
Może po tym, iż sam Ridley Scott postanowił, aby w swoim nowym filmie, który miał wątek o kolonizacji nowej ziemi, wysłać dwóch gejów... Tak, na kolonizacje nowej ziemi.

zaludniać inną, niewinną planetę, gdzieś tam, hen w kosmosie? tylko po co? po co roznosić tego wirusa jakim jest ludzkość gdzieś dalej, za Układ Słoneczny? przecież to znów by się powtórzyło: wymyślą bogów, religie, wojny, aż w końcu po osiągnięciu odpowiedniego poziomu techniki - zniszczenie planety i siebie samych. po co przerabiać to ponownie?
inna sprawa, że natura specjalnie to wszystko tak zrobiła, że nie mamy szans dotrzeć gdziekolwiek indziej. odległości pomiędzy gwiazdami są porażające, a pomiędzy galaktykami niewyobrażalne. są nie do przebycia przy obecnej technice. a zanim wynajdą coś efektywniejszego do napędu "rakiet", to już ani materiałów, ani paliwa nie będzie. za 200-300 lat skończą się paliwa kopalne (włącznie z węglem i gazem ziemnym), oceany i morza umrą z powodu zanieczyszczeń, temperatura podniesie się o 10-15 C i to będzie koniec. oczywiście zakładając, że do tego czasu nie zabije nas wojna jądrowa, jakaś pandemia albo asteroida.
a za kilkanaście tysięcy lat, gdy wolna od ludzkości Ziemia odzyska równowagę i się oczyści, małe ssaki i owady które jeśli przeżyją, będą w końcu mogły żyć i rozmnażać się w spokoju...
Energia masy - coś o czym pewie właśnie pierwszy raz słyszysz. Bomba atomowa działa na podobnej zasadzie, ale nie wykorzystuje nawet 1% potencjału. Także nie bój się o energię za 200-300 lat. Za tyle lat loty i kolonizacja w obrębie 100 lat świetlnych będą codziennością. A po co ? Po to samo co każde zwierzę - żeby przetrwać, a o to łatwiej na więcej niż jednej kulce.
no właśnie. nie ma interesu w podboju kosmosu, dlatego tego podboju nie będzie...