

Całe życie ojciec i matka palą, zawsze ciuchy moje j***ły fajkami, w wieku mniej więcej 15 lat zacząłem się przed nimi k***a ich mać zamykać, a rzeczy izolować. Wstaje rano - idę do kibla i już czuję smród fajek, który jest wszędzie, bo starzy robią sobie pie**olony spacerek po całym domu, a jak im zwrócisz uwagę to się włącza agresja, w sumie jak u narkomana, bo papieros to narkotyk. Reakcja obronna. Chcę przykładowo z matką pogadać, to śmierdzi jej z gęby. Albo chcę coś powiedzieć, to jak otwieram drzwi z pokoju to jak widzę, że trzymie peta to od razu wypie**alam. Tak, papierosy potrafią zniszczyć wiele stosunków międzyludzkich. Potem matka mi zarzuca, że jej nie szanuję, a ona mnie szanuje? Prosić człowieka, aby sobie znalazł jedno pie**olone miejsce do palenia, a potem wietrzył, to nie, k***a mać, robienie na złość jest fajniejsze. Tak samo szacunku nie mam do dziewczyn, które palą. Ładna dziewczyna, papieros w dłoni i tona perfum = ja pie**ole, po co jej perfumy, skoro i tak jebie?
Jak ktos przede mna idzie i pali to ma zagwarantowanego gonga w łeb.