

Ale tu nie chodzi o to w co kto wierzy... Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie idzie do kościoła/meczetu/synagogi czy innego miejsca pytać Boga o to czy jest właścicielem działki! Pomyśl zanim komuś pociśniesz...
Nie idzie do kościoła/meczetu/synagogi pytać boga o jakieś działki ale wierzy w te bajki zapisane w jakiejś powieści fantastycznej o gościu którego zabili i uciekł czy innym mahomecie który sobie założył sekte aby zawładnąć światem. Prosi w tym kościele/meczecie/synagodze, jakieś kosmiczne zombie którego nikt nie widział o to żeby mu się dobrze żyło, żeby mu babcia Jadzia wyzdrowiała. Wyznaje złe uczynki dla czarownika w czarnej sukience bo wtedy po śmierci pójdzie do lepszego miejsca, a jednocześnie się tej śmierci boi. Jeden c🤬j, jedna ciemnota.

podpis użytkownika
ja (już nie)kudłaty durnowaty reperuje stare gratyWiększość z was leje z tego a sami wierzycie w istnienie boga, w gusła, czary, zmartwychwstanie i inne atrakcje z tym związane .... ta pani, która dzwoni jest dokładnie tak samo wkręcona jak wy. miłej nocy skarby moje kochane.
"ale jestem mądry". K🤬a, faktycznie. Wrzućmy okultyzm, tarota, wróżbiarstwo i pismo święte do jednego wora. Zresztą, nie chce mi się marnować tuszu w mojej klawiaturze, na pisanie jakim to głąbem jesteś, więc pozostaje mi tylko również życzyć miłej nocy

Cała różnica polega na perspektywie. Katolik powie, że wszyscy inni bredzą i vice versa.
Większość z was leje z tego a sami wierzycie w istnienie boga, w gusła, czary, zmartwychwstanie i inne atrakcje z tym związane .... ta pani, która dzwoni jest dokładnie tak samo wkręcona jak wy. miłej nocy skarby moje kochane.
Pięknie ujęte. Religia jak i wiara jest niektórym potrzebna między innymi do przeżycia w tym chorym świecie jako terapia po szoku świadomości związanym z naszym urodzeniem i śmiercią. Czyli rodzimy się, sieci neuronowe zaczynają między sobą współpracować i nagle jesteśmy świadomi (przypuszczalnie dopiero parę lat po urodzeniu) nie wiedząc skąd się wzięliśmy i co tu robimy, odbierając i doświadczając świat wokół nas (będąc świadomymi), czego ceną niestety jest świadomość naszego końca. Trzeba sobie to jakoś wytłumaczyć aby złagodzić ten szok. A że wcześniej halucynacje ludzi chorych, po przypadkowym znalezieniu się na tak zwanych uroczyskach, wchodzących w trans szamanów, itd. uważano za coś prawdziwego i doświadczenie całkowicie realne, tak samo jak i za takie uważano sny. Stąd najwcześniejszą wersją chociażby tak zwanego Jahwe były pieprzone sarny, jelenie i niedźwiedzie namalowane w jaskiniach tysiące lat temu, zwierzęta które pojawiały się właśnie w szamańskich wizjach i snach. To dlaczego akurat wtedy pojawiały się akurat w nich zwierzęta to inny temat. Można by wymienić jeszcze społecznościowe atuty religii i związanej z nią rytualnością (która swoją drogą zawsze zabija duchowość), ale długa się robi ta wypowiedź. Podsumowując, z wiarą w boga, jest jak z miłością: jest to dla nas miła i piękna rzecz, pełna idealizmu który tak lubimy, zasługująca na miejsce w książkach, ale każdy racjonalny człowiek powinien wiedzieć, że tak naprawę to pieprzone hormony i przemiany chemiczne w naszym mózgu, które kierują naszym penisem, bądź c🤬ką. Przyjemnie jednak jest wierzyć, prawda...?


Z tym, że część z nas powinna przyjąć do wiadomości to, że wielu ludzi ma te braki, nie chce nic z nimi robić i chcą dalej być oszukiwani, czują się z tym lepiej i pozwala im to nie świrować. Bardzo dobrze. Niech chodzą sobie do swoich świątyń, modlą do czego tam chcą, byle tylko nie wysadzali innych i nie ładowali się z tym shitem gdzie nie trzeba. Dlatego pełen hejt dla muslimów, atomówka na ich lepianki, albo dwie tak dla pewności.

