sądziłem że publika może być jeszcze glosniejsza ale nigdy później nie słyszałem nic podobnego w moim życiu. A więc się zaczyna. Publiczność zaczęła ryrmicznie klaskac skandujac jego imię i nazwisko.
- Nazywam się Krzysztof Krawczyk! Właśnie wydałem moją nową płytę pod tytułem "Gdy nam śpiewał Elvis Presley". Ale j🤬 to! Jedziemy z klasykiem!! Kto lubi bale?!
Ponowna fala entuzjazmu przeszła przez zgromadzonych. Zobaczyłem Ankę która przeciskala się przez ludzi w moją stronę i stanęła obok mnie krzycząc razem z tłumem.
Zaczął śpiewać.
- Ty jedna umiesz w życie grać,
Świat z przymrużeniem oka brać.
Gdy trzeba i nie trzeba w głos się śmiać
I na przekór wszystkim zmieniać nagle zdanie.
Nosz jak się wk🤬iłem! Takie gówno!? Jak można tak c🤬jowe rymy wypuszczać do ludzi w ogóle!
Dalszy tekst również nie przypadł mi do gustu
- C🤬jowe! - krzynalem nie wiedzieć czemu.
Nagle Krzysztof przestał grać.
- C🤬jowe? Napisz lepsze to pogadamy! Wyprowadzić go!
- Ale tak nie można! O gustach się nie dyskutuje! - broniła mnie Anka.
W hali zapadła zupełna cisza. Wszyscy czekali jak zakończy się to spięcie.
- O gustach się nie dyskutuje? Wyp🤬alaj! - zezłoscil się wąsacz i klasnął w dłonie. Komuś się jeszcze nie podoba?
Nikt nie odezwał się słowem. Dwójka ochroniarzy Krawczyka zbliżała się ku nam a studenci rozstepowali się jak Morze Czerwone przed Mojzeszem.
Zostaliśmy wyeksmitowani z hali koncertowej. Krawczyk dokończył koncert i pojechał w dalszą trasę koncertową. Tego dnia ktoś po raz pierwszy wjechał mi na ambicje. Mam napisać lepsze? Żeby wiedział że napiszę.
Razem z Anką zostaliśmy wyrzuceni ze studiów przez dziekana. Rozeslal on także informacje, żeby nigdzie nas nie przyjmowali. Wtedy pierwszy raz przekonałem sie że Krzysztof Krawczyk nie jest tylko piosenkarzem Ale również ma ogromny wpływ na ludzi. Anka została moją dziewczyną. Rozpoczęła się naszą wspólna podróż na szczyt list muzycznych. Ona była mi natchnieniem a ja zacząłem pisać teksty. Szło mi równie C🤬jowo co gra na gitarze bo nie umiem grać. Podróżując po Polsce w poszukiwaniu szczęścia dotarliśmy nad morze. Był rok 1996. Postanowiliśmy z Anką wziąć ślub i w końcu skonsumować nasz związek. Tu pojawił się problem. Zapisując się na pierwszy wolny termin ślubu ksiądz oznajmił, że nie udzieli ślubu wrogom Krzysztofa Krawczyka. I powiedział też ze nie mamy co szukać bo i tak wszystkie Kościoły w Polsce wiedzą o naszym czynie sprzed dwóch lat. Po raz kolejny dowiódł swej władzy. Na darmo byl też wyjazd za granicę kraju gdyż celnicy mieli podobne zdanie na nasz temat. Pisałem wiele listów do Sprężyny. Okazało się jednak, że został on przyjacielem Krawczyka, a jego rodzina została honorowymi obywatelami Zielonej Góry. Krzysztof zakazał Spręzynie kontaktu ze mną pod karą śmierci. To były ciężkie czasy. Na jednej z dzikich plaż nad Bałtykiem spotkałem grupę ludzi. Okazało się ze również naprzykrzyli się Krawczykowi. Mieli oni wielkiego Volkswagena Ogórka i stare radio. Jeden z nich grał co noc na gitarze a inny walił w bębny. Razem z Anką często biegaliny po plaży niby goniąc wiatr. Pamiętam że zawsze biegając gubila klapki. Pewnego wieczoru, gdy wszyscy poszli spać ja i Anka postanowiliśmy przyrzec sobie miłość do końca życia. Zaczął padać deszcz. Dotnkalem jej kolan. Niebo było pełne gwiazd, ale dziś ich nie liczyliśmy. Zaczęliśmy się kochać. Gdy traciła dziewictwo stało się coś niespodziewanego. Okazało się ze Krzysztof Krawczyk zaaplikował w jej błonie dziewiczej truciznę która miała ją zabić bo jej przerwaniu. Ostatnie co pamiętam przed jej śmiercią to jej radość która zmieniła się w konwulsje, które w deszczu do złudzenia przypominały taniec. Anka zmarła a ja płakałem do rana. Chciała wieczenie trwać na plaży więc wraz z dwoma chłopakami tam ją zakopalismy. Przez następne dni piłem dużo alkoholu. W mojej głowie składały się słowa piosenki.
-Lubiła tańczyć pelna radości tak, ciągle gonila wiatr. Spragniona życia wciąż zawsze gubila coś...
Te słowa zawsze budzą we mnie zal. Chłopaki stworzyli linię melodyczą. Miesiąc później wysłaliśmy gotową piosenkę do wytwórni. By nikt nas nie rozpoznał nazwaliśmy się Rotary i c🤬j wie co to znaczy. Nasza piosenka zdobyła większą popularność niż "Za Tobą pójdę jak na bal". Nie da się ukryc ze Krawczyk się wk🤬il. Po dwóch latach odnalazł nas i kazał ogłosić koniec dzialalnosci. J🤬y wąsacz usunął mnie nawet z Wikipedii. Nazywam się Grzegorz Porowski, lider grupy Rotary ale i tak K🤬a myślicie że lubiła tańczyć to j🤬y myslovitz.
Pasta o fapaniu
Konto usunięte • 2017-03-03, 15:04
Cześć, obecnie mam 26 lat i muszę to w końcu z siebie wyrzucić, bo do dziś mam traumę. Może od początku.

W gimnazjum miałem starszą dziewczynę (ja 14, ona 17). Okazała się nimfomanką, co w tamtym czasie było dla mnie plusem.
Po jej wyjeździe do Niemiec i naszym rozstaniu, byłem strasznie niewyżyty + okres dojrzewania, miałem wtedy 15 lat.
W każda wolną chwilę musiałem sobie ulżyć ręką przy filmach xxx.

Pewnego dnia odcięli mi internet.
Wytrzymałem 3 dni, po czym musiałem poszukać fapfolderu w domu. Po godzinach szukania byłem zmuszony to zrobić pod panią z gazetki z supermarketu.

Mijały kolejne dni, było mi bardzo ciężko.
Pewnego dnia, około 12, leżę sobie spokojnie w łóżku i słyszę dziwne dźwięki z góry. Wytężam słuch. Ktoś mocno zarzyna moją sąsiadkę i to ostro bo aż wali o podłogę i jęczy jak w azjatyckich pornosach analnych.
Generał po takim okresie suszy powstał w moment, twardość skały. Robię co muszę, czuję się spełniony.

Kolejnego dnia jakieś krzyki na klatce, wychodzę i pytam co się stało.
Okazało się, że pani Ola po 70-ce wczoraj miała atak padaczki wraz z zawałem i już jej z nami nie ma.

Tak, po połączeniu faktów, trzepałem kuca do odgłosów umierającej 70-latki próbującej zawołać pomoc...
Trochę trauma do dziś i wstyd przed samym sobą...