



"Mój stary to fanatyk wędkarstwa. Pół mieszkania zaj🤬e wędkami, najgorzej. Średnio raz w miesiącu ktoś wdepnie w leżący na ziemi haczyk czy kotwicę i trzeba wyciągać w szpitalu, bo mają zadziory na końcu. W swoim dwudziestodwuletnim życiu już z 10 razy byłem na takim zabiegu. Tydzień temu poszedłem na jakieś losowe badania, to baba z recepcji jak mnie tylko zobaczyła, to kazała buta ściągać xD, bo myślała, że znowu hak w nodze.(...)"
Dawno temu też wj🤬em sobie nad jeziorem taką kotwicę w stopę ,c🤬jowi co to zgubił wsadził bym ją w odbyt.

Znam ten ból, najgorsze, że haczyki mają zadziory i wyciągając rozszarpują ciało. Znajomy zahaczył na łódce znajomego przy rzucie za policzek, szkoda, że tego nie nagrali.
Amatorka kilka razy tak miałem ... recepta jest prosta, walisz 100ml czystej, hak przebijasz na wylot i obcinasz zadzior kombinerkami. koniec.
rafalxp napisał/a:
Dawno temu też wj🤬em sobie nad jeziorem taką kotwicę w stopę ,c🤬jowi co to zgubił wsadził bym ją w odbyt.
Ja zawsze w jeziorach czy (zwłaszcza) rzekach kąpię się w sandałach. Za małolata miałem to w dupie, ale później wkręciłem się w wędkarstwo i uświadomiłem sobie ile spinningowych przynęt zostaje w wodzie. Nie jest to oczywiście złośliwość wędkarzy, lecz obecność konarów czy korzeni drzew po których zahaczeniu nie da się już przynęty uwolnić.
Shogun_Bemowo napisał/a:
Amatorka kilka razy tak miałem ... recepta jest prosta, walisz 100ml czystej, hak przebijasz na wylot i obcinasz zadzior kombinerkami. koniec.
Mądrego dobrze posłuchać. Przebić do końca, odciąć grot i tyle

Normalnie sposobów wyciagania jak czytam to i John Rambo by się nie powstydził.