Kojarzą się z miodem, lataniem, bzyczeniem, niekiedy bolesnym żądleniem. A mało kto wie, że mają także świetny węch - stokrotnie lepszy od psiego. Pszczołę umieszcza się w małym pudełku, z którego wystaje jej tylko głowa. Jedną rurką podawany jest jej wzór zapachowy, np. sentexu czy kokainy. Drugą rurką zaraz potem podaje się nagrodę - cukier.
Jak tresowana pszczoła informuje o wywąchaniu czegoś podejrzanego? Niezbyt kulturalnie: pokazuje język. - Język pszczoły wysuwa się automatycznie, kiedy poszukiwany zapach do niej dociera. Przy pudełeczkach zamontowane są fotokomórki, które reagują na wysunięcie języka.
Pszczoły nie latają swobodnie w poszukiwaniu kontrabandy. Siedzą grzecznie w czarnym, przenośnym urządzeniu z wyświetlaczem. - Zawiera ono kilka rzędów pudełeczek z pszczołami. Jeden rząd pszczół warunkowanych na kokainę i po jednym na poszczególne materiały wybuchowe. Ostatni rząd owadów spełnia funkcję grupy kontrolnej.
Celnik wyposażony w takie pudełko wchodzi z nim do kontenera lub podchodzi do walizki. Wtedy na wyświetlaczu pojawia się informacja, ile pszczół z poszczególnych rzędów zareagowało wysunięciem języka.Działanie pszczelego skanera można zobaczyć na spocie przygotowanym przez serwis informacyjny brytyjskiego kanału ITV:
Pszczoła w pudełku powinna siedzieć maksimum dwa dni. - Może siedzieć dłużej, ale po tym czasie zaczyna wysychać i generalnie spada jej samopoczucie, a to wpływa na jakość odczytu.
Czy uwięzienie w pudełku nie jest dla nich torturą?
O dziwo, tym owadom, które kojarzymy głównie z lataniem, okresowy bezruch zupełnie nie przeszkadza. - Pszczoła tylko niewielki procent swojego życia spędza w locie. Większość czasu siedzi w ulu, poruszając się w ramach swojego klastra. Pudełkowe warunki nie są dla niej niespodzianką .
Pewien bezrobotny inżynier nie mogąc od dłuższego czasu znaleźć zatrudnienia postanowił zmienić fach i założyć własną klinikę. Na budynku wywiesił szyld z napisem “Wyleczymy twoją dolegliwość za 500 zł, w przeciwnym wypadku damy ci 1000 zł”. Przechodzący obok lekarz postanowił to wykorzystać i trochę zarobić.
- Dzień dobry, nie wiem co się stało, straciłem smak…
- Siostro, proszę przynieść pudełko 22, jest w nim syrop. Proszę go podać pacjentowi.
- Dobrze. Proszę otworzyć usta…
- Fuj… przecież to benzyna!
- Gratulacje, odzyskał pan smak, 500 zł.
Wściekły lekarz zapłacił. Po kilku dniach wrócił do kliniki:
- Dzień dobry, straciłem pamięć, pomóżcie mi ją odzyskać…
- Siostro, proszę przynieść pudełko 22, jest w nim syrop. Proszę go podać pacjentowi.
- Dobrze, już podaję…
- Ale przecież tam jest benzyna!
- Gratuluję, odzyskał pan pamięć, 500 zł.
Jeszcze bardziej zdenerwowany lekarz zapłacił, jednak po kilku kolejnych dniach ponownie postanowił się odgryźć:
- Dzień dobry, straciłem wzrok, proszę mi pomóc…
- Przykro mi, nie mamy na to lekarstwa. Proszę, tu jest pana 1000 zł.
- Ale tu jest tylko 500 zł…
- Gratuluję, odzyskał pan wzrok, należy się 500 zł.
Francuz, Polak i Rusek zostali zaproszeni przez Europejską Komisję, która to ma za zadanie zbadać, jak poszczególne narodowości odczuwają stężenie alkoholu względem smaku.
Podano dobre 13% winko.
Francuz obwąchał, posmakował, trochę się skrzywił:
-W smaku niezłe, ale wolę słabsze trunki.
Polak wypił, sapnął i mówi:
-całkiem niezłe, może być, ale wolałbym cos mocniejszego.
Komisja w tym momencie lekko skonsternowana, więc Ruskowi dali najmocniejsze wino jakie mieli w piwnicy i jeszcze dolali do tego kieliszek wódki...
Rusek chlupnął to jedym duszkiem i pyta:
-No dobra, smaczny kompot, ale kiedy będzie ten alkohol?!