Większość z was leje z tego a sami wierzycie w istnienie boga, w gusła, czary, zmartwychwstanie i inne atrakcje z tym związane .... ta pani, która dzwoni jest dokładnie tak samo wkręcona jak wy. miłej nocy skarby moje kochane.
P🤬lnij się w łeb. Jeśli nie widzisz różnicy między wiarą w Boga, gdzie są pisma, przykazania i inne podstawy by w to wierzyć, a p🤬leniem jakiejś tępej laski co tam w kartach "widzi" prawdę to musisz być chory na umyśle albo po prostu jak to ostatnio jest w zwyczaju pojechać po wierze katolickiej.
P🤬lnij się w łeb. Jeśli nie widzisz różnicy między wiarą w Boga, gdzie są pisma, przykazania i inne podstawy by w to wierzyć, a p🤬leniem jakiejś tępej laski co tam w kartach "widzi" prawdę to musisz być chory na umyśle albo po prostu jak to ostatnio jest w zwyczaju pojechać po wierze katolickiej.
Skoro jest jakaś książka która o tym mówi to musi być prawda!!! Tylko teraz która książka jest prawdziwa, bo sz🤬e mówią że ich, dzieciojeby w czarnych kiecach że ich, a ci z pejsami co ich nikt nie lubi twierdzą że te nowe te dzieła literackie to herezja, oni mają najstarszą i najlepszą.
To co tu napisałeś rzeczywiście ma sens.
podpis użytkownika
ja (już nie)kudłaty durnowaty reperuje stare gratyWiększość z was leje z tego a sami wierzycie w istnienie boga, w gusła, czary, zmartwychwstanie i inne atrakcje z tym związane .... ta pani, która dzwoni jest dokładnie tak samo wkręcona jak wy. miłej nocy skarby moje kochane.
Tak, bo Wszechświat pewnie wziął się sam z siebie. To, że coś wykracza poza prawa fizyki i nasze pojmowanie, nie oznacza, że nie istnieje.
podpis użytkownika

"A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają"
Tak, bo Wszechświat pewnie wziął się sam z siebie. To, że coś wykracza poza prawa fizyki i nasze pojmowanie, nie oznacza, że nie istnieje.
To że czegoś nie rozumiemy i nasza nauka tego nie ogarnia nie oznacza że jest to Bóg.
podpis użytkownika
ja (już nie)kudłaty durnowaty reperuje stare gratyPS. Do pojawienia się wątpliwości odnośnie religii, nie potrzeba Hitchensa, Sagana, czy Dawkinsa. W moim przypadku (tak kiedyś też chciałem za bachora odmawiać najgłośniej ze wszystkich "Ojcze nasz") wystarczył nauczyciel historii z liceum, który pokazał mi, że żadna religia nie istniała od zawsze, a nawet w tych najstarszych nie było żadnego Jahwe. Pokazało mi to, że jednak ta książka napisana przez koczowników na pustyni mogła zostać wymyślona i na przestrzeni lat sprawdzałem to. Teraz jestem agnostykiem z bardziej negatywnym nastawieniem do istnienia boga (k🤬a, każdemu kto uważa i chełpi się, że jest ateistą z krwi i kości polecam poczytać Carla Sagana, który udowadnia, że fanatyczni ateiści są tak samo idiotyczni co fanatycy religijni, a "prawdziwy", myślący ateista jest tak naprawdę agnostykiem).

Teraz jestem agnostykiem z bardziej negatywnym nastawieniem do istnienia boga (k🤬a, każdemu kto uważa i chełpi się, że jest ateistą z krwi i kości polecam poczytać Carla Sagana, który udowadnia, że fanatyczni ateiści są tak samo idiotyczni co fanatycy religijni, a "prawdziwy", myślący ateista jest tak naprawdę agnostykiem).
Niestety nie zgadzam się lekko i pozwolę sobie chamsko zacytować wikipedię: "Agnostycyzm stwierdza jedynie, że nie można udowodnić istnienia lub nieistnienia boga. Ateizm to po prostu brak wiary w boga. Można nie wierzyć w boga i nie twierdzić, że się na pewno wie, czy bóg istnieje czy nie – jest to ateizm agnostyczny."
To, że jestem ateistą nie znaczy, że nie mogę być agnostykiem.

A określanie siebie tylko agnostykiem to jest brak stanowiska w jakiejś sprawie. Ok, nie wiemy i nie potrafimy udowodnić czy coś istnieje czy nie, ale to tak samo jak z latającymi, niewidzialnymi czajniczkami. Nie udowodnisz, że nie istnieją, ale moim zdaniem jakieś stanowisko mniej lub bardziej świadomie zajmujesz (bo dziwnie wygląda jeśli się nie wierzy w istnienie oraz nie wierzy w nieistnienie). Ja na przykład nie wierzę w latające czajniczki, ani w Boga, ponieważ nie ma ku temu żadnych podstaw. To czyni mnie ateistą, ale wiem, że nie da się udowodnić ich nieistnienia, więc jestem też agnostykiem, jedno drugiego nie wyklucza, a tak to zabrzmiało w Twojej wypowiedzi.

PS. Co do reszty, masz rację i w pełni się zgadzam. Wiara powstała jak powstała, ale część ludzi potrzebuje wierzyć i nawet dobrze, że mają się czego czasem trzymać.


EDIT: Agnostyczny ateizm to jedna z kategorii agnostycyzmu, nie ateizmu


Mówiłeś raczej o antyteistach, ateizmie pozytywnym (znów dla niektórych paradoksalnie), ale wybacz, znów leniwie wstawię cytat:
"Określenia słaby i silny ateizm są stosunkowo młode; jednakże ich odpowiedniki, negatywny i pozytywny ateizm były używane w literaturze filozoficznej (według apologety katolickiego Jacques Maritain negatywny ateizm oznaczał natomiast odrzucenie idei Boga, a ateizm pozytywny lub raczej anty-teizm – walkę przeciw wszystkiemu, co przypomina o Bogu). Zgodnie z tym podziałem ateizmu, większość agnostyków jest słabymi ateistami."